SZEŚCIOPUNKT

Magazyn Polskich Niewidomych

Dwumiesięcznik Fundacji „Świat według Ludwika Braille'a”

Nr 5/2015
listopad - grudzień

Wydawca:

Fundacja „Świat według Ludwika Braille'a”

Adres:

ul. Powstania Styczniowego 95d/2, 20-706 Lublin

Tel.: 505-953-460

Strona internetowa:

www.swiatbrajla.org.pl

Adres e-mail:

biuro@swiatbrajla.org.pl

Redaktor naczelny:

Sylwester Peryt

Tel.: 693-622-311

Adres e-mail:

redakcja@swiatbrajla.org.pl

Spis treści

Wstępniak

Tyflonowinki

NVDA Remote access

PlatMat – narzędzia informatyczne dla włączającej edukacji matematycznej uczniów z dysfunkcjami wzroku

"Mówiące telewizory" nie tylko od Panasonica

ZoomText Fusion

Inteligentna uprząż dla psa przewodnika

Co w prawie piszczy

Przedświąteczne pożyczki. Na co zwracać uwagę

Co czeka pracowników w 2016 roku?

Organizacje pozarządowe pod ostrzałem ZUS

PFRON dopłaci do utrzymania psa asystującego

Przyjęto rezolucję na rzecz dostępności pracy w ONZ

Wyższa dopłata po korekcie wniosku

Emerytury w górę. Jednorazowo

Dom środowiskowy z niższą dotacją

Zdrowie bardzo ważna rzecz

Jak szybko wyjść z przeziębienia

Rośliny dla zdrowia i urody: Arnika z górskich łąk

Terapia genowa przywróci wzrok

Fitness szarych komórek

13 sposobów na piękne zęby

Kwaśne jest zdrowe

Z aren sportowych i nietylko

Niedowidząca Carla Qualtrough nowym ministrem sportu Kanady

Media wielce pożądane

Kuchnia po naszemu

Czego nie łączyć na wigilijnym i świątecznym talerzu?

Nasza wieczerza wigilijna

Dania i przysmaki świąteczne

Ciasta świąteczne

Nasze sprawy

Minister Elżbieta Rafalska: wesprzemy rodziny

Krzysztof Michałkiewicz objął funkcję Pełnomocnika Rządu do Spraw Osób Niepełnosprawnych

Rząd przygotowuje zmiany w pomocy finansowej dla niepełnosprawnych

Ujednolicenie sygnalizacji akustycznej na przejściach dla pieszych

Krajowe Duszpasterstwo Niewidomych

Niewidomi na III Pikniku organizacji pozarządowych w Bielsku Białej

Kulturalne conieco

Niedostępna dostępność

Viktoria Modesta: Jestem małą kosmitką

Łukasz Golec: "Człowiek jest istotą duchową, a duszę tak samo
jak i ciało trzeba karmić dobrym słowem, nadzieją, pokojem"

Zaufaj, a Bóg pokaże Ci, że nie ma rzeczy niemożliwych. „Cuda
nasze powszednie” - nowa książka Doroty Łosiewicz

Ciekawostki rozmaite

Jak dbać o choinkę?

Przyszyła pacjentowi obcięte dłonie. Dr Chrapusta: "Trzeba mieć dobre układy z Bogiem. Chirurgia uczy pokory"

Polemiki

&Wstępniak

To już piąty raz "Sześciopunkt" dociera do Państwa rąk.

Tym razem z racji na okres w którym nasze czasopismo Państwo otrzymają, zawiera ono trochę klimatów Bożonarodzeniowych i noworocznych.

Jednocześnie z troską i niepewnością związaną ze zmianami w naszej rzeczywistości tej całkiem makro i nieco mniej makro patrzymy w przyszłość.

Ale z drugiej strony czy 2015 lat temu było dużo inaczej? Przecież ta trochę imigrancka Święta Rodzina też miała problemy ze znalezieniem miejsca pod dachem gospody i w chwili zagrożenia musiała uciekać do Egiptu. Pewnie gdyby dzisiaj miało nastąpić Boże Narodzenie, to kierunek ucieczki byłby inny. Ale przecież to wielkie wydarzenie, jakim jest Boże Narodzenie ciągle się dzieje w naszej duszy, sercach i tradycji.

Jednak okres Świąt Bożego Narodzenia i Nowego Roku per saldo ma wymiar optymistyczny. Więc zaczerpnijmy z tego źródła i niech ten optymizm towarzyszy nam przez kolejne ciekawe miesiące i dni.

Sylwester Peryt

Prosimy wszystkich Państwa o przyjęcie najserdeczniejszych życzeń z okazji Świąt Bożego Narodzenia oraz zbliżającego się Nowego 2016 roku. Niech ten okres dobroci, pamięci, radości i miłości trwa w Państwa sercach nieprzerwanie. Uwierzmy, że nadchodzący czas, to dobry czas.

Życzymy wszystkim, by żyło się godnie i w sercu pogodnie. Miejmy wiele marzeń i nadziei na ich spełnienie.

Zarząd i Rada fundacji

&Tyflonowinki

&NVDA Remote access

Mateusz Bobruś
Opracowanie własne

Na rynku istnieją różnego rodzaju rozwiązania, służące do zdalnego sterowania komputerami, począwszy od rozwiązań serwerowych, takich jak: "Citrix", "Microsoft Terminal Services" czy Xenworks. Niestety, aby z nich korzystać, musimy ponieść sporo dodatkowych kosztów, m.in. zakupić uaktualnienie naszego screenreadera, które pozwoli na przejście z wersji Standard do Professional, która jest znacznie droższa, a ponadto wersja "systemu Windows" również musi być Professional. Poza tym, rozwiązania serwerowe służą do innych celów. Załóżmy, że nie chcemy nosić ze sobą komputera. W takim przypadku przed wyjściem z domu musimy poczynić pewne kroki, aby na komputerze, z którego będziemy się łączyć, wpisać swoją nazwę użytkownika i hasło do konta, a już po chwili możemy pracować tak, jakbyśmy pracowali na komputerze w domu. Należy w tym miejscu odnotować, że pomimo prawie takiej samej pracy, jak na komputerze fizycznym, mogą występować pewne opóźnienia w zależności od szybkości łącza po obu stronach.

No dobrze, ale jest przecież "Pomoc zdalna Systemu Windows", czy choćby "Team Viewer"? Po co to wszystko? Choć istotnie osoby widzące mogą korzystać z tych rozwiązań w wersji bezpłatnej w sposób podstawowy, to osoby niewidome już niekoniecznie. Fakty są takie, że "Pomoc zdalna" nie przesyła dźwięku, a "Team Viewer" korzysta z serwera pośredniczącego", co znacznie obciąża pasmo naszego łącza, powodując tym samym opóźnienia w pracy. Ponadto, moim zdaniem, jakość dźwięku, która jest generowana przez "Team Viewer", pozostawia wiele do życzenia.

"JAWS Tandem" i "GW Micro Remote Assistance".

Na rynku istnieją takie rozwiązania, jak: "JAWS Tandem", czy "GW micro Remote assistance". Dostępne są jedynie dla posiadaczy pełnych wersji czytników ekranu.

Nareszcie jest! "NVDA Remote Access!"

Jak się wszystko zaczęło?

Dwaj niewidomi programiści: Tyler Spivey i Christopher Toth wpadli na pomysł, żeby stworzyć dodatek do programu "NVDA", który w prosty sposób pozwalałby na ustanawianie połączeń pomiędzy obydwiema stronami.

No dobrze, ale skąd na to wszystko uzyskali pieniądze? Przecież stworzenie czegoś takiego kosztuje.

Zdecydowali się na tak zwany "Crowdfunding", czyli zbieranie pieniędzy małymi krokami od innych użytkowników. Korzyść polega więc na tym, że wpłacanie określonej kwoty jest dobrowolne, a po uzbieraniu wymaganej ilości pieniędzy przez twórców, projekt ma szansę na realizację.

I tak też się stało - w 2015 roku została stworzona wersja BETA, do której dostęp mieli tylko i wyłącznie ci, którzy wpłacili określoną ilość pieniędzy. 15 czerwca bieżącego roku dodatek został udostępniony w wersji finalnej, a co ważne jest dostępny na licencji "Open source". Oznacza to, że każdy zupełnie za darmo może pobrać i korzystać ze wspomnianej wtyczki, a także modyfikować jej kod źródłowy.

Pobieranie.

Dodatek możemy pobrać ze strony: http://nvdaremote.com.

Instalacja.

Instalacja jest na ogół bardzo prosta. Wystarczy z menu programu "NVDA" wybrać opcję "Narzędzia", a następnie "Zarządzaj dodatkami". Po wyświetleniu okna dialogowego wskazujemy dodatek, który chcemy zainstalować, a następnie wciskamy przycisk instaluj. Po instalacji należy zrestartować program.

Zalety dodatku NVDA Remote Access:

Podsumowanie:

Myślę, że projekt NVDA Remote Access będzie można wykorzystywać do różnego rodzaju szkoleń osób niewidomych, jak i do rozwiązywania bardziej skomplikowanych problemów bez ponoszenia większych nakładów finansowych.

<<< powrót do spisu treści

&PlatMat – narzędzia informatyczne dla włączającej edukacji matematycznej uczniów z dysfunkcjami wzroku

Sławomir Klimkowski, Agnieszka Fabisiak

28 października 2015 r. odbyła się konferencja zorganizowana przez Instytut Maszyn Matematycznych wraz z Fundacją Polskich Niewidomych i Słabowidzących „Trakt”, poświęcona platformie matematycznej dedykowanej nauczycielom matematyki uczącym dzieci niewidome i słabowidzące. Platforma składa się z trzech zasadniczych aplikacji i dwóch wykonawczych programów, których głównym zadaniem jest usprawnienie, a niekiedy wręcz zorganizowanie nauczania dzieci z problemami wzroku w szkołach podstawowych i gimnazjach, także integracyjnych. Udział w konferencji wzięli: pracownicy IMM omawiający całe przedsięwzięcie, przedstawiciele fundacji „Trakt”, przybliżający idee stworzenia „PlatMat”, oraz pracownicy Ośrodka Rozwoju Edukacji, nauczyciele ze szkół podstawowych, gimnazjów (ogólnodostępnych i integracyjnych), ośrodków szkolno-wychowawczych dla dzieci niewidomych i słabowidzących, przedstawiciele wyższych uczelni oraz rodzice i uczniowie. Konferencja miała charakter ogólnopolski. Dodać należy, że cały projekt wprowadza rozwiązania unikalne, nigdzie dotąd niestosowane.

Platforma „PlatMat” składa się z trzech podstawowych modułów: aplikacji: „Nauczyciel”, „Uczeń słabowidzący” oraz „Uczeń niewidomy”. Wszystkie wspomniane aplikacje są ze sobą ściśle powiązane. Działają na dwóch płaszczyznach: offline (relacja nauczyciel/uczeń, np. w ramach zajęć w klasie) i online (za pośrednictwem sieci Internet). Nadrzędna jest aplikacja „Nauczyciel”. Podczas zajęć w klasie nauczyciel łączy się z uczniami za pośrednictwem bezprzewodowej sieci, wewnętrznej lub zewnętrznej. Na swoim ekranie widzi wszystkich podłączonych w danym momencie uczniów (aplikacja nie przewiduje bezpośrednich połączeń między uczniami). Aplikacja daje możliwość tworzenia bazy zasobów matematycznych, np. zbiorów zadań do wykonania. Dane możemy gromadzić globalnie (na platformie) oraz lokalnie na dyskach użytkowników (nauczycieli i uczniów). Schemat pracy wygląda następująco: nauczyciel przesyła uczniom zadanie do wykonania, a program sam dostosowuje przekazane zadanie do możliwości percepcyjnych odbiorcy. Oznacza to, że osoba niewidoma odbiera zadanie w postaci możliwej do zinterpretowania przez mowę syntetyczną lub dowolny czytnik brajlowski, osoba słabowidząca z kolei może otrzymane zadanie wyświetlać w dogodnych dla siebie barwach i rozmiarze. Rozwiązane zadanie przesłane zwrotnie do nauczyciela znowu otrzymuje postać wyjściową. Należy dodać, że wszelkie konwersje odbywają się błyskawicznie na bieżąco. Nauczyciel ma możliwość stałego podglądu pracy uczniów z możliwością ingerowania, gdy zajdzie taka konieczność. Systemem wyjściowym aplikacji jest system Windows 8.1. Wydruk może być wykonany w czarnym druku, piśmie punktowym (drukarki Everest czy Tiger) lub na drukarkach 3D. Niestety na razie nie jest możliwe drukowanie na papierze puchnącym.

W skład oprogramowania wchodzą także „Kubarytmy” – program niezwykle użyteczny przy nauce pisemnego mnożenia, dzielenia, dodawania i odejmowania. Na uwagę zasługuje „Szkolny kalkulator”, umożliwiający wykonywanie działań zgodnie z porządkiem matematycznym. Należy zaznaczyć, że twórcy platformy „PlatMat” przywiązują ogromną wagę do prawidłowego zastosowania obowiązującej brajlowskiej notacji matematycznej (np. poprawne pisanie ułamków złożonych czy zapisywanie formuł).

To nie wszystko. Platforma „PlatMat” może być wykorzystywana do zdalnego nauczania matematyki przez Internet, np. w formie korepetycji oraz w pracy w trybie e-learningu. Uczeń może samodzielnie korzystać z aplikacji i nabywać umiejętności poprzez samokształcenie.

Platforma doczekała się już kilku nagród. Istnieje też jej wersja w języku angielskim, również w Niemczech i Czechach myśli się poważnie nad jej zastosowaniem. Podczas dyskusji zadawano wiele konkretnych pytań.

Reasumując, „PlatMat” jest unikatowym rozwiązaniem, które może mieć niemałe znaczenie w nauczaniu matematyki dzieci i młodzieży z dysfunkcją wzroku – zwłaszcza w perspektywie obowiązkowego zdawania matematyki na maturze. Z testową wersją aplikacji można zapoznać się na stronie: www.platmat.pl

Źródło: Biuletyn Informacyjny „Pochodni” nr 20 (113) 2015

<<< powrót do spisu treści

&"Mówiące telewizory" nie tylko od Panasonica

Sylwester Orzeszko

W 2013 roku firma Panasonic wprowadziła na polski rynek telewizory wyposażone w przewodnik głosowy.

Funkcja ta była zastosowana już w modelach na rok 2012, ale oferowanych tylko na rynku brytyjskim. Panasonic donosił, że została ona opracowana we współpracy z RNIB, czyli angielskim odpowiednikiem PZN. Od 2013 roku funkcja ta jest dostępna w niektórych modelach. Firma odświeża swoją ofertę na wiosnę każdego roku.

Ale firma Panasonic nie jest wyjątkiem. Niestety inne firmy często nawet nie informują o tym, że ich telewizor ma coś takiego jak przewodnik głosowy.

Przykładem może być telewizor UE40JU6400 firmy Samsung. To 40-calowy Smart TV 4K UHD, wyposażony w przewodnik głosowy, który działa nawet lepiej niż w telewizorach Panasonica. Niestety o tej funkcji nic się nie dowiemy nawet na infolinii Samsunga, to bardzo dziwne, ponieważ funkcja ta jest niezwykle atrakcyjna i przydatna dla użytkowników.

W 2013 roku funkcja Voice Guidance (bo tak ją nazwał Panasonic) została wprowadzona we wszystkich modelach LED z serii E6, E60 i ET60 oraz telewizorach plazmowych z serii ST60. Droższe modele LED z serii DT60 i WT60 oraz plazmowe VT60 i ZT60 zostały dodatkowo wyposażone w sterowanie głosem. W kolejnych latach przewodnik głosowy otrzymały modele z serii AS500 i wyższe (2014) oraz aktualne modele na rok 2015 z serii CS500, CX670, CXE720, CXM710, CR730, AX630 i wyższe serie.

Funkcja Voice Guidance nazywana jest w materiałach promocyjnych firmy Panasonic przewodnikiem głosowym, a w instrukcji i menu telewizorów figuruje pod nazwą „wskazówki głosowe”. Oczywiście telewizor mówi polskim głosem. Po włączeniu funkcji wskazówki głosowe, można wybrać głośność tych wskazówek, ustawić szybkość mowy i tryb oznajmiania (expert lub początkujący).

Przewodnik głosowy w telewizorach Panasonic ma zastosowanie tylko i wyłącznie przy użytkowaniu naziemnej telewizji cyfrowej, gdzie między innymi odczytywany jest pasek informacji o programie. Przewodnik głosowy nie będzie działał z telewizją cyfrową dostarczaną przez kablówkę, jeśli jest ona podłączana za pośrednictwem dostarczanego przez operatora tunera cyfrowego”.

Telewizor czyta komunikaty wyświetlane podczas przełączania kanałów naziemnej telewizji cyfrowej, czyli informacje o aktualnie oglądanym programie, informuje o regulacji głośności i odczytuje elektroniczny przewodnik po programach, czyli tzw. EPG. Za pomocą przewodnika głosowego można oczywiście wybrać odpowiednią ścieżkę dźwiękową np. z audiodeskrypcją. I na tym niestety się jego rola kończy. Niestety nawet w najnowszych modelach z 2015 roku wskazówki głosowe nie odczytują menu telewizora.

We wspomnianym wyżej modelu telewizora Samsung przewodnik głosowy działa lepiej niż w telewizorach Panasonic. Być może jest to efekt stosowania przez Samsunga autorskiego systemu Tizen. W każdym razie przewodnik głosowy telewizora Samsung odczytuje całe menu, dzięki czemu sami możemy wszystko ustawić. Odczytywane są wartości lub procenty ustawianych parametrów. Czyta oczywiście elektroniczny przewodnik po programach, tzw. EPG, dzięki czemu możemy zaprogramować automatyczne włączenie się telewizora, albo nagrywanie ulubionego programu na pamięć USB. Nagrywać można na zwykłych pendrive'ach, które mają odpowiednią szybkość zapisu (co najmniej 30 kb/s). Przy pomocy przewodnika głosowego możemy potem też takie nagranie samodzielnie odtworzyć.

Telewizor ma wbudowaną elektroniczną instrukcję dostępną z poziomu urządzenia, która to instrukcja również jest odczytywana przez przewodnik głosowy.

W instrukcji innego modelu firmy Samsung UE48JU6740 (48-calowy model 4K UHD z zakrzywionym ekranem) napisane jest: "Instrukcje głosowe opisujące opcje menu w celu ułatwienia obsługi dla osób niedowidzących. Aby włączyć tę funkcję, wybierz dla opcji Przewodnik głosowy ustawienie Włączone. Od tej chwili telewizor będzie emitował instrukcje głosowe dotyczące przesuwania fokusu, zmiany kanałów, zmiany poziomu głośności, informacji o programach, programowania wyświetlania, a także innych funkcji telewizora oraz różnego rodzaju treści dostępnych przy użyciu funkcji Web Browser, Wyszukaj lub MOJE TREŚCI."

Sugerowałoby to, że przy pomocy przewodnika głosowego możliwe jest również korzystanie z Internetu. Możliwa jest przy tym zmiana głośności, tempa odtwarzania oraz wysokości głosu instrukcji głosowych.

Inne funkcje dotyczące ułatwień dla osób niewidomych i słabowidzących to:

Telewizor Samsunga ma też specjalną funkcję umożliwiającą zapoznanie się osobie niedowidzącej czy niewidomej z pilotem. Cytuję za instrukcją wspomnianego wyżej modelu UE48JU6740:

"Funkcja pozwala osobom niedowidzącym zapoznać się z rozmieszczeniem przycisków na pilocie. Po włączeniu tej funkcji każde naciśnięcie przycisku na pilocie spowoduje wyemitowanie nazwy przycisku przez głośniki telewizora.

Aby wyłączyć funkcję Naucz się korzystać z pilota, naciśnij przycisk RETURN dwukrotnie".

W instrukcji jest zrobione zastrzeżenie, że przy włączonej funkcji przewodnika głosowego nie jest możliwe sterowanie telewizorem za pomocą gestów (ruchu) i komend głosowych.

<<< powrót do spisu treści

&ZoomText Fusion

Firma Ai Squared, która w Polsce znana jest m.in. dzięki programowi powiększającemu i w niewielkim stopniu odczytującemu ekran ZoomText, opublikowała program, który łączy w sobie funkcje powiększenia i czytnika ekranu ZoomText Fusion. Powyższe rozwiązanie jest podobne do pakietu SuperNova Access Suite, gdyż za powiększenie odpowiedzialny jest ZoomText, a za odczyt ekranu program Window-Eyes.

Najważniejsze funkcje programu ZoomText Fusion

Podsumowanie.

Polscy dystrybutorzy na razie nie podali polskiej ceny, a lokalizowanie aplikacji na różne języki wciąż trwa. Aplikacja z pewnością może przydać się zarówno osobom całkowicie niewidomym, jak i słabowidzącym.

Aby uzyskać więcej informacji dotyczących pobierania wersji próbnej programu, oraz zapoznać się z często zadawanymi pytaniami, proszę odwiedzić stronę w języku angielskim, która znajduje się pod adresem:

http://www.zoomtext.com/zoomtext-fusion-faqs/

Źródło: aptechnologie.info, www.aisquared.com, informacje własne.

<<< powrót do spisu treści

&Inteligentna uprząż dla psa przewodnika

Naukowcy z North Carolina State University stworzyli urządzenie, które informuje niepełnosprawnego właściciela psa przewodnika o chorobie bądź złej kondycji zwierzęcia.

Psy manifestują choroby lub stres poprzez oddychanie, postawę lub częstotliwość uderzeń serca. Ponieważ – zwłaszcza dla osób niewidomych – określenie stanu zdrowia zwierzęcia jest trudne, zadaniem inteligentnej uprzęży jest informowanie o kondycji psa przewodnika na podstawie ilości uderzeń serca zwierzęcia na minutę i częstotliwości jego oddechu za pośrednictwem generowanych wibracji, ostrzegających o chorobie lub przegrzaniu ze zmęczenia.

Psy komunikują się ze swoimi właścicielami głównie za pośrednictwem ruchów i postawy, co powoduje, że osoby niewidome nie są w stanie w sposób właściwy ocenić kondycji zwierzęcia i w związku z tym nie mogą w pełni reagować na jego potrzeby. Jest to szczególnie trudne w przypadku psów przewodników, szkolonych w taki sposób, by były spokojne i zrównoważone, i by nie koncentrowały na sobie uwagi otoczenia – mówi David Roberts, profesor informatyki z North Carolina State University.

Inteligentna uprząż potrafi też informować właściciela, kiedy jego pies jest zestresowany lub niespokojny. Powtarzający się stres i niepokój psa przewodnika są czynnikami, które mogą zdecydować o wycofaniu go ze służby.

Informacje o kondycji zwierzęcia przekazywane są przy pomocy wibracji pochodzących od osadzonych w uprzęży, niewielkich silników. Jeden z nich, którego wibracje są wyczuwalne pod kciukiem, pracuje w rytmie serca psa, zaś drugi, którego wibracje są wyczuwalne pod małym palcem, pracuje w rytmie oddechu zwierzęcia. Gdy którykolwiek z silników wibruje zbyt intensywnie, jest to wskazówka dla właściciela psa, by się zatrzymać i sprawdzić, co dzieje się ze zwierzęciem.

16 listopada, na międzynarodowym kongresie Second International Congress on Animal Computer Interaction w Johor w Malezji, inteligentna uprząż została zaprezentowana w referacie zatytułowanym „Bezwzrokowe monitorowanie psiej fizjologii w czasie rzeczywistym przez niewidomych użytkowników”.

Źródło: www.altix.pl, [2015-11-20]

<<< powrót do spisu treści



&Co w prawie piszczy

&Przedświąteczne pożyczki. Na co zwracać uwagę

Prawnik Joanna Wajda pomoże rozwiązać twoje problemy!

Łatając domowy budżet, można wpaść w dużo większe problemy, jeśli nie zachowa się ostrożności.

Obok reklam prezentów świątecznych bardzo często natykamy się na informacje dotyczące szybkich pożyczek i kredytów gotówkowych. W okolicach Bożego Narodzenia myśl o takim zastrzyku finansowym bywa bardzo kusząca, należy sobie jednak zdać sprawę z tego, że zaciągnięte w ten sposób zobowiązania mogą być trudniejsze do spłacenia, niż usiłuje nas przekonać przedstawiciel. Przede wszystkim planując zaciągnąć pożyczkę, powinniśmy zebrać wszystkie informacje o firmie, która jej udziela: poznać pełną nazwę, znaleźć informacje o niej w rejestrach, a do tego dotrzeć do opinii wcześniejszych klientów. Kiedy dostaniemy umowę do ręki, przeczytajmy ją uważnie. Musimy się także zapoznać z innymi wymienianymi w niej dokumentami, jak warunki ogólne czy regulamin. Jeśli zapisy w dokumentach są niejasne i budzą nasze wątpliwości, lepiej ich nie podpisywać. Składając podpis na umowie, poświadczamy, że zapoznaliśmy się i zrozumieliśmy warunki! Kontrakt, który podpisujemy, powinien zawierać wiele konkretnych informacji, w tym: czas obowiązywania, całkowitą kwotę pożyczki, sposób jej wypłaty i spłaty, termin, jaki mamy na oddanie tej sumy, rzeczywistą stopę procentową, całkowitą kwotę do zapłaty, a także wszystkie dane o dodatkowych kosztach, którymi możemy zostać obciążeni (np. karach umownych albo innych usługach). Należy zachować czujność, jeśli podczas zaciągania pożyczki ktoś zażąda od nas podpisania weksla in blanco albo zabezpieczenia notTahomanego. Lepiej dmuchać na zimne.

Ważne

Od umowy kredytowej można odstąpić bez podania konkretnej przyczyny w terminie 14 dni od jej zawarcia.

Źródło: "Z życia wzięte", 26/2015

<<< powrót do spisu treści

&Co czeka pracowników w 2016 roku?

Nowy rok przyniesie zmiany zarówno osobom zatrudnionym na podstawie umów o pracę, jak i na umowy zlecenia. Te drugie będą podlegały składkom ZUS do wysokości minimalnego wynagrodzenia. Chodzi o to, żeby ograniczyć proceder podpisywania z pracownikami podwójnych umów i odprowadzania składek tylko od wartości tej niższej. Terminowe umowy o pracę będzie można zawierać tylko na okres 33 miesięcy (nie licząc 3 miesięcy okresu próbnego). Po tym czasie pracownika trzeba zatrudnić już na umowę na czas nieokreślony. W dodatku będzie można podpisać z daną osobą tylko 3 umowy na czas określony. Zmiany mają na celu poprawę pozycji pracownika na rynku pracy.

Źródło: „Z życia wzięte”,26/2015

<<< powrót do spisu treści

&Organizacje pozarządowe pod ostrzałem ZUS

Jakub Styczyński, Patryk Słowik

Zakład Ubezpieczeń Społecznych wziął na celownik stowarzyszenia i fundacje. Każe im płacić po kilkaset tysięcy zaległych składek od umów o dzieło. Eksperci są oburzeni.

Przedstawiciele organizacji pozarządowych alarmują, że kontrolerzy ZUS zaczęli regularnie ich odwiedzać. Wręcz hurtowo kwestionują umowy o dzieło, od których co do zasady nie są odprowadzane składki na ubezpieczenia społeczne. Twierdzą, że należy je traktować jako zlecenia, a te podlegają ozusowaniu. Efekt jest taki, że fundacjom każe się teraz odprowadzać zaległe składki oraz karne odsetki, a to może oznaczać, że wiele z nich będzie zmuszonych zakończyć swoją działalność.

Nadmierna kontrola

ZUS ewidentnie nasilił kontrole w fundacjach i stowarzyszeniach – wskazuje Joanna Krasnodębska ze stowarzyszenia BORIS. Również Michał Gajak z biura rachunkowego Frux zauważa zwiększoną liczbę sygnałów, że ZUS podejmuje zintegrowane i zaplanowane działania w stosunku do NGO w celu zwiększenia swoich wpływów.

Potwierdzają to także osoby działające w Inkubatorze Społecznej Przedsiębiorczości w Dąbrowie Górniczej, które twierdzą, że tylko u nich liczba kontroli w porównaniu z ubiegłym rokiem wzrosła co najmniej o 20%.

Sprawdzeniu poddaje się w szczególności umowy o dzieło zawierane w ramach realizacji zadań publicznych finansowanych ze środków gminnych, ministerialnych czy unijnych – informuje Magdalena Mike z ISP.

Podobne obserwacje ma Fundacja Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. W niej – jak zawiadamia nas Katarzyna Adamska-Dutkiewicz – ZUS przewertował wszelkie umowy związane z organizacją szkoleń, wykładów i prelekcji.

Przy tym regułą jest upominanie się przez zakład o zapłatę składek za pięć lat wstecz od daty kontroli. Pozwala na to art. 24 ust. 4 ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych (tekst jednolity: Dz. U. z 2015 r. poz. 121 ze zmianami). Problemem jest to, że przez wiele lat urzędnicy nie mieli zastrzeżeń do dokładnie takich umów, które teraz okazują się nieprawidłowe.

Pięć lat temu ZUS był na kontroli i było wszystko w porządku. Dziś wymaga się od nas zapłacenia dodatkowych należności za tamten okres – podkreśla Ewa Latoś, księgowa stowarzyszenia Usłyszeć Świat.

Czujemy się zaszczuci. Boimy się już podpisywać jakiekolwiek umowy o dzieło, choć naszym zdaniem tworzenie książki do nauki języka migowego jak najbardziej wypełnia przesłanki dzieła – zauważa Elżbieta Osowiecka, prezes Usłyszeć Świat. Dodaje, że ich organizacja jest finansowana głównie z dotacji i środków publicznych, zatem notoryczne nieprzewidziane obciążenia mogą sprawić, że stowarzyszenie przestanie istnieć.

Przypadek czy nagonka

ZUS przekonuje, że nie może być mowy o uwzięciu się na trzeci sektor.

ZUS nie prowadzi wzmożonych kontroli organizacji pożytku publicznego czy fundacji. Tak jak kontrola może w danym momencie objąć kilka różnych firm, np. w sektorze budowlanym, tak też może się stać w segmencie organizacji non profit – tłumaczy Wojciech Andrusiewicz, rzecznik prasowy ZUS.

Eksperci w te deklaracje nie wierzą. Wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców Dorota Wolicka uważa, że jeśli ZUS zaklina się, iż nie wziął sobie na cel określonej branży, na pewno tak właśnie uczynił.

Rządzący wielokrotnie zapewniali Polaków, że nie ma nagonek, że urzędnicy wcale nie muszą nakładać kar. A potem wychodziły na jaw różne dokumenty, z których wynikało coś wprost przeciwnego. Tak będzie i tym razem. Za kilka miesięcy dowiemy się zapewne, że jakiś urzędnik znalazł genialny sposób na uzupełnienie kasy – przekonuje prezes Wolicka.

Dodaje, że oczywiście fundacje nie mogą być traktowane lepiej niż przedsiębiorcy, gdyż prawo powinno być dla wszystkich równe, ale już samo nasilenie kontroli w organizacjach, które często wyręczają państwo w realizacji jego zadań, jest naganne.

ZUS wybiera sobie podmioty do kontroli i w mojej opinii częściej pojawia się tam, gdzie łatwiej będzie mu te pieniądze wyegzekwować – wtóruje Michał Gajek.

Źródło: „Gazeta Prawna”, [2015-10-28]

<<< powrót do spisu treści

&PFRON dopłaci do utrzymania psa asystującego

Michalina Topolewska

Samorządy oraz Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych będą mogły powierzać więcej zadań podmiotom działającym na rzecz osób z dysfunkcjami zdrowotnymi.

Taką zmianę przewiduje obowiązujące od dziś [18 listopada] Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z dnia 22 października 2015 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie rodzajów zadań z zakresu rehabilitacji zawodowej i społecznej osób niepełnosprawnych, zlecanych fundacjom oraz organizacjom pozarządowym (tekst jednolity: Dz. U. z 2015 r. poz. 1778). Zgodnie z nim środki funduszu będą mogły być przeznaczone na utrzymanie psów asystujących. Obecnie pokrywany jest z nich jedynie koszt zakupu, szkolenia i utrzymania psa w trakcie trwania kursu. Natomiast środowiska osób niewidomych od dawna wskazywały na konieczność rozszerzenia tego zapisu, tak aby dofinansowanie obejmowało również okres po zakończeniu nauki. Ich zdaniem wsparcie wydatków związanych z utrzymaniem psa asystującego jest zasadne, ponieważ pracuje on po kilkanaście godzin dziennie, wymaga odpowiedniej i stałej opieki weterynaryjnej oraz dobrego wyżywienia.

Następnym nowym zadaniem organizacji pozarządowych i fundacji będzie świadczenie usług wspierających, których celem jest umożliwianie lub wspomaganie niezależnego życia osób niepełnosprawnych. Przepisy rozporządzenia wskazują, że mają one polegać w szczególności na zapewnianiu asysty osobistej. Wprowadzenie takiego rozwiązania ma spowodować, że członkowie rodziny, którzy najczęściej zajmują się osobami z dysfunkcjami zdrowotnymi, będą mniej obciążeni codzienną opieką. Z kolei niepełnosprawni zyskają możliwość niezależnego funkcjonowania bez konieczności angażowania krewnych.

Ponadto rozporządzenie w dotychczasowym brzmieniu posługiwało się pojęciem psa przewodnika. Sformułowanie to zostało jednak zastąpione zwrotem pies asystujący, aby było zgodne z definicją zawartą w przepisach Ustawy z dnia 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych (tekst jednolity: Dz. U. z 2011 r., nr 127, poz. 721 ze zmianami).

107 niepełnosprawnych korzysta z pomocy psów asystujących przeszkolonych za środki z PFRON. 173,7 mln zł przeznaczy fundusz w 2015 r. na zlecanie zadań organizacjom pozarządowym i fundacjom.

Źródło: „Gazeta Prawna”, [2015-11-18]

<<< powrót do spisu treści

&Przyjęto rezolucję na rzecz dostępności pracy w ONZ

Otwartość, dostępność pracy, ochrona i promocja praw osób z niepełnosprawnościami w ONZ – to założenia rezolucji, przyjętej w drodze konsensusu 23 listopada 2015 r. przez Trzeci Komitet Zgromadzenia Ogólnego Narodów Zjednoczonych.

Rezolucja „W kierunku pełnej realizacji inkluzyjnej i dostępnej dla osób niepełnosprawnych Organizacji Narodów Zjednoczonych” w ramach bieżącej, 70. sesji zostanie przyjęta przez Zgromadzenie Ogólne Narodów Zjednoczonych.

Celem rezolucji jest opracowanie kompleksowych ram, gwarantujących pełną otwartość i dostępność środowiska pracy ONZ dla osób niepełnosprawnych” – czytamy na stronie Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Zaangażowanie Polski

Sponsorami rezolucji jest prawie 130 państw. Wśród inicjatorów była Polska, opracowująca projekt, który następnie został przedstawiony Komitetowi przez Bogusława Winida, stałego przedstawiciela Polski przy ONZ. Przemawiał on w imieniu swojego kraju, a także Włoch, Antigui i Barbudy, Republiki Korei, Brazylii i Tanzanii.

Więcej informacji o rezolucji ONZ ws. osób z niepełnosprawnością na stronie Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Źródło: www.niepelnosprawni.pl, [2015-11-25]

<<< powrót do spisu treści

&Wyższa dopłata po korekcie wniosku

Michalina Topolewska

Firma, która mimo że miała prawo do zwiększonego dofinansowania do pensji pracownika ze schorzeniem szczególnym, nie ubiegała się o jego przyznanie, może starać się o zaległe pieniądze.

Tak wynika z odpowiedzi udzielonej przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych (PFRON) dla jednej z firm. Od 1 sierpnia 2012 r. zatrudnia ona pracownika z umiarkowanym stopniem dysfunkcji zdrowotnej, na którego orzeczeniu dodatkowo znajduje się symbol 06-E, który oznacza, że choruje na epilepsję. Jest ona zaliczana do tzw. schorzeń szczególnych, których występowanie uprawnia pracodawcę do otrzymywania zwiększonego dofinansowania do wynagrodzenia. Zgodnie z artykułem 26a ustęp 1b ustawy z 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych (tekst jednolity Dziennik Ustaw z 2011 r. nr 127 pozycja 721 ze zmianami), kwota dopłaty jest zwiększana o 600 zł przy epilepsji, chorobie psychicznej, upośledzeniu umysłowym, całościowym zaburzeniu rozwojowym oraz jeżeli osoba jest niewidoma.

Okazało się jednak, że pracownik firmy przeoczył występowanie schorzenia szczególnego i przesyłał do PFRON wniosek Wn-D i załącznik INF-D-P, w których tego nie uwzględniał. W związku z tym pracodawca otrzymywał dofinansowanie należne tylko za sam umiarkowany stopień niepełnosprawności. Postanowił więc zapytać fundusz, czy może zrobić korektę składanych formularzy w taki sposób, aby mógł uzyskać zaległe, wyższe dofinansowanie za lata 2012–2014 i bieżące miesiące 2015 r.

PFRON w odpowiedzi wskazał, że ma on prawo do złożenia korekty zwiększającej za okresy, w których pracownik miał ważne orzeczenie wskazujące na schorzenie szczególne. Co więcej, nie musi w tym celu występować do funduszu z pismem o przywrócenie terminu na złożenie wniosku, o ile wcześniej wysyłał je zgodnie z przepisami.

Firma może się spodziewać, że w takiej sytuacji PFRON, aby sprawdzić prawidłowość zatrudnienia osoby, będzie chciał przedstawienia umowy o pracę za poprzednie lata – mówi Edyta Sieradzka, wiceprezes Ogólnopolskiej Bazy Pracodawców Osób Niepełnosprawnych

Źródło: „Gazeta Prawna” z dnia 30.11.2015 r.

<<< powrót do spisu treści

&Emerytury w górę. Jednorazowo

Grzegorz Osiecki

PiS chce wypłacić dodatki, by skompensować rekordowo niską waloryzację świadczeń

Projekt jednorazowych zapomóg dla emerytów i rencistów przygotowany przez rząd PiS w porównaniu z poprzednią wersją, którą proponował rząd Ewy Kopacz, zwiększa korzyści dla osób o najniższych świadczeniach kosztem tych lepiej sytuowanych. Ponieważ resort pracy, tworząc nową wersję dodatków, poruszał się wokół identycznego budżetu jak poprzednicy, czyli 1,4 mld zł, zmiany polegały na przesuwaniu korzyści między poszczególnymi grupami.

W poprzednim projekcie, który w tej kadencji złożył w Sejmie PSL, osoby o najniższych świadczeniach miały dostać 350 zł. PiS podnosi tę kwotę do 400 zł. Za to mniej, niż planował poprzedni rząd (100 zł), dostaną emeryci i renciści, których świadczenia są w granicach 1500–2000 zł. Nowy gabinet przeznacza dla nich po 50 zł. Bez zmian pozostały zasiłki dla otrzymujących od 900 do 1100 zł – 300 zł – i od 1100 do 1500 zł – oni z kolei dostaną tak, jak mieli – po 200 zł. Zarówno poprzedni, jak i obecny rząd wykonuje taki gest, choć nie jest on konieczny.

Utrzymująca się deflacja powoduje, że koszty utrzymania spadają, a nie rosną. Więc podstawowy warunek, jaki ma spełniać waloryzacja, czyli nadążanie ze wzrostem cen, jest spełniony z naddatkiem. W 2014 r. obliczona przez GUS średnioroczna inflacja wyniosła 0%, tak samo jak inflacja liczona specjalnie dla gospodarstw domowych emerytów i rencistów. W tym roku będzie niższa od zera. Według NBP, który zebrał prognozy analityków, wyniesie minus 0,8%, czyli o tyle spadną ceny. W efekcie nawet gdyby nie było żadnych podwyżek rent i emerytur, to i tak zyskałyby na wartości. Co więcej, w ciągu ostatnich kilku lat nieco szybciej rosły najniższe świadczenia. To efekt waloryzacji kwotowej i mieszanej, jaką przeprowadził rząd PO-PSL.

Deflacja oznacza jednak bardzo niską waloryzację świadczeń, a to może być problem wizerunkowy i polityczny. Wskaźnik waloryzacji to zsumowany wskaźnik średniorocznej inflacji lub inflacji w gospodarstwach domowych emerytów i rencistów i co najmniej 20% realnego wzrostu płac z roku poprzedzającego waloryzację. Rząd w czerwcu, planując waloryzację na 2016 r., prognozował, że średnioroczna inflacja wyniesie w 2015 r. - 0,2%, a realny wzrost płac 3,6%. Stąd wskaźnik waloryzacji, jaki pojawił się w rozporządzeniu Rady Ministrów, to 0,52%. Ale jeśli deflacja faktycznie będzie jeszcze niższa i jaki prognozują analitycy, ceny spadną o 0,8%, to realny wzrost płac musiałby wynieść co najmniej 6,6%, by wskaźnik waloryzacji był taki, jak przewidywał rząd w czerwcu. To oznacza, że marcowa waloryzacja będzie prawdopodobnie rekordowo niska, nieco tylko przekraczając zero, i dla wielu emerytów czy rencistów podwyżka będzie niezauważalna.

To z kolei może się podobać ministrowi finansów. Nowelizacja tegorocznego budżetu i zapowiedzi dużych wydatków w 2016 r. pokazują, że finanse publiczne są napięte. W projekcie budżetu zapisano na przyszłoroczną waloryzację świadczeń niepełny miliard złotych. Resort pracy szacował jej koszty, jeśli wskaźnik wyniesie 0,52%, na 940 mln zł. Gdyby faktycznie wyniosła 0,4% (jak wyliczyliśmy, przyjmując, że deflacja wyniesie - 0,8%, podczas gdy płace realnie wzrosną o 4,2%), to budżetowe wydatki wyniosłyby tylko 72 mln zł. A ponieważ przygotowując projekt jednorazowych dodatków, resort założył, że będą kosztowały budżet 1,371 mld zł, czyli nie przekroczą zaplanowanych na ten cel w budżecie 1,4 mld zł, to Paweł Szałamacha może zaoszczędzić na niskiej waloryzacji ok. 900 mln zł.

Źródło: „Gazeta Prawna” z dnia 01.12.2015 r.

<<< powrót do spisu treści

&Dom środowiskowy z niższą dotacją

Michalina Topolewska

Minimum 1268 zł na uczestnika mają otrzymywać od 2016 r. ośrodki wsparcia dla osób z zaburzeniami psychicznymi. Jednak nie wszystkie tyle dostaną.

Środowiskowe Domy Samopomocy (ŚDS) alarmują, że zagrożona jest podwyżka dotacji na bieżące funkcjonowanie. Jej zwiększenie gwarantuje im ustawa z 5 sierpnia 2015 r. o zmianie ustawy o pomocy społecznej (Dziennik Ustaw pozycja 1309). Okazuje się jednak, że nie wszyscy wojewodowie dysponują odpowiednimi środkami.

Podzielone województwa

Uchwalona jeszcze przez poprzedni Sejm nowelizacja przepisów miała zlikwidować występujące między poszczególnymi regionami różnice w wysokości dotacji dla ŚDS. Jest to tym bardziej konieczne, że w niektórych województwach były one tak niskie, że ledwo wystarczały na pokrycie kosztów ich funkcjonowania. Dlatego, aby poprawić sytuację finansową placówek, postanowiono, że dotacja ma stanowić nie mniej niż 250%. kryterium dochodowego z pomocy społecznej. Przy czym dojście do tej kwoty ma następować stopniowo, a od 2016 r. wsparcie na jednego uczestnika ma wynosić 200%, czyli 1268 zł miesięcznie.

Na taką właśnie kwotę mogą od przyszłego miesiąca liczyć ŚDS m.in. z woj. świętokrzyskiego, podlaskiego i kujawsko-pomorskiego. Ale już np. w pomorskim i mazowieckim dotacja ma wynosić 1000 zł, a w lubelskim 1055 zł. Z kolei w Wielkopolsce placówki mają otrzymywać zaledwie 990 zł.

Do tego, aby wypłacać wynikającą z ustawy kwotę dotacji na jedną osobę, brakuje nam 7,49 mln zł – wskazuje Tomasz Stube, rzecznik prasowy wojewody wielkopolskiego.

Podobnie jest w województwie warmińsko-mazurskim. Na 2016 r. ma ona zapewnione z budżetu państwa tylko 41,1 mln zł, a dodatkowo będą one musiały być podzielone na większą liczbę miejsc niż w bieżącym roku (w związku z uruchomieniem nowych ŚDS). Środki te wystarczą więc na przyznanie dotacji w wysokości 998 zł na uczestnika. Do zapewnienia 1268 zł brakuje 13,3 mln zł.

Jak tłumaczą wojewodowie, niższe od przewidzianych kwoty dotacji wynikają z tego, że projekt budżetu na 2016 r. powstawał w momencie, gdy nowelizacja ustawy o pomocy społecznej jeszcze nie obowiązywała. Stąd zaplanowane na ten cel środki nie uwzględniają uchwalonej podwyżki.

Nie oznacza to, że zapis w ustawie budżetowej, jeśli chodzi o wysokość dotacji, nie zostanie skorygowany, a dotacje dostosowane do przepisów o pomocy społecznej – podkreśla Krystyna Kobylińska, zastępca dyrektora wydziału polityki społecznej Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego.

Czy tak się jednak stanie? Nie wiadomo, a na razie resort pracy zebrał od wojewodów informacje o ich niedoborach finansowych w zakresie wsparcia finansowego dla ŚDS.

Granica oszczędzania

Pismo w sprawie zbyt niskiego poziomu dotacji skierowało do resortu również Ogólnopolskie Stowarzyszenie Pracowników i Sympatyków ŚDS (OSPiSŚDS), które od lat starało się o zwiększenie ich wysokości.

Czekamy na spotkanie z minister Elżbietą Rafalską i liczymy na to, że środki na dotacje zostaną podniesione do 200 proc. – informuje Dorota Kośmider, prezes tej organizacji.

Dodaje, że bez gwarancji wsparcia w ustawowej wysokości nie można planować np. podwyżek dla pracowników. A są one bardzo potrzebne, bo ŚDS ze względu na niskie płace mają notoryczne problemy z zatrudnianiem terapeutów i rehabilitantów. Bez dodatkowych środków trudno jest im też zwiększać ofertę usług dla niepełnosprawnych.

Standardy, które musimy zapewniać, są jednolite dla całego kraju, taka też powinna być dotacja. Inaczej będziemy dalej musieli oszczędzać na każdym elemencie działalności – podkreśla Małgorzata Grzymkowska, kierownik ŚDS w Pieckach.

Hanna Szulc, kierownik ŚDS w Jarocinie, dodaje, że wprawdzie w trakcie roku trafiają do nich środki od wojewody, ale mogą być one wydane na remonty i inwestycje, a nie bieżące funkcjonowanie

Źródło: „Gazeta Prawna” z dnia 02.12.2015 r.

<<< powrót do spisu treści



&Zdrowie bardzo ważna rzecz

&Jak szybko wyjść z przeziębienia

Aneta Grabowska

Kiedy zaczyna drapać w gardle, z nosa cieknie i czujesz się osłabiona, wiesz już, że dopadła cię jesienna infekcja. Na szczęście są sposoby, dzięki którym szybko odzyskasz dobrą formę.

Ekspert Zdrowia doktor nauk medycznych Ewa Czernicka-Cierpisz internista z Kliniki Demeter w Warszawie.

Pierwsze objawy pojawiają się po 48-72 godzinach od kontaktu z wirusami. Możesz je złapać w biurze, autobusie, sklepie, ale także w domu, zarażając się od kichającego dziecka, bo mikroby odpowiedzialne za przeziębienie przenoszą się drogą kropelkową, na brudnych rękach czy przedmiotach. Gdy twój organizm ma chwilę słabości (np. przemarzniesz), wirusy mogą to wykorzystać. Atakują wtedy błonę śluzową w nosie i gardle, prowokując stan zapalny, którego skutkiem jest m.in. katar, ból gardła, kaszel i podwyższona temperatura ciała. I choć fachowo przeziębienie nazywane jest łagodną infekcją górnych dróg oddechowych, to często objawy choroby są bardzo uciążliwe. Jak je łagodzić?

Zatroszcz się o gardło:

- Gdy boli, masz chrypkę i trudno ci przełykać, ulgę przyniesie płukanie gardła ciepłą wodą z solą lub sodą (łyżeczka na szklankę) albo naparem z rumianku lub z szałwii, które działają przeciwzapalnie. Sięgnij też po pastylki do ssania albo spreje – uśmierzają ból, odkażają i nawilżają śluzówkę.

- Pij dużo ciepłych napojów – szybciej łagodzą podrażnienia, i nawilżaj powietrze w mieszkaniu (często wietrz pomieszczenia i zawieś na kaloryferach pojemniki z wodą).

- Przy męczącym suchym kaszlu, który pojawia się zwykle na początku infekcji, pomoże popijanie wywaru z siemienia lnianego (łyżeczkę nasion zalej szklanką wody i gotuj kilka minut) – przyśpiesza regenerację błon śluzowych, powleka je ochronną warstwą i nawilża. Sprawdzi się też oliwa (pij po łyżeczce 3 razy dziennie) i syrop miodowo-cebulowy (posiekaj 3 cebule, dodaj pół szklanki miodu i trochę ciepłej wody; pij po łyżce kilka razy dziennie). Możesz też sięgnąć po syrop prawoślazowy, który osłania śluzówki.

- Gdy kaszel zmieni się w mokry (z odkrztuszaniem), stosuj środki wykrztuśne, rozrzedzające wydzielinę, ale nie bierz ich na noc, bo ataki kaszlu nie dadzą ci spać. Możesz np. popijać napar z owoców anyżu (łyżka na szklankę gorącej wody; pij kilka razy dziennie po jednej czwartej szklanki) czy ssać cukierki anyżowe albo sięgnąć po gotowy syrop z tymianku.

Stosuj lecznicze inhalacje:

Nie pal!

Jeśli nałogowo palisz papierosy, odstaw je przynajmniej na czas infekcji. Palenie osłabia mechanizmy oczyszczające drogi oddechowe, przez co objawy choroby mogą trwać dłużej. Ponadto dym podrażnia i wysusza błonę śluzową gardła, co nasila kaszel.

Ogranicz aktywność

Zwykle z byle katarem nie pędzimy do lekarza, tylko podziębieni chodzimy do pracy. W ten sposób narażamy na zachorowanie inne osoby, ale przede wszystkim szkodzimy sobie, ponieważ organizm nie może skupić się na zwalczaniu infekcji, w efekcie czego trwa ona dłużej.

Jedz lekko i pożywnie

Posiłki powinny być odżywcze, ale jednocześnie niewielkie i lekko strawne, by organizm miał siłę do walki z chorobą, a nie marnował energię na trawienie.

Działaj, nie bagatelizuj

Choć przeziębienie nie jest ciężką infekcją, to zbagatelizowane może być przyczyną poważnych powikłań – zapalenia zatok, uszu, oskrzeli lub płuc, a nawet mięśnia sercowego czy opon mózgowych- -rdzeniowych. Dlatego musisz działać. Zwykle przeziębienie trwa 5-7 dni, ale możesz złagodzić jego nieprzyjemne objawy i szybko stanąć na nogi. Jeżeli po 3 dniach leczenia nie ma poprawy, pomocy szukaj u lekarza.

Źródło: „Zdrowie”, 11/2015

<<< powrót do spisu treści

&Rośliny dla zdrowia i urody: Arnika z górskich łąk

Anna Guttman

Jej pachnące i miłe dla oka żółte kwiaty mają tak wiele cenionych od wieków właściwości, że mało brakowało, by ta roślina całkiem wyginęła. Dziś arnika jest pod ścisłą ochroną, a surowiec do wyrobów farmaceutycznych i kosmetycznych pochodzi z upraw.

Naturalnym środowiskiem arniki są tereny górskie – w Polsce można spotkać tę roślinę w Sudetach i Karpatach. Niegdyś przypisywano jej właściwości magiczne. Jednak głównie ceniona była za wyjątkowe właściwości lecznicze. Zawdzięcza je rzadkiej kombinacji substancji czynnych. Kwiaty arniki zawierają laktony seskwiterpenowe, między innymi helenalinę, liczne flawonoidy, fitosterole, karotenoidy, triterpeny, garbniki, kwasy organiczne. Są to substancje o szerokim spektrum działania. Nic więc dziwnego, że walory tego ziela docenia także współczesna farmacja. Chętnie wykorzystuje je też przemysł kosmetyczny, ponieważ substancje czynne z ekstraktów pozyskiwanych z arniki bardzo dobrze przenikają przez naskórek, docierając do głębiej położonych warstw skórnych.

Pomaga na kłopoty z dziąsłami

Właściwości bakteriostatyczne i bakteriobójcze, głównie helenaliny i flawonoidów, wykorzystywane są w preparatach stomatologicznych, między innymi w płynach do płukania ust. Pomagają leczyć stany zapalne i owrzodzenia dziąseł oraz jamy ustnej. Są też skuteczne w zwalczaniu aft.

Pielęgnuje cerę naczynkową

W kosmetykach do takiej cery wykorzystuje się to, że ekstrakty arniki łatwo przenikają przez naskórek i docierają do włosowatych naczynek krwionośnych, powodując ich obkurczenie i wzmacniając ich ścianki. Co prawda rozszerzone naczynka nie znikną zupełnie, ale po pewnym czasie staną się mniej widoczne, a co ważniejsze – nie pojawią się nowe „pajączki”. Zwłaszcza gdy stosuje się całą linię kosmetyków z arniką – zarówno do oczyszczania skóry, codziennej pielęgnacji, jak i specjalne maseczki oraz serum.

Wspomaga leczenie trądziku

Ekstrakt z arniki to idealny dodatek do kosmetyków przeznaczonych do cery tłustej, łojotokowej, z wypryskami. Karotenoidy są prekursorami witaminy A i silnymi przeciwutleniaczami – doskonale sprawdzają się w leczeniu trądziku. Tymol i kwas chlorogenowy mają zaś właściwości dezynfekujące, radzą sobie nie tylko z bakteriami i wirusami, ale także z grzybami. Lekkiego naparu lub odwaru z arniki można używać zamiast toniku do przecierania skóry, a także do płukania włosów, jeśli szybko się przetłuszczają. Likwiduje obrzęki i siniaki Maść z arniką – a jeszcze lepiej kompres z nalewki arnikowej – pobudza krążenie krwi, a tym samym rozprasza nagromadzone płyny z uszkodzonych tkanek: krew, osocze, limfę. Poza tym zwłaszcza laktony seskwiterpenowe i flawonoidy mają wyjątkowo silne właściwości przeciwzapalne, więc w wyniku ich działania tym skuteczniej i szybciej wchłaniają się wszelkie wybroczyny z tkanek.

Leczy odmrożenia i oparzenia

Preparaty z arniką doskonale sprawdzą się, gdy w wyniku działania zimna lub gorąca doszło do urazów mniej głębokich. Poprawa krążenia w drobnych naczyniach krwionośnych oraz bakteriostatyczne i bakteriobójcze właściwości arniki przyczyniają się do szybszego gojenia się i regeneracji uszkodzonych tkanek. Uwaga! Przy ciężkich urazach tkanek, zwłaszcza oparzeniach trzeciego stopnia, które powodują otwarte rany, preparaty z arniką nie tylko nie pomogą, ale mogą wręcz zaszkodzić.

Łagodzi ból po urazach stawów i mięśni

Przy skręceniu, stłuczeniu, zwichnięciu czy choćby w przypadku zakwasów przetrenowanych mięśni arnika szybko przyniesie ulgę. Poza działaniem przeciwzapalnym, usprawniającym krążenie i uszczelniającym naczynia krwionośne ekstrakt z arniki ma też właściwości rozgrzewające i przeciwbólowe, a ponadto wspomaga regenerację uszkodzonych tkanek. Dlatego jest to wyjątkowo cenny składnik rozmaitych preparatów przeznaczonych do leczenia urazów i kontuzji.

Nalewka arnikowa

Dwie łyżki pogniecionych kwiatów arniki zalej pół litra spirytusu 70%. Zamknij szczelnie w szklanym naczyniu i odstaw je na dziesięć dni w ciepłe miejsce. Potem przecedź nalewkę i przechowuj w naczyniu z ciemnego szkła. Stosuj do nacierania bolących stawów i mięśni.

Uwaga!

Substancje czynne z arniki, zażywane w preparatach doustnych, silnie działają na układ krążenia i przewód pokarmowy. Mogą podnosić ciśnienie tętnicze, zaburzać pracę serca, podrażniać żołądek, powodować bóle brzucha, wymioty. Są niebezpieczne zwłaszcza dla osób ze schorzeniami serca i po przebytym zawale, a także mających chorobę wrzodową. Dlatego stosowanie takich preparatów, a nawet zwykłych naparów z tego zioła, trzeba wcześniej uzgodnić z lekarzem.

Źródło: „Zdrowie”, 4/2013

<<< powrót do spisu treści

&Terapia genowa przywróci wzrok

Terapię ślepoty Lebera będzie można przeprowadzić w każdym wieku, choć zapewne najskuteczniejsza będzie u dzieci. Nowa metoda modyfikacji DNA umożliwi leczenie najczęstszej przyczyny wrodzonej ślepoty.

Amerykańska firma Editas Medicine ogłosiła, że zaczyna pracę nad terapią genową wrodzonej ślepoty Lebera. Będzie to pierwsza terapia stosująca nową metodę wprowadzania zmian w genotypie, która w skrócie nazywana jest CRISPR. Jest to metoda precyzyjna i tania. Jeżeli firmie Editas Medicine rzeczywiście uda się zwyciężyć wrodzoną ślepotę Lebera, możemy spodziewać się kolejnych terapii leczących niepokonane dotąd choroby o podłożu genetycznym.

Wrodzona ślepota Lebera to najczęstsza przyczyna ślepoty u dzieci w krajach rozwiniętych. Występuje mniej więcej raz na 40 tys. urodzeń. Pacjenci rodzą się z mocno upośledzonym wzrokiem, widzą tylko duże, jasne przedmioty i formy. Z wiekiem ich stan się pogarsza, a około 20. roku życia ślepną zupełnie. Przyczyną choroby jest brak jednego z niezbędnych do funkcjonowania receptorów białek – a białek tych brakuje z powodu wady genetycznej.

Ta wada może być umiejscowiona w jednym z kilkunastu kluczowych dla widzenia genów. Terapia, którą opracowuje firma Editas Medicine, zreperuje jeden z nich: CEP290. To oznacza, że nie wszystkim osobom cierpiącym na wrodzoną ślepotę Lebera pomoże terapia – tylko mniej więcej dwudziestu procentom.

Kuracja wirusami

Kuracja polegać będzie na wstrzyknięciu do oka pacjenta płynu zawierającego odpowiednio przygotowane wirusy, które wnikną do komórek siatkówki chorego i wytną około tysiąc liter DNA z genu CEP290. Przedstawiciele Editas Medicine twierdzą, że już w 2017 roku rozpoczną testy kliniczne nowej kuracji.

W tym miejscu warto zaznaczyć, że nie będzie to pierwsza terapia genowa wrodzonej ślepoty Lebera. W 2008 roku trzy zespoły naukowców (dwa amerykańskie i jeden brytyjski) zaprezentowały światu wyniki swoich eksperymentów w tej dziedzinie. We wszystkich trzech przypadkach zaobserwowano pewną poprawę widzenia. Jeden z zespołów (z Uniwersytetu Pensylwanii) uzyskał na tyle dobre wyniki, że zdecydowano się skierować procedurę w trzecią, ostatnią fazę badań klinicznych. Wyniki mają być znane w przyszłym roku.

Czy więc Editas Medicine nie dubluje tamtych prac? Absolutnie nie. Poprzednie badania koncentrowały się na innym genie (RPE-65), dotyczyły więc innych przypadków ślepoty Lebera. Podstawowa różnica jest także taka, że tamte eksperymenty, choć pozornie nie tak dawne, miały miejsce w zupełnie innej epoce, kiedy nieznana jeszcze była metoda wprowadzania modyfikacji genetycznych CRISPR. Jest to sposób znacznie dokładniejszy niż poprzednia technika, bardziej elastyczny, a przy tym tańszy. Starsza metoda nie pozwalała na wycinanie małych kawałków DNA, mogła jedynie dodawać całe geny. Gen CEP290 jest zaś zbyt wielki, by można go było załadować na pokład wirusa i przemycić do komórki. Takie ograniczenia nie dotyczą metody CRISPR.

Wynaleziona zaledwie trzy lata temu metoda CRISPR robi dziś w świecie błyskawiczną karierę. W zeszłym miesiącu amerykańskie firmy Vertex i Crispr Therapeutics ogłosiły, że wykorzystają technikę do opracowania terapii przeciwko mukowiscydozie, anemii sierpowatej oraz wielu innym chorobom.

Chiny nie mają skrupułów

Jest jednak i ciemna strona CRISPR. Za pomocą tej techniki można próbować zmodyfikować genetycznie embrion ludzki. Takie eksperymenty robili już Chińczycy (użyli embrionów wadliwych, takich, które i tak nie mogłyby się rozwinąć). Naukowcy chińscy próbowali w tych doświadczeniach skorygować w zarodkach wadę genetyczną odpowiedzialną za niedokrwistość. Z raportu przedstawionego w mało prestiżowym piśmie naukowym wynikało, że metoda jest jeszcze zbyt mało dokładna – na kilkadziesiąt modyfikacji tylko kilka było udanych, a jak przyznał kierujący badaniami Junjiu Huang z Uniwersytetu w Kantonie, aby taka operacja miała sens, dokładność musi być niemal stuprocentowa.

W Chinach metoda CRISPR rozwija się bardzo szybko, tamtejsze standardy etyczne pozwalają na znacznie dalej posunięte eksperymenty. W świecie Zachodu badacze mają więcej skrupułów. Naukowcy amerykańscy oraz tamtejsze firmy biotechnologiczne wezwały do moratorium, które zapobiegłoby eksperymentom na zarodkach ludzkich z użyciem CRISPR. Oczywiście moratorium amerykańskie ani europejskie nie zapobiegnie kolejnym próbom przeprowadzanym w Chinach, które mają ambicję stać się światową potęgą w modyfikacjach tą metodą.

Źródło: „Rzeczpospolita”, [2015-11-16]

<<< powrót do spisu treści

&Fitness szarych komórek

Trzeba ciągle wychodzić poza strefę komfortu i próbować czegoś nowego. Tylko wtedy mózg się rozwija. Rozwiązywanie krzyżówek tylko początkowo bywa korzystne. Gdy robimy to po raz tysięczny, jedynie powtarzamy znany schemat. - mówi Alvaro Fernandez SharpBrains z USA.

Karolina Rogaska: – Przez lata zajmował się Pan ekonomią i tworzył różne firmy. Jak to się stało, że zainteresował się Pan mózgiem i jego działaniem?

Alvaro Fernandez: – Mózg jest najważniejszym zasobem, jaki posiadamy. Inwestujemy w konta bankowe, kariery, rodziny. Tak samo powinniśmy inwestować w nasze zdolności intelektualne. Sprawny mózg przynosi wiele korzyści. Pozwala szybciej przyswajać wiedzę, podnosi efektywność w pracy, umożliwia lepszą kontrolę emocji.

Inwestycje w mózg wydają się jednak skazane na porażkę. Z czasem układ nerwowy starzeje się…

Dzięki treningowi umysłu możemy spowolnić ten proces i opóźnić różne schorzenia, takie jak choroba Alzheimera czy otępienie poznawcze. Zawsze powtarzam: bądź trenerem zamiast pacjentem. Warto już dziś myśleć o przyszłości. Z treningiem mózgu jest podobnie jak z ćwiczeniami fizycznymi, dzięki nim czujemy się lepiej teraz, a zarazem zapobiegamy trudnościom w przyszłości. To ważne, gdy średnia długość życia rośnie, niektóre osoby dożywają 90 lat i więcej. Wzrasta wtedy zagrożenie demencją. Badania pokazują, że jeszcze nie potrafimy jej zatrzymać, ale jesteśmy w stanie odsuwać w czasie jej skutki. W 2013 roku National Institute of Health zlecił metaanalizę 250 badań klinicznych – ujawniła ona, że trening poznawczy jest najważniejszym czynnikiem chroniącym przed demencją. Wyniki najnowszych badań potwierdzają, że stymulacja mózgu przez całe życie obniża stężenie białek odpowiedzialnych za powstawanie blaszek, które są charakterystyczne dla choroby Alzheimera. Co więcej, osoby ze zmianami w mózgu sugerującymi chorobę, bywają nadal bardzo sprawne, jeśli mają rozbudowane rezerwy poznawcze.

Kiedyś sądzono, że na skutek starzenia się bezpowrotnie tracimy neurony, a nowe komórki nerwowe u dorosłej osoby nie powstają…

A dziś wiemy, że przez całe życie możemy zachować zdolność wytwarzania nowych neuronów i tworzenia połączeń między nimi. Wprawdzie z wiekiem ta zdolność słabnie, ale nie znika. Możemy ją podtrzymać, ucząc się wciąż nowych rzeczy. Wykazano na przykład, że londyńscy taksówkarze mają większe hipokampy – czyli struktury, które pełnią ważną rolę w wydobywaniu z pamięci złożonych wspomnień – niż kierowcy autobusów.

Dlaczego?

Bo taksówkarze muszą wciąż odnajdywać nowe drogi w mieście, co stymuluje ich hipokamp, a kierowcy autobusów jeżdżą wyznaczonymi trasami. Korzystnie na neuroplastyczność działa nauka nowego języka albo gry na instrumencie. Co więcej, nie trzeba się uczyć przez całe życie, by dostrzec pożądane zmiany w mózgu. Zbadano mózgi studentów medycyny trzy miesiące przed ważnym egzaminem i po nim, porównano je też z mózgami studentów, którzy nie uczyli się w tym czasie do egzaminu. U tych pierwszych po egzaminie zaobserwowano zmiany w korze ciemieniowej i tylnej części hipokampa. Te i podobne doniesienia sprawiły, że zainteresowałem się zjawiskiem neuroplastyczności. Sięgnąłem po literaturę na ten temat. Jedna książka wyjątkowo mnie zainteresowała: The Executive Brain wybitnego neurobiologa i neuropsychologa Elkhonona Goldberga. Zapragnąłem dowiedzieć się więcej, napisałem więc do autora. Spotkaliśmy się i tak dobrze nam się rozmawiało, że stworzyliśmy SharpBrains – organizację, w ramach której omawiamy najnowsze odkrycia w badaniach nad mózgiem i zastanawiamy się, jak można wspierać jego pracę. Napisaliśmy o tym książkę.

Nie zawiera ona, jak inne poradniki, prostych „przepisów”, zaczyna się natomiast od szczegółowego omówienia zasad działania mózgu. Dlaczego?

To oczywiste. Kiedy kierujemy samochodem, powinniśmy znać zasady jego działania. A klarnecista musi pojąć, jak wydobywa się z instrumentu dźwięk. Podobnie jest z mózgiem: dopóki nie rozumiemy, jak działa, nie wiemy także, jak na niego wpływać. Przywykliśmy, że zwykle nasz mózg funkcjonuje bezawaryjnie i nie zastanawiamy się, co się za tym kryje. Tym bardziej że większość procesów zachodzi w nim nieświadomie lub poza naszą kontrolą. Łatwo wtedy zapomnieć, jak niezwykle skomplikowanym narządem dysponujemy.

Wielu z nas marzy, by poprawić działanie mózgu, ale chcielibyśmy to osiągnąć bez wysiłku, na przykład zażywając pigułkę…

Niestety, to niemożliwe. We wspomnianej metaanalizie przeprowadzonej na zlecenie National Institute of Health, nie znaleziono dowodów, by jakakolwiek substancja na dłużej poprawiała nasze funkcjonowanie poznawcze. Nie istnieje jeden magiczny sposób. Mamy jednak do dyspozycji wiele narzędzi, które pozwalają wpływać na funkcjonowanie mózgu. Zrozumienie, jak działają, pozwala wybrać te, które są dla nas korzystne. Każdy z nas potrzebuje treningu mózgu, ale dla każdego co innego będzie pomocne. Jednej osobie przyda się więcej ćwiczeń fizycznych, inna powinna się skupić na rozwiązywaniu zadań poznawczych. Nasz podręcznik tłumaczy, jak ułożyć te puzzle decydujące o sprawności mózgu... Niestety, okazuje się, że często koncentrujemy się głównie na funkcjach, które służą karierze – takich jak radzenie sobie ze stresem, zarządzanie emocjami. Natomiast po macoszemu traktujemy umiejętności ważne w przeciwdziałaniu chorobie Alzheimera, takie jak umiejętność zapamiętywania nazwisk i twarzy.

Pan zaś pamięci, szczególnie tej roboczej, poświęca dużo uwagi w swojej książce. Czym ona jest i dlaczego jest tak ważna?

To umiejętność przechowywania w krótkim okresie czasu określonej liczby informacji lub elementów wiedzy, na których można wykonywać operacje. Gdybym podyktował teraz pani siedem liczb i poprosił, by powtórzyła je pani od tyłu, to byłoby właśnie ćwiczenie pamięci roboczej. Jest ona podstawą naszej sprawności poznawczej, najbardziej efektywnie działa około 30. roku życia. Potem jej wydajność spada. Próbujemy to zmienić – dążąc do większej maksymalnej jej pojemności i spowolnienia jej spadku z upływem czasu. Kiedyś przyjmowano, że pojemność pamięci roboczej jest genetycznie zdeterminowana i ograniczona, czyli że w danym momencie jesteśmy w stanie operować maksymalnie sześcioma, może siedmioma elementami. Dziś wiemy, że można ją polepszać właśnie dzięki odpowiedniemu treningowi, trwającemu przynajmniej 15 godzin. Wykorzystuje go między innymi armia amerykańska. Dzięki lepszej pamięci operacyjnej żołnierze łatwiej opanowują obsługę nowoczesnego sprzętu wojskowego, a w trudnych sytuacjach szybciej podejmują właściwe decyzje.

Właśnie, trudne sytuacje rodzą stres, który na co dzień utrudnia nam myślenie i działanie. Można temu zaradzić?

Żyjemy w społeczeństwie, w którym nie da się uniknąć stresu. Co więcej, jak dowodzi Robert Sampolsky, autor książki „Dlaczego zebry nie mają wrzodów”, jesteśmy jedynym gatunkiem, który potrafi się stresować własnymi myślami. Krótkotrwały stres może być korzystny, ale na dłuższą metę – z powodu wysokiego poziomu kortyzolu – prowadzi do wielu negatywnych konsekwencji, między innymi do problemów z pamięcią. Kiedy nie radzimy sobie ze stresem, on narasta i przeradza się w chroniczny stan, co może prowadzić do depresji. Można jednak nauczyć się go opanowywać. Jednym ze sposobów jest medytacja – dzięki niej rozwijamy zdolność koncentracji uwagi, a umiejętność eliminowania różnych dystraktorów prowadzi do lepszego zapamiętywania informacji.

Czy są inne sposoby radzenia sobie ze stresem?

Z pomocą przychodzi nowoczesna technologia, na czele z biofeedbackiem. Może być on doskonałym uzupełnieniem medytacji, ponieważ poprzez sprzężenie zwrotne pozwala nam lepiej monitorować stan organizmu, dzięki czemu szybciej uczymy się regulować napięcie i opanowywać stres. Biofeedback jest używany w medycynie od czterdziestu lat, między innymi w badaniach sportowców. Jednak dawniej sensory potrzebne w tej metodzie były bardzo drogie, teraz można je kupić już za 100 dolarów. Mierzą one poziom fizjologicznego stresu, ujawniający się zmianami tętna. W efekcie możemy obserwować, co nas emocjonalnie porusza, a co pozwala obniżyć stres. Ostatnio powstają specjalne gry sprzężone z biofeedbackiem – wykonujemy w nich różne zadania, a zarazem mamy możliwość obserwowania swoich reakcji fizjologicznych.

Czy ma to przełożenie na inne obszary życia?

W zasadzie na wszystkie. Kiedy udaje się nam rozwiązać trudne zadania, zyskujemy pewność siebie. W pracy lepiej radzimy sobie z kilkoma zadaniami naraz. W domu panujemy nad emocjami, potrafimy rozwiązać rodzinne problemy. Jestem ojcem siedmiolatki i zdolność bycia cierpliwym jest mi niezbędna, a mogę ją rozwijać dzięki treningowi mózgu.

Mówi Pan o rodzinie. Czy społeczne relacje mają wpływ na działanie mózgu?

Oczywiście, liczy się zarówno wielkość sieci społecznej, jak i częstość kontaktów i uzyskiwane od innych osób wsparcie. Relacje z innymi ludźmi stymulują nas mentalnie. Dzięki nim uczymy się, jak rozpoznać czyjeś emocje i jak na nie reagować, rozwija się nasza empatia. Oczywiście nie wszystkie kontakty społeczne nas stymulują – jeżeli przez dziesiątki lat spotykamy codziennie tych samych ludzi i poruszamy te same tematy, nie odniesiemy korzyści intelektualnych.

A co z mediami społecznościowymi? Pomagają czy przeszkadzają?

Jedno i drugie. Nagłówki w pismach krzyczą „Facebook może zabić twój mózg!”. Na szczęście nie ma na to dowodów. Poruszanie się po portalach społecznościowych i rozumienie zachodzących tam interakcji jest dobrym ćwiczeniem pamięci roboczej. Możemy tam dyskutować o książkach, rozwiązywać quizy czy zacieśniać relacje, to wszystko działa pozytywnie. Ale ważne, by korzystać z tego z rozmysłem, bo inaczej możemy się zgubić i spędzić wiele godzin, właściwie nic nie robiąc.

Mózg zaś lubi wyzwania, lubi też ruch, aktywność fizyczną. Dlaczego? Jak wpływa ona na mózg?

Ćwiczenia fizyczne wydają się spowalniać, a nawet odwracać zanik tkanki mózgowej, który przeważnie zaczyna się od 40. roku życia. Szczególnie użyteczne są ćwiczenia aerobowe, czyli takie, które zwiększają tętno i częstość oddechów – na przykład bieganie, pływanie czy jazda na rowerze. Prowadzą one, jak wykazał m.in. prof. Fred Gage z Salk Institute of Biological Study, do powstawania nawet w podeszłym wieku nowych neuronów, a równocześnie kąpią je w neurotrofinach, czyli substancjach przyczyniających się do wzrostu neuronów, sprzyjają też powstawaniu nowych naczyń krwionośnych w mózgu. Pod warunkiem, że będziemy ćwiczyć przynajmniej trzy razy w tygodniu przez minimum 30–60 minut. Jednak sama aktywność fizyczna nie wystarcza. Do treningu mózgu należy podchodzić całościowo. Stres niszczy neurony, więc oprócz tworzenia nowych, warto zadbać, by nie degradowały się te już istniejące. Trzeba się też zatroszczyć o to, by proces neurogenezy nie poszedł na marne.

Jak to zrobić?

Po ćwiczeniach fizycznych należy pomyśleć o tych poznawczych. Tylko one są w stanie utrwalić połączenia pomiędzy nowymi i starymi komórkami mózgu. Aby tak się stało, trening poznawczy musi zawierać trzy komponenty: nowość, różnorodność i wyzwanie, które wymusza opanowywanie nowych umiejętności. Trzeba ciągle wychodzić poza strefę komfortu i próbować czegoś nowego. Tylko wtedy mózg się rozwija. Popularne rozwiązywanie krzyżówek tylko początkowo bywa korzystne. Kiedy robimy to po raz tysięczny, jedynie powtarzamy znany schemat.

Mózg wymaga też odpowiedniego odżywiania. Czym go karmić?

Badania dowodzą, że najlepsza dla mózgu jest dieta śródziemnomorska. Bogata w ryby oraz świeże owoce i warzywa, spowalnia procesy starzenia się komórek nerwowych. Nie warto natomiast wierzyć w moc suplementów, nie ma żadnych dowodów na ich działanie. Oczywiście jeśli brakuje nam jakiejś witaminy, trzeba ją uzupełnić. Kiedy w naszej diecie nie ma niedoborów, przyjmowanie tabletek nic nie zmieni. Przed demencją chroni wykształcenie i złożona praca zawodowa, a także to, co robimy w czasie wolnym. Jedyną aktywnością, która wiąże się z gorszym funkcjonowaniem poznawczym, jest oglądanie telewizji.

Jak przekonać osoby, które jedzą niezdrowo, godzinami oglądają telewizję i nie ćwiczą, by zadbały o swój mózg?

Zamiast przekonywać, lepiej inspirować przykładem. Kiedy widzimy innych ludzi, którzy dbają o siebie i dobrze się mają, zaczynamy myśleć: Też tak chcę! Potrzebujemy takich wzorców. Ważne jest też, by poszerzać wiedzę o mózgu. Wciąż panuje przekonanie, że za pracę mózgu odpowiadają geny, więc nie da się jej usprawnić. Po co więc mamy robić cokolwiek w tym kierunku? Tymczasem badania dowodzą wyraźnie, że geny w niewielkim stopniu determinują nasze funkcjonowanie poznawcze. Ważniejszy jest nasz styl życia. Myślę, że fitness mózgu będzie się rozwijał, tak jak dzieje się to w przypadku aktywności fizycznej. Pełno jest teraz siłowni, trenerów, książek o byciu fit… a jeszcze 60 lat temu nikt o tym nie myślał. Wzrastać też będzie motywacja ludzi do wysiłku poznawczego. Powszechne „mentalne lenistwo” można tłumaczyć tym, że ludzie nie wiedzą, jak zacząć proces zmian. W morzu newsów na temat mózgu czują się zagubieni. Często artykuły w mediach przeczą sobie.

Jak się w tym medialnym chaosie odnaleźć?

Media są skuteczne w informowaniu ludzi, ale nie w edukowaniu. Dlatego z Elkhononem Goldbergiem naszą książką chcieliśmy wypełnić tę lukę, dostarczyć wiedzy na temat mózgu – co pozwoli przesiać medialne sensacje. Zachęcam też do czytania tekstów źródłowych, na podstawie których powstał jakiś artykuł – to pozwala zweryfikować jego wartość. Przy okazji taka dociekliwość rozwija nasz mózg lepiej niż rozwiązywanie kolejnych krzyżówek!

Słowniczek

Neuroplastyczność – zdolność wytwarzania nowych neuronów (tzw. neurogeneza) i tworzenia nowych połączeń między nimi (tzw. synaptogeneza).

Co lubi Twój mózg, a czego powinieneś się wystrzegać

Można do późnego wieku utrzymać mózg w dobrej formie, jeśli uwzględnimy jego potrzeby. Oto kilka jego upodobań. Nasz mózg lubi wyzwania, a nie znosi rutyny. Wyzwanie wymaga rosnącego poziomu trudności lub wypróbowywania czegoś nowego. Stymulacja umysłowa wzmacnia połączenia między neuronami, pozwala również budować rezerwę poznawczą. Potrzebnej stymulacji może mózgowi dostarczyć czytanie, pisanie, gry planszowe, krzyżówki i inne łamigłówki, a także dyskusje w grupie, nauka języka obcego albo gry na instrumencie. Oglądanie telewizji ogranicza funkcje poznawcze − zostało to potwierdzone w badaniach. Mózg lubi towarzystwo – aktywność społeczna wiąże się z jego lepszym funkcjonowaniem poznawczym i mniejszym ryzykiem rozpadu poznawczego. Relacje społeczne i humor pomagają zwalczać stres. Stres – szczególnie przewlekły – nie służy mózgowi: ogranicza, a nawet hamuje neurogenezę, zakłóca pamięć i elastyczność umysłową. Mózg korzysta z ruchu i ćwiczeń, takich jak bieganie czy jazda na rowerze; przeciwdziałają one skutkom stresu, prowadzą do powstawania nowych neuronów i połączeń w mózgu. Mózg lubi spożywać kwasy tłuszczowe omega-3 i warzywa (pełne przeciwutleniaczy); a także nieznaczne dawki alkoholu; taka dieta zmniejsza ryzyko rozpadu poznawczego i otępienia. Natomiast tytoń szkodzi naszym szarym komórkom. Dobrze robi naszemu mózgowi medytacja – pomaga opanować stres, wyćwiczyć kontrolę emocji i skupienie uwagi. Kilkutygodniowy trening uważności może zwiększyć objętość mózgu w obszarach zaangażowanych w uczenie się, pamięć i regulację emocji. Oprac. dk na podst. Elkhonon Goldberg, Alvaro Fernandez i Pascale Michelon, Fitness mózgu, PWN, 2015.

Źródło: „Charaktery”, 11/2015

<<< powrót do spisu treści

&13 sposobów na piękne zęby

Najlepiej byłoby mieć takie z natury, ale co, jeśli te nasze nie są zbyt efektowne? Dziś już nie trzeba tym się martwić. Oto kilka nowych (i starych) pomysłów na prawdziwie hollywoodzki uśmiech.

Nic tak nie dodaje urody, jak one. Nie muszą być koniecznie równe i proste, ale obowiązkowo – zdrowe i białe. Wbrew pozorom nie jest trudno, by zęby takie były, trzeba jednak przestrzegać kilku zasad. Jakich? Oto krótka lista najnowszych zaleceń ekspertów.

1. Uważaj na e-papierosy

O tym, że palenie papierosów niszczy szkliwo, wiemy nie od dziś. Zawarte w nich substancje smoliste przebarwiają zęby. Ale e-papierosy? Niestety, one też mają w składzie tytoń, którego wchłanianie powoduje niedobór witaminy C. A to jest przyczyną kruchości szkliwa i zmian w miazdze, zwiększających podatność na próchnicę. E-papierosy zawierają też szereg innych szkodliwych substancji, jak glikol dietylenowy czy rakotwórcza nitrozoamina i tetrametylopirazyna. Szkodliwa jest też płynna nikotyna, która (np. przy powolnym zaciąganiu się) może się dostać do ust.

2. Jedz słodycze z ksylitolem

Ten słodzik – cukier z brzozy – nie dość, że ma o 40 proc. mniej kalorii niż biały cukier, to pomaga zapobiegać próchnicy i innym chorobom zębów. Ksylitol przywraca bowiem właściwe pH śliny, zmniejszając czas ekspozycji szkliwa na działanie szkodliwych kwasów, hamuje więc rozmnażanie bakterii odpowiedzialnych za psucie się zębów. Warto dodawać go do ciast i deserów zamiast zwykłego cukru. Niektórzy zalecają nawet płukanki z ksylitolem: do ust, a także do gardła.

3. Nie myj zębów po wypiciu wina

Są produkty - takie jak wino (co ciekawe, szczególnie białe), owoce czy cola - które zawierają kwasy rozpuszczające szkliwo. Dlatego dentyści przestrzegają: jeśli po ich spożyciu czujesz potrzebę oczyszczenia zębów, lepiej wypłucz usta wodą, po szczoteczkę chwyć najwcześniej pół godziny później. Szorowanie zębów szczoteczką z pastą może odrzec szkliwo z warstwy zabezpieczającej.

4. Od czasu do czasu żuj gumę

Nie masz jak umyć zębów? Sięgnij po gumę do żucia. Ale uwaga: tylko taką bez cukru. Jej żucie przywraca właściwe pH w ustach i pobudza produkcję śliny, a ona rozpuszcza kwas, oczyszcza zęby i chroni przed tworzeniem się kamienia nazębnego. Lecz uwaga: gumę żujemy kilka minut i niezbyt często. Nadużywanie jej może prowadzić do nadwerężenia stawu skroniowo-żuchwowego.

5. Sprawdzaj, czy na pewno dobrze je oczyszczasz

Pomogą ci w tym specjalne tabletki do wybarwiania płytki nazębnej. Wystarczy je rozgryźć, rozprowadzić językiem po zębach, przepłukać usta i chwilę odczekać. Jeśli masz na zębach osad, zabarwi się (stary na niebiesko, nowy na czerwono). A ty już wiesz, że powinnaś lepiej myć zęby. Płytka nazębna, ta lepka warstwa bakterii i węglowodanów, jest bowiem główną przyczyną ubytków próchnicowych, chorób dziąseł oraz przebarwień.

6. Kup szczoteczkę soniczną

Jest droga, ale spektakularnie czyści zęby. W ciągu minuty jest w stanie wykonać nawet 30–40 tysięcy ruchów wymiatających. Żadna inna tak dokładnie nie oczyści szkliwa ani tym bardziej nie usunie płytki, zapobiegając tworzeniu się kamienia nazębnego. Dzięki specjalnemu kształtowi główki nie ma ryzyka podrażnienia dziąseł lub odsłonienia szyjek. Niektóre z najnowszych szczoteczek sonicznych mają też timery pilnujące czasu szczotkowania (2 minuty) i sygnalizujące, gdy za mocno dociska się włosie do zęba.

7. Pamiętaj o płynie do płukania ust

Zaleca się stosować go na zakończenie mycia zębów: po ich wyszczotkowaniu, użyciu nici i wyszorowaniu języka (najlepiej osobną szczoteczką). Zadaniem płynu jest zapobieganie osadzaniu się płytki bakteryjnej na zębach i przedłużenie uczucia świeżości, choć są też płyny wybielające i wzmacniające szkliwo. Pamiętaj, by trzymać je w ustach nie krócej niż 30 sekund.

8. Płucz usta wodą utlenioną

Nie masz specjalistycznego płynu? Możesz wykonać go sama: do pół szklanki wody dodaj 5 kropli wody utlenionej. Taką płukankę stosuj rano, jeszcze przed myciem zębów. Oczyszcza dziąsła i śluzówkę.

9. Jedz pokarmy wybielające

Okazuje się, że jest cała gama warzyw i owoców, które utrzymują w zdrowiu szkliwo i dziąsła, regulują poziom kwasów w ustach, a nawet czyszczą zęby. Są to najczęściej surowe warzywa i owoce o chropowatej fakturze. Jak wylicza Wojciech Fąferko, stomatolog z Dentim Clinic w Katowicach, szczególnie warto jeść ananas – jest bogaty w bromelainę, enzym działający jak naturalny odplamiacz, truskawki – zawarty w nich kwas jabłkowy (ten sam, który wchodzi w skład past wybielających) rozpuszcza przebarwienia, powstałe na zębach wskutek picia kawy czy herbaty. Właściwości ścierne ma także surowy kalafior i jabłka, które są też bogate w kwasy minimalizujące ryzyko odkładania się bakterii.

10. Na deser bierz ser

Francuska tradycja kończenia posiłku gryuèrem i spółka ma swoje naukowe uzasadnienie: alkaliczne działanie serów neutralizuje kwasy i chroni szkliwo. Szczególnie wartościowe są sery pleśniowe, które działają nawet przeciwpróchniczo.

11. Oczyść zęby w gabinecie

Jeśli masz na zębach osad i przebarwienia, zapisz się do dentysty na zabieg piaskowania. Wystarczy jeden, by zęby wyglądały jaśniej. Piaskowanie to sposób na szybkie i precyzyjne pozbycie się osadów nazębnych i przebarwień. Docenią go szczególnie osoby o stłoczonych zębach, noszące aparaty ortodontyczne, i palacze. Piaskowanie najlepiej wykonywać raz do roku (koszt: od 100 zł). Nie tylko dla higieny zębów, ale też by nie dopuścić do rozwoju bakterii, chorób zębów i dziąseł. Dla osób, u których osad nazębny zdążył przemienić się w kamień, wskazany będzie zabieg skalingu. Wykonuje się go najczęściej za pomocą ultradźwięków, laserów, chemicznie lub mechanicznie wiertłami. Koszt: od 150 zł.

12. Wybiel szkliwo

Dobrym pomysłem jest wybielanie zębów w gabinecie, ale także w domu, z użyciem specjalnych nakładek. Wypełnia się je żelem i nasuwa na zęby na 10-20 minut. Dla najlepszego efektu warto wybierać nakładki, które można dopasować do swojego uzębienia. Efekt rozjaśnienia: nawet kilka tonów.

13. Spraw sobie czarną pastę

To prawdziwy hit wśród past wybielających. Kolor zawdzięcza dodatkowi aktywnego węgla, który wiąże się z taninami – powodującymi żółtawy osad składnikami znajdującymi się w kawie, herbacie czy przyprawach. Tak jak inne pasty wybielające nie zmienia koloru szkliwa, a usuwa brud. Nie zawiera jednak substancji ściernych i szkodliwych związków chemicznych.

Wybiela, nie szkodzi

  1. Wybielająca pasta do zębów. Działa enzymatycznie, dzięki czemu jest bezpieczna dla szkliwa; 19 zł/75 ml, Biała Perła.

  2. Perfect White Black, pasta z węglem i uwodnioną krzemionką; 18 zł/75 ml, Beverly Hills Formula.

  3. Black is White, wybielająca pasta do zębów z aktywnym węglem; 100 zł/75 ml (w zestawie ze szczoteczką), Curaprox.

Zdziwisz się, co szkodzi zębom:

Obgryzanie paznokci

Podobno nawyk ten pozwala rozładować napięcie, ale... „dostarcza” zębom niezliczonych kolonii różnych bakterii, a stąd tylko krok do infekcji jamy ustnej i dziąseł.

Kolczyk w języku...

...lub w wargach stanowi podczas jedzenia zagrożenie dla zębów. Jeśli jest źle umiejscowiony, można na niego nagryzać podczas żucia. Osoby z ozdobami w obrębie ust najczęściej zgłaszają się do gabinetu z uszkodzonym szkliwem, nadkruszonymi, a nawet złamanymi zębami.

Podpieranie brody

Taki nawyk powoduje naciskanie na siebie zębów z dużą siłą. Notoryczne ich zwarcie może przyspieszać ścieranie się zębów i prowadzić do pękania szkliwa, a nawet rozchwiania zębów.

Korzystanie z basenu

Niebezpieczeństwo kryje się w wysokim stężeniu chloru w wodzie. Może on bowiem rozmiękczać szkliwo, prowadzić do jego uszkodzeń i erozji, a także do nadwrażliwości. Częste nabieranie chlorowanej wody w usta może też zwiększać ryzyko rozwoju próchnicy i podrażnień, gdyż chlor wysusza śluzówkę. Jeśli więc często chodzisz na basen, pamiętaj, by po wyjściu z wody pod prysznicem opłukać nie tylko ciało, ale także umyć (lub dokładnie wypłukać) zęby.

Co robić, aby nie brudzić zębów szminką?

Są kobiety, które zawsze mają na nich czerwone ślady. Jak tego uniknąć? Można smarować szkliwo wazeliną – i pomadka do nich nie przywrze. Ciekawy jest też sposób internautek: wkłada się palec do pomalowanych ust, zaciska je na nim i wyciąga z nadmiarem szminki. I śmiało można się uśmiechnąć.

Źródło: „Claudia”, 11/2015

<<< powrót do spisu treści

&Kwaśne jest zdrowe

Emilia Wróblewska

Nasz kraj słynie z kiszonych ogórków i kiszonej kapusty. Ale coraz częściej na sklepowych półkach pojawiają się produkty z etykietą: kwaszone. Na czym polega różnica?

Spieszmy wyjaśnić - na niczym. Nie ma żadnej różnicy pomiędzy tymi produktami, pomimo powszechnie panującej opinii, że kiszony produkt to efekt naturalnej, powolnej fermentacji, a kwaszenie ma na celu przyspieszenie tego procesu poprzez dodanie octu. Dlatego zawsze należy czytać etykiety, gdyż niektórzy niezbyt uczciwi producenci do swoich wyrobów dodają różnych rzeczy, np. bakterii kwasu mlekowego (aby uniknąć rozwoju gnilnych) czy właśnie octu, by skrócić czas produkcji. W kuchni staropolskiej występują zarówno kwaszonki, jak i kiszonki, a różnica w nazwie wynika z różnic regionalnych.

O co chodzi z tym kiszeniem?

Od zawsze kiszoną kapustę robiło się w ten sam sposób: kapustę należało poszatkować, ubić (kiedyś robiły to młode dziewczyny, depcząc bosymi nogami w wielkich beczkach), przesypać solą i pozostawić w ciepłym miejscu na co najmniej dwa tygodnie, by bakterie spokojnie pracowały. Znawcy twierdzą, że kapustę przed poszatkowaniem warto na kilka dni odłożyć w ciemnym miejscu (nie ma wówczas gorzkiego posmaku), a smakosze często dodają do niej także cebulę, marchew czy nawet jabłko. Bez względu na dodatki, istotą kiszenia jest fermentacja - czyli działanie baterii mlekowych. I to cały sekret nie tylko produkcji, ale też... zdrowotnych właściwości kiszonej kapusty!

Co się w beczce kryje?

Kapusta jest zdrowa sama w sobie; od dawna podkreśla się jej wagę w zapobieganiu i leczeniu chorób nowotworowych. Surowe liście kapusty niwelują ból i likwidują stany zapalne, stąd często zalecano takie okłady w przypadku zapalenia stawów lub gruczołów mlecznych u kobiet karmiących. A jak wygląda sytuacja z produktem kiszonym? Nie tylko nie traci on swoich właściwości, ale wręcz przeciwnie, zyskuje nowe! Taka kapusta jest bowiem bombą witaminową! Przede wszystkim jest bogata w witaminę C i E, witaminy z grupy B oraz przeciwutleniacze. Dzięki temu wzmacnia odporność organizmu, ale też korzystnie wpływa na nasz wygląd! Jak wiadomo, witamina E, zwana witaminą młodości, jest niezbędna w procesie regeneracji skóry, włosów i paznokci. Działanie to dodatkowo potęgują występujące w kiszonej kapuście minerały, np. związki siarki. Przeciwutleniacze (np. karetonoidy) pomagają nie tylko zachować zdrowy wygląd, ale też wspomagają szereg procesów zachodzących w naszym organizmie. W kiszonkach znajdziemy także wapń, magnez, potas czy mangan, a zatem minerały wspomagające pracę większości układów naszego organizmu, w tym układu krwionośnego oraz nerwowego. Lekarze coraz częściej zalecają jedzenie kapusty i picie soku z kiszonek w przypadku anemii, bóli stawów, reumatyzmu, kłopotów z wątrobą oraz w sytuacjach stresowych. Ze względu na właściwości wzmacniające odporność, warto ją jeść zwłaszcza teraz, w okresie jesienno-zimowym oraz wiosennym, gdy brakuje świeżych warzyw i owoców. No i - już mniej oficjalnie - sok z kiszonek jest znakomitym uzupełnieniem diety „dnia następnego”. Ta wielość minerałów i witamin niweluje skutki wypitego alkoholu!

Wiwat probiotyki

Nie zapominajmy też o obecności bakterii kwasu mlekowego: mikroorganizmów, które korzystnie wpływają na naszą florę bakteryjną. Na pewno słyszałaś o probiotykach, bo o nich mowa. Dzięki nim układ trawienny funkcjonuje prawidłowo, a co za tym idzie, nie mamy problemów z przemianą materii, a wszystkie dobre mikro- i makroelementy, które przyjmujemy wraz z pożywieniem, bez problemu wchłaniają się i są rozprowadzane po całym organizmie. To między innymi dlatego kiszona kapusta jest składnikiem diety... odkwaszającej. Znakomicie oczyszcza organizm z toksyn, usprawniając funkcjonowanie wszystkich organów. Oczywiście, pozytywnie wpływa to także na pracę jelit i całego układu trawiennego - a zatem nasz metabolizm może przyspieszyć. To oraz niska kaloryczność kiszonej kapusty (16 kcal w 100 g) powoduje, że jest szczególnie polecana osobom odchudzającym się.

A co kisimy?

Większość z nas zna dwa produkty: białą kapustę i ogórki. Tymczasem do kiszenia znakomicie nadają się także buraki, czerwona kapusta, papryka, seler, cebula, fasolka szparagowa czy nawet grzybki (tu wymieniane są najczęściej gąski i rydze). Niektórzy kiszą także owoce, zwłaszcza jabłka, jednak zazwyczaj jako dodatek do warzyw. Proces kiszenia jest ten sam, różnią się natomiast przyprawy. Do ogórków dodajemy np. liść wiśni lub czarnej porzeczki, do grzybów czosnek lub jałowiec, do buraków - chrzan. Produkty kiszone w całości (jabłka, ogórki, grzyby) układamy dość ciasno w słoikach, te posiekane (kapusta, seler) ugniatamy. Kiszonki mają tę zaletę, że można je dość długo przechowywać, pod warunkiem jednak, że stoją w zimnym i ciemnym miejscu. Jeżeli robimy przetwory w słoikach (np. buraczki czy seler) wytrzymają dłużej, gdyż nie ma do nich dostępu powietrze. Warto bowiem wiedzieć, że bakterie kwasu mlekowego rozwijają się w środowisku beztlenowym. Kiszenie nie jest skomplikowanym procesem. Ale nawet jeżeli nie mamy czasu czy ochoty eksperymentować w kuchni, z powodzeniem możemy sięgnąć po produkty ze sklepu. Wybierajmy jednak te bez dodatków i konserwantów, wówczas będziemy mieć pewność, że są zdrowe!

Źródło: „Super linia”, 11/2015

<<< powrót do spisu treści



&Z aren sportowych i nie tylko

&Niedowidząca Carla Qualtrough nowym ministrem sportu Kanady

Carla Qualtrough, niedowidząca kanadyjska pływaczka, trzykrotna medalistka igrzysk paraolimpijskich, została mianowana nowym ministrem sportu przez premiera Kanady, Justina Trudeau. Zastąpiła na tym stanowisku ministra sportu Bala Gosala, sprawującego tę funkcję od 2011. Jest ona również ministrem ds. osób niepełnosprawnych.

Carla Qualtrough, z wykształcenia prawnik specjalizujący się w prawach człowieka, integracji osób niepełnosprawnych i w zagadnieniach dotyczących sportu, pracowała jako radca prawny Trybunału Praw Człowieka Kolumbii Brytyjskiej i kanadyjskiej Komisji Praw Człowieka, działała także jako mediator i arbiter, szkoliła adeptów mediacji i negocjacji na kursach organizowanych w różnych częściach świata. Sprawowała też wiele funkcji społecznych, m.in. wiceprzewodniczącej Delta Gymnastics Society oraz prezydenta, a następnie wiceprezydenta Americas Paralympic Committee.

Sześciokrotnie była uznawana za jedną z bardziej wpływowych kobiet w kanadyjskim sporcie, zdobyła szereg nagród za pracę jako wolontariuszka, w tym prestiżowy Queen’s Diamond Jubilee Medal w 2012.

Carla Qualtrough jest członkinią Partii Liberalnej. W październikowych wyborach federalnych w Delta w Kolumbii Brytyjskiej wygrała blisko dziesięcioma tysiącami głosów z Kerry-Lynne Findlay.

Carla Qualtrough utraciła wzrok w 90%. Jest brązową medalistką Igrzysk Paraolimpijskich (Seul 1988 i Barcelona 1992) w pływaniu stylem mieszanym kobiet na dystansie 4 razy 100 metrów. W Barcelonie w 1992 roku zdobyła także brązowy medal w pływaniu stylem dowolnym kobiet na dystansie 4 x 100 metrów. Mieszka w Delcie, w Kolumbii Brytyjskiej, jest żoną Erona Maina i matką czwórki dzieci.

Sport niepełnosprawnych w Kanadzie

Kanadyjski ruch paraolimpijski może poszczycić się wieloma osiągnięciami niepełnosprawnych zawodników. Ostatnio, na 2015 International Paralympic Committee Athletics World Championships w Doha w Katarze, zdobyli 11 medali. W męskich wyścigach na wózkach na dystansach 100, 200 i 800 metrów złoto zdobył Brent Lakatos, a niedowidzący Guillaume Ouellet również złoto w biegu mężczyzn na 5 tys. metrów. Kanadyjscy paraolimpijczycy przygotowują się więc do przyszłorocznych igrzysk w Rio de Janeiro z uzasadnionymi i wielkimi nadziejami na medale.

Źródło: www.examiner.com, [2015-11-20]

<<< powrót do spisu treści

&Media wielce pożądane

Julita Kuczkowska.

We współpracy z PFRON sporządziliśmy dwa programy, pozwalające przygotować się sportowcom do Igrzysk Paraolimpijskich, na kwotę 10 mln zł – powiedział Jarosław Duda, Pełnomocnik Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych podczas konferencji „(nie)pełnosprawny sport – przełamywanie barier w drodze do sukcesu”, która odbyła się 14 października 2015 r. w siedzibie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Głównymi tematami konferencji była sportu w rehabilitacji oraz wizerunek sportowców z niepełnosprawnością w mediach.

Wydarzenie rozpoczęło się od przemówienia Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych, Jarosława Dudy.

- Na niecały rok przed igrzyskami paraolimpijskimi mamy szansę zastanowić się, co osiągnęliśmy, a co należy jeszcze zrobić, aby jak najlepiej wykorzystać ten czas i środki publiczne. Bo one są. Chcę z przyjemnością zakomunikować, że we współpracy z PFRON sporządziliśmy dwa programy, pozwalające przygotować się sportowcom do Igrzysk Paraolimpijskich, na kwotę 10 mln złotych – zapewnił.

Ważna jest promocja

Następnie głos zabrał prof. Bartosz Molik, specjalista z zakresu sportu osób z niepełnosprawnością. Poruszył ważną kwestię, jaką jest atrakcyjność sportów paraolimpijskich.

- W sporcie osób niepełnosprawnych istnieje podział na klasy zawodników – w zależności od rodzaju niepełnosprawności i zdolności sportowych zawodnika – mówił. – Dążymy do ograniczenia liczby klas sportowych. Bo wyobraźcie sobie, że na przykład w lekkiej atletyce w pchnięciu kulą mieliśmy 30 złotych medalistów. Czy interesujące jest być na stadionie i oglądać 30 razy konkurs pchnięcia kulą? Jeżeli chodzi o atrakcyjność zawodów, nie jest to korzystne.

Prof. Molik zaznaczył również, jak ważna jest promocja sportu osób z niepełnosprawnością. Za przykład podał Igrzyska Paraolimpijskie w Londynie, gdzie długo przed ich rozpoczęciem prowadzono kampanię społeczną promującą paraolimpiadę. Skutek był taki, że Brytyjczycy nie zastanawiali się, jakie niepełnosprawności mają zawodnicy, lecz ile medali zdobędą. Na Igrzyska Paraolimpijskie w Londynie sprzedano niemal 3 mln biletów.

Prof. Molik zaznaczył, że w polskich mediach dominuje negatywny wizerunek osób z niepełnosprawnością. Podkreślił, że aż 90 proc. społeczeństwa postrzega osoby z niepełnosprawnością negatywnie – jako biedne, chore istoty, których jedynym celem życia jest walka ze swoimi ułomnościami. Według profesora, w mediach brakuje przykładów dobrego, pozytywnego działania.

Prof. Bartosz Molik przedstawił aktualny wizerunek osób z niepełnosprawnością w mediach

Czym karmią się media?

- Z mojego punktu widzenia, jako przedstawiciela mediów i sportowców, reprezentanci Polski, sprawni czy nie, mają ten sam cel: zwyciężać – powiedział Jarosław Idzi, sekretarz programowy TVP Sport. – Rzeczą najważniejszą w sporcie są emocje – są tym, co przykuwa uwagę do sportu. Jeśli zawody są o nic, jeśli nie wzbudzają emocji, przechodzą w mediach niezauważalnie. Sport osób niepełnosprawnych ma ogromny potencjał, bo ich wyczyny wzbudzają ogromne emocje – podsumował.

Zaprezentował również program „Pełnosprawni”, który podejmuje wątek sytuacji sportowców z niepełnosprawnością w Polsce. Przedstawiciel TVP zapewnił także, że podczas igrzysk w Rio de Janeiro główne dyscypliny paraolimpijskie będą relacjonowane w telewizji.

W czasie panelu dyskusyjnego wywiązała się dyskusja na temat właściwego sposobu przedstawiania sportowców z niepełnosprawnością w mediach. Z jednej strony sugerowano pokazywanie tylko sukcesów sportowych, bez mówienia o niepełnosprawności. Z drugiej jednak wiadomo, że za sukcesami kryją się osobiste historie związane bezpośrednio z niepełnosprawnością. Istnieje bardzo niewielki margines bezpieczeństwa, w którą stronę należy podążać, kreując medialny wizerunek osób z niepełnosprawnością. „Ludzie nie oglądają i nie interesują się sportem niepełnosprawnych, ponieważ ten temat jest im nieznany” – można było usłyszeć podczas konferencji.

Czy jest więc możliwe zaznajomić odbiorców ze sportem osób z niepełnosprawnością bez eksponowania niepełnosprawności?

Oprócz ministra Jarosława Dudy udział w konferencji wzięła m.in. Teresa Hernik, prezes PFRON. W tle Łukasz Szaliga, prezes Polskiego Związku Sportu Niepełnosprawnych "Start".

Krzysztof Głombowicz, człowiek z doświadczeniem w tworzeniu wizerunku osób z niepełnosprawnością, był jednym z gości biorących udział w panelu dyskusyjnym.

- Ważne jest to, kim jesteśmy, co sobą reprezentujemy i jakie przekazujemy idee – podnosił. – Istnieje wsparcie ze środków publicznych, ale często brakuje reszty na pokrycie wkładu własnego, czyli 20 proc. I w czym jest problem? Że kiedy zwrócimy się do burmistrza miasta czy jakiegoś sponsora, to słyszymy jedno pytanie: „jakie media będą?”. Media, media i jeszcze raz media – ale kreujmy ten wizerunek świadomie. Zróbmy wszystko, żebyśmy nauczyli się żyć z niepełnosprawnością, a nie z niepełnosprawności.

Podobną opinię wyraził Sławomir Besowski.

- Nie zmieni się świadomość społeczna, jeżeli właśnie media nie będą propagowały właściwego wizerunku osób niepełnosprawnych – podkreślił. – To jest kwestia podstawowa.

Cicha marginalizacja?

Swoje uwagi wygłosiła również Katarzyna Zielińska, reprezentująca środowisko akademickie i środowisko odbiorców mediów.

- Wizerunek, który funkcjonuje w mediach, to sportowiec niepełnosprawny pokazywany przez pryzmat łez i potu. Inny wizerunek w mediach nieszczególnie funkcjonuje – mówiła. – Wprawdzie jest program „Pełnosprawni”, który pokazuje pozytywny wizerunek sportowców z niepełnosprawnością, ale dociera tylko do tych, którzy są zainteresowani tematyką niepełnosprawności. Nie chodzi o to, żeby tworzyć programy o osobach niepełnosprawnych. Jeśli mówimy o sporcie i jego pokazywaniu, nie zakrywajmy się kosztami. Nie musimy tam jechać osobiście, by relacjonować wydarzenia. Wystarczą kilkusekundowe momenty o wynikach sportowców niepełnosprawnych. I poprzez to, że ukazujemy niepełnosprawnego człowieka, który jest mniej sprawny, ale jednocześnie super sprawny w innych dyscyplinach – pokazujemy taki obraz, którego typowy odbiorca mediów nie widzi. Ponieważ typowy odbiorca nie ma w sobie chęci wyszukiwania takich treści na przykład w internecie. To, co zobaczy w głównych wiadomościach, w głównych programach zostaje mu w głowie.

Krzysztof Głombowicz i Justyna Kozdryk podczas konferencji dzielili się swoimi uwagami na temat przekazów medialnych dotyczących paraolimpijczyków.

Podobne zdanie miała paraolimpijka Justyna Kozdryk.

- Ostatnie zawody lekkoatletyczne w Soczi zaowocowały sporą liczbą medali zdobytych przez moich kolegów i koleżanki. W mediach nie było o tym żadnej informacji – zaznaczyła. – Gdyby taka wiadomość pojawiła się choćby przez 30 sekund w wydaniu wiadomości sportowych, mogłoby to trafić do większej grupy odbiorców, a nie tylko do tych, którzy są zainteresowani tematem i wyszukują informacji w internecie – podsumowała.

- Co szkodzi powiedzieć w głównych wiadomościach, że na mistrzostwach w pływaniu zdobyliśmy tyle lub tyle medali? – pytał Krzysztof Głombowicz. – To jest bardzo ważna rzecz. Bo załóżmy, że ktoś, kto interesuje się sportem i ogląda wiadomości sportowe, nie wie nic o sporcie niepełnosprawnych. Lecz nagle, gdy słyszy informację o sukcesach sportowców niepełnosprawnych, to taka krótka wzmianka może go zaciekawić. I wtedy więcej informacji znajdzie sobie w internecie. Ale będzie już wiedział, że takie wydarzenia mają miejsce – skwitował.

Błędne koło

Dlaczego środowisku niepełnosprawnych sportowców zależy na obecności w mediach? Sprawa jest prosta – chodzi o propagowanie, uświadamianie oraz pozyskiwanie sponsorów i mecenasów. Wraz z rozwojem sportu, rośnie również zapotrzebowanie finansowe. Pieniądze z ministerstwa i PFRON wystarczają klubom. Potrzebny jest wkład własny, czyli sponsorzy. A sponsorzy są tam, gdzie są media. Tutaj bezwzględnie działają prawa marketingu. „I powstaje błędne koło: będą media, gdy będzie gwiazda. Gwiazda przybędzie, jeśli będą media” – podsumował jeden z przedstawicieli środowiska sportowców z niepełnosprawnością.

Tonującej wypowiedzi udzielił na koniec sam prelegent konferencji, dziennikarz Michał Olszański.

- Współczesny sport wyczynowy zmienił się pod wpływem mediów – podkreślił. – To jest zupełnie coś innego niż 10 lat wcześniej. I telewizja dyktuje, jak zawody sportowe wyglądają. To także na was nakłada pewne obowiązki. Wy musicie tak myśleć o swoich imprezach i prezentacji siebie, żeby były atrakcyjne dla telewizji. Zobaczcie, co się stało z narciarstwem alpejskim. W tej chwili skicross ludzi kręci, a nie zawody, gdzie jeżdżą między tyczkami. Bo ludzie chcą oglądać czterech zawodników jak jadą i się przewracają. I sport niepełnosprawnych musi myśleć o spektaklu.

- Popularyzacja działań jest wspierana przez ich pokazywanie – podkreślił wiceprezes PFRON, Janusz Wesołowski.

Zasugerował przedstawicielowi TVP zmianę godzin emisji programu o sportowcach z niepełnosprawnością. Zapewnił również, że podejmie starania, aby znaleźć środki finansowe na marketing w mediach. Jarosław Duda również wystosował prośbę do Jarosława Idziego. Zaapelował o przeplatanie informacji w wiadomościach sportowych na temat osiągnięć zarówno sprawnych sportowców, jak i tych z niepełnosprawnością.

Źródło: www.niepelnosprawni.pl, 16.10.2015r.

<<< powrót do spisu treści



&Kuchnia po naszemu

&Czego nie łączyć na wigilijnym i świątecznym talerzu?

Niektóre produkty, choć dobre i pełne cennych składników odżywczych, w towarzystwie innych mogą szkodzić

Komponujemy menu w przekonaniu, że zdrowe odżywianie polega na jedzeniu zdrowych produktów. Otóż nie do końca. Bo ważne jest nie tylko to, co jemy, ale również, jak poszczególne składniki pożywienia łączymy. Niektóre produkty, same w sobie bardzo zdrowe, w połączeniu z innymi stają się bezwartościowe lub, co gorsza, szkodliwe. Kwestia ta dotyczy często par, które w naszej tradycji kulinarnej wydają się nierozłączne... Zobaczmy, ile z nich znajdziemy na naszych świątecznych stołach.

Kapusta i ryby

Ryby, przede wszystkim morskie, są źródłem jodu. Lepiej nie łączyć ich z kapustą, kalafiorem, brokułem i brukselką, ponieważ warzywa te blokują wchłanianie jodu.

Ryby i olej

Ryby są bogatym źródłem kwasów tłuszczowych omega-3. Jednak nie należy smażyć ich na oleju kukurydzianym i słonecznikowym, ponieważ zawarte w tych olejach kwasy omega-6 podczas smażenia redukują działanie kwasów omega-3. Z kolei zaburzenie równowagi poziomu tych kwasów sprawia, że nasz organizm szybciej się starzeje.

Mięso i czerwone wino

Zgodnie ze sztuką kulinarną nic tak wspaniale nie podkreśla smaku czerwonego mięsa, jak czerwone wytrawne wino. Jednak okazuje się, że ze względów zdrowotnych jest to połączenie niezbyt korzystne. Mowa przede wszystkim o wieprzowinie, wołowinie i wątróbce, które dostarczają nam żelazo. Zawarte w czerwonym winie (oraz w kawie i herbacie) garbniki ograniczają jego przyswajanie.

Herbata i ciasto drożdżowe

Wspaniały deser po świątecznym obiedzie? Niekoniecznie. Okazuje się, że zawarte w herbacie garbniki (które nadają jej cudowny, lekko gorzkawy smak) ograniczają wchłanianie białek, wiążą wapń, magnez, żelazo, cynk, miedź i inne ważne pierwiastki. Ale, co najważniejsze, niszczą także witaminę B1, która wpływa na pracę naszego układu nerwowego i której ciasto drożdżowe jest bogatym źródłem.

Alkohol i grzyby

Grzybkom, popularnej na naszych stołach zakąsce, alkohol wcale nie służy. Ponieważ ścina on zawarte w grzybach białko i sprawia, że staje się niestrawne. Efekt? Grzyby w towarzystwie wódeczki stają się jeszcze bardziej ciężkostrawne.

Nie łączmy też...

Herbaty z cytryną – zawiera cytrynian glinu, który odkłada się w mózgu i sprzyja chorobie Alzheimera.

Pomidora z ogórkiem – enzym zawarty w ogórku utlenia zawartą w pomidorze witaminę C.

Pomidora z twarogiem – kwasy z pomidora i wapń z sera tworzą nierozpuszczalne kryształki, które odkładają się w stawach i wywołują ich ból.

<<< powrót do spisu treści

&Nasza wieczerza wigilijna

&Kompot wigilijny z suszu

Przygotowania do wigilijnej wieczerzy... Dom wypełnia się aromatem przygotowywanych potraw. W tym szczególnym dniu nie przeszkadza nawet woń smażonej ryby, która przeplata się z innymi zapachami. Dominujący aromat wydobywa się z garnka wypełnionego mnóstwem suszonych owoców. Będzie z nich kompot. Wspaniały, aromatyczny, o niepowtarzalnym smaku. O ile zestaw dań świątecznych co roku nieco zmieniam, o tyle nie wyobrażam sobie kolacji wigilijnej bez tego właśnie napoju. Jest nie tylko bardzo smaczny, ale też wspomaga trawienie po jakże obfitym posiłku.

Składniki na kompot:

Przygotowanie:

Wszystkie suszone owoce włożyć do garnka z zimną wodą, dosypać 1 szklankę cukru i podgrzewać aż się zagotują. Wówczas dodać pokrojone w plastry cytrynę i pomarańczę, doprawić przyprawami. Gotować około 20 minut. Następnie wyłączyć. Po ostygnięciu jeszcze raz doprowadzić do wrzenia, gotować znowu około 20 minut. Wyłączyć i podawać schłodzony.

Ten kompot ma niepowtarzalny aromat i smak, polecam.

&Kutia

Składniki:

Przygotowanie:

Pszenicę wypłukać i namoczyć na noc. Następnego dnia ugotować do miękkości, kilkakrotnie zmieniając wodę. Miękką odsączyć na sicie. Mak wypłukać, sparzyć, dwukrotnie przekręcić przez maszynkę. Wymieszać z miodem, cukrem i bakaliami. Tuż przed podaniem dołożyć pszenicę (zbyt wcześnie wymieszana z masą makową twardnieje). Kutię podawać lekko schłodzoną.

&Karp smażony

Składniki:

Oczyszczonego karpia podzielić na porcje, posypać solą i pieprzem, cebulę pokroić na pół talarki i przełożyć rybę cebulą. Pozostawić tak na godzinę. Porcje obtaczać w mące, jajku, bułce tartej i smażyć na niezbyt silnym ogniu, na maśle. Usmażone porcje wkładać do przykrytej patelni. Na kilka minut włożyć do piekarnika.

&Sałatka śledziowa

Składniki:

Przygotowanie:

Fasolę opłukać, namoczyć na noc, ugotować w tej samej wodzie, odcedzić. Śledzie wymoczyć. Ziemniaki umyć i ugotować w mundurkach, ostudzić, obrać ze skórki. Jabłka i cebulę obrać. Wszystkie składniki pokroić w drobną kostkę. Dodać olej, sól, cukier, ocet, pieprz, musztardę do smaku, starannie wymieszać, włożyć do salaterki, na wierzch posypać szczypiorkiem.

&Sałatka śledziowa z buraczkami

Składniki:

Przygotowanie:

Śledzie wymoczyć przez godzinę w wodzie, następnie pokroić w dużą kostkę. Jaja ugotować na twardo, utrzeć na tarce na dużych oczkach. Ziemniaki ugotować wraz z marchwią i zetrzeć na tarce o dużych oczkach (zetrzeć osobno ziemniaki i osobno marchew). Ogórki pokroić w kostkę. Cebulę pokroić w kostkę. Buraczki ugotować w mundurkach, a następnie również zetrzeć na tarce o dużych oczkach. Do tej sałatki potrzebna jest głęboka salaterka. Wszystkie składniki sałatki układamy warstwami: na dno buraczki, następnie warstwa cebuli, ziemniaków, śledzi, jajek, na nią marchew, ogórki, znów śledzie, najlepiej jeszcze raz warstwa ziemniaków, a na koniec całość smarujemy majonezem. Smacznego! Moja rada: dobrze jest cieniutko posmarować każdą warstwę na zmianę raz majonezem raz musztardą.

&Śledzie po sułtańsku

Składniki:

Przygotowanie:

Filety śledziowe wymoczyć przez godzinę w wodzie, pokroić w dużą kostkę, przełożyć do salaterki lub słoika. Cebulę zeszklić na oleju, następnie wsypać rodzynki i dusić pod przykryciem około 5 minut. Następnie dodać koncentrat pomidorowy, Vegetę i cukier. Dusić pod przykryciem około 10 minut. Podczas duszenia podlać 1/2 szklanki wody. Na koniec dodać curry. Pogotować 2 minuty, a następnie wyłączyć. Całość wystudzić. Gdy sos z rodzynkami będzie zimny układać warstwę sosu na przemian z kostką śledziową. Zajadać najlepiej na drugi dzień. Pycha!

&Makowiec japoński

Najlepszy makowiec - jest wilgotny, ciężki, słodki. Esencja smaku!

Składniki:

Przygotowanie:

Żółtka ucierać z cukrem na jasną masę, dodać masło, ciągle ucierając. Dodać masę makową, sok i skórkę z pomarańczy, miód, rum i wymieszać. Mąkę ziemniaczaną wymieszać z proszkiem, kaszą manną i kakao, wsypać do masy makowej, wymieszać. Jabłka zetrzeć na tarce jarzynowej, razem z bakaliami dodać do ciasta. Białka ubić na sztywną pianę, delikatnie połączyć z ciastem. Ciasto przelać do formy wyłożonej papierem (20x30 cm), wstawić do nagrzanego piekarnika, piec około 50 minut w temperaturze 170 stopni C (do suchego patyczka). Po upieczeniu wyjąć z piekarnika, jeszcze ciepły makowiec przykryć folią aluminiową i zostawić w chłodnym miejscu na kilka/kilkanaście godzin do całkowitego wystudzenia i stężenia.

Przed podaniem posypać cukrem pudrem. Udanych wypieków!

<<< powrót do spisu treści

&Dania i przysmaki świąteczne

&Wędliny domowe

Wędliny własnej roboty na święta to prawdziwy rarytas i niebo w gębie. Pyszne i zdrowe a najważniejsze że domowe.

Pamiętacie czasy dobrych wędlin? Pysznych, zdrowych, aromatycznych... które zachowywały smak, wygląd i zapach przez kilka dni, które nie zawierały całego układu Mendelejewa.

Ja szczególnie pamiętam smak prawdziwej domowej kiełbasy, którą robił mój tata. Pamiętam też, jak kroił mięso, doprawiał, masował... i bardzo żałuję, że nie zapisałam proporcji mięsa i przypraw. Ale trudno się dziwić, wtedy miałam około 10 lat i nie w głowie mi były przepisy na domowe wędliny...

Teraz rzadko kupuję w sklepie wędliny. Staram się robić swoje, domowe.

&Domowa szynka gotowana

Szynka gotowana z tego przepisu smakuje wybornie. Doprawiam ją czosnkiem, majerankiem, wędzoną papryką, można dodać też nieco chili. Jest soczysta, krucha, prawdziwa! Poza tym w końcu wiem, co jem! A kto raz spróbuje, z większą ostrożnością będzie kupować w sklepie wędliny. Polecam!



Składniki:

Przygotowanie:

Mięso umyć, osuszyć ręcznikiem papierowym, natrzeć solą i przyprawami, skropić olejem, włożyć do miski, przykryć folią i odstawić do lodówki na 24-36 godzin.

Składniki zalewy wymieszać w wysokim, wąskim garnku. Włożyć szynkę (mięso powinno być całe zanurzone w zalewie), przykryć garnek, wstawić na ogień i doprowadzić do wrzenia, ogień zmniejszyć i gotować pod przykryciem 10 minut. Pozostawić do ostudzenia (ok 10-12 godzin), następnie znowu zagotować, gotować 10 minut, ostudzić, znowu zagotować, gotować 10 minut, ostudzić, osuszyć na papierowym ręczniku. Przechowywać w lodówce, przed podaniem kroić cienkie plastry. Smacznego!

&Schab suszony

To kolejny domowy wyrób wędliniarski. Tym razem dość pikantny, przepyszny kawałek schabu.

Swoim smakiem spokojnie może konkurować z wędlinami dostępnymi w dobrych sklepach, których ceny zaczynają się powyżej 50 zł. Czasu do świąt jeszcze troszkę - wystarczy aby mięso się zamarynowało i podsuszyło, więc bardzo namawiam Was na przygotowanie takiej wędliny.

Składniki:

Przygotowanie:

Mięso opłukać i dokładnie wytrzeć ręcznikiem papierowym.

Mięso dokładnie obtoczyć w cukrze. Przełożyć do naczynia (może być miska - ja wykorzystałam naczynie żaroodporne) i odstawić do lodówki na 36 godzin.

Mięso dokładnie opłukać i wytrzeć ręcznikiem. Obtoczyć w mieszance soli. Mięso ułożyć w tym samym naczyniu (opłukanym i wytartym) i odstawić na kolejne 36 godzin.

Mięso dokładnie opłukać, wytrzeć ręcznikiem papierowym i natrzeć mieszanką przypraw (rozgnieciony czosnek, majeranek, czosnek niedźwiedzi oraz pieprz). Kolejny raz wkładamy mięso do lodówki na minimum 36 godzin.

Suszone mięso przełożyć do pończochy i powiesić w ciepłym, suchym i przewiewnym miejscu. Mięso powinno wisieć przynajmniej 4 doby.

&Boczek pieczony

Składniki:

Przygotowanie:

Boczek natrzeć ze wszystkich stron czosnkiem rozgniecionym z solą, włożyć do brytfanny, posypać kminkiem, majerankiem, rozkruszonym liściem laurowym, utłuczonymi w moździerzu ziarnami ziela angielskiego i odstawić na noc w chłodne miejsce. Następnie obłożyć boczek cebulą, podlać niewielką ilością wody i piec w piekarniku na rumiano około 90 minut. Podawać na zimno pokrojony w plastry z dodatkiem chrzanu.

&Schab pieczony w mleku

Składniki:

Przygotowanie:

Mięso myjemy, osuszamy, nacieramy solą, pieprzem i gałką muszkatołową oraz smarujemy musztardą. Wstawiamy na noc do lodówki. Następnego dnia schab obsmażamy w brytfannie ze wszystkich stron, a potem wlewamy mleko i wrzucamy listki laurowe, ziele angielskie oraz – pokrojone w plasterki – ząbki czosnku. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do temperatury ok. 200 stopni C i pieczemy przez około 1,5 godziny. W czasie pieczenia kilkakrotnie schab przewracamy, aby upiekł się równomiernie. Po wyjęciu z piekarnika możemy na bazie wywaru przyrządzić sos.

&Szynka pieczona w ziołach

Oto jedna z propozycji mięsnych, czyli pieczona szynka w ziołach, która możemy potem wykorzystać na dwa sposoby: pokroić jak wędlinę i zjeść na zimno z chrzanem lub sosem tatarskim, lub potraktować jak danie obiadowe i podać na ciepło polane sosem, który powstał w trakcie pieczenia.

Składniki:

Przygotowanie:

Ze wszystkich ziół, musztardy i oleju robimy pastę, którą potem nacieramy szynkę. Mięso wkładamy do rękawa do pieczenia i umieszczamy w lodówce na 24 godziny. Po tym czasie piekarnik nagrzewamy do 180 stopni C i pieczemy szynkę przez 1,5 godziny. Po wyjęciu z piekarnika szynkę studzimy w rękawie, następnie z niego wyjmujemy, a sos, który powstał w trakcie pieczenia, przelewamy do garnuszka do późniejszego wykorzystania.

<<< powrót do spisu treści

&Ciasta świąteczne

&Ciasto czekoladowe z bananami

Składniki:

Przygotowanie:

Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej razem z masłem. Do drugiej miski przesiać mąkę z proszkiem do pieczenia, dodać cukier oraz rozmieszane jajka, maślankę, ekstrakt waniliowy, wszystko zmiksować na wolnych obrotach. Dodać przestudzoną czekoladę i ponownie zmiksować. Gdy masa jest już gładka dodać pokrojone w kostkę banany i delikatnie wymieszać za pomocą łyżki. Ciasto przełożyć do keksówki o wymiarach 23x11 cm wyłożonej papierem i wysmarowanej masłem. Wstawić ciasto do nagrzanego do 180 stopni C piekarnika i piec ok. 50 minut (do suchego patyczka). Po upieczeniu ciasto posypać cukrem pudrem lub polać polewą czekoladową. Smacznego!

&Sernik na zimno z koniakiem

Składniki:

Przygotowanie:

Śmietanę ubić z cukrem, ubijając dodać serek. Galaretkę rozpuścić w szklance gorącej wody i tężejącą dodać do masy. Z kawy i koniaku przyrządzić poncz i namoczyć w nim biszkopty. W formie ułożyć warstwę biszkoptów, przykryć połową masy. Posypać przez sito kakao. Powtórzyć biszkopty i masę. Posypać startą czekoladą i wstawić do lodówki.

Opracowanie Ewa Peryt

<<< powrót do spisu treści



&Nasze sprawy

&Minister Elżbieta Rafalska: wesprzemy rodziny

rozmawiał Mateusz Różański

Zmianie na stanowisku ministra pracy towarzyszyła zmiana nazwy resortu na Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Kierującą nim minister Elżbietę Rafalską pytamy w wywiadzie, co w tych obszarach proponuje osobom z niepełnosprawnością.

Mateusz Różański: Kierowane przez Panią ministerstwo zmieniło nazwę. Do pracy i polityki społecznej dołączyła teraz rodzina. Co resort ma więc do zaoferowania rodzinom osób z niepełnosprawnością.

Elżbieta Rafalska, minister rodziny, pracy i polityki społecznej: Dziękuję za podkreślenie nowej nazwy naszego Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Chcę zaznaczyć, że nie jest ona tylko symboliczna, ale oznacza zmianę polityki. Nowa nazwa odnosi się do polityki rodzinnej, długofalowej strategii, która nie będzie odpowiadać tylko na bieżące problemy. Istotna część naszych działań będzie dotyczyć rodzin osób z niepełnosprawnością. Pragnę zwrócić uwagę na nasz program wsparcia rodzin, czyli ustawę o pomocy państwa w wychowaniu dzieci, która jest adresowana do każdego drugiego i kolejnego dziecka. Rodziny o niskich dochodach otrzymają pieniądze już na pierwsze dziecko. Kryterium dochodowe, które obowiązuję przy staraniach o świadczenie wychowawcze na pierwsze dziecko, jest wysoko zróżnicowane. W rodzinie, w której jest dziecko z niepełnosprawnością, wynosi ono 1200 zł. U pozostałych rodzin – 800 zł. Taka rodzina, niezależnie od tego, które kolejne dziecko jest niepełnosprawne, otrzyma więc 500 zł miesięcznie na każde z nich.

Ale świadczenia to nie wszystko.

Wiemy, że ubóstwo w Polsce dotyczy wielu rodzin wielodzietnych i rodzin osób z niepełnosprawnością. Koszty utrzymania są tam znacząco wyższe, a jednocześnie rodzice oraz opiekunowie dorosłych osób niepełnosprawnych często nie mogą pracować ze względu na konieczność opieki nad członkiem rodziny. Tu jest ogromne pole do działania dla innych resortów. Zadaniem na przykład dla Ministerstwa Zdrowia jest dbanie o szerszy dostęp do usług rehabilitacyjnych. Koniecznie trzeba też zwiększyć dostęp do instytucji wspierających rodzinę, choćby domów dziennego pobytu, ale też edukacji włączającej. To są kwestie, które muszą być uzgodnione między ministerstwami. Na razie ciągle jesteśmy na etapie przygotowywania planów. Trwają prace nad przyszłorocznym budżetem państwa. Z całą pewnością przystąpimy do konkretnych działań.

Duża cześć tego, o czym Pani mówi, dotyczy dzieci z niepełnosprawnością. Jednak równie wiele jest do zrobienia dla opiekunów osób dorosłych.

Problemy opiekunów osób dorosłych są nam dobrze znane. Mamy wyrok Trybunał Konstytucyjnego dotyczący nieprawidłowości różnicowania opiekunów. Ale mamy też świadomość problemów wynikających ze starzenia się społeczeństwa, związanych choćby właśnie z koniecznością opieki nad niepełnosprawnymi członkami rodziny. Tu rzeczywiście potrzebne są pilne działania. Wiemy, że były daleko zaawansowane prace nad zmianą ustawy o świadczeniach rodzinnych. My chcemy te prace kontynuować, bo wiemy, że jest to sprawa niecierpiąca zwłoki. Zdajemy sobie sprawę, że opiekunowie osób z niepełnosprawnością mają zróżnicowany dostęp do świadczeń. Ta sprawa wymaga uważnego i niezwłocznego uregulowania prawnego.

Odnieśmy się do drugiego członu nazwy Pani ministerstwa – pracy. Ciągle jeszcze mamy niewysoki, w porównaniu z krajami Europy Zachodniej, poziom aktywności zawodowej osób z niepełnosprawnością. Mówi się wiele o konieczności aktywniejszej polityki prozatrudnieniowej. Jak Pani widzi rozwiązanie tych problemów?

Wydawało się, że otwarty rynek pracy w większym stopniu spowoduje spadek bezrobocia wśród osób z niepełnosprawnością. Jednak tak się do końca nie dzieje. Z powodu zrównania dofinansowania „zwinął” nam się trochę chroniony rynek. Wiele zakładów pracy chronionej zrezygnowało z działalności bądź zrezygnowało ze statusu ZPCh i dalej działają jako firmy z otwartego rynku pracy. Tymczasem, mimo wspierania otwartego rynku pracy, bezrobocie ciągle jest wysokie. Zatrudnienie osób niepełnosprawnych pozostaje na niesatysfakcjonującym poziomie. Ciągle też instytucje publiczne nie osiągają wymaganego ustawą wskaźnika zatrudnienia osób z niepełnosprawnością, mimo że nie musiałyby wtedy dokonywać wpłat na PFRON. Wydawałoby się, że przepisy stwarzają możliwości preferencyjnego zatrudniania pracowników z niepełnosprawnością, ale tak się niestety nie dzieje. Ta kwestia wymaga, by się nią zajęto i dokładnie zmonitorowano system wsparcia pracy. Trzeba wyraźnie powiedzieć, że w ostatnim czasie te przepisy często się zmieniały. Pracodawcy skarżą się na brak stabilności i to, że nie wiedzą, na co mogą liczyć. Przez to często nie mogą się wywiązać z umów długoterminowych, co rodzi oczywiste konsekwencje. Mam wrażenie, że w Polsce mamy kompletnie niewykorzystane klauzule społeczne, które powinny w większym stopniu służyć zatrudnieniu osób z niepełnosprawnością. Mamy zakłady aktywności zawodowej, warsztaty terapii zajęciowej. Mamy wiele instytucji, których działalność powinna być rozszerzona – i na pewno zwrócimy na to uwagę.

Wyzwaniem są pułapki świadczeniowe. Osoby z niepełnosprawnością i ich opiekunowie często boją się podejmować pracę ze strachu przed utratą świadczeń. Co z tym zrobić?

Powiem krótko. Te pułapki trzeba zlikwidować. Jestem zdecydowaną przeciwniczka takiej sytuacji, że ktoś nie podejmuje pracy ze strachu przed utratą świadczenia. Ważne jest, by zachęcać ludzi do aktywnego zarobkowania i im to ułatwiać, a nie budować strach przed podjęciem aktywności zawodowej.

Źródło: www.niepelnosprawni.pl, 09.12.2015

<<< powrót do spisu treści

&Krzysztof Michałkiewicz objął funkcję Pełnomocnika Rządu do Spraw Osób Niepełnosprawnych

19 listopada 2015 r. Minister Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej Elżbieta Rafalska wręczyła nominację na stanowisko Pełnomocnika Rządu do Spraw Osób Niepełnosprawnych. Krzysztof Michałkiewicz ukończył studia socjologiczne na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. W latach 1992–1998 sprawował funkcję dyrektora Wojewódzkiego Zespołu Pomocy Społecznej, a w latach 1999–2002 dyrektora Wydziału Spraw Społecznych Urzędu Wojewódzkiego. W latach 2002–2003 był zastępcą dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, a w latach 2003–2004 dyrektorem Domu Pomocy Społecznej. Od 2004 pełnił funkcję zastępcy prezydenta Lublina. W latach 2005–2006 sprawował funkcję Ministra Pracy i Polityki Społecznej. Poseł na Sejm V, VI, VII i VIII kadencji. Był przewodniczącym Podkomisji stałej do spraw pomocy społecznej oraz członkiem Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Pełnił funkcję wiceprzewodniczącego Lubelskiego Zespołu Parlamentarnego oraz Parlamentarnego Zespołu ds. Osób Starszych. Był także członkiem parlamentarnego zespołu ds. Współpracy z Organizacjami Pozarządowymi.

Źródło: www.niepelnosprawni.gov.pl - strona internetowa Biura Pełnomocnika Rządu do Spraw Osób Niepełnosprawnych, 20.11.2015

<<< powrót do spisu treści

&Rząd przygotowuje zmiany w pomocy finansowej dla niepełnosprawnych

PAP/GP

Pełnomocnik rządu ds. osób niepełnosprawnych Krzysztof Michałkiewicz zapowiada zmiany w PFRON-ie. Pieniądze z funduszu mają lepiej odpowiadać zapotrzebowaniu osób, które z niego korzystają.

- Nie tylko wspieranie zatrudnienia osób niepełnosprawnych jest ważne; trzeba też dbać o jakość ich życia, o to, by osoby te korzystały z pełni praw obywatelskich - mówi w rozmowie z PAP pełnomocnik rządu ds. niepełnosprawnych Krzysztof Michałkiewicz.

Według niego w Państwowym Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych powinny być środki na integrację społeczną, rehabilitację i na różnego rodzaju działania na rzecz osób z niepełnosprawnością.

- To jest co najmniej tak samo ważne jak zatrudnienie - powiedział Michałkiewicz.

3 grudnia dniem osób niepełnosprawnych

W czwartek obchodzony jest dzień osób z niepełnosprawnościami - tego dnia wiele organizacji planuje różne wydarzenia dla osób z niepełnosprawnościami. Fundacja Integracja rozstrzyga doroczny konkurs "Człowiek bez barier", który promuje osoby niepełnosprawne pokonujące bariery i odnoszące sukcesy.

- Środowisko osób niepełnosprawnych - choć to bardzo duża, prawie 5-milionowa grupa osób - jest bardzo zróżnicowane jeśli chodzi o potrzeby i oczekiwania, tak wobec państwa, jak i PFRON. Warto dostosowywać system wsparcia do konkretnych potrzeb osób niepełnosprawnych - powiedział pełnomocnik rządu. Dodał, że można utrzymać dotychczasową kwalifikację na stopnie niepełnosprawności, ale uzupełnić ją należy o informacje dot. indywidualnych dysfunkcji.

Niepełnosprawni, a rola PFRON-u

Michał Kiewicz wyjaśnił, że różne rodzaje niepełnosprawności wymagają przecież różnego wsparcia; różna jest także sytuacja niepełnosprawnych ze względu na miejsce ich zamieszkania.

- Niektóre środowiska niepełnosprawnych umieją nagłaśniać swoje problemy i walczyć o swe interesy, a niektóre nie i są pozostawione same sobie - dodał. Podkreślił, że zadaniem państwa jest również dbanie o osoby najsłabsze i najbardziej niesamodzielne, np. przebywające w ośrodkach dla osób z niepełnosprawnościami.

Pytany o to, czy powinna zmienić się rola PFRON-u, przypomniał, że od początku ,czyli od 24 lat, był on pomyślany jako fundusz, który wspiera zatrudnienie osób niepełnosprawnych.

- Rehabilitacja dzieci, rehabilitacja społeczna była marginesem jego działalności. Szkoda, bo po przyjęciu przez Polskę Konwencji o ochronie praw osób niepełnosprawnych mamy nowy etap. Powinniśmy wspierać zatrudnienie osób niepełnosprawnych, ale także dbać o jakość ich życia, o to, by korzystały z pełni praw, jakie przysługują obywatelom naszego kraju - powiedział pełnomocnik. Zaznaczył jednocześnie, że mimo krytyki ze strony środowiska Osób Niepełnosprawnych PFRON jest wartością i wielu niepełnosprawnych nie wyobraża sobie, by go nie było.

- Powinniśmy dyskutować o tym, czy PFRON powinien wspierać pracodawców czy konkretnych niepełnosprawnych pracowników. To temat do dyskusji. PFRON i system wsparcia osób niepełnosprawnych nie może być polem do eksperymentów, realizowanych kosztem osób niepełnosprawnych. Trzeba szukać nowych rozwiązań, testować rozwiązania modelowe i jeśli okażą się skuteczne - wprowadzać je w życie - zaznaczył.

Dodał, że pomysły PO dotyczące asystenta osoby niepełnosprawnej, zatrudnienia wspieranego, trenera pracy powinny być - kontynuowane i stopniowo wprowadzane w życie.

Źródło: www.niepelnosprawni.pl, 03 grudnia 2015

<<< powrót do spisu treści

&Ujednolicenie sygnalizacji akustycznej na przejściach dla pieszych

Henryk Lubawy

Miło mi poinformować, że od dnia 8 października 2015 roku obowiązuje w naszym kraju jednolity system dźwięków na przejściach dla pieszych.

System ten a dokładnie trzy bardzo ścisłe określone dźwięki oraz zasady nagłośnienia przejścia wprowadza Rozporządzenie Ministra Infrastruktury I Rozwoju z dnia 3 lipca 2015 r. zmieniające rozporządzenie w sprawie szczegółowych warunków technicznych dla znaków i sygnałów drogowych oraz urządzeń bezpieczeństwa ruchu drogowego i warunków ich umieszczania na drogach.

Dziennik Ustaw Rzeczypospolitej Polskiej, Warszawa, dnia 7 września 2015 r. Poz. 1314.

Odczuwam wielką osobistą satysfakcję z tego powodu, gdyż to ministerialne rozporządzenie wprowadza dokładnie te dźwięki które zostały zaproponowane przez zespół naukowców z Instytutu Akustyki UAM w pracach którego osobiście uczestniczyłem.

Szczegółowe informacje w tej sprawie są dostępne w Internecie na stronie o adresie:

http://www.staff.amu.edu.pl/~henrykl/sygnalizacja_akustyczna/

Myślę, że Czytelnicy „Sześciopunktu” mogą być zainteresowani tą informacją. Jeśli zajdzie taka potrzeba to mogę sprawę opisać nieco szczegółowiej.

Moje osobiste oraz środowiska niewidomych wieloletnie starania w tej sprawie zostały jak widać uwieńczone sukcesem. Formalnie istnieje prawnie zagwarantowane ujednolicenie sygnalizacji akustycznej. Obawiam się jednak, że bez wiedzy o tym przepisie niewidomi nadal nie będą mogli oczekiwać faktycznego ujednolicenia nie na papierze a na ulicach po których się przemieszczają.

Mam nadzieję, że zainteresowałem sprawą Redakcję „Sześciopunktu”.

Serdecznie pozdrawiam z Poznania
Henryk Lubawy
--
mgr Henryk Lubawy
specjalista ds. sprzętu i oprogramowania wspomagającego dla osób niepełnosprawnych z uszkodzeniem narządu wzroku
Biuro Pełnomocnika Rektora ds Studentów Niepełnosprawnych
Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu

Panie Henryku, oczywiście, że zainteresował Pan redakcję tą sprawą. Gratulujemy tego osiągnięcia i oczekujemy szczegółów w tak istotnej dla naszego środowiska sprawie.

<<< powrót do spisu treści

&Krajowe Duszpasterstwo Niewidomych

Zofia Krzemkowska

Jezu bądź źródłem mojej miłości ku Bogu i ku ludziom,
Niech Boga i ludzi kocham Twoją miłością”.

(Sługa Boży ks. Władysław Korniłowicz).

Dla wierzących i praktykujących katolików niebagatelne znaczenie ma działalność krajowego i diecezjalnych duszpasterzy niewidomych. Ich aktywność zależy w dużej mierze od zaangażowania księży, znajomości przez nich problematyki niewidomych i faktu, czy nie są przeciążeni innymi obowiązkami kapłańskimi oraz czy skupili wokół siebie grono świeckich niewidomych i słabowidzących do współpracy.

Szkoda, że ich poczynań się nie popularyzuje, chociażby na łamach naszych pism np. „Pochodni”.

Spotkałam się z tym tylko w kwartalniku Okręgu kujawsko-pomorskiego PZN „OKO”, gdzie jest stała rubryka: „Z działalności Duszpasterstwa Niewidomych” redagowana przez duszpasterza Diecezji Bydgoskiej ks. Piotra Buczkowskiego, z dwudziestopięcioletnim stażem kapłańskim, katechetę niewidomych w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym im. Louisa Braille`a w Bydgoszczy.

Duszpasterze spotykają się corocznie, zawsze w innym ośrodku, zwykle spotkanie połączone jest z kapłańskimi rekolekcjami. Wiosną 2015 roku odbyło się ono w Poznaniu, połączone było z tematem jak służyć niewidomym i przydziałem zadań związanych z Ogólnopolską Pielgrzymką Niewidomych odbywającą się co 2 lata.

Pielgrzymkowa przeszłość.

Jezu każde poruszenie myśli, woli, serca, w Tobie, zgodne z Tobą, dla Ciebie...”

(Sługa Boży ks. Władysław Korniłowicz).

Tradycją kontaktu z niewidomymi są organizowane co 2 lata Ogólnopolskie Pielgrzymki. Zmieniają się krajowi duszpasterze, ale ta forma przechodzi na następców. Zawsze w innym miejscu. Uczestniczę prawie we wszystkich. Byliśmy wielokrotnie na Jasnej Górze, na Górze św. Anny, w Gałkowie-Godowie, w Swarzewie na Kaszubach gdy duszpasterzem krajowym był nieżyjący już ojciec Bruno Pawłowicz, gościli nas tam marynarze. W Niepokalanowie, w Warszawie u grobu bł. ks. Popiełuszki, w Szczepanowie u św. Biskupa Stanisława, w Łagiewnikach u św. s. Faustyny, w Piekarach Śl., na Św. Górze k/Gostynia u ojców Filipinów. Tu było szczególnie wzruszające wystąpienie nieżyjącego już ks. kan. Benona Kaczmarka, który siedząc na wózku mówił o cierpieniu, w Gnieźnie, w Kościerzynie, w 2013 r. w Chełmnie – Diecezji Toruńskiej, a obecnie w 2015 w Łowiczu. Było też i tak że duszpasterstwo bydgoskie przygotowywało wszystkie stacje Drogi Krzyżowej; w Częstochowie i w Gnieźnie. Osobiście przygotowywałam: czytania na eucharystię, modlitwę powszechną, świadectwo o ojcu Bruno Pawłowiczu, którego działalność znałam osobiście. Na spotkania duszpasterzy przygotowałam i wygłosiłam referaty: „Macierzyństwo niewidomej kobiety” - w związku z redagowaniem dwumiesięcznika „Głos Kobiety” i szczególnie życzliwie przyjęte - „Oczekiwania niewidomych pod adresem kapłanów duszpasterzy” - w Bydgoszczy.

Przygotowanie pielgrzymek ogólnopolskich wymagało od organizatorów wcześniej podjętych starań, inicjatywy, pozyskania pomocy wielu zaangażowanych osób, kapłanów, sióstr, osób świeckich, władz terenowych, miejsca w którym odbywała się pielgrzymka. Warunki pobytu były różne. Pamiętam, że na Górze św. Anny spaliśmy w dużej sali na podłodze na materacach. Zdarzało się, że ktoś błądząc zahaczał o nasz materac budząc nas. Zawsze można było liczyć na pomoc miejscowego koła PZN. Na każdej pielgrzymce reprezentowane były władze centralne PZN.

Bardziej przedsiębiorcze grupy pielgrzymów uzyskują na opłacenie transportu a nawet prowiantu dotacje. Łączą pielgrzymkę z wycieczką krajoznawczą, zwiedzając po drodze mijane ciekawe miejscowości. Pamiętam taką pielgrzymkę do Szczepanowa. Ze względu na daleką odległość, nocleg w Domu Pielgrzyma w Częstochowie, eucharystia dla nas tuż przy Cudownym Obrazie, to niepowtarzalne przeżycia i zapewnione posiłki. Ubolewam, że liczba pielgrzymów zmniejsza się. Uczestniczyłam w takich, które liczyły 4 tys. niewidomych. Starzy wymierają albo stan zdrowia nie pozwala im na podjęcie pielgrzymkowego trudu. Młodych jest niewielu. Niektórym – rzeczywiście niewidomym, brak przewodników którzy chcieli by im towarzyszyć w drodze po nieznanym terenie.

Krajowe Duszpasterstwo organizuje też pielgrzymki zagraniczne samolotem lub autokarem. W 10 z nich w przeszłości uczestniczyłam. Była kondycja i potrzebne środki finansowe np. do: Medjugorie w 1997 r., Santiago De Compostela – śladami św. Jakuba, San Dżowani Rotondo śladami ojca Pio. Dwukrotnie do Ziemi Świętej, na Ukrainę – śladami Matki Róży Czackiej, wielokrotnie do Rzymu, na kanonizację siostry Faustyny, na Monte Casino, do Padwy i Asyżu, śladami św. Franciszka, do Wenecji, do Florencji, by nawiedzić rzymskie bazyliki, na Sycylię, do Palermo, do Francji, do Lourdes, na Maltę, do Hiszpanii, do Madrytu, Grenady, Barcelony, do Portugalii, Lizbony, dwukrotnie do Fatimy, - wymieniłam tylko niektóre miejscowości w których byłam podczas zagranicznych pielgrzymek Krajowego Duszpasterstwa Niewidomych. Przeżycia były niepowtarzalne. Codzienna eucharystia, dużo modlitwy w autokarze, wspólny śpiew, któremu przewodniczyła Elżbieta Głażewska, zwiedzanie zabytków nie tylko sakralnych, wiele kompetentnych informacji o mijanych ważnych miejscowościach, wieczorne spacery. Zakończyłam to pielgrzymowanie pod kierunkiem ks. prof. Waldemara Chrostowskiego dobrego znawcy tych terenów w Ziemi Świętej. Po każdej pielgrzymce zamieszczałam relacje z niej w prasie środowiskowej w: w „Credo”, - gdy się ukazywało, w „Pochodni”, w „ Niewidomym Spółdzielcy”, „Głosie Kobiety”. Szkoda że nie jest to kontynuowane przez obecnych pielgrzymów. Chętnie bym te relacje przeczytała, myślę że nie tylko ja. Moja decyzja o przerwaniu pielgrzymowania zagranicznego była trudna, ale świadoma. Zabrakło kondycji i środków finansowych. Emeryckie na to nie wystarczają, wszystko ma swój kres.

„Inne formy działalności duszpasterstwa niewidomych”

Jezu! Bądź źródłem życia mego!.…
Naucz mnie kochać – daj bym w ludziach Ciebie kochał”

(Sługa Boży ks. Władysław Korniłowicz).

Jest ich wiele. O kilku z nich wspomnę.

Na przełomie kwietnia i maja w długi weekend co roku odbywają się 3-dniowe rekolekcje dla niewidomych w Laskach, skupiające 80 uczestników. W kilku z nich uczestniczyłam. Rekolekcjonistami byli wówczas księża Andrzej Gałka i Piotr Buczkowski. Program laskowskich rekolekcji obejmował: poranne modlitwy przygotowywane przez uczestników, eucharystię, nauki rekolekcyjne na wybrany temat np. Miłosierdzie Boże, odmawianie Koronki, adoracja Najświętszego Sakramentu, Sakrament Pojednania, medytacje w oparciu o przygotowane materiały brajlowskie, które można zabrać z sobą do domu, by z nich korzystać, wspólny Różaniec z siostrami podczas spaceru po polach, wyjścia na Górę Ojca do słynnego cmentarza laskowskiego, modlitwa za zmarłych i wspominanie ich dokonań przy grobach, wspólny śpiew przy gitarze, z którego znane jest środowisko laskowskie, udział w nabożeństwie majowym w zakładowym kościele, zwiedzanie Ośrodka Szkolno-Wychowawczego, informacja o jego działalności. Szczególne zapotrzebowanie jest na indywidualną rozmowę z kapłanem. Ustawiają się w tym celu kolejki chętnych. Wielu odczuwa taką potrzebę rozmowy z kimś kompetentnym, zasięgnięcia rady, podzielenia się wątpliwościami, zwierzenia się ze swoich trosk i radości, wysłuchanie przez kogoś wielu pomaga. Jeśli czujemy się samotnymi przez cały rok, mamy możność przebywania wśród życzliwych ludzi. Ponieważ liczba miejsc jest ograniczona, zwykle jest więcej chętnych niż miejsc. Kto pierwszy ten lepszy. Warto więc kontaktować się z s. Ludmiłą z odpowiednim wyprzedzeniem. Zachęcam do udziału w tych rekolekcjach, bo skraj Puszczy Kampinowskiej, bezpośredni kontakt z przyrodą, sprzyjają wyciszeniu, zastanowieniu się nad naszym życiem duchowym. Nie można tego odkładać na później, bo możemy nie zdążyć. Rekolekcje poza parafialnymi odbywają się także dla niewidomych w poszczególnych diecezjach np. bydgoskiej w Wielkim Tygodniu wraz z zaprzyjaźnionymi uczestnikami warsztatów terapii zajęciowej i mieszkańcami sąsiednich bloków. Poza naukami i eucharystią są jeszcze: śpiew Gorzkich Żali i Droga Krzyżowa przygotowana przez uczestników.

Duszpasterstwo warszawskie organizuje Dni Skupienia w Adwencie i w Wielkim Poście. Cieszą się one bardzo dużą frekwencją środowiska.

Na ogół spotkania powinny odbywać się w wyznaczoną niedzielę miesiąca na wspólnej eucharystii i spotkaniu informacyjnym, często przy kawie. Dotyczą one także działalności PZN na danym terenie. Są też odpusty związane z danym kościołem czy kaplicą, majówki w plenerze z eucharystią połączoną z wspólnym śpiewem i grillowaniem, wspólny opłatek z kolędowaniem, msza związana z obchodami święta Białej Laski.

Wiele zależy od zaangażowania duszpasterza, od tego czy niewidomi stanowią dla niego wsparcie, wzbogacają stosowane formy pracy.

Znam z przeszłości, że duszpasterze odwiedzali chorych niewidomych leżących przebywających domach rodzinnych albo Domach Pomocy Społecznej działających na ich terenie. Było to korzystne dla ich samopoczucia, że się o nich nie zapomina.

Przy Piwnej w Warszawie jest biblioteka z brajlowską literaturą religijną, którą można wypożyczyć albo nawet zakupić jak dwie pozycje, o których szerzej pisałam. Jednotomowe w sztywnej oprawie wydane w 2014 roku Modlitewnik św. Jana Pawła II „Wypłyń na głębię” i fragmenty homilii papieża Franciszka o rodzinie „Miłość jest łagodna”. W sprawach wypożyczenia lub zakupu poszczególnych pozycji należy się kontaktować z s. Ludmiłą przy ul. Piwnej w Warszawie.

Można też indywidualnie – za pełną odpłatnością - załatwić pobyt w Rabce lub w Sobieszewie nad morzem blisko Gdańska – tu korzystając nawet z rehabilitacji.

Nieco szerzej chcę omówić organizowany co roku 2-tygodniowy pobyt zawsze gdzie indziej dla samotnych niewidomych i tych z rodzinami głównie z Warszawy, ale są również przedstawiciele z innych regionów kraju. Organizatorem jest Krajowe Duszpasterstwo Niewidomych. Koszt pobytu 900 zł + 60 zł za przejazd autokarem z Warszawy. Chętnych na łączenie modlitwy z wypoczynkiem o atrakcyjnym programie jest wielu. Trudno sprostać potrzebom.

Jak to wyglądało w tym roku na przełomie lipca i sierpnia w Olsztynie w Seminarium Duchownym, gdzie uczestnicy zostali zakwaterowani zapytałam niewidome Warszawianki, esperantystkę Zuzannę Jankowską, która przyjechała z młodszą słabowidzącą Justyną i Krystynę Śmigielską mieszkankę Domu Pomocy Społecznej w Warszawie.

Mówi Krystyna - Jeżdżę na wspólny wypoczynek od początku jego organizowania, zawsze gdy pozwala mi na wyjazd mój lekarz. Z tą samą przewodniczką Halinką, bo dobrze się znamy, jesteśmy zżyte, ona zna moje potrzeby i możliwości. W Olsztynie zostaliśmy zakwaterowani w 2-osobowych pokojach – 1 łazienka na 4 osoby. Wyżywienie pyszne, bo seminarium ma własne gospodarstwo, są więc swoje produkty. Urozmaicony program pobytu. Codzienna eucharystia, medytacje, słuchanie wierszy religijnych napisanych przez Katarzynę Piekarczyk z oprawą muzyczną, oglądanie filmów o tematyce religijnej z ciekawą audio deskrypcją ks. Piotra Buczkowskiego, zwiedzanie, wynajętym autokarem – Stoczka Klasztornego, Św. Lipki, Gietrzwałdu, Fromborka, płynęliśmy po Zalewie Wiślanym był pobyt nad jeziorem na plaży miejskiej. Wokół Seminarium jest park więc można tam wypoczywać. Są też rozmowy z przyjaciółmi, poznanymi na poprzednich turnusach. Przez pierwsze dni przebywały z nami 4 siostry Franciszkanki Służebnice Krzyża. Pomagały nam we wszystkim, w aklimatyzacji w nowych warunkach pobytu.

Nad przebiegiem pobytu czuwa ks. Gałka, to On wybrał miejsce pobytu, dla wielu uczestników region był dotąd nieznany. Wypowiedź Krystyny uzupełnia Zuzanna - Dodam aktywność i zaangażowanie ks. Piotra. Ma właściwe podejście do niewidomych, wie czego potrzebujemy, jest wśród nas i dla nas, jest dobrym fachowcem w sprawach niewidomych, za serdeczny stosunek dla nas dziękujemy mu. Uczestniczyliśmy w Jego jubileuszu 25-lecia kapłaństwa, otrzymując obrazki podpisane brajlem. Zaopatrzył nas w płytki komputerowe ze zdjęciami, które będą dobrym upominkiem dla bliskich pozostawionych w domu. Widzący lubią oglądać zdjęcia.

Uczestnicy zachęcali mnie bym powiedziała o moich odczuciach księdzu bezpośrednio, ale zabrakło mi odwagi – kończy Zuzanna, a Krystyna dodaje: solidaryzuję się z tą opinią, znam go od lat, przeprowadziliśmy kilka rozmów, doznałam od księdza wiele serdeczności, a to zbliża ludzi.

Tyle moje rozmówczynie o tegorocznym wypoczynku w Olsztynie i wypoczywających tam ludziach. Przyszły wypoczynek w roku 2016 planuje się we Wrocławiu.

Jak wynika w dokonanego przeglądu proponowane formy pracy duszpasterstwa są różnorodne. Każdy znajdzie coś dla siebie. Chodzi jednak o to, by zwiększyła się frekwencja na organizowanych przez Duszpasterstwo formach pracy. Chodzi o świeckich niewidomych i słabowidzących. Jedna niedziela w miesiącu poza parafią nie będzie obciążeniem, dostarczy treści myślowych, zaktualizuje bieżące informacje. Nie bez znaczenia jest spotkanie się z własnym środowiskiem. Chodzi szczególne o młodzież opuszczającą szkoły, uczelnie, podejmującą pierwszą pracę, albo pozostającą w rodzinnym domu bez zajęcia. Liczymy na waszą pomoc. Włączcie się do tej działalności, pokażcie co potraficie, bądźcie naszymi następcami w kontynuowaniu dzieł duszpasterstwa o bogatych tradycjach. Liczymy na waszą pomoc, czekamy na waszą systematyczną obecność wśród nas. Duszpasterstwo wymaga, kontynuacji, świeżych pomysłów, liczymy na nie z waszej strony.

Jezu! W każdym poruszeniu umysłu, woli, serca, w każdym czynie, Ty jesteś głównym motorem, głównym sprawcą”.

(Sługa Boży ks. Władysław Korniłowicz).

<<< powrót do spisu treści

&Niewidomi na III Pikniku organizacji pozarządowych w Bielsku Białej

Andrzej Koenig

21 listopada br. w „Gemini Park” odbył się III Piknik Organizacji Pozarządowych działających na terenie powiatu bielskiego.

Po raz pierwszy na nim pojawiło się grodzkie koło Polskiego Związku Niewidomych w Bielsku-Białej. Przez cały dzień na stoisku koła można było spotkać niewidomych, słabowidzących, przewodników czy też wolontariuszy.

Osoby zainteresowane tematem niewidomych w Bielsku-Białej, ale i na terenie Polski pytały o sposób poruszania się samemu po mieście tylko z białą laską, pokonywanie przejść dla pieszych czy schodów, poruszanie się środkami komunikacji zbiorowej? Były również pytania jak Pani wie, jaki kolor ma bluzka, którą ubiera właśnie czy jak robi Pani makijaż nic nie widząc?

Można było założyć czarną opaskę na oczy i przejść się kawałek z białą laską lub pobrajlować książki i obrazki wykonane pismem punktowym.

Zaprezentowana była lalka dla małych dzieci niewidomych za pomocą, której uczone są one liter pisma Braille'a łącząc to z zabawą.

Maszyna brajlowska, tabliczka i rysik do ręcznego pisania, szachy i warcaby dla niewidomych również można było po prostu podotykać.

Każda organizacja pozarządowa uczestnicząca w Pikniku miała swoje kilkadziesiąt minut do zaprezentowania się szerszej publiczności.

Małgorzata Wiecha – niewidoma członkini bielskiego koła grodzkiego PZN – w swojej 20 minutowej prezentacji mówiła o niewidomych w Polsce, o tym, kim jest osoba niewidoma, o poruszaniu się samodzielnie przy pomocy białej laski, piśmie Braille'a (czytaniu i pisaniu), obsłudze komputera przez osobę niewidomą przy użyciu programu udźwiękawiającego.

W drugiej części dnia głos zabrał Prezes bielskiego koła grodzkiego Tadeusz Gierycz. Kilka zdań poświęcił bielskim niewidomym, ale zaprezentował również techniki poruszania się z białą laską, mówił o audiodeskrypcji i jej wykorzystaniu w wyjściach do teatru, kina i muzeum, które są organizowane coraz częściej w Bielsku-Białej.

Dodatkowo jest on sportowcem i przedstawił, że niewidomi grają w kręgle, szachy, warcaby, strzelają z broni laserowej, chodzą w góry. We wszystkim tym Tadeusz się odnajduje i udziela.

Na specjalnie przygotowanym miejscu można było zagrać z Tadeuszem w warcaby dostosowane do korzystania przez niewidomych, a zwieńczeniem była partia szachów z zawodnikiem ze zgromadzonych, częściowo komentowana na żywo przez prowadzącego cały Piknik.

Ważną rzeczą jest, aby wychodzić między ludzi, pokazywać się pomimo naszej niepełnosprawności, że niewidomi to takie same osoby jak Kowalski, Nowak tylko dotknięte dysfunkcją wzroku. Dlatego takie spotkania jak ten Piknik w Bielsku-Białej są na pewno potrzebne organizacjom pozarządowym, ale i całemu społeczeństwu, w którym one działają.

<<< powrót do spisu treści

&Kulturalne co nieco

&Niedostępna dostępność

Alicja Nyziak

W Muzeum Historii Miasta Zduńska Wola otwarto wystawę, na której można było poznać historię miasta i regionu za pomocą zmysłu dotyku. Osoby niewidome i słabowidzące mogły dotykać wszystkich eksponatów, brać je w dłonie i delikatnie wodząc palcami odgadywać ich przeznaczenie. Możliwe, że to była jedyna okazja, aby obejrzeć z bliska tarę do prania, pralkę Franię, zabytkową wagę aptekarską, flakoniki, pojemniki do przechowywania medykamentów. Były też eksponaty dziwne, trudne do rozszyfrowania. Odkrywanie ich przeznaczenia budziło ogólną wesołość zwiedzających. Nie zabrakło na tej wystawie eksponatów nierozerwalnie związanych z historią rozwoju przemysłu w Zduńskiej Woli. Starego typu beczki na piwo, oraz krosna, przypominały, że w tym mieście królował przemysł włókienniczy i piwowarski.

Wystawa Dotknąć Zduńskiej Woli jest przykładem, że kultura zaczyna się otwierać na osoby z dysfunkcją wzroku także w mniejszych miejscowościach. To ogromny plus, bo bez kultury, świadomości historii miejsca, z którego się wywodzimy jesteśmy znacznie ubożsi. Poznać dzieje kraju i swojego regionu z lektur, to jedno. Dotknąć, wyczuć wielkość, kształt, fakturę przedmiotów, które miały wpływ na tworzenie historii, to zupełnie, co innego.

Dobrze, że realizowane są projekty, w których uwzględnia się potrzeby niewidomego odbiorcy, ale nadal pozostaje problem dostępności wystaw dla tej grupy osób. Zastanawiam się ilu niewidomych z powiatu zduńskowolskiego skorzystało z tej oferty?

Ja mieszkam w sąsiednim powiecie i żeby wybrać się na tą ciekawą wystawę potrzebowałam przewodnika. Znalazłam chętną koleżankę, która interesuje się historią i jako osoba słabowidząca skorzystała z możliwości lepszego przyjrzenia się eksponatom. Jednak ilu całkowicie niewidomych nie wybrało się na wystawę, gdyż nie miało z kim? W Polsce nadal uważa się, że pomoc osobie niepełnosprawnej powinna przede wszystkim zapewnić rodzina. Brakuje rozwiązań systemowych, które całkowicie niewidomemu pozwoliłyby swobodnie funkcjonować. Obecnie biblioteki, miejskie i spółdzielcze domy kultury, muzea, teatry oferują coraz bogatszy wachlarz imprez, skierowanych do każdego chętnego i zainteresowanego. Niewidomy także chętnie wybrałby się na spotkanie z podróżnikiem, pisarzem, dietetykiem, ale brak wsparcia sprawia, że pozostaje w domu. Tak więc dostępna kultura często nadal pozostaje niedostępna.

<<< powrót do spisu treści

&Viktoria Modesta: Jestem małą kosmitką

rozmawiała Agnieszka Fiedorowicz,

Pytałam w duchu, co, do diabła, uprawnia was do zakładania, że będę życiowym nieudacznikiem? Skupcie się na swoim życiu, znajdźcie lepszą pracę, zamiast osądzać mnie” – mówi w wywiadzie Viktoria Modesta, gość specjalny Wielkiej Gali Integracji.

Agnieszka Fiedorowicz: Mottem tegorocznej Wielkiej Gali Integracji była „Droga na szczyt”, która bywa niezwykle trudna. Jak było w twoim przypadku?

Viktoria Modesta: Wolałabym myśleć, że przede mną jest jeszcze bardzo długa droga na szczyt, bo nie czuję, że już go zdobyłam. Ale fakt, droga, którą już przebyłam, była jak jazda kolejką górską. Na górę i gwałtownie w dół – trzeba się z tym liczyć, gdy próbujesz zrobić coś trudnego czy nowego. Myślę, że słowo „przygoda” też dobrze by określiło moją drogę.

Cofnijmy się w czasie. Czy mała Viktoria, mieszkająca na Łotwie dziewczynka, która spędza większość czasu w szpitalach, przechodząc bolesne operacje nogi, była sobie w stanie wyobrazić, że stanie się gwiazdą?

Tak. Marzyłam o naprawdę zdumiewającym, pełnym przygód życiu.

Wspominałaś w wywiadach, że choć urodziłaś się z uszkodzoną podczas porodu nogą, twoja mama zawsze w ciebie wierzyła, dostrzegła, że „masz w sobie iskrę”.

Podsycała we mnie wolnego ducha. Nie przejmowała się tak strasznie tym wszystkim, co działo się wokół mnie w związku z chorobą, przez co ja też się nie bałam. Zamiast mówić mi, że jestem chora, ona mówiła: „jesteś inna, wyjątkowa”...

Mówiła: „Jesteś przybyszem z obcej planety”...

Tak, to prawda, często sobie żartowałyśmy, że wcale mnie nie urodziła, tylko znalazła w lesie, a tak naprawdę jestem małą kosmitką. Była bardzo młoda, kiedy mnie urodziła, miała zaledwie 17 lat. To, co mówiła, było słodkie i w sumie pozwalało mi przetrwać! Z jednej strony była rzeczywistość, której nie lubiłam, która czyniła mnie nieszczęśliwą, ale z drugiej był świat marzeń, który był ekscytujący, w którym wszystkiego mogłam próbować. To tam spędzałam większość czasu. Zawsze też wyobrażałam siebie, że nie ma rzeczy niemożliwych i od wczesnego dzieciństwa byłam przekonana, że nikt nie jest lepszy ode mnie i ja jestem taka, jak inni. Koniec końców wszyscy ci wielcy ludzie, którzy tworzą muzykę, sztukę, są tylko ludźmi.

Marzyłaś o czymś konkretnym? O śpiewaniu, byciu modelką?

O wszystkim: o podróżowaniu, próbowaniu nowego jedzenia...

Marzenie o podróżowaniu szybko się spełniło. Gdy miałaś 12 lat, przeprowadziłaś się do Londynu. Czy to był szok dla dziewczynki z Łotwy?

Nie ujęłabym tego w kategoriach wielkomiejskiego szoku, bo małomiasteczkowa mentalność to nie moja działka. Zawsze miałam szerokie horyzonty, czytałam dużo zagranicznej prasy, oglądałam zagraniczne filmy. To był szok w rodzaju: to jest zupełnie inny świat, niż ten, w którym do tej pory żyłam.

A czy ludzie w tym świecie okazali się bardziej otwarci na np. twoją niepełnosprawność?

Niespecjalnie. Ale z czasem sprawiłam, że zaczęli mnie akceptować. Bo to nie jest tak, że w cudowny sposób znajdujesz grupę ludzi, którzy traktują cię w sposób, o jakim zawsze marzyłaś. Musisz ich nauczyć, jak chcesz być traktowana. Kiedy chodziłam do szkoły, byłam prześladowana, i to mocno. Było ku temu wiele powodów: nie mówiłam dobrze po angielsku, wyglądałam dziwnie, byłam kulawa, a równocześnie interesowałam się modą. Na szczęście plusem Wielkiej Brytanii jest niesamowita różnorodność, jest tyle grup społecznych, jest tyle możliwości, więc jeśli chcesz zmienić swoje życie, to możesz to zrobić.

Ty poszłaś w radykalne zmiany. Rzuciłaś szkołę jako czternastolatka i wkroczyłaś do świata tzw. alternatywnej sceny. Wizja czternastoletniej Viktorii w znanym londyńskim klubie dla fetyszystów „Torture Garden” nieco mnie przeraża...

Ale dla mnie to było w tamtym czasie zdecydowanie właściwe miejsce. Wreszcie mogłam przebywać z ludźmi, którzy mieli w nosie to, jak wyglądam, a alternatywna scena dawała niesamowite możliwości kreacji. Przez cztery lata spróbowałam wszystkiego, na co miałam ochotę. Ekstremalne życie szpitalne na Łotwie zamieniłam na ekstremalne życie w londyńskich klubach. I poczułam, jak to jest nie przejmować się „głupotami”, tym wszystkim, co mówią ci nauczyciele, rodzice, rodzina...

Głupotami?

Byłam wtedy niezłą buntowniczką, robiłam wszystko, na co miałam ochotę! W sumie to wiele się nie zmieniłam, tylko teraz jestem trochę mądrzejsza. Przełomowy był dla mnie moment, w którym zrozumiałam, że jeśli nauczę się porządnie angielskiego, tutejszej kultury, zostanę uznana za Brytyjkę. To nigdy nie byłoby możliwe na Łotwie, bo choć miałam łotewskie obywatelstwo, mówiłam po rosyjsku.

Pochodzisz z rosyjskiej mniejszości na Łotwie?

Tak, i zawsze byłam i byłabym traktowana, jak outsider. I jeszcze ta moja noga! I natarczywe pytania ludzi: „co ty ze sobą zrobisz?”...

... nigdy nie znajdziesz pracy, nigdy nie znajdziesz męża...”

wypowiadane przez ludzi, którzy tak naprawdę niczego wielkiego w życiu nie osiągnęli. Pytałam w duchu, co, do diabła, uprawnia was do zakładania, że będę życiowym nieudacznikiem? Skupcie się na swoim życiu, znajdźcie lepszą pracę, bądźcie milsi dla rodziny, zamiast osądzać mnie.

Mocne słowa.

Długo to wszystko we mnie siedziało. Kiedy przyjechałam do Londynu, było we mnie sporo gniewu, a raczej niechęci do rodziny i tego gadania. To się skończyło, gdy zaczęłam odnosić sukcesy. Bo jeśli już się sprawdzisz, udowodnisz sobie, że nie jesteś ofiarą losu, jak ci wmawiano, to dalsze nakręcanie się jest bez sensu. Ale widzę teraz, że życie wielu ludzi jest pozbawione wyzwań, że każdy ma w miarę dobrą pracę i pewien poziom bezpieczeństwa, ale to wszystko jest takie średnie...

Nudne?

To zabija w nas energię, instynkt przetrwania. Chodzi mi o to, że czasem porażki, traumatyczne zdarzenia są potrzebne, by pobudzić do działania.

To ten instynkt popchnął cię do decyzji o amputacji niesprawnej nogi?

Zdecydowanie!

Dla wielu ludzi amputacja to wielka trauma, a ty mówisz, że dla ciebie to było jak...

Jak Boże Narodzenie!

Mnie jeszcze bardziej podobała się twoja metafora, że to było jak „przesiadka z klasy ekonomicznej do biznesowej”.

Przeszłam 15 operacji nogi, ale poza tym moje ciało było zdrowe. Problem stanowiła tylko ta zdeformowana lewa noga. Zadałam więc sobie pytanie: czy chcę resztę życia cierpieć, zmagając się z tą nogą, czy chcę ją wymienić na nogę sztuczną i rozkwitnąć, stać się sprawną, zdrową? Wybrałam to drugie.

Amputacja to jedno. Ale jak wpadłaś na pomysł, by użyć protezy do wyrażania siebie? Czy natchnęła cię do tego Sophie de Oliveira Barata, która tworzy te niesamowite protezy w ramach The Alternative Limb Project?

Nie. Ten pomysł przyszedł do mnie przed poznaniem Sophie.

Początkowo nosiłaś zwykłe protezy.

Już moja trzecia proteza była artystyczna – cała skórzana.

Ja najbardziej lubię tę czarną, w kształcie szpikulca, którą nosisz w teledysku „Prototype”.

Tak, jest świetna!

Najwyższy obcas na świecie.

Dokładnie! Inspirowała mnie też Aimee Mullins, paraolimpijka i modelka, która ma kolekcję artystycznych protez.

Ale większość ludzi robi wszystko, by ukryć fakt noszenia protezy...

To prawda i nie ma w tym nic złego. Ja też tak czasem robię. Wiesz, dlaczego? Bo nie chcę być definiowana jedynie przez fakt noszenia protez. To tak, jakbyś ty była postrzegana przez fakt, że nosisz okulary. Nie chcesz ciągle o nich myśleć, zwykle po prostu je zakładasz i robisz swoje. Czasem, przy specjalnej okazji, możesz założyć jakieś wystrzałowe oprawki i zrobić z tego show! I podobnie jest z moimi protezami.

Ale zmieniasz w ten sposób świadomość. Może za kilka lat będziemy nosić protetyczne dzieła sztuki, żeby się popisać, tak jak dziś paradujemy z torebkami od Louisa Vuittona czy ciuchami od Dolce&Gabbana?

Jak popatrzysz na modę, to zauważysz, że nie każdemu pasuje ekstrawagancja. Większość ludzi woli nosić tzw. modę ulicy. Najważniejsze jest to, by czuć się z tym, co się nosi, dobrze i komfortowo. Jeśli pracujesz w bankowości lub jako prawnik, to ekstrawagancka proteza zwyczajnie nie pasuje do twojego stylu życia i jest OK, że nosisz zwykłą, funkcjonalną protezę. Mam nadzieję, że dzięki postępowi technologicznemu za 10, 20 lat w ogóle nie będziemy mówili o niepełnosprawności. Ale ciągle zdarza mi się jeździć po świecie i słyszeć takie określenia, jak: „kaleka”, „upośledzona”. Ja się taka nie czuję. Ale zastanawiam się, dlaczego ludzie, a może i same osoby z niepełnosprawnością, ustawiają tak nisko poprzeczkę? Przecież jesteśmy mądrzy, mamy dostęp do wielu rzeczy. Możemy mieć pracę, związki. Ale to nie przyjdzie samo. To nie jest tak, że ktoś przyjdzie wyciągnąć cię z łóżka i powie: „mam dla ciebie plan”. Ze mną przynajmniej tak nie było. To, do czego doszłam, osiągnęłam ciężko pracując przez ostatnie kilkanaście lat, robiąc to, w co wierzę.

Czyli niepełnosprawność to stan umysłu?

Na 100 procent. Będąc tzw. sprawnym, ale nie realizując marzeń, bojąc się zmian, jesteśmy w głębi ducha niepełnosprawni. Popatrz, ilu ludzi marnuje swoje życie nie pracując, całe życie spędzając na kanapie, obżerając się. To błąd obwiniać swoje ciało, które ma defekt. Ono nie jest barierą do szczęścia. Znam ludzi, którzy mają wszystko, a są bardzo nieszczęśliwi, ale mogę pojechać do zapadłej wioski w Indiach, gdzie ludzie żyją w biedzie i są szczęśliwi. Wszystko zależy od tego, czy skupiasz się na negatywach, czy pozytywach.

Można powiedzieć: tobie, Viktoria, łatwo tak mówić!

Spotykam czasem ludzi, którzy mi właśnie tak mówią: „ty to masz dobrze, podróżujesz po świecie, nosisz fajne ciuchy”, a ja odpowiadam, że bywały takie dni w moim dzieciństwie, że moja babcia zastanawiała się, skąd weźmie jedzenie na obiad, że przyjechałam do Londynu i nikogo tu nie znałam, że na to wszystko ciężko zapracowałam, to nie spadło mi z drzewa.

Właśnie! Wracając do pracy. Kiedy Channel 4 zaproponował ci wzięcie udziału w projekcie „Born Risky”, wahałaś się, nie byłaś pewna, czy chcesz wziąć udział w projekcie związanym z niepełnosprawnością...

Nie byłam przekonana, ze jestem uprawniona, by przemawiać w imieniu osób niepełnosprawnych, mówić o rzeczach, o których w sumie niewiele wiem.

Co sprawiło, że zmieniłaś zdanie? Perspektywa bycia pierwsza bioniczną artystką była pociągająca?

Początkowo nie. Ale miałam już za sobą doświadczenie występu podczas ceremonii zamknięcia Igrzysk Paraolimpijskich w Londynie, na których czułam się dziwnie, bo cała ta impreza kręciła się wokół konceptu...

... tych „biednych, dzielnych sportowców”.

OK, to wspaniałe, że są dzielni, ale co z ich intelektem, ich zdolnościami przywódczymi, ich seksualnością? Gdzie to wszystko jest? Zdałam sobie sprawę, że mamy kilku paraolimpijczyków, którzy są rozpoznawalni i podziwiani, ale nie znajdę takich ludzi w świecie mody, sztuki! Tą ścieżką nie poszedł nikt przede mną.

Więc zgłosiłaś się na ochotnika. By przetrzeć szlak. I zobaczyć, dokąd prowadzi.

Jak to dokąd? Na szczyt!

Viktoria Modesta sprawiła, że „niepełnosprawność stała się sexy” – pisała prasa.

Uważam, że to wulgarne uproszczenie. Chodziło mi raczej o to, by pokazać coś tak intrygującego, a zarazem atrakcyjnego, by zmusić ludzi do myślenia, dyskusji. Wielu ludzi było zszokowanych. Miało dysonans poznawczy. Patrzyli na dziewczynę, która nie ma nogi, i ta dziewczyna wydawała im się atrakcyjna. Czy to normalne? I jeszcze ta dziewczyna była trochę niebezpieczna.

Trochę? Emanowała z ciebie potęga, władczość, istna caryca...

(śmiech)

Kiedy zastanawialiśmy się nad klipem „Prototype”, zadawaliśmy sobie takie pytania: jak daleko możemy się posunąć? Jak daleko odejść od tradycyjnego „pochylania się” nad niepełnosprawnością?

Faktycznie, można odejść dość daleko. Czy spodziewałaś się, że odniesiesz taki sukces? Miliony ludzi oglądających twój klip „Prototype”, reportaże w wielu pismach...

To wciąż dla mnie dziwne. Myślę, że nikt podczas kręcenia klipu „Prototype” nie przewidywał, jak ważny on się stanie i jaki sukces odniesie. W czasie kręcenia klipu skupiałam się na pokazaniu prawdy, pokazaniu mojego życia, tego, nad czym pracowałam tyle lat, mojej jakże odmiennej tożsamości, z jaką się urodziłam. To ekscytujące, że nikt nie robi tego, co ja!

Stałaś się symbolem dla wielu osób z niepełnosprawnością.

Mogę tylko mówić tu o moim prywatnym doświadczeniu, mojej historii. Nigdy nie miałam na celu mówić w imieniu jakieś szerokiej grupy ludzi. Obce są mi doświadczenia, z jakimi zmaga się np. osoba poruszająca się na wózku. Tak samo jak tobie. Nie możemy udawać, że coś o tym wiemy, bo tego nie doświadczyłyśmy. Problemów, z jakimi zmaga się osoba całkowicie sparaliżowana, która traci kontrolę nad całym swoim ciałem, nie da się porównać do sytuacji osoby takiej jak ja, po amputacji. Dla mnie w ogóle takie generalizowanie i mówienie o „niepełnosprawności” jest szalone! Przecież pod tym ogólnym określeniem kryje się taka różnorodność doświadczeń. To tak, jakby mówić w imieniu „społeczności wszystkich blondynów”! Jak można wszystkich tych ludzi wrzucać do jednego worka? Po co w ogóle to robić? To sprawia, że przestajemy patrzeć na człowieka jak na jednostkę.

Spadła na ciebie po tym teledysku fala tzw. hejtu?

Nie spotkałam się osobiście z negatywnymi komentarzami, ale wielu ludzi miało problem ze zrozumieniem tego, co właśnie obejrzeli. Pisali: „Channel 4 wykorzystał tę dziewczynę, zrobił z tego jakiś cyrk”, „ubrała się, jak inne gwiazdy pop”.

Lady Gaga z niepełnosprawnością?

Chwila moment! Byłam modelką, noszącą ubrania typu „fetish” na długo przed tym, nim Lady Gaga w ogóle pojawiła się na scenie muzycznej! Moi fani mogą znaleźć moje zdjęcia jako 15-latki, gdy wyglądałam niemal dokładnie tak, jak teraz w „Prototype”.

Więc to Lady Gaga zżynała z ciebie?

(śmiech)

Ten teledysk to prawdziwa historia tego, co przeszłam, suma wszystkich moich doświadczeń, jakie zdobyłam na alternatywnej scenie. Jedni krytykują mój głos, inni ciało. Ale w „Prototype” to jestem ja. Prawdziwa ja. I krytyka nie ma dla mnie znaczenia. Wierzę w to, co robię.

Zauważyłaś, że jesteś ciągle w drodze na szczyt. Jakie masz najbliższe plany? Jakiś Mount Everest do zdobycia?

Próbuję wielu rzeczy, współpracuję z naukowcami, reżyserami, projektantami. To ciekawe, że wspomniałaś akurat o Mount Evereście. Planuję w przyszłym roku wykonać skok ze spadochronem z Mount Everestu właśnie. 10 tysięcy metrów w dół! Zapowiada się niezła jazda!

Czy ktoś przed tobą zdecydował się na taki wyczyn?

Sporo ludzi, ale oczywiście ja będę pierwszą dziewczyną po amputacji.

To trzymam kciuki! Powodzenia!

Dziękuję

Źródło: www.niepelnosprawni.pl, 20.11.2015

<<< powrót do spisu treści

&Łukasz Golec: "Człowiek jest istotą duchową, a duszę tak samo jak i ciało trzeba karmić dobrym słowem, nadzieją, pokojem"

Bracia Golec wielokrotnie mówili o swoim przywiązaniu do polskiej tradycji i historii. Śpiewają, że kochają Polskę i są przywiązani do wiary.

Dzisiaj w tym szalonym pędzie dobrze jest na chwilę zatrzymać się, zastanowić nad sobą. Człowiek jest istotą duchową, a duszę tak samo jak ciało trzeba karmić dobrym słowem, nadzieją, pokojem - mówi Łukasz Golec w rozmowie z „Polską the Times”.

Podkreśla, że stara się zachować równowagę między pracą, a życiem prywatnym i jak najwięcej czasu poświęcać dzieciom. Jego największym szczęściem jest to, że ma wspaniałą żonę i dzieci i może pomagać innym: - To, że mogę widzieć, że dobro, jakim się podzieliłem, powraca. Przy jednej naszej piosence przebudziła się dziewczynka ze śpiączki, przy innych Adam Małysz wygrywał puchary w świecie, inne stają hymnami polskich szkół, które noszą imiona Jana Pawła II - zaznacza.

Bracia Golec wydają płyty z kolędami i pastorałkami i zawsze w okresie świątecznym jeżdżą z koncertami, na których jest komplet widzów. Łukasz Golec mówi, że nie ma takiego drugiego kraju na świecie z tak bogatą tradycją kolędową.

(…) polskie pastorałki mają znakomite teksty, fabuły, opisy, przepisy, że czasem można boki zrywać, z tych pastuszków, z tego jak są poubierani, co robią, jak wyglądają, jak wyglądają, bo jeden gruby, drugi mały, trzeci łysy - opowiada i jak zauważą Polacy są już znudzeni piosenkami świątecznymi, które pojawiają się co roku i zamęczają nas dzwoneczkami.

W chrześcijański tradycji Adwent to czas wyciszenia i wyczekiwania - a słuchając Jingle Bells - trudno nie zauważyć, że żyjemy w cywilizacji konsumpcjonistycznej, w której święta są tylko towarem - powiedział Łukasz Golec w „Polska the Times” i zdradził, że organizatorzy Światowych Dni Młodzieży w Krakowie zaproponowali, by Golec uOrkiestra był ambasadorem tego wydarzenia.

(…) pojawimy się tam osobiście. Podobnie jak to było w 1991 r., chcemy przeżyć i doświadczyć spotkania ze Słowem Bożym i samym Papieżem Franciszkiem.

Źródło: www.wpolityce.pl, 30 listopada 2015 r.

<<< powrót do spisu treści

&Zaufaj, a Bóg pokaże Ci, że nie ma rzeczy niemożliwych. „Cuda nasze powszednie” - nowa książka Doroty Łosiewicz

Cuda nasze powszednie” - to opowieść w zwykłych ludziach, którzy przeżyli niezwykłe wydarzenia. Według ludzkiej logiki nie miały one prawa się wydarzyć, a jednak…

Co do tego, że cuda zdarzają się każdego dnia, nie mają wątpliwości bohaterowie tej książki, którzy z radością dzielą się tym, co przeżyli. Nagłe uwolnienia z nałogów, poczęcia, do których miało nigdy nie dojść, niespodziewane uzdrowienia czy normalne życie, mimo, że lekarze zapowiadali wegetację. Ta książka po prostu daje nadzieję i pokazuje ogromną siłę Bożego Miłosierdzia.

Dorota Łosiewicz jest dziennikarką tygodnika „wSieci” i portalu „wPolityce.pl”. Prywatnie szczęśliwą żoną i mamą czwórki dzieciaków.

Cuda nasze powszednie” pisała będąc w czwartej ciąży. To, co ją osobiście spotkało, pchnęło ją do zebrania kilkunastu historii ludzi, którzy doświadczyli Bożej interwencji i zgodzili się o tym opowiedzieć. Podczas pracy nad książką nie spodziewała się jednak, że życie napisze dla niej niespodziewany epilog, który pozwoli jej stać się bohaterką własnej książki.

Ta książka udowadnia, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych, tylko my musimy nauczyć się mu ufać, prosić i zawierzyć wszystko.

Bardzo cieszy mnie, że Dorota Łosiewicz podjęła się trudu odkrycia i spisania tych wspaniałych historii, z których bije piękno oblicza żywego, działającego, miłosiernego Jezusa - pisze we wstępie do książki ks. dr Bogusław Wolański.

Źródło: www.wpolityce.pl, 04.12/2015

<<< powrót do spisu treści



&Ciekawostki rozmaite

&Jak dbać o choinkę?

Bez niej święta nie byłyby świętami! Warto zatem wiedzieć, co robić, by drzewko jak najdłużej przetrwało w dobrym stanie. Gdy przynosimy świeżą, pachnącą żywicą choinkę, w całym domu robi się od razu klimatycznie, świątecznie. Według tradycji drzewko powinniśmy ubrać w Wigilię i zatrzymać w domu przynajmniej do Trzech Króli lub do drugiego lutego – do święta Matki Boskiej Gromnicznej, które wyznacza koniec okresu bożonarodzeniowego. Choinkę możesz kupić ściętą lub rosnącą w dużej donicy. Tę drugą, przesadzisz na wiosnę do ogrodu. Większość dostępnych na rynku drzewek to świerki i jodły, ale trafiają się też sosny.

Sprawdź, jak je odróżnić

Jodła. Ma spłaszczone u nasady, zwężone igły, tępo zaokrąglone na końcach. Górna ich strona jest ciemnozielona, spodnia wyraźnie jaśniejsza.

Sosna. Ma długie, grube, ciemnozielone igły, które nie opadają oraz wiotkie gałązki. Lepiej więc wieszać na niej tylko lekkie bombki.

Jodła kaukaska. Ma sztywne, błyszczące, ale niekłujące igły, które po roztarciu wydzielają owocowo-cytrusowy zapach.

Jak poznać czy jest świeża?

Niedawno ścięte drzewko ma intensywnie zielony kolor. Gałązki są giętkie, trudno je złamać, a igły nie opadają podczas dotykania. Choinka w pojemniku powinna mieć mocną bryłę korzeniową i nieprzycięte korzenie. Warto przyjrzeć się ziemi w donicy. Jeśli jest porośnięta mchem czy chwastami, to znak, że roślina dobrze się w niej ukorzeniła.

Gdzie postawić?

Drzewko trzeba stabilnie umocować, zwłaszcza, gdy w domu są dzieci czy zwierzęta. Jeśli drzewko jest cięte, lepiej niż w stojaku będzie mu w dużej szczelnej donicy, do której wsypiesz mokry piasek, żwir lub kamyki.

Nie stawiaj choinki w pobliżu kominka, kaloryfera, grzejnika i innych źródeł ciepła. Ciepło przyspieszy opadanie igieł.

Nie umieszczaj jej także tuż obok stołu (będzie zawadzać) ani przy drzwiach, bo jeśli ktoś je zbyt gwałtownie otworzy może potłuc bombki.

Jak pielęgnować?

Jeśli od razu nie wstawiasz choinki do domu, umieść ją w miejscu osłoniętym od wiatru (np. na balkonie, w garażu). W przypadku drzewka ciętego na spodzie pnia zrób nacięcie i wstaw do wiadra z ciepłą wodą. Pień zanurz na głębokość przynajmniej 10 cm. Inaczej słoje drzewka zamkną się i nie będą wchłaniać wody.

Gdy już wniesiesz drzewko do domu, zrób kolejne nacięcie na pniu i ponownie umieść choinkę w wodzie.

Nie zapomnij o dolewaniu wody, a w przypadku drzewka w doniczce – o podlewaniu ziemi. By ułatwić sobie nawadnianie ubranej już choinki, wsuń ją do naczynia, w którym stoi kawałek gumowej rurki i przez nią wlewaj wodę.

Zadbaj też o dostateczną wilgotność powietrza w pomieszczeniu (np. postaw nawilżacz).

Co zrobić po świętach?

Drzewko cięte trafia na śmietnik albo na opał (gdy pali się nim w kominku, w domu roztacza się piękny zapach).

Drzewko w donicy trzeba koniecznie przenieść w chłodne, jasne miejsce (garaż, piwnica z oknem, nieocieplana weranda, w ostateczności balkon, ale trzeba je wtedy okryć). Pozostawione zbyt długo w cieple przerywa spoczynek i wypuszcza pąki. Wtedy nie można go już wystawić na dwór. Musi czekać do wiosny, gdy miną przymrozki.

Źródło: „Poradnik domowy”, 12/2015

<<< powrót do spisu treści

&Przyszyła pacjentowi obcięte dłonie. Dr Chrapusta: "Trzeba mieć dobre układy z Bogiem. Chirurgia uczy pokory"

W pracy pomaga mi Pan Bóg - wyznaje w rozmowie z Onetem dr Anna Chrapusta, ordynator Oddziału Chirurgii Plastycznej i Rekonstrukcyjnej oraz Oddziału Oparzeń Szpitala im. L. Rydygiera w Krakowie. Dr Chrapusta przeprowadziła pierwszą w Polsce operację przyszycia pacjentowi obu uciętych dłoni.

Replantacja obu dłoni jednocześnie odbyła się w nocy z 16 na 17 listopada. Ręce młodego mężczyzny na wysokości nadgarstków odcięła maszyna do cięcia blachy. Sylwester Ordon pochodzi z małej miejscowości Bogdałów-Kolonia w woj. wielkopolskim. Był pierwszy dzień w pracy.

Zabieg trwał 10 godzin. Zespół przeprowadzający operację liczył kilkanaście osób. Przy stole operacyjnym stanęły jednocześnie dwa zespoły chirurgów, anestezjologów, pielęgniarek i instrumentariuszek. Zespolone zostały wszystkie potrzebne ścięgna, tętnice, żyły oraz nerwy: pośrodkowy i łokciowy. Przed operacją nie było czasu nawet na opracowanie planu.

Jest jeden plan – ja rządzę, wy słuchacie. Jak w wojsku. Chirurgia jest najbardziej zbliżona do wojska - jeśli nie ma dowódcy, który musi być bezwzględnie słuchany, nic się nie uda - wyjaśnia dr Chrapusta.

Musieliśmy walczyć z czasem, działać szybko i precyzyjnie - tłumaczyła podczas konferencji prasowej.

W pracy pomaga jej Pan Bóg. Jak mówi, cieszy się, że i tym razem miała „chody u Pana Boga i się udało”.

Tak naprawdę, żeby osiągać sukcesy w tej dziedzinie, trzeba mieć dobre układy z Panem Bogiem, chirurgia uczy pokory. Czasem robimy wszystko idealnie i nie wychodzi. Wydaje się to wtedy wręcz niemożliwe. Musi być coś więcej oprócz wiedzy i umiejętności. Trzeba mieć też dużo szczęścia - dodaje dr Anna Chrapusta w rozmowie z Onetem.

24-letni pacjent czuje się dobrze. Czeka go teraz rehabilitacja.

Dziękuję wszystkim lekarzom i pielęgniarkom, którzy się mną zajęli - mówił w poniedziałek pan Sylwester.

Po tym zabiegu czuję się dobrze. Na drugi dzień już ruszałem palcami, Wierzyłem, że się uda, bo mówili mi, że w tym szpitalu można to zrobić. Nie traciłem nadziei - powiedział pan Sylwester.

Źródło: www.wpolityce.pl, 23.11.2015 r.

<<< powrót do spisu treści

&Polemiki

Otrzymaliśmy odpowiedź Czytelnika na artykuł Jerzego Ogonowskiego, zamieszczony w poprzednim numerze "Sześciopunktu" w rubryce "Polemiki.

Dla redakcji to zawsze jest dużą wartością dodaną, gdy zamieszczane materiały poruszają i przyczyniają się do wyrażania opinii przeczytanych treściach.

Oddajmy teraz głos naszemu Czytelnikowi.

Zachęcacie Państwo do reakcji na teksty z numeru. Takiej autoreklamy i to w bardzo złym guście, jak tekst Ogonowskiego dawno nie czytałem. Tyle trąbienia na własny temat i tyle samouwielbienia i nieukrywanej pogardy dla “przodujących niewidomych robotników” szczotek i pracy w spółdzielniach. Ten inteligencik nie wie bo i skąd, ile te spółdzielnie dały ludziom. Wyciągano z zabitych wsi analfabetów, uczono ich pisać i czytać oraz zawodu. A to było coś, bo niewidomy zarabiał na siebie i mógł założyć rodzinę. Nie jeden Ogonowski w tym czasie zdał maturę i poszedł na studia. Znam ludzi, którzy zaczynali w spółdzielni jako pogardzani przez Ogonowskiego robotnicy kończyli podstawówki i licea, pracując w spółdzielni. Potem kończyli studia i zdobywali stopnie naukowe. Ale to nie przewróciło im w głowach. Nadal pozostali mądrymi, skromnymi ludźmi i nie trąbią o godności i wartości niewidomego, oni są i mądrzy i wartościowi i godni. Ogonowski ma jakieś kompleksy niedocenienia jego ważnej osoby czy co, bo gdzie by nie pisał to zawsze tylko o sobie o swojej nieprzeciętności i zasługach. W tym ostatnim tekście autor mocno mocno przegiął Kiedyś jak i teraz są ludzie po naukach i ci bez nauk, bo nie każdy dostał rozumu i warunków życiowych równo. Tak było i zawsze będzie. Teraz też są niewidomi na stanowiskach czy robiący własny biznes wiec po co te użalanie się, że potracili godność. Trzeba widzieć dalej niż koniec swego zadufanego nosa. A co takiego pożytecznego dla innych Ogonowski zrobił, tego jakoś nie pisze. Chyba był tłumaczem, ale nie on jeden, wiec o co to stroszenie piórek, że jest taki wyjątkowy. A może pomniczek ku chwale?

Jestem robotnikiem już na emeryturze i nawet umiem obsługiwać komputer panie Ogonowski. Nie jestem magistrem jak Pan ale jestem niemniej godny szacunku i niemniej wartościowy i to na tyle”.

Kłaniam się Redakcji.
Jan Tokarz



Trzeba powiedzieć, że zupełnie inaczej odebrałem tekst Jerzego Ogonowskiego. Ale cóż Pan Jan odebrał ten tekst właśnie tak, jak powyżej napisał.

Ciekaw jestem Państwa odczuć w tzw. tym temacie.

Przy czym nie chodzi o to, byśmy jednakowo myśleli i tak samo się wypowiadali, lecz o to by można się różnić pięknie, jak powiedział poeta.

Czekam na Państwa opinie z nadzieją, że będą merytoryczne i nacechowane życzliwością oraz szacunkiem dla adwersarzy.

Z serdecznymi pozdrowieniami

Sylwester Peryt

<<< powrót do spisu treści