SZEŚCIOPUNKT

Magazyn Polskich Niewidomych

Dwumiesięcznik Fundacji „Świat według Ludwika Braille’a”

ISSN 2449-6154

Nr 1/12/2017
styczeń-luty

Wydawca: Fundacja „Świat według Ludwika Braille’a”

Adres:
ul. Powstania Styczniowego 95d/2, 20-706 Lublin
tel.: 505-953-460

Strona internetowa:
www.swiatbrajla.org.pl
Adres e-mail:
biuro@swiatbrajla.org.pl

Redaktor naczelny:
Teresa Dederko
tel.: 608-096-099
Adres e-mail:
redakcja@swiatbrajla.org.pl

 

Na łamach „Sześciopunktu” są publikowane teksty różnych autorów. Prezentowane w nich opinie i poglądy nie zawsze są tożsame ze stanowiskiem Redakcji i Wydawcy.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam, ogłoszeń, informacji oraz materiałów sponsorowanych.

Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania, zmian stylistycznych oraz opatrywania nowymi tytułami materiałów nadesłanych do publikacji.
Materiałów niezamówionych nie zwracamy.

Spis treści

Od redakcji

Sad, styczeń

Nowinki tyfloinformatyczne i nie tylko

TV cyfrowa w komputerze

Inteligentna łyżka odporna na rozlewanie

Co w prawie piszczy

Co się zmieni w 2017 roku?

Co w 2017 roku z ulgowymi przejazdami osób z niepełnosprawnością?

Sport

Sport i podróże

Zdrowie bardzo ważna rzecz

Komputer, przyjaciel czy wróg?

Piramida Zdrowego Stylu Życia

Terapia genetyczna u osób z wrodzoną ślepotą Lebera (LCA)

Japończycy coraz bliżej terapii przywracającej wzrok

Gospodarstwo domowe po niewidomemu

Kapusta z grochem

Schab pieczony

Zupa zimowa

Rehabilitacja kulturalnie

Lektura pomoże nam we własnej rehabilitacji

Umiejętność czytania i pisania brajlem zmienia moje życie

Nowa biblioteka dla osób niepełnosprawnych

Stare lektury po nowemu

Galeria literacka z Homerem w tle

Nie jestem

Uczta motyla

Nasze sprawy

Wspiera nas – De Facto

Co robimy? - Warsztaty Edukacyjne dla medyków

Czy pomóc pani?

Wyzwania dla cyfryzacji administracji na przykładzie podatku w wysokości 27,5 złotych

Cuda (nieświętej) Scholastyki

Ogłoszenie

 

 

&&

 

Od redakcji

 

Nowy Rok, na ogół rozpoczynamy z pewną dozą optymizmu.

Robimy różne postanowienia albo z nich z góry rezygnujemy, więc żadne nie są realizowane, bo do tych prawdziwych prędko się zniechęcamy. Mamy jednak nadzieję, że coś się zmieni na lepsze, a przynajmniej na razie cieszymy się przybywaniem dnia i oczekiwaniem na co raz bliższą wiosnę. Szczęśliwie tak się składa, że w naszej strefie klimatycznej występują jeszcze 4 pory roku, więc zawsze mamy w perspektywie jakąś odmianę.

Czytać możemy jednak zawsze bez względu na pogodę panującą za oknem.

W tym numerze „Sześciopunktu” podpowiemy Państwu jak przy niewielkim nakładzie finansowym uzyskać dostęp do telewizji w komputerze, zaprosimy do naszej kuchni, w której potraw można spróbować używając specjalnej łyżki. Samą „Kuchnię po naszemu” przenosimy do „Gospodarstwa domowego po niewidomemu”. Nie oznacza to oczywiście, że rezygnujemy z publikowania przepisów kulinarnych. Chcemy jednak ,by porady zamieszczane w tym dziale dotyczyły nie tylko kuchni, ale także innych dziedzin życia codziennego. Każdy z nas ma wypracowane jakieś sposoby radzenia sobie z różnymi czynnościami. Działają one czasem lepiej, a czasem pozostają nierozwiązanym problemem. Uważamy, że wywarzanie otwartych już przez kogoś drzwi nie ma większego sensu. Bardzo liczymy na współpracę Czytelników, którzy zechcą podzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem na temat udogodnień, sposobów radzenia sobie z prowadzeniem domu.

Trochę czasu proponujemy też poświęcić kulturze i odwiedzić „Galerię literacką”, w której zapoznamy Czytelników z wyjątkowym poetą „Wrocławskim Lwowianinem”: Andrzejem Bartyńskim.

„Zdrowie bardzo ważna rzecz”, więc radzimy skorzystać z porad umieszczonych w tym dziale „Sześciopunktu”. Sama nazwa naszego czasopisma zobowiązuje do zachowania we wdzięcznej pamięci rocznic związanych z życiem Ludwika Braille’a : (4.01.1809 – 6.01.1852), polecamy, więc uwadze Czytelników „List” napisany do twórcy pisma dla Niewidomych.

W tym numerze kontynuujemy przedstawianie działalności fundacji „Świat według Ludwika Braille’a” i rozpoczynamy cykl prezentujący różne organizacje pracujące na rzecz osób z dysfunkcją narządu wzroku.

Wielu Czytelników wyrażało obawę, że nie będzie można od tego roku korzystać z ulg komunikacyjnych. Na te wątpliwości znajdą Państwo odpowiedź w dziale „Co w prawie piszczy”.

Jak informuje Zarząd, Fundacja „Świat według Ludwika Braille’a” uzyskała w styczniu status Organizacji Pożytku Publicznego (OPP). Oznacza to, że Czytelnicy, którzy zechcą przekazać jej 1% podatku dochodowego, począwszy od przyszłego roku będą mieli taką możliwość.

Tymczasem zapraszamy Państwa do lektury.

 

Zespół redakcyjny

<<< Powrót do spisu treści

 

&&

 

Sad, styczeń

 

Autor: Jerzy Harasymowicz

 

Oto zimą jabłonie,

oto gil w pąsie tonie.

Gil ma jak pestka serduszko.

Gil – zimowe jabłuszko.

Na korę jabłonek

głupiutkie zajączki

sieczkami nakładają ślubne obrączki.

Jest nieruchomo i cicho dokoła, czasem tylko gawron jak marszałek coś zawoła.

A w nocy znów błękitne pokłony sad bije pełen lęku nocy zimowej, wielkiej, białej sowie, co siada na księżyca sęku.

 

<<< Powrót do spisu treści

 

&&

 

Nowinki tyfloinformatyczne i nie tylko

 

&&

 

TV cyfrowa w komputerze

 

Autor: Zbigniew Grajkowski

Źródło: publikacja własna

 

W artykule „Mówiące telewizory nie tylko od Panasonica” opublikowanym w „Sześciopunkcie” nr 5 z 2015 roku Sylwester Orzeszko w przystępny sposób przedstawił Czytelnikom telewizory wyposażone w tzw. przewodnik głosowy. To bardzo cenna informacja dla wszystkich, którzy zamierzają nabyć nowy odbiornik. Jednak telewizora nie kupuje się codziennie. Zakup taki wiąże się zwykle z niemałym wydatkiem.

Na szczęście istnieje dużo tańszy sposób, który pozwala cieszyć się z udźwiękowionego odbiornika TV. Odbiornikiem takim może stać się komputer.

Co będzie potrzebne?

Oczywiście komputer. W najlepszej sytuacji są osoby, które nie zdecydowały się na darmową aktualizację microsoftowego systemu i nadal pracują z Windows 7. Jednym z elementów tego systemu jest program Windows Media Center. Posiadacze okienek w wersji 8 oraz 8.1 mogą dokupić ten program w sklepie Microsoftu. Użytkownicy najnowszej, dziesiątej wersji Windows są niestety pozbawieni tej możliwości. Nie oznacza to jednak, że nie mogą oni korzystać z opisywanego przeze mnie rozwiązania. Firma Microsoft nie jest jedyną, która oferuje program umożliwiający odbiór telewizji. Problem w tym, że większość tego typu aplikacji, które przetestowałem, nie chciała współpracować z programem odczytu ekranu, stając się tym samym dla mnie zupełnie bezużyteczną. Nie sprawdzałem jednak wszystkich dostępnych na świecie programów do odbioru TV, poza tym ciągle powstają nowe, które będą musiały współpracować z Windows 10 oraz z programami odczytu ekranu.

Poza komputerem potrzebny będzie jeszcze tuner DVB-T. Co to takiego? Jest to urządzenie rozszerzające funkcjonalność komputera o możliwość odbierania cyfrowej telewizji naziemnej. Przypomina ono pendrive’a. Z jednej strony posiada złącze USB, które umieszczamy w odpowiednim gnieździe komputera, z drugiej posiada gniazdo do podłączenia anteny. Na rynku dostępnych jest bardzo wiele takich urządzeń w cenie od ok. 70 – 100 zł (styczeń 2017). W opakowaniu – poza samym tunerem – zwykle można znaleźć także płytę ze sterownikami oraz dodatkowym oprogramowaniem, pilota oraz niewielką antenę pokojową.

Dołączona antena świetnie sprawdza się, gdy odległość od nadajnika jest niewielka (ja taki nadajnik mam ok. 3 km od domu) – wówczas wystarczy taką antenę podłączyć do tunera i postawić na biurku. Jeśli jednak znajdujemy się znacznie dalej od miejsca, z którego emitowany jest sygnał, powinniśmy do tunera podłączyć większą antenę zewnętrzną.

Jak już wspomniałem, na rynku dostępnych jest bardzo wiele tego typu urządzeń. Czym kierowałem się przy wyborze swojego tunera? Przede wszystkim urządzenie powinno odbierać sygnał w Polsce. Obecnie raczej nie ma z tym problemu, ale warto zwrócić na to uwagę, zwłaszcza, gdy zamierzamy zaopatrzyć się w tuner za granicą, przez Internet itp. Dla mnie nie bez znaczenia była także możliwość podłączenia anteny bez konieczności stosowania tzw. przejściówek, które bywają zawodne, nietrwałe – jednym słowem mogą stać się powodem nieoczekiwanych kłopotów. Nie zaszkodzi także sprawdzić, czy oferowany sprzęt i oprogramowanie będzie poprawnie działać z systemem, jaki posiadamy. Dotyczy to przede wszystkim użytkowników Windows 10.

Mamy już zakupiony tuner DVB-T – co dalej? Na załączonej do opakowania płycie CD powinniśmy znaleźć sterowniki naszego urządzenia (ang. drivers). Jest to oprogramowanie, za pomocą którego komputer będzie współpracował z tunerem. Należy je zainstalować w komputerze. Na płycie CD prawdopodobnie będzie się jeszcze znajdował jakiś program do odbioru telewizji. Nie będę się jednak nim zajmował. Każdy producent może dołączyć do swojego tunera inny program. Poza tym, jak już wcześniej wspomniałem, nie wszystkie są dostępne dla niewidomych.

Po zainstalowaniu sterowników możemy uruchomić program Windows Media Center. Jak sama nazwa wskazuje, program ten służy do obsługi materiałów multimedialnych. Poza oglądaniem telewizji umożliwia on także słuchanie muzyki, oglądanie filmów z dysku, płyt DVD, oglądanie obrazów – np. zdjęć itp. W dalszej części artykułu będę opisywał Windows Media Center, który jest częścią systemu Windows 7. Program dostępny jest po polsku, więc użytkownicy ósmej wersji okienek nie powinni mieć z nim problemów.

Po uruchomieniu Windows Media Center znajdziemy się na jego ekranie głównym. Poszczególne funkcje rozmieszczone są w kilku rzędach, z których każdy odpowiada innemu rodzajowi obsługiwanych materiałów. Między rzędami poruszamy się za pomocą kursora (strzałki) w górę oraz w dół. Poruszając się w ten sposób usłyszymy „Nagrania telewizyjne”, „Biblioteka filmów”, „Biblioteka utworów muzycznych”, „Biblioteka obrazów” itd.

Odnajdujemy rząd ogłaszany jako „Ustawienia” i zatwierdzamy klawiszem Enter. Kursorem w dół wybieramy „Telewizja” i znów zatwierdzamy Enter. Teraz na liście opcji wybieramy (strzałką w dół) „Sygnał telewizyjny”, a następnie „Konfiguruj sygnał telewizyjny”. Po wybraniu tej opcji zostanie uruchomiony kreator, w którym m.in. zostaniemy poproszeni o podanie lokalizacji, kodu pocztowego, zaakceptowanie warunków świadczenia usługi przewodnika elektronicznego (treść warunków nie jest dostępna dla programu odczytu ekranu) itp. Swoją pracę kreator kończy skanowaniem częstotliwości w poszukiwaniu dostępnych programów. Skanowanie trwa dłuższy czas. Po jego zakończeniu możemy zapoznać się z listą odbieranych programów. Obecnie (styczeń 2017) jest ich ponad 30. Może zdarzyć się, że lista odnalezionych programów będzie krótsza, ponieważ nie zawsze wszystkie dostępne programy nadawane są z tego samego miejsca.

Po zakończeniu skanowania programów wychodzimy dwukrotnie wciskając Backspace do menu ustawień telewizji, gdzie znajduje się opcja Przewodnik, a w niej funkcja Edytuj kanały. Jak sama nazwa wskazuje, możemy tutaj ręcznie ponumerować sobie dostępne programy, pozmieniać ich nazwy oraz wyłączyć te programy, które nas nie interesują. Zapisujemy zmiany i w ten sposób konfigurację naszego odbiornika mamy za sobą.

Klawiszem Backspace wychodzimy do ekranu głównego Windows Media Center (usłyszymy „Ustawienia”). Teraz strzałką w górę przechodzimy do menu TV (słyszymy „Nagrania telewizyjne”). Właśnie od tego miejsca Windows Media Center zwykle rozpoczyna swą pracę po uruchomieniu. Rząd opcji poświęcony odbiorowi telewizji składa się z funkcji, między którymi przemieszczamy się za pomocą strzałki w prawo lub w lewo. A są to:

- Nagrania telewizyjne – tutaj możemy znaleźć audycje, które nagraliśmy na dysk naszego komputera. Możemy je odtworzyć, nagrać na DVD lub usunąć, jeśli nie są nam już potrzebne.

- Przewodnik – to informacja o programie telewizyjnym. Strzałkami w prawo i w lewo zmieniamy porę rozpoczęcia programu, a w górę i w dół wybieramy konkretną stację. Poza tytułem audycji usłyszymy także krótki opis. Klawiszem Enter uzyskujemy dostęp do nagrywania, nagrywania cyklu (o ile wybrana audycja jest cykliczna) itp. Przechodząc maksymalnie w lewo usłyszymy nazwę stacji. Klawiszem Enter uzyskamy dostęp do listy kolejnych audycji nadawanych przez tę właśnie stację.

Możemy ustawiać nagrywanie audycji, które jeszcze się nie rozpoczęły. W danym czasie możemy nagrywać tylko jedną audycję. W czasie nagrywania nie będziemy mogli oglądać innego programu, chyba, że nasze urządzenie DVB-T jest wyposażone w podwójny tuner. Nagrywanie nie wymaga, aby Windows Media Center był uruchomiony w pierwszym planie – możemy go spokojnie zamknąć i zająć się innymi pracami na komputerze. Sam komputer – rzecz jasna – musi być w tym czasie włączony, ale nagrywanie może rozpocząć się w tle i nie będzie nam przeszkadzać w pisaniu pilnych maili, przeglądaniu dokumentów itp.

- Telewizja na żywo – tego chyba nie trzeba wyjaśniać. Wybieramy tę opcję i możemy oglądać TV. Do zmiany programów posłużą nam cyfry oraz klawisze + i -. Za pomocą strzałki w górę możemy w trakcie oglądania podejrzeć przewodnik. Jest to przydatne, ponieważ jako pierwsza ogłaszana jest audycja, którą aktualnie oglądamy. Podobnie jak w przewodniku – strzałki w prawo i lewo zmieniają porę dnia, natomiast w górę lub dół pozwalają podejrzeć audycje nadawane na innych programach. Ciekawe możliwości ukryte są także pod klawiszem strzałki w prawo. Pierwsze wciśnięcie tego klawisza w trakcie oglądania TV powoduje wyświetlenie informacji o aktualnej audycji – zupełnie niedostępne dla niewidomych.

Po kolejnym wciśnięciu prawej strzałki pojawiają się opcje takie jak streszczenie (pozwala zapoznać się z opisem audycji), akcje (pozwala nagrać audycję od bieżącego momentu, ustawić nagranie cyklu, a także zatrzymać trwające nagranie),inne emisje ( pozwala sprawdzić czy i ewentualnie kiedy aktualna audycja będzie powtarzana).

Następne wciśnięcie strzałki w prawo i słyszymy „Powiększenie 1” .Opcja dotyczy formatu wyświetlanego obrazu – więc niekoniecznie przydatna niewidomym. Tylko dla informacji – strzałkami w górę lub dół można wybrać odpowiedni sposób wyświetlania obrazu i zatwierdzić Enter.

Kolejne wciśnięcie prawej strzałki i słyszymy „polski” – ustawienie dotyczy ścieżki dźwiękowej. Strzałką w dół lub górę wybieramy jeden z dostępnych języków i zatwierdzamy Enter. Ilość dostępnych ścieżek, jakie mamy do wyboru oraz sposób ich opisania zależy od nadawcy. Osoby uczące się języków mogą tutaj zmienić ścieżkę dźwiękową z polskim lektorem na oryginalną, niewidomi zmieniając ścieżkę audio mogą uzyskać dostęp do filmów z audiodeskrypcją. Niektóre stacje nadają w ten sposób wybrane audycje. Z czasem ich ilość powinna się zwiększać.

Kolejna strzałka w prawo daje dostęp do napisów. Można wybrać któryś z dostępnych języków lub wyłączyć napisy.

- Wyszukaj – to ostatnia z telewizyjnych opcji. Pozwala na zaawansowane przeszukiwanie przewodnika. Możemy szukać według nazwy, słów kluczowych, rodzaju audycji, nazwiska reżysera itp. Po wpisaniu żądanych słów lub wybraniu określonych kategorii audycji otrzymamy listę, na której znajdziemy wszystkie audycje spełniające podane przez nas warunki. Wciśnięcie klawisza Enter na jednej z nich pozwala zapoznać się z jej opisem oraz ustawić nagrywanie.

Wszystkie opisane przeze mnie opcje są udźwiękowione. Nawet jeżeli w nielicznych momentach NVDA milczy, to nie są to miejsca, które uniemożliwiałyby korzystanie z tego rozwiązania. Ja z powodzeniem wykorzystuję je nie używając wzroku, ponieważ rozwiązanie to jest zdecydowanie tańsze od zakupu nowego telewizora, zachęcam do poznania Windows Media Center. A może ktoś z Czytelników zechce się podzielić swoimi doświadczeniami dotyczącymi dostępnego programu pozwalającego na oglądanie telewizji na komputerach z dziesiątą wersją Windows?

 

<<< Powrót do spisu treści

 

&&

 

Inteligentna łyżka odporna na rozlewanie

 

Opracował: Mateusz Bobruś

Źródło: www.foodbeast.com/news/spill-proof-utensils

 

W świecie zdominowanym przez smartfony, inteligentne zegarki i inteligentne samochody, wydawać by się mogło, że tworzone są niezliczone ilości wynalazków, aby życie uczynić łatwiejszym. Wciąż jednak najbardziej imponująca, inteligentna technologia może stać się niedostępna dla tych osób, które mają ograniczoną fizyczną ruchliwość.

Dla ludzi, którzy żyją z fizyczną niepełnosprawnością, na przykład z powodu uszkodzenia rdzenia kręgowego np. wypadku komunikacyjnego, uderzenia, choroby Huntingtona, również wśród osób niewidomych lub słabowidzących zdarzają się ludzie ze sprzężeniami. I dla tych, którzy mają lekkie, lub ciężkie wstrząsy dłoni, codzienne zadania, takie jak jedzenie, mogą być bardzo trudne. To właśnie dlatego firma Verily Life Sciences pracuje nad tym, aby oddać do rąk użytkowników inteligentną technologię dla tych, którzy najbardziej jej potrzebują, w formie kuchennych utensyliów.

W 2013 roku, firma Verily Life Sciences wprowadziła na rynek urządzenie Liftware Steady, skomputeryzowaną rączkę z podstawowymi akcesoriami kuchennymi, która zawiera czujniki zaprogramowane do wykrywania ruchów ręki i wyeliminowania niechcianych wstrząsów od zamierzonego ruchu dłoni. Ten typ technologii stabilizacyjnej został zaprojektowany w celu zmniejszenia frustracji ludzi, którzy mają wstrząsy, pozwalając im skupiać się wyłącznie na ich posiłku.

Najnowszy produkt firmy, Liftware Level, to samowyrównująca rączka, która zawiera czujniki wykrywające zmiany naszych dłoni. Urządzenie Liftware Level zawiera łyżkę i widelec, które zostały zaprojektowane tak, aby umożliwić osobom z ograniczoną sprawnością manualną przytrzymanie naczynia pod odpowiednim kątem, a następnie na łatwe podanie pokarmu. Co najważniejsze, obydwa produkty Liftware pozwalają odzyskać pewność siebie, skupiając się na najważniejszych aspektach każdego posiłku – na jedzeniu i osobach.

Tak wielkie wynalazki powinny być rozważane, jako przełom dla tych, którzy borykają się z fizycznymi ograniczeniami. Urządzenie Liftware Level jest pierwszym światowym, odpornym na rozlewanie inteligentnym urządzeniem, które analizuje pozycję dłoni i ramienia użytkownika poprzez przeciwdziałanie skutkom niekontrolowanych wstrząsów dłoni i innych mimowolnych ruchów.

Urządzenie zostało wprowadzone do sprzedaży 1 grudnia 2016. Zestaw startowy Liftware Level obecnie kosztuje 195 USD. Dostarczanie urządzenia spodziewane jest jeszcze przed świętami.

Klikając w poniższy link można zobaczyć filmik pokazujący zasadę działania tego moim zdaniem przełomowego wynalazku.

http://giphy.com/gifs/zf8qrLddukauQ?utm_source=iframe&utm_medium=embed&utm_campaign=tag_click

 

<<< Powrót do spisu treści

 

&&

 

Co w prawie piszczy

 

&&

 

Co się zmieni w 2017 roku?

 

Autor: Beata Dązbłaż

Źródło: www.niepelnosprawni.pl, 2016-12-26

 

Przed nami nowy rok. Kolejny raz zmienią się niektóre przepisy dotyczące także osób z niepełnosprawnością. Przedstawiamy najważniejsze zmiany, które czekają nas w 2017 roku.

Płaca minimalna

Od 1 stycznia 2017 r. zmieni się wysokość płacy minimalnej. Wyniesie 2000 zł brutto, wzrośnie więc o 150 zł w stosunku do roku 2016, w którym wynosiło 1850 zł brutto.

Minimalna stawka godzinowa dla pracujących na określonych umowach-zleceniach oraz umowach o świadczenie usług wyniesie 13 zł brutto za godzinę.

Zgodnie z nowelizacją ustawy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę 1 stycznia 2017 r. zniknie też zasada 80% najniższej pensji w pierwszym roku pracy dla pracowników po raz pierwszy podejmujących zatrudnienie. W 2016 r. kwota minimalnego wynagrodzenia w pierwszym roku pracy wynosi 1480 zł.

Wsparcie opiekunów

Opiekunowie osób z niepełnosprawnością, którzy po śmierci podopiecznych stracą m.in. prawo do świadczenia pielęgnacyjnego, będą mogli ubiegać się o zasiłek dla bezrobotnych lub o świadczenie przedemerytalne.

„Okres sprawowania opieki nad osobami niepełnosprawnymi należy traktować analogicznie do okresu zatrudnienia, w zakresie możliwości zaliczenia tego okresu do okresu 365 dni uprawniających do nabycia prawa do zasiłku dla bezrobotnych, jak również do okresu uprawniającego do nabycia prawa do świadczenia przedemerytalnego” – zaznaczono w uzasadnieniu regulującej tę kwestię ustawy.

Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej szacuje, że w latach 2017-2027 ze wsparcia tego rodzaju skorzysta ok. 122,3 tys. osób.

Nowe zasady przyznawania zasiłku stałego

Od 1 stycznia 2017 osoby z niepełnosprawnością, które oczekują na wydanie orzeczenia, a uprawnione są do pobierania zasiłku stałego z ośrodka pomocy społecznej, będą go mogły otrzymać już od miesiąca wystąpienia z wnioskiem o ustalenie stopnia niepełnosprawności. W okresie oczekiwania na orzeczenie przysługiwał im będzie także zasiłek okresowy.

Zmiana zakłada, że osoba, która nie ma ważnego orzeczenia o stopniu niepełnosprawności, a złoży wniosek o zasiłek stały wraz z wymaganą dokumentacją i potwierdzeniem złożenia wniosku o wydanie orzeczenia, otrzyma zasiłek wstecz, od daty wystąpienia z wnioskiem o ustalenie stopnia niepełnosprawności. Oczekując na wydanie orzeczenia, osoba ta będzie mogła otrzymać zasiłek okresowy bez składania wniosku, konieczne zaś będzie spełnienie wymogów ustawowych, również dochodowych, do jego otrzymania.

Szacuje się, że regulująca te zasady nowelizacja może dotyczyć 2860 osób rocznie.

Wzrost świadczenia pielęgnacyjnego

Od 1 stycznia 2017 r. kwota świadczenia pielęgnacyjnego wyniesie 1406 zł netto (plus składki na ubezpieczenie społeczne). W 2016 r. wynosiło ono 1 300 zł, a w 2015 r. – 1 200 zł. Od 2017 r. wysokość świadczenia będzie corocznie waloryzowana, co roku wzrastać będzie o procentowy wskaźnik, o jaki zwiększać się będzie minimalne wynagrodzenie za pracę. Świadczenie pielęgnacyjne może otrzymać matka lub ojciec bądź faktyczny opiekun, jeśli rezygnuje z pracy, aby opiekować się dzieckiem z niepełnosprawnością. Świadczenie przysługuje, jeżeli niepełnosprawność osoby wymagającej opieki powstała przed ukończeniem przez nią 18-ego roku życia lub 25-ego roku życia, gdy się uczy.

Świadczenie pielęgnacyjne dla obojga rodziców

Od 1 stycznia 2017 r. każde z rodziców więcej niż jednego dziecka z niepełnosprawnością w rodzinie będzie mogło otrzymać świadczenie pielęgnacyjne, gdy zrezygnuje z pracy lub jej nie podejmie ze względu na opiekę nad niepełnosprawnym dzieckiem. Obecnie świadczenie może otrzymać tylko jedno z rodziców, nawet jeśli mają więcej dzieci z niepełnosprawnością, a oboje zrezygnowali z pracy, aby się nimi opiekować.

Nowelizacja wykonuje wyrok Trybunału Konstytucyjnego z listopada 2014 r. Zmiana będzie kosztować budżet państwa ok. 30 mln zł.

Wyższa kwota wolna od podatku

Od nowego roku zmienią się progi kwoty wolnej od podatku. Wyniesie ona 6 600 zł. Przy dochodach od 6 600 zł do 11 000 zł rocznie kwota będzie się zmniejszać.

Przy dochodach od 11 000 zł do 85 528 zł rocznie wyniesie ona tyle co obecnie, czyli 3 091 zł. Dla osób o dochodach powyżej 85 528 zł rocznie kwota wolna będzie ulegać stopniowemu zmniejszeniu. Zarabiający więcej niż 127000 zł nie będą mieli prawa do kwoty wolnej w ogóle.

Dla przykładu osoba, która otrzymuje rentę z tytułu częściowej niezdolności do pracy w kwocie 750 zł, zapłaci niższy podatek dochodowy za 2017 r. o 287 zł.

Świadczenia osób z rentami podatkowo rozliczane są przez organ rentowy. Oczywiście dostosuje on naliczanie podatku do nowej kwoty wolnej na ogólnych zasadach. Ponieważ renta przyznawana jest w kwocie brutto, to zmiana kwoty wolnej przy osobach ją pobierających będzie skutkowała podwyższeniem kwoty netto – mówi dr Mariusz Cieśla, doradca podatkowy i skarbnik Krajowej Rady Doradców Podatkowych.

Powiązanie kwoty wolnej od podatku z ulgą rehabilitacyjną będzie miało pozytywny efekt dla osób korzystających z niej.

Podwyżka najniższych emerytur i rent

Od 1 marca 2017 r. najniższa emerytura, renta rodzinna i renta z tytułu całkowitej niezdolności do pracy wzrośnie o ponad 100 zł – do kwoty 1 tys. zł brutto (z 882,56 zł). Najniższa renta z tytułu częściowej niezdolności do pracy wzrośnie do 750 zł brutto (o 73 zł). Wszystkie renty socjalne wzrosną o prawie 100 zł – z 741 zł do 840 zł brutto.

Wszystkie emerytury i renty (z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, wypłacane przez Kasę Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego oraz tzw. świadczenia mundurowe) zostaną podniesione o 0,73%.

Podwyższenie najniższej emerytury do 1 tys. zł brutto oznacza, że w 2017 r. będzie ona stanowić 50% minimalnego wynagrodzenia. Ok. 800 tys. emerytów i rencistów będzie miało podwyższone świadczenia z FUS, wszyscy pobierający rentę socjalną (285 tys. osób) i 350 tys. osób pobierających renty i emerytury z KRUS.

Nowe legitymacje

Od 1 sierpnia 2017 r. będą obowiązywały nowe legitymacje osoby z niepełnosprawnością. Będą one wystawiane na okres ważności orzeczenia o niepełnosprawności lub o stopniu niepełnosprawności. Okres ich ważności nie będzie mógł być dłuższy niż pięć lat w przypadku legitymacji dokumentujących niepełnosprawność oraz dziesięć lat w przypadku legitymacji dokumentujących stopień niepełnosprawności dla osób, które nie ukończyły 60. roku życia. Będą one wydawane bezpłatnie i nie będzie konieczne ponowne orzekanie się.

W 2016 r. apelowaliśmy na naszym portalu o wprowadzenie wygodniejszego formatu legitymacji. Nasz apel dotarł do decydentów. Przy opracowaniu wzoru blankietów legitymacji wzięte zostaną pod uwagę postulaty zgłaszane przez różne środowiska osób niepełnosprawnych, w tym również dotyczące określenia rodzaju dokumentu w języku innym niż polski oraz jego formy i wzoru, przy jednoczesnym uwzględnieniu potrzeb wynikających z charakteru dysfunkcji osób niepełnosprawnych – poinformowało nas biuro prasowe Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.

Zmiana w PIT dla emerytów i rencistów

Od stycznia 2016 r. zmieniły się warunki naliczania składek ZUS od umów-zleceń dla rencistów i emerytów. Należy to uwzględnić w rozliczeniu podatkowym PIT za 2016 rok. Od stycznia 2016 r. składki nalicza się od wszystkich zawartych przez emeryta i rencistę umów-zleceń, aż do osiągnięcia poziomu minimalnego wynagrodzenia w podstawie wymiaru składek.

Dotychczas składki naliczało się od jednej wybranej umowy zlecenia. W PIT za 2016 rok będzie trzeba uwzględnić, że rencista i emeryt podlega obowiązkowo ubezpieczeniom emerytalnemu i rentowym w przypadku zawarcia jednej lub więcej niż jednej umowy zlecenia. Jest tak do momentu, aż łączna podstawa wymiaru składek ze wszystkich umów dojdzie do poziomu wynagrodzenia minimalnego. Dopiero potem, przy zawarciu kolejnej umowy zlecenia, składki na ubezpieczenie społeczne nie będą od niej odprowadzane.

Program „Za życiem”

20 grudnia 2016 r. rząd przyjął uchwałę w sprawie przyjęcia programu kompleksowego wsparcia dla rodzin „Za życiem”, który również będzie dotyczył rodzin wychowujących dziecko z niepełnosprawnością. Na razie brak szczegółów, wiemy natomiast, jakie rozwiązania program „Za życiem” przewiduje.

10 listopada 2016 r. prezydent Andrzej Duda podpisał natomiast ustawę o wsparciu kobiet w ciąży i rodzin „Za życiem”. Określa ona m.in. uprawnienia kobiet w ciąży i rodzin do wsparcia w zakresie dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej. Celem jest kompleksowe uregulowanie pomocy dla kobiet w ciąży i ich rodzin, zwłaszcza dla kobiet w ciąży powikłanej. Pomoc ma dotyczyć także dzieci, u których zdiagnozowano ciężkie i nieodwracalne upośledzenie albo nieuleczalną chorobę zagrażającą ich życiu, powstałe w prenatalnym okresie rozwoju lub w czasie porodu.

W ustawie przewidziano także jednorazowe świadczenie w wysokości 4000 zł z tytułu urodzenia żywego dziecka, które ma ciężką i nieodwracalną niepełnosprawność lub nieuleczalną chorobę zagrażającą życiu, powstałą w prenatalnym okresie rozwoju lub w czasie porodu. Ustawa wchodzi w życie 1 stycznia 2017 r.

Praca w ciąży przy komputerze

Od 1 maja 2017 r. nie będzie obowiązywać obecna zasada, że spodziewająca się dziecka kobieta może przepracować przy monitorze komputera maksymalnie cztery godziny dziennie. Będzie miała ona 15-minutową przerwę w każdej godzinie pracy, a maksymalnie będzie mogła w ten sposób przepracować osiem godzin na dobę.

 

<<< Powrót do spisu treści

 

&&

 

Co w 2017 roku z ulgowymi przejazdami osób z niepełnosprawnością?

 

Autor: Beata Dązbłaż.

Źródło: www.niepełnosprawni.pl, 04.01.2017

 

Do naszej redakcji trafia wiele pytań dotyczących ulg dla osób z niepełnosprawnością w transporcie kolejowym i autobusowym. Wyjaśniamy więc, jak to wygląda i czy wciąż w 2017 roku te ulgi przysługują.

W parlamencie już od dłuższego czasu trwają prace nad nowelizacją przepisów ustawy o publicznym transporcie zbiorowym. Ich wynikiem jest na razie przesunięcie o rok terminu zmian w zasadach stosowania ulg dla osób z niepełnosprawnością. Samorządy nie zdążyły wywiązać się z nałożonych na nie zadań dotyczących organizacji publicznego transportu zbiorowego.

W pracach nad projektem chodzi o to, by utrzymać dotychczasowe ulgi dla osób z niepełnosprawnością – zapewniała nas w kwietniu 2016 r. Elżbieta Kisil, rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa. – Obecnie za wcześnie jednak, by mówić o tym, kiedy projekt, nad którym pracujemy, będzie znany.

Najważniejsza informacja jest więc taka, że w 2017 roku nie zmieniły się zasady ulgowych przejazdów u przewoźników transportu zbiorowego. Nowe zasady wejdą w życie najwcześniej za rok, od 1 stycznia 2018 r.

„Trzeba czasu”

Zgodnie z zapowiedziami, w przyszłości ulgi ustawowe będą obowiązywać tylko w przewozach o charakterze użyteczności publicznej, tj. w przewozach realizowanych na podstawie umowy o świadczenie usług publicznych, zawartej pomiędzy operatorem a właściwym organizatorem publicznego transportu zbiorowego. W Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa trwają jednak prace nad zmianą całej ustawy zasadniczej, a ich celem jest m.in. utrzymanie ulg ustawowych dla uprawnionych obecnie grup.

- To skomplikowana materia i trzeba czasu, aby uporządkować przepisy – mówił w lipcu 2016 r. na posiedzeniu sejmowych Komisji senator wnioskodawca.

Uspokajamy więc: w roku 2017 nie nastąpiły i nie nastąpią zmiany w zasadach ulgowych przejazdów osób z niepełnosprawnością.

 

<<< Powrót do spisu treści

 

&&

 

Sport

 

&&

 

Sport i podróże

 

Autor: Teresa Dederko

Źródło: publikacja własna

 

Ostatnio miałam okazję wziąć udział w spotkaniu ze znanym nie tylko w świecie sportu, niewidomym maratończykiem Ryszardem Sawą. Wprowadzeniem do poznania losów bohatera wieczoru była projekcja filmu pt. „Kumple”, który ukazuje pana Ryszarda zarówno przy wykonywaniu zwykłych codziennych czynności, jak podczas treningu w towarzystwie młodego człowieka i wreszcie ich wspólny wielki sukces – zwycięstwo w maratonie londyńskim. Po filmie zaciekawiona publiczność zadawała mnóstwo pytań, na które pan Ryszard chętnie i wyczerpująco odpowiadał. W ten sposób mogliśmy poznać historię jego życia.

Ryszard Sawa urodził się w 1944 roku, jak sam mówi „o 20 lat za wcześnie”. Wzrok i dłoń stracił przy rozbieraniu niewypału. Nie pamięta, żeby wtedy przeżywał uczucie jakiejś straty. Podkreśla, że nie żałuje tego co się stało, bo dzięki temu, że został niewidomy, trafił do Lasek, gdzie uzyskał maturę, a potem na studia uniwersyteckie. Gdyby pozostał nawet jako widzący w małej przygranicznej wiosce, z pewnością nie zdobyłby wykształcenia. Po studiach na wydziale matematycznym, podjął pracę w Polskiej Akademii Nauk. O swojej prestiżowej jak na tamte czasy pracy mówi mało, koncentrując się na osiągnięciach sportowych. Wspomnieć należy, że w latach 60-tych i 70-tych ubiegłego wieku, na wyższych uczelniach studiowało niewielu studentów niewidomych. Studiowali tylko najzdolniejsi.

Ryszard Sawa treningi rozpoczął dość późno, bo zbliżał się już do czterdziestki. Obecnie niewidomi sportowcy zbierają laury w krajowych i międzynarodowych zawodach, kiedyś jednak nie było to takie oczywiste. Pierwsze maratony, w których brał udział, pokonywał w 5 godzin. Jak wspomina dla organizatorów był to szok, że do biegu zgłasza się niewidomy. Początkowo trenował na Stadionie Warszawianki, gdzie niewidomi biegacze biegali po żwirowej bieżni, słysząc się nawzajem. Największą formę osiągnął w 1987 roku przebiegając maraton w zaledwie 3 godz. i 11 minut.

Dla niewidomego maratończyka poważnym problemem jest znalezienie odpowiedniego przewodnika, z którym trzeba się dobrze zgrać i rozumieć. Pan Ryszard z pewnym żalem wspomina bieg z Grunwaldu do Olsztyna, którego jego kolega nie był w stanie dokończyć, a inni biegacze mijający ich na 5 kilometrów przed metą, nie chcieli biec dalej z niewidomym. Teraz najczęściej trenuje i biega ze swoją partnerką, z tym, że ona jedzie na rowerze dostosowując do jego biegu tempo jazdy. Chociaż skończył 70 lat, nie odpuszcza, nadal trenuje. Nie jednemu młodemu sportowcowi może zaimponować taka determinacja i ambicja.

Pan Ryszard tłumaczy zebranej publiczności, że biega, bo bieg go odstresowuje, uspakaja, a zwycięstwa dają ogromną satysfakcję, czasem nawet materialną. Brał udział w ponad stu maratonach, to po zsumowaniu daje około 5 tys. kilometrów, a ile przebiegł trenując? Może obiegł już kulę ziemską.

Drugą pasją Ryszarda Sawy jest podróżowanie. Dzięki kolejnym maratonom organizowanym w różnych miastach świata, zwiedził Pekin, Nowy Jork, Moskwę, Londyn i Berlin. Wędrował po egzotycznych dla nas krajach, ale to długa opowieść na kolejny wieczór.

Z ogromnym entuzjazmem namawia wszystkich do biegania gdyż uważa, że przy powszechnie przyjętym siedzącym trybie życia, bieg jest prawdziwym lekarstwem, na wiele chorób takich jak otyłość, cukrzyca, nadciśnienie. Zaleca intensywny, dwugodzinny spacer, a jak ktoś nie ma czasu, to przynajmniej półgodzinny bieg. Jeżeli nie biegamy, powinniśmy mniej jeść. Wracając ze spotkania do domu w prawdzie nie biegłam, ale postanowiłam nie jeść kolacji.

 

<<< Powrót do spisu treści

 

&&

 

Zdrowie bardzo ważna rzecz

 

&&

 

Komputer, przyjaciel czy wróg?

 

Autor: Piotr Stanisław Król

Źródło: publikacja własna

 

Jak na co dzień radzić sobie z nim i z jego „kuzynami”...

Ktoś powie, głupie pytanie. Jak jednak wiadomo, nie ma głupich pytań, mogą być tylko głupie odpowiedzi. Odpowiadam więc na to prowokacyjne pytanie rozsądnie, zgodnie z rzeczywistością: to „cyfrowy kumpel”, towarzysz naszej codzienności. Bez niego, a także jego „kuzynów”: laptopów, tabletów, smartfonów, trudno by było sobie wyobrazić egzystencję współczesnego homo sapiens.

Komputer, przyjaciel czy wróg? No dobrze, ktoś zapyta, to skąd do głowy wpadło to pytanie? Odpowiadam: trzeba z kompem i jego kuzynami współpracować z rozsądkiem, rozmyślnie, gdyż nie da się ukryć, że w skrajnych sytuacjach mógłby niejeden określić go może nie wrogiem, ale szkodnikiem. Skąd ten ból kręgosłupa, nadgarstków, zaczerwienione i suche, niczym piach na Saharze, oczy? No... skąd się to wzięło u licha?!

Poniżej przedstawiam porady, jak z nimi być w dobrych relacjach, czując się na co dzień: w pracy, w domu, w szkole i gdzie tam jeszcze z nimi współpracujemy (określam to tak, gdyż teraz są one już coraz bardziej „myślącymi cyfrówkami”).

Pierwszą podstawową zasadą, której powinniśmy przestrzegać, to robienie cyklicznych przerw na relaksację naszego wzroku. Po godzinie pracy, nauki, rozrywki (gry komputerowe czasem wręcz unieruchamiają ciało homo sapiens na godziny...) należy zrobić kilku, lub nawet kilkunastominutową pauzę. Ten czas możemy w części poświęcić na odpoczynek i gimnastykę oczu. Nie kosztuje to wiele wysiłku, a dobroczynny efekt jest nie do przecenienia.

Palming czyli „optyczna głodówka”

Ćwiczenie relaksacyjne o nazwie palming (od ang. palm – dłoń) określane jest też często jako „optyczna głodówka”. Po dłuższym wysiłku podczas pracy z komputerem lub jego cyfrowymi kuzynami, nasze oczy potrzebują odpoczynku. Osoby mające już jakieś problemy z oczami siłą rzeczy w znacznie większym stopniu nadwyrężają swój wzrok wpatrując się w ekran monitora. Należy od czasu do czasu odpocząć i odłączyć się od wizualnych bodźców. Doskonale nadaje się do tego bardzo proste ćwiczenie – palming.

„Optyczną głodówkę” można prowadzić na stojąco lub siedząc. Stojąc należy przycisnąć ręce do piersi, a siedząc oprzeć wygodnie łokcie na stole. Rozluźnić się, kilka razy wykonać głębszy, powolny wdech i wydech. Techniki Dalekiego Wschodu zalecają w takich wypadkach wciąganie powietrza do płuc nosem, a wydychanie powolne, ustami.

Dotlenieni i rozluźnieni pochylamy nieco głowę do przodu, zamykamy oczy i przykrywamy je lekko uwypuklonymi dłońmi. Bardzo ważne jest, aby nie naciskać na gałki oczne oraz nie zatykać nosa. Podczas ćwiczenia oddech musi być swobodny i nieskrępowany. Wyłączamy się nie tylko od bodźców wzrokowych, ale również staramy się, aby nasze myśli przepływały swobodnie i nie absorbowały nas. To musi być pełny relaks. Po upływie około trzech minut wykonujemy głęboki wdech i wydech i powoli zdejmujemy dłonie z twarzy kilka razy mrugając oczami.

Opisując to bardzo proste, ale jednocześnie efektywne ćwiczenie relaksacyjne wspomniałem o oddechu. Nie bez przyczyny. Wszystkie ćwiczenia relaksujące nasz organizm mają jedną zasadniczą podstawę – dotlenienie naszego organizmu, w tym i naszych drogocennych oczu.

Szerokie horyzonty

Człowiek od wieków przyzwyczajony był do patrzenia w dal. Gwałtowny rozwój cywilizacyjny przykuł go wręcz do wszelkiego rodzaju wyświetlaczy, jak: monitory, ekrany telewizyjne, a od jakiegoś czasu w tablety, smartfony itd., które powoli same stają się małymi komputerami i uniwersalnymi przekaźnikami informacji. Nasz wzrok staje się „więźniem” małych przestrzeni. Dlatego też powinniśmy od czasu do czasu uwolnić go i spojrzeć po prostu w... dal.

Proponuję, aby opisane już ćwiczenie palmingu, połączyć z dodatkową, kolejną czynnością relaksacyjną. Podejdźmy do okna, na balkon czy też w ogóle na otwartą przestrzeń natury i skierujmy nasz wzrok w jak najdalszy punkt na horyzoncie. Swobodnie, głęboko oddychając obserwujmy i delektujmy się przez minutę lub dwie rozległą przestrzenią. Przenośmy nasz wzrok na kolejne punkty. Nie musimy koniecznie ich rozpoznawać. W żadnym wypadku nie wytężajmy oczu, ale pozwólmy im swobodnie przenosić się po rozległym pejzażu.

Ale już czas wracać do komputera... Nie chce się? Pomyślmy o tym, że za godzinkę znów się zrelaksujemy i damy odpocząć oczom i całej reszcie naszego drogocennego organizmu.

Akupresura

Znany i praktykowany od wieków chiński masaż jest skuteczną metodą wspomagającą także nasz wzrok. Wokół oczu znajdują się bowiem ważne punkty witalne, które mogą być wykorzystywane w skuteczny sposób w takim masażu. Ćwiczenia są bardzo proste.

Na początek należy zamknąć oczy, a następnie kciukiem i palcem wskazującym (układ palców jak do szczypania) objąć górną część nosa, jego nasadę. Następnie należy silniej, ale nie za mocno, zacisnąć palce i tak przytrzymać przez około 5 sekund. Zwolnić ucisk i powtórzyć go jeszcze dwukrotnie. Wiele osób robi tego typu czynność intuicyjnie, gdy odczuwa zmęczenie oczu. Jest to naturalne, tak jak zgodna z naturą i naturalna jest chińska akupresura.

Po wykonaniu tego prostego masażu przechodzimy do następnego. Na początek wyobraźmy sobie cztery punkty równomiernie ułożone na każdym z naszych łuków brwiowych oraz centralnie umiejscowione punkty na skroniach. To będą miejsca wykonywania kolejnego masażu. Na początek kładziemy płasko oba końce kciuków (opuszkami do góry) po lewej i po prawej stronie nasady nosa i uciskamy około 2 sekundy. Zwalniamy ucisk i przesuwamy kciuki kawałek dalej, na kolejny punkt na łuku brwiowym (mniej więcej 1/3 długości łuku) i ponownie uciskamy przez 2 sekundy. Powtarzamy uciskanie w kolejnych punktach (w sumie będą to cztery). Po dotarciu do końca łuków brwiowych, kładziemy czubki palców wskazujących na zagłębieniu skroni (kciuki spoczywają w tym czasie lekko oparte na policzkach). Wzmacniamy lekko nacisk na około 2 sekundy, a następnie masujemy okrężnymi ruchami jednocześnie oba punkty na skroniach przez około 4 sekundy. Całe opisane wyżej ćwiczenie należy powtórzyć trzykrotnie.

Ten w sumie prosty zabieg ma niezwykle dobroczynny wpływ na ważne punkty witalne, pobudzające pracę naszych oczu. Powoduje lepsze ukrwienie oraz relaksację tej części naszego organizmu. Jak ważnego, nie muszę tutaj udowadniać.

Joga i geometria na ścianie

Oczy unieruchomione przed monitorem potrzebują nie tylko wypoczynku (palming), przestrzeni (patrzenie w dal, akomodacja) czy pobudzania punktów witalnych (akupresura), ale też ćwiczeń wzmacniających i rozluźniających zewnętrzne mięśnie oczu (należą do nich: mięśnie proste, mięsień skośny dolny oraz skośny górny). W indyjskiej jodze, oprócz asanów (przyjmowanie określonych postaw ciała) stosuje się także połączenie ćwiczeń oddechu oraz oczu, przyczyniających się do uelastycznienia mięśni oczu, co pozytywnie wpływa na zdolność widzenia do późnego wieku. Warto skorzystać z tych naturalnych ćwiczeń.

Zasada podstawowa – poruszają się tylko oczy, cała reszta włącznie z głową pozostają nieruchome. Bardzo istotne jest tutaj połączenie ćwiczeń z prawidłowym oddechem.

Wykonujemy wdech patrząc przy tym wysoko w górę. Przy wydechu kierujemy wzrok w dół, jak najniżej. Powtarzamy ćwiczenie trzykrotnie, pamiętając o mruganiu w międzyczasie oczami. Ćwiczenia wykonujemy spokojnie, miarowo.

Następnie przechodzimy do poziomego przenoszenia wzroku: przy wdechu kierujemy oczy jak najdalej w lewo, przy wydechu w prawo. Tak jak we wcześniejszym ćwiczeniu, powtarzamy całość trzykrotnie.

Kolej na ruchy okrężne gałek ocznych – wdychając powietrze przenosimy wzrok zgodnie z ruchem wskazówek zegara od lewego dołu do góry, a następnie, przy wydechu, z górnego środka obwodu okręgu do prawego dołu. Powtarzamy ćwiczenie trzykrotnie, wciąż pamiętając o mruganiu oczami po zakreśleniu każdego z okręgów. Następnie wykonujemy to wszystko, ale w kierunku odwrotnym niż ruch wskazówek zegara.

Ćwiczenie, choć proste, może na początku powodować pewne trudności (zmęczenie, a nawet nieznaczny ból). Spowodowane jest to zesztywnieniem mięśni ocznych, pozbawionych naturalnego ruchu (ma to z pewnością miejsce przy wielogodzinnej pracy przy komputerze). Można wtedy odpocząć stosując już opisywany palming (koniecznie należy pamiętać o prawidłowym oddechu).

Tyle hinduska joga. A geometria na ścianie? W przerwach w pracy można stosować także bardzo proste, ale relaksujące ćwiczenie, wykreślając na przeciwległej ścianie w naszym pokoju (lub gabinecie, szanowny dyrektorze lub prezesie...) poziome szlaczki oraz ósemki. Pamiętamy oczywiście o regularnym oddechu, zmianie kierunku kreślenia oraz mruganiu oczami.

Może umówmy się tak: joga na dłuższe przerwy, lub co dwa dni, a geometryczne esy floresy na ścianie podczas każdej, lub prawie każdej przerwy w pracy. Zgoda?

Streching, czyli rozciąganie

„Przykurcz komputerowca” jest często dla nas nieświadomym zjawiskiem. Podczas siedzenia przy komputerze (a także jego „kuzynach”) nieruchomieją nie tylko oczy, ale często całe ciało zastyga na długi czas, niczym słup soli. Nie miejsce tutaj, aby rozpisywać się o negatywnych skutkach napięć mięśniowych na cały organizm. W tym miejscu chciałbym polecić bardzo proste ćwiczenia strechingu, bez ruszania się z fotela, co niektórzy uznają zapewne za znakomity pomysł.

Podstawowymi zasadami strechingu są: tzw. cykl 10-cio sekundowy podczas napinania poszczególnych partii mięśni, powtarzalność ćwiczeń oraz regularny oddech (ta zasada jest uniwersalna we wszystkich ćwiczeniach, w tym relaksacyjno – rozluźniających). Streching to rodzaj treningu, który powoduje wydłużenie mięśni i ich uelastycznienie, co zapobiega kontuzjom i znakomicie działa na samopoczucie.

W przerwie w pracy lub innych czynności z komputerem polecam następujące ćwiczenia. Usiąść prosto, nogi oparte swobodnie na podłodze, wziąć kilka głębszych oddechów. Chwycić obydwiema dłońmi za spód siedzenie fotela, krzesła, a może i stołka (w kuchni też się czasem kompem posługujemy, np. przy śniadaniu), a następnie napinając mięśnie, podciągać je do góry przez dziesięć sekund. Rozluźnić mięśnie, kilka głębszych oddechów i ponowić ćwiczenie.

Następnie wyciągnąć przed siebie lewą rękę wierzchem dłoni do góry, prawą ręką chwycić za palce i starać się przeciągnąć rękę do dołu (oczywiście lewa ręka pozostaje nieruchoma, „stawiając opór”). Napinamy mięśnie przez dziesięć sekund. Po kilku oddechach powtarzamy ćwiczenie, a następnie zmieniamy ręce.

Trzecie ćwiczenie rozluźniające mięśnie szyi i karku, co ma niebagatelne znaczenie przy pracy z komputerem; jak często widzę ludzi rozcierających obolały kark przy komputerach, laptopach. Prawą ręką obejmujemy od góry głowę (palce dotykają lewego ucha) i napinając mięśnie szyi, staramy się przeciągną głowę w lewo. Głowa stawia opór przez dziesięć sekund. Kilka głębokich oddechów i ponawiamy ćwiczenie. Następnie zmieniamy rękę i przeprowadzamy ćwiczenie w odwrotnym kierunku. Po zakończeniu ćwiczenia możemy kilka razy pokręcić głową w obydwu kierunkach rozluźniając mięsnie karku i szyi.

Streching to szereg bardzo różnych i złożonych ćwiczeń. Zaprezentowałem tutaj tylko te najbardziej przydatne i najmniej kłopotliwe w codziennej pracy, nauce, rozrywce przy komputerze i jego „kuzynach”.

Myślę, że po tym wszystkim można ich bardzo polubić, a może i z nimi się zaprzyjaźnić. Może inaczej powiem, nie narzekać i być w dobrym nastroju i samopoczuciu. To w relacjach z nimi jedna z najważniejszych rzeczy. Nieprawdaż to?

UWAGA! Opisane ćwiczenia są proste i skuteczne. Jeśli jednak ktoś ma kłopoty zdrowotne z poszczególnymi organami (przykładowo - zmiany degeneracyjne w kręgach szyjnych), zastrzegam konieczność konsultacji z lekarzem lub rehabilitantem.

 

<<<Powrót do spisu treści

 

&&

 

Piramida Zdrowego Stylu Życia

 

Autor: Dr n. med. Magdalena Wrzesińska – Zakład Rehabilitacji Psychospołecznej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi

Źródło: publikacja własna

 

Od kilku lat pracuję jako edukator zdrowia, a swoje działania profilaktyczne kieruję do osób w różnym wieku. Jednak w ostatnich latach poświęcam wiele uwagi na prewencję nadwagi i otyłości wśród dzieci i młodzieży, w tym głównie z niepełnosprawnością wzrokową.

Nie bez przyczyny zajęłam się tym problemem. Raporty Światowej Organizacji Zdrowia potwierdzają, że osoby z niepełnosprawnością są w sposób szczególny zagrożone nadwagą i otyłością. Krajowe badania przeprowadzone pod moim kierunkiem przez pracowników Uniwersytetu Medycznego w Łodzi w latach 2014-2015 wykazały, że otyłość i nadwaga występowała u ponad 36% uczniów z niepełnosprawnością wzrokową w wieku 7-18 lat. Blisko 28% badanych było zagrożonych tzw. otyłością brzuszną, która związana jest z podwyższonym ryzykiem chorób metabolicznych i układu krążenia w wieku dorosłym. Niepokojące wyniki skłoniły mnie do podjęcia działań interwencyjnych, które pozwolą na skuteczną redukcję opisanych wyżej zagrożeń.

W związku z tym opracowałam narzędzie dostosowane dla osób niewidomych i słabo widzących pt. „Piramida Zdrowego Stylu Życia”. Jest to wypukła tablica w formacie A2, która przedstawia zasady zdrowego stylu życia. Na tablicy jest umieszczony trójkąt podzielony na dwa obszary. Po lewej jego stronie znajdują się zalecenia dotyczące zdrowego odżywiania, w tym m.in. spożywania owoców i warzyw, produktów mlecznych, mięsnych oraz tłuszczy roślinnych. Po prawej stronie umieszczone są ograniczenia i sugestie. Opracowania graficzne symbolizują ograniczenia soli kuchennej, słodyczy oraz ograniczenia korzystania w czasie wolnym z komputera i telewizora. Poza tym umieszczone są rysunki, które obrazują zalecenia kontroli masy ciała i obwodu talii oraz uprawiania różnych form aktywności fizycznej. Na samym dole piramidy po lewej stronie znajdują się symbole rekomendujące spożycie wody, a po prawej stronie zostały umieszczone rysunki graficzne, które sugerują ograniczenia słodkich napojów, w tym słodkiej herbaty. Wszystkie rysunki, obok których zostały umieszczone opisy w alfabecie brajla, opracowane zostały przez specjalistów w zakresie tyflografiki.

Aktualnie udało się przeprowadzić już wiele zajęć edukacyjnych wśród dzieci i młodzieży, w tym z niepełnosprawnością wzrokową oraz w szkołach ogólnodostępnych z użyciem tego narzędzia. Ciekawym jednak doświadczeniem była moja współpraca przy realizacji działań profilaktyczno-edukacyjnych z Panią Wandą Nastarowicz, która jest osobą niewidomą. Wspólnie we wrześniu 2016 r. oraz z jej psem przewodnikiem – Harym gościliśmy w jednym z ogólnodostępnych łódzkich przedszkoli. Podczas prowadzonych przez nas zajęć warsztatowych przedszkolaki uczyły się zasad poruszania się osób niewidomych z laską oraz z psem przewodnikiem. Pani Wanda czytała dzieciom wiersze napisane alfabetem brajla i każde dziecko mogło zobaczyć książki i materiały przygotowane dla osób niewidomych. Przekazywałyśmy również dzieciom zasady zachowań prozdrowotnych pracując z „Piramidą Zdrowego Stylu Życia”. Pani Wanda Nastarowicz edukowała dzieci odczytując informacje na tablicy napisane za pomocą alfabetu brajla. Poza tym dzieci pracowały w zespołach: poznały fakturę reliefową, rysunki specjalistycznie opracowane dla osób słabo widzących oraz ich opisy w alfabecie brajla.

Zajęcia przeprowadzone wśród przedszkolaków pokazały, że „Piramida Zdrowego Stylu Życia” ma charakter uniwersalny. Może być nie tylko wykorzystywana przez nauczycieli w pracy z uczniami niewidomymi i słabowidzącymi na lekcjach z edukacji zdrowotnej czy jako narzędzie terapeutyczne. Z powodzeniem może być także używana podczas zajęć z uczniami ze szkół ogólnodostępnych. Narzędzie jest również tak przygotowane, aby mogło być używane przez osoby niewidome i słabo widzące do pracy z podopiecznymi. Praktyka potwierdza również, że uniwersalne projektowanie narzędzi w zakresie promocji zdrowia umożliwia sprawiedliwy dostęp do wiedzy w zakresie zdrowia oraz może przyczynić się do zmniejszenia nierówności społecznych w dostępie do działań profilaktycznych w grupie osób z niepełnosprawnością.

 

<<< Powrót do spisu treści

 

&&

 

Terapia genetyczna u osób z wrodzoną ślepotą Lebera (LCA)

 

Opracował: Piotr Stanisław Król

Źródło: publikacja własna

 

Na pocztę kontaktową strony Retina Forum skierowano w ostatnim czasie pytania dot. szansy skutecznej terapii w chorobie zwanej wrodzoną ślepotą Lebera (Leber congenital amaurosis – LCA. Uwaga: LCA jest często mylona z LHON, w przypisie na końcu artykułu wyjaśnienie prof. Macieja Krawczyńskiego).

Kilka lat temu doniesiono w prasie o zastosowaniu eksperymentalnej terapii genowej, w której pewien Kanadyjczyk dotknięty tą chorobą odzyskał częściowo zdolność widzenia. Kilkanaście miesięcy później lekarze poinformowali, że terapia została zastosowana u kolejnych trzech osób.

LCA upośledza wzrok u najmłodszych dzieci z powodu uszkodzenia genu RPE65. Gen ten produkuje specjalny rodzaj witaminy A, by komórki siatkówki mogły prawidłowo odbierać światło. W styczniu 2008 r. lekarze wszczepili wspomnianemu na początku pacjentowi miliony kopii nieuszkodzonego genu RPE65. Pacjent stwierdził prawie natychmiastową poprawę wzroku.

Rok później lekarze w jednym z raportów opublikowanych w „New England Journal of Medicine” donoszą, że wzrok trzech ochotników nie pogorszył się. Nie było też niesprzyjających reakcji organizmu. Po roku terapia z wykorzystaniem genu RPE65 okazała się bezpieczna i prowadzi do stabilnej poprawy wzroku – powiedział doktor Artur V. Cideciyan, który prowadzi badania. Jedna z pacjentek powiedziała, że w wyniku tej terapii nauczyła się ona po roku odczytywać zegar na desce rozdzielczej samochodu swoich rodziców. Naukowcy odkryli, że pacjentka dostrzega światło, wykorzystując do tego część oka, do której wstrzyknięto jej zdrowe DNA. Jej wzrok poprawił się, ponieważ mózg nauczył się wykorzystywać informacje otrzymywane z tego fragmentu oka.

Doktor Paul A. Sieving, dyrektor National Institutes of Health National Eye Institute uważa te badania za rewolucyjne: rezultaty leczenia są bardzo znaczące, jest to pierwszy krok do wykorzystania terapii genowej w leczeniu osób tracących wzrok. Uważam, że kwestią czasu jest tylko to, aby ta technika była wykorzystywana w leczeniu innych chorób genetycznych.

LCA dotyka niemowlęta, tuż po urodzeniu. Jeszcze niedawno była uznawana za nieuleczalną, bez żadnych pozytywnych rokowań. Obecnie otwierają się możliwości, a wraz z nimi nadzieja na otwarcie oczu naszym dzieciom.

PRZYPIS:

Fragment wywiadu Tomasza Wojakowskiego z prof. dr. hab. n. med. Maciejem Krawczyńskim: „Neuropatia Lebera”

(wyjaśnienie dot. m.in. trzech różnych chorób z „Leber” w nazwie)

Tomasz Wojakowski: Czy choroba Lebera jest prawidłową, zamienną nazwą neuropatii Lebera?

Prof. Maciej Krawczyńśki (przyp. autora – podczas wywiadu dr M. Krawczyński nie miał jeszcze tytułu profesora, zostało to w tym miejscu uaktualnione): Choroba Lebera jest nazwą bardzo nieprecyzyjną i nie opisuje konkretnej jednostki chorobowej. W okulistyce bowiem są trzy różne jednostki chorobowe, które noszą nazwę od nazwiska swojego odkrywcy – niemieckiego okulisty Lebera i nieustannie mylone, zwłaszcza dwie z nich, które są genetycznie uwarunkowane. Pierwsza z nich jest określana dziedziczną neuropatią nerwów wzrokowych Lebera i tak powinna być nazywana (ang. skrót LHON). Natomiast druga genetycznie uwarunkowana choroba, która z tą nie ma nic wspólnego, choć niezwykle często jest mylona to wrodzona ślepota Lebera (Leber Congenital Amaurosis – LCA). Wymagają one bezwzględnego rozróżnienia, ponieważ mają zupełnie inny charakter, inny wiek rozpoczęcia, inne struktury w oku chorują, inne możliwości postępowania itd.[...]

Opracowanie: Piotr Stanisław Król

Źródła:

www.retina-forum.pl

www.otworzoczy.pl

www.ctv.ca

 

<<< Powrót do spisu treści

 

&&

 

Japończycy coraz bliżej terapii przywracającej wzrok

 

Grzegorz Jasiński

Źródło: www.rmf24.pl, 10.01.2017

 

Przeszczep tkanki powstałej z komórek macierzystych przywraca wzrok nawet u połowy myszy cierpiących na zaawansowane stadium zwyrodnienia siatkówki, pisze w najnowszym numerze czasopismo „Stem Cell Reports”. Przeszczepione komórki tworzą połączenia z oryginalnymi komórkami siatkówki biorcy i wykazują reakcje na światło. Autorzy pracy, naukowcy z RIKEN Center for Developmental Biology w Japonii zapowiadają, że najnowszy sukces znacząco przybliża szanse rozpoczęcia badań klinicznych tej metody u ludzi.

Zwyrodnienie siatkówki to jedna z najczęstszych przyczyn pogorszenia i całkowitej utraty wzroku. Osoby cierpiące z powodu zwyrodnienia barwnikowego siatkówki lub zwyrodnienia plamki żółtej zwykle tracą wzrok w związku z uszkodzeniem fotoreceptorów tak zwanej zewnętrznej warstwy jądrzastej siatkówki. Obecnie nie ma skutecznych metod terapii, można co najwyżej nieco opóźnić postępy choroby. Doniesienia badaczy z Japonii dają nadzieję na istotny przełom.

„Nasze wyniki są dowodem na słuszność koncepcji przeszczepu tkanek, pochodzących z komórek macierzystych” – mówi Masayo Takahashi z RIKEN Center for Developmental Biology. „Potrzebujemy jeszcze nieco dodatkowych badań, po których chcielibyśmy przystąpić do badań klinicznych. Liczymy, że podobne wyniki uda nam się uzyskać u ludzi”.

Japońscy badacze udowodnili już wcześniej, że strukturę podobną do zewnętrznej warstwy jądrzastej siatkówki można utworzyć z tak zwanych indukowanych pluripotencjalnych komórek macierzystych (iPSC), które wcześniej powstają z dorosłych komórek myszy. Nie było jednak jasne, czy taka tkanka, przeszczepiona do organizmu zwierzęcia może pomóc przywrócić wzrok.

W najnowszej pracy Takahashi wraz z pierwszą autorką Michiko Mandai postanowili to wyjaśnić. W pierwszym etapie przeprogramowali komórki skóry myszy tak, by cofnęły się w rozwoju do etapu indukowanych komórek pluripotencjalnych, po czym wyhodowali z nich tkankę siatkówki. Tkanka ta, po przeszczepie do siatkówki myszy utworzyła fotoreceptory, które połączyły się z komórkami biorcy.

„Bezpośrednio i definitywnie wykazaliśmy powstawanie synaps łączących tkankę biorcy i przeszczep” – podkreśla Mandai. „Nikomu wcześniej nie udało się tak bezpośrednio pokazać, że przeszczepione komórki siatkówki reagują na światło, my zebraliśmy dane wskazujące, że sygnał jest przekazywany do oryginalnych komórek siatkówki i potem trafia do mózgu”.

Kluczem do sukcesu było przeszczepienie zamiast samych komórek zróżnicowanej tkanki siatkówki. „Fotoreceptory ułożone w trójwymiarową strukturę lepiej się organizują i lepiej reagują na światło” – dodaje Takahashi. „Nasze badania pokazały, że taka reakcja pojawia się u myszy mniej więcej miesiąc po przeszczepie. Siatkówka u człowieka dojrzewa wolniej, spodziewamy się, że reakcja na światło może się w tym przypadku pojawić po upływie mniej więcej pół roku”.

Co istotne, ta metoda terapii u niemal połowy poddanych jej zwierząt prowadziła do faktycznego odzyskania ograniczonej zdolności widzenia. Badacze przekonali się, że te zwierzęta reagowały na ostrzegawcze błyski światła. To, zdaniem Mandai, wskazuje, że w przyszłości osoby niewidome miałyby szanse widzieć punkty świetlne lub zarysy większych obiektów. Jak podkreśla Takahashi, metoda znajduje się jeszcze w fazie rozwoju i nie daje szans na rychłe przywracanie pełnego wzroku. „Zaczynamy od etapu zauważania światła, względnie większych kształtów i stopniowo mamy nadzieję przejść do przywracania wzroku w pełniejszym tego słowa znaczeniu”.

Japońscy badacze prowadzą teraz testy z wykorzystaniem indukowanych komórek pluripotencjalnych pochodzących z komórek skóry człowieka, chcą się przekonać, czy także pozwolą zwierzętom odzyskać zdolność widzenia światła. Jeśli te testy się powiodą, rozpoczną się badania bezpieczeństwa i efektywności metody z ostatecznym celem doprowadzenia do badań klinicznych na pacjentach, którzy w wyniku zwyrodnienia siatkówki utracili wzrok.

 

&&

 

Gospodarstwo domowe po niewidomemu

 

&&

 

Kapusta z grochem

 

Autor: N.G.

Źródło: publikacja własna

 

Proponuję Państwu zimową potrawę, która może być mięsna lub jarska.

Składniki:

1 kg kapusty kiszonej,

30 dag grochu łuskanego w połówkach,

jedna duża cebula,

pieprz czarny, liść laurowy,

1 łyżeczka majeranku,

1 łyżeczka kminku mielonego,

1 łyżka masła, olej i ewentualnie boczek.

Sposób przygotowania:

Do mięsnej bierzemy dowolną ilość boczku lub słoninki, drobno kroimy w kostkę i wytapiamy na patelni, dodajemy dużą cebulę pokrojoną w grubą kostkę i podsmażamy a następnie łączymy z kapustą.

Do garnka wkładamy odciśniętą kapustę, przyprawy i gotujemy do miękkości podlewając wodą i ok. pół szklanki oleju.

Gotujemy do miękkości. W drugim garnku gotujemy opłukany groch z dodatkiem soli. Często mieszamy, aby się nie przypalił. Łuskanego grochu nie musimy moczyć, ale pół godzinki przyspieszy gotowanie. Kiedy groch zaczyna mięknąć dodajemy łyżkę masła, a gdy w obu garnkach jest już ugotowane – łączymy wkładając groch do kapusty i chwilę gotujemy ciągle mieszając. Trzeba uważać, bo ta potrawa lubi się przypalać, a nie można za dużo podlewać olejem lub wodą, bo zrobi się rzadka i niesmaczna.

Aby urozmaicić można dodać kilka grzybów suszonych. Można również zwiększyć ilość grochu, ale wydaje się podana przeze mnie proporcja jest najsmaczniejsza.

 

<<< Powrót do spisu treści

 

&&

 

Schab pieczony

 

Autor: N.G.

Źródło: publikacja własna

 

Składniki:

1 kg świeżego schabu z kością niezbyt szerokiego,

ulubione przyprawy ziołowe,

oliwa, duża cebula pokrojona w cienkie plastry.

Sposób przygotowania:

Do naczynia wlewamy zimną wodę i solimy tak by woda była wyczuwalnie słona i wkładamy schab na noc.

Następnego dnia wyjmujemy z wody i wkładamy do mieszanki oliwy z ziołami i obkładamy plastrami cebuli na ok. 3 godziny.

Następnie wyjmujemy z przypraw, zawijamy w folię aluminiową i pieczemy ok. 1 godz. w temp. 200 stopni Celsjusza.

Podajemy z ulubionym sosem, ćwikłą, żurawiną lub innym dodatkiem do drugiego dania.

Jeżeli chcemy schab na zimno wystarczy namoczyć w solance na kilka godzin, ostrym nożem zrobić otwór pośrodku i wcisnąć wzdłuż suszone śliwki, oprószyć majerankiem i pieprzem. Piec jak wyżej.

Bardzo smaczne.

 

<<< Powrót do spisu treści

 

&&

 

Zupa zimowa

 

Autor: N.G.

Źródło: publikacja własna

 

Składniki:

niepełna szklanka grochu łuskanego w połówkach lub mała puszka fasoli białej,

średnia włoszczyzna,

6-7 ziemniaków obranych i pokrojonych w ósemki,

świeża kostka odkrojona ze schabu,

15 dag wędzonego boczku,

mała cebula pokrojona w średnią kostkę,

sól, pieprz, liść laurowy, majeranek, kminek mielony, kilka jagód jałowca i inne ulubione zioła.

Sposób przygotowania:

Do rozgrzanego garnka wkładamy boczek pokrojony w kostkę i podsmażamy, po chwili wrzucamy cebulę i chwilkę smażymy aż zacznie ładnie pachnieć i wlewamy do garnka ok. 2 litry wrzącej wody. Zmniejszamy płomień pod garnkiem i wkładamy kostkę schabową, przyprawy i wsypujemy groch uprzednio namoczony ok. pół godziny.

Gdy groch lekko zmięknie wkładamy do garnka obraną i pokrojoną w kosteczkę włoszczyznę. Po ok. 20 minutach dodajemy ziemniaki. Kiedy są miękkie doprawiamy do smaku ewentualnie solą i świeżo zmielonym pieprzem. Wyławiamy kostkę schabową przy użyciu łyżki i sitka, obieramy mięsko i dodajemy do zupy.

Smacznego.

 

<<< Powrót do spisu treści

 

&&

 

Rehabilitacja kulturalnie

 

&&

 

Lektura pomoże nam we własnej rehabilitacji

 

Autor: Zofia Krzemkowska – oprac. red.

Źródło: publikacja własna

 

„Podróże nie są marzeniami. Podróże są ich spełnieniem.”

Lubimy podróżować, zwłaszcza wiosną i latem, gdy sprzyja pogoda i lepsza jest nasza kondycja. Chcemy podobnie – jak inni ludzie – zwiedzać Polskę i wybrane kraje. Spotykać się w ludźmi – rozmawiać w nimi o warunkach życia – zwłaszcza gdy znamy obce języki. Chcemy zwiedzać zabytki i centra kultury, jeśli to możliwe placówki związane z niewidomymi. Szukamy źródeł informacji o miejscu naszego wyjazdu by być dobrze przygotowanym. Szczególnie starannie wybieramy przewodnika, który będzie nam towarzyszył. Chcemy by przewodnik umiał przekazać obrazowo to co sam zobaczy, by w jakiejś mierze zastąpił nam oczy. Ale czy zdobylibyśmy się na samodzielny wyjazd? Czy nie widząc całkowicie i mając do dyspozycji tylko białą laskę chcielibyśmy podróżować samym? Byłyby obawy, stresy, czy sobie poradzimy? Czy się nie zgubimy w nieznanej przestrzeni? Czy w porę nadejdzie potrzebna pomoc w nieznanym otoczeniu? – do odważnych, dobrze zrehabilitowanych, samodzielnych świat należy.

Taką osobą jest Hanna Pasterny. Autorka książki „Moje podróże w ciemno” wydanej przez „Credo”, wydawnictwo utworzone przez Chrześcijańskie Stowarzyszenie Akademickie w Katowicach, w 2015 roku, stron 231. Na okładce zdjęcie autorki. Kobieta w okularach. Znamy ją ze śmiałych wypowiedzi zamieszczanych na liście dyskusyjnej oraz na własnej stronie internetowej.

Od przedszkola przebywała w Laskach, uczyła się w szkole podstawowej. Ukończyła Liceum Ogólnokształcące u Sióstr Urszulanek w Raciborzu. Jest absolwentką: Filologii Romańskiej i Studium Logopedycznego.

W kwartalniku „Laski” w pracy konkursowej: „Wspomnienia z Lasek” podkreśla, że w dzieciństwie doznała wiele miłości, ale rozstania z rodzinnym domem były dla niej trudne.

Uczestniczyła w kilku zagranicznych wolontariatach m.in. w Belgii. Owocem tego wyjazdu jest książka „Jak z białą laską zdobywałam Belgię”. Wydana w brajlu, warto ją przeczytać.

Biegle posługuje się brajlem, ceni to pismo, praktycznie z niego korzysta np. na konferencjach krajowych i zagranicznych, występując w roli prelegentki. Może być przykładem dobrze przygotowanego niewidomego prezentera, stawia sobie w tym zakresie duże wymagania. W Bydgoskim Ośrodku Rehabilitacji uzyskała uprawnienie nauczania pisma punktowego.

Poznałam ją osobiście. Spotkałyśmy się na rekolekcjach w Laskach, które jako absolwentka często odwiedza, jeśli jej pozwalają na to obowiązki zawodowe i społeczne. Podziwiam jej umiejętności swobodnego posługiwania się komputerem i Internetem oraz innymi urządzeniami technicznymi ułatwiającymi życie i pracę, wykorzystywanie znajomości języków francuskiego i angielskiego w kontaktach zagranicznych. Rozmawiamy telefonicznie, prowadzimy brajlowską korespondencję. Pisała mi o trudnościach z zimowym samodzielnym dotarciem z Jastrzębia Zdroju do Jaworzna gdzie pracowała przed laty z dziećmi o sprzężonych schorzeniach. Była to prawdziwa gehenna, trudne wyzwanie. Chwali zespół, z którym współpracuje pisząc: - jest on solidarny, zgrany, dobrze się w nim czuję.

H. Pasterny pracuje jako konsultantka ds. osób niepełnosprawnych w Stowarzyszeniu Centrum Rozwoju Inicjatyw Społecznych w Rybniku. Jest społeczną asystentką europosła prof. Jerzego Buzka, który bardzo ją chwali publicznie za wykonywaną pracę, samodzielność i dobre zrehabilitowanie. Jest woluntariuszką w Towarzystwie Pomocy Głucho Niewidomym. W roku 2011 otrzymała nagrodę Człowiek bez barier.

Chciałabym poświęcić nieco więcej uwagi jej książce „Moje podróże w ciemno”, bo zawiera własne doświadczenia i przemyślenia autorki z samodzielnie odbytych przez nią podróży. Może nam pomóc we własnej rehabilitacji bo przecież rehabilitacja jest procesem ciągłym i warto skorzystać z doświadczeń innych lepiej od nas rehabilitowanych niewidomych. Pasterny jest autentyczna, pisze barwnie, nie roztkliwia się nad sobą. Warto wcześniej dowiedzieć się jakie pułapki czekają nas na lotniskach gdy jesteśmy sami czy niespodzianki w hotelach przy poszukiwaniu własnego pokoju.

Książka jest drukowana we fragmentach w kwartalniku „Laski”.

Postanowiłam przeczytać ją w całości i podzielić się własnymi przemyśleniami na jej temat.

Chcąc ograniczyć zależność i być samodzielną trzeba uwierzyć w swoje możliwości, przełamać nieśmiałość, wyjść do ludzi, nie zrażać się nawet tym, że mogą odmówić pomocy. Może po raz pierwszy spotykają się z niewidomym i nie wiedzą jak i w czym mogą mu pomóc by go nie urazić. Pasterny przytacza wypowiedziane do niej słowa przez panią w hotelu – „nie powinna pani tu sama przychodzić, trzeba przyjść zawsze z kimś”. Zostawia je bez komentarza Trzeba nauczyć się prosić o pomoc, dla wielu nie jest to łatwe. Ileż  znaczy zwykła uprzejmość w codziennym zabieganiu, pamięć i poświęcony innym czas – nasz uśmiech podczas proszenia o pomoc i podziękowanie gdy ją otrzymamy, nasza postawa, zachowanie, wygląd też mają niebagatelne znaczenie. Nie zrażajmy się tym, że coś nie wyszło, że znaleźliśmy się w niekorzystnej dla nas – nieprzewidzianej wcześniej sytuacji.

Na okładce książki „Moje podróże w ciemno” znajduje się opinia o niej Elżbiety Dzikowskiej – historyka sztuki, znanej wszystkim podróżniczki. Oto jej fragment: polecam tę lekturę nie jako relację osoby niewidomej, ale jako autorki bardzo wrażliwej na to czego nie widzi wprawdzie oczyma, ale odczuwa i poznaje dzięki pracowitości i zaletom własnego umysłu. Ile się od niej możemy dowiedzieć. Jej książka to jeszcze jeden dowód: chcieć to móc! Podążajmy jej śladem.

Książkę kończą rady dla turystów i początkujących podróżników. Jest ich 44, dotyczą ubezpieczenia, przechowywania różnych przedmiotów podczas podróży. Mnie szczególnie zainteresowały porada 23 – jeśli jesteś osobą niepełnosprawną lub starszą możesz zarezerwować lotniskową asystę. Nie trzeba dokumentować niepełnosprawności i 37 – warto zwiedzać miasto pieszo. Można dużo więcej zobaczyć i odkryć obiektów, o których nie piszą w przewodnikach.

W sumie dotąd napisała 3 książki w Wydawnictwie „Credo” ukazała się też – „Tandem w szkocką kratkę” – wydana w 2010 roku, poświęcona jest trwałej prawdziwej przyjaźni, na takiej każdemu z nas zależy. Prawdziwą przyjaźń poznaje się nie po sile, lecz po czasie trwania – niech dar przyjaźni towarzyszy naszym dniom!

W swoim czasie też recenzowałam tę książkę. Chciałabym na zakończenie przytoczyć kilka jej myśli: ludzie którzy chcą się z sobą porozumieć zawsze znajdą właściwą drogę. Jeśli potrafimy śmiać się z siebie, łatwiej rozwiążemy własne problemy. Spotkania z ludźmi uczą nas drugiego człowieka, ale też siebie, nie strońmy od tych spotkań. Na szczęście jesteśmy różni i potrzebujemy kontaktów z innymi. Nikt nie jest samowystarczalny. Trudności nas umacniają, ich pokonanie daje satysfakcję i radość. To nie jest pustosłowie, ale prawdy które warto przemyśleć i realizować w swoim życiu.

„Świat jest wielką księgą, jeśli nie podróżujesz, czytasz tylko jedną stronę” (św. Augustyn)

 

<<< Powrót do spisu treści

 

&&

 

Umiejętność czytania i pisania brajlem zmienia moje życie

 

Autor: Hanna Pasterny

Źródło: konkurs Europejskiej Unii Niewidomych 2008 r.

 

Drogi Ludwiku!

Nadal wielu ludzi nie rozumie doniosłości Twojego wynalazku. Nawet wśród niewidomych szerzy się pogląd, że Twój system to przeżytek, więc nie warto się go uczyć i szkoda na to czasu. Bardzo mnie to smuci i denerwuje. Tobie zapewne również jest przykro. By Cię pocieszyć, opowiem Ci, jak Twój genialny wynalazek zmienia moje życie.

Wiem, że kochałeś książki. Ja także nie wyobrażam sobie bez nich życia. To one pomogły mi przetrwać rozłąkę z domem i pobyt w internacie. Dzięki znajomości Twojego pisma, znacznie łatwiejsza była nauka w liceum dla widzących, większość podręczników była wydana w brajlu, więc mogłam się uczyć samodzielnie. Mimo iż zamierzałam studiować anglistykę, Twój język ojczysty tak mnie zafascynował, że w ostatniej chwili zmieniłam plany i wybrałam filologię romańską. Ukończyłam ją pięć lat temu. W czasie studiów zapisałam się do brajlowskich bibliotek w Brukseli, Genewie i Paryżu. Twoi rodacy długo nie chcieli się zgodzić na moje korzystanie z ich bogatych brajlowskich zbiorów. Ostatecznie jednak zmienili zdanie. Dzięki książkom wypożyczanym z zagranicznych bibliotek, mam stały kontakt z językiem francuskim: poszerzam zasób słownictwa, utrwalam struktury gramatyczne oraz ortografię.

Brajlowskie książki i czasopisma czytam podczas podróży. Czas przestaje się dłużyć, często nawiązują się też ciekawe rozmowy i znajomości. Rok temu, w pociągu z Liège do Paryża, pokazałam Twoje pismo pewnej dziewczynce. Potem zaczęłam rozmawiać z jej mamą. Przegadałyśmy prawie całą podróż. Na dworcu zawiodła asysta. Nie musiałam się jednak niczego obawiać i o nic martwić – przy przesiadce pomogła mi właśnie mama Maud.

Po brajlowską książkę sięgam w bezsenne noce, by przetrwać trudne godziny.

Dużo czytam, więc nie mam problemów z ortografią. To dzięki Twojemu systemowi zapisu cztery lata temu wygrałam dyktando w moim mieście, pokonując pięciuset pełnosprawnych uczestników.

Bardzo zależy mi na tym, by jak najwięcej ludzi poznało Twój wyjątkowy alfabet. W szkołach przeprowadzam więc tyflopedagogiczne pogadanki. Brajla uczę też tracące wzrok dzieci, by było im się łatwiej uczyć i by znów uwierzyły we własne siły. Mówię im, że dzięki brajlowskim etykietom mam porządek w kasetach i płytach, mogę podpisać przyprawy w kuchni, nie muszę szukać kogoś widzącego, by mi przeczytał nazwę lekarstwa. W brajlowskim, elektronicznym notatniku mam potrzebne adresy, zapisuję w nim rzeczy do zrobienia, robię notatki podczas zebrań i konferencji. Brajlowski monitor ułatwia mi i przyśpiesza tłumaczenia tekstów, więc jestem lepszym i bardziej cenionym pracownikiem.

Tydzień temu wróciłam ze szkolenia, na którym byłam w Budapeszcie. Oczywiście przez cały czas towarzyszył mi elektroniczny, brajlowski notatnik oraz brajlowskie notatki w wersji papierowej. Wszystkim uczestnikom Twój system bardzo się podobał. W wolnych chwilach udało mi się trochę zwiedzić miasto. W Muzeum Narodowym wiele eksponatów jest podpisanych Twoim alfabetem. Napisy są także w języku angielskim, więc mogłam je przeczytać i sporo się dowiedzieć.

W zeszłym roku wyjechałam na wolontariat do Belgii. Jednym z moich zadań była pomoc Turczynkom w nauce Twojego ojczystego języka. Na zajęciach korzystałam z ubrajlowionych gier, w które grałam wspólnie z uczennicami. Zawsze miałam również brajlowskie notatki. Pozwalały mi one lepiej wykonywać pracę nauczyciela. Ubrajlowione gry okazały się także bardzo przydatne podczas logopedycznych zajęć w szkole dla niewidomych i niesłyszących. Chętnie grali w nie zarówno uczniowie z dysfunkcją wzroku, jak i słuchu.

Obecnie jestem studentką logopedii. Podczas zajęć notatki robię na laptopie, lecz potem najważniejsze przepisuję na brajlowskiej maszynie, gdyż czytając tekst napisany brajlem, zapamiętuję go znacznie lepiej i szybciej.

„Na początku było Słowo” (J 1.1). Na pewno pamiętasz to zdanie. Byłeś przecież organistą i przez lata codziennie grałeś podczas mszy. Słowo – Początek – Źródło. Dzięki Tobie my, niewidomi, możemy dotykać słów. Takiego przywileju nie mają nawet osoby widzące. Mimo licznych trudności i barier, niewidomi nie mają problemów z komunikowaniem się. Mogą zadawać pytania i prosić o pomoc. Dla niesłyszących każde słowo to lata żmudnych ćwiczeń, ciężkiej pracy, przełamywania własnych oporów i wstydu. Po ukończeniu logopedycznych studiów, chciałabym pracować głównie z głuchoniewidomymi i słabosłyszącymi. Zaręczam Ci, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, by być dobrym logopedą. Pomoże mi w tym również Twoje pismo: brajlem podpiszę obrazki, będę wykorzystywać brajlowskie książeczki z wypukłymi ilustracjami, wierszyki, zagadki i inne teksty.

„Życie usiane jest cudami, których zawsze mogą spodziewać się ci, co kochają.”

Te słowa napisał Twój rodak, Marcel Proust. Cytuję je, ponieważ w moim życiu często zdarzają się małe cuda. Mówiłam Ci już o wolontariacie w Belgii. Właśnie w Liège, pewnego popołudnia, podczas zakupów, podeszła do mnie starsza Włoszka. Okazało się, że ona traci słuch, a jej mąż wzrok. Była przerażona przyszłością i wizją niemożności komunikowania się. Śpieszyła się, więc zdążyłam jej powiedzieć tylko kilka pokrzepiających słów. Potem skontaktowałam się z Pascale telefonicznie. Dwukrotnie spotkałam się z nią i jej mężem. Pokazałam im m.in. Twoje pismo. Oboje poczuli się znacznie pewniej i bezpieczniej. To było dla mnie ogromne przeżycie. Życie jest naprawdę niezwykłe i pełne niespodzianek. Cieszę się, że na swojej drodze spotkałam ludzi, dzięki którym mogłam zapewnić jakąś Włoszkę w belgijskim sklepie, że niewidomy i niesłyszący są w stanie się porozumieć, zaprzyjaźnić i wzajemnie uzupełniać. To niezwykłe i bardzo budujące, prawda? Ty również masz ogromny wkład w podniesienie ich na duchu.

Ludwiku, Twój alfabet daje mi możliwość normalnego funkcjonowania, poczucie niezależności, wolność i wiele godzin przyjemności. Gdybym nie znała brajla, moja samoocena byłaby znacznie niższa. Nadal będę się więc starała przekonywać niewidomych do docenienia Twojego genialnego wynalazku. Obiecuję Ci, że będę pomagać im w nauce. Ślubuję Ci wierność. Zabrzmiało to górnolotnie, wielu by rozśmieszyło. Nie szkodzi, nie zamierzam się tym przejmować. Dziękuję Ci za to, że mnie oraz milionom innych niewidomych otworzyłeś okno na świat.

 

<<< Powrót do spisu treści

 

&&

 

Nowa biblioteka dla osób niepełnosprawnych

 

Autor: Damian Przybyła

Źródło: www.tyfloswiat.pl

 

28 października podczas krakowskich Targów Książki odbyła się prezentacja powstającej właśnie platformy przeznaczonej do udostępniania treści cyfrowych osobom z niepełnosprawnościami. Beneficjentami projektu będą wszystkie osoby, które ze względu na niepełnosprawność nie są w stanie skorzystać z publikacji w tradycyjnej formie papierowej.

W założeniu projekt ten powstał jako rozwiązanie kompromisowe, które, uwzględniając stawiane przez wydawców wymagania związane z ochroną praw autorskich, ma także na celu stworzenie osobom z niepełnosprawnościami możliwości zaspokajania potrzeb edukacyjnych oraz pełniejszego uczestnictwa w kulturze.

Jak wszystkie rozwiązania kompromisowe, tak i prezentowana w Krakowie platforma ma swoje wady. Dla wydawców proponowany poziom zabezpieczeń jest zbyt niski. Z ich punktu widzenia optymalnym rozwiązaniem byłaby biblioteka działająca w systemie streamingu. W tym modelu czytelnik uzyskiwałby dostęp do zasobów biblioteki w trybie online po zalogowaniu. Rozwiązanie takie, jakkolwiek technicznie możliwe, byłoby dość trudne do wykonania. Biorąc bowiem pod uwagę najczęściej używane wśród samych tylko niewidomych i słabowidzących metody korzystania z Internetu należałoby stworzyć cztery różne rozwiązania obsługujące naszą bibliotekę. Gdyby założyć, że dostęp do biblioteki będzie realizowany nie poprzez samodzielną aplikację, lecz poprzez moduł będący rozszerzeniem przeglądarki internetowej, to liczba koniecznych implementacji znacząco wzrośnie. Inny, choć równie istotny, problem stanowiłoby ponadto wykluczenie osób, które nie mają stałego dostępu do Internetu i wreszcie takich, które chcą korzystać z treści cyfrowych za pomocą tzw. urządzeń dedykowanych, ponieważ urządzenia te, a zwłaszcza ich starsze modele, często nie mają technicznej możliwości pracy w trybie online.

Dla osób z niepełnosprawnością rozwiązanie optymalne to nielimitowany, darmowy dostęp do wszelkich treści cyfrowych i to najlepiej przygotowanych tak, aby korzystanie z nich było maksymalnie wygodne i efektywne z punktu widzenia beneficjentów projektu.

Czy zatem kompromis jest w ogóle możliwy?

Wypracowany przez twórców projektu kompromis wydaje się wychodzić naprzeciw oczekiwaniom wszystkich. Z jednej strony zasoby tworzonej biblioteki będą ściśle kontrolowane przez wydawców, co oznacza, że każda pozycja będzie mogła w każdej chwili być wycofana z biblioteki, z drugiej zaś zastosowane na platformie zabezpieczenie w postaci unikalnego znaku wodnego, jakkolwiek daje możliwość kontrolowania każdego pobranego z biblioteki pliku, nie będzie stanowić przeszkody uniemożliwiającej otwieranie tych plików na praktycznie dowolnym urządzeniu przeznaczonym do ich odczytywania.

Zgłaszane przez potencjalnych użytkowników biblioteki podczas prezentacji platformy zastrzeżenia dotyczące limitowania liczby publikacji do pobrania w ciągu miesiąca wydają się nieuzasadnione. Mechanizm ten jest bowiem bardzo często stosowany w bibliotekach, zaś szczegółowe ustalenia dotyczące reguł jego stosowania będą zapewne wynikiem dobrego rozpoznania potrzeb czytelników.

Twierdzenia wydawców, że znak wodny nie stanowi żadnego zabezpieczenia przed piractwem są nie do końca słuszne. Nałożenie znaku wodnego wprawdzie nie zabezpiecza pliku przed kopiowaniem, ale pozwala na stwierdzenie w stosunkowo łatwy sposób, kto plik niezgodnie z prawem udostępnił.

Czy to zadziała?

Wydaje się, że przy odrobinie dobrej woli z obu stron omawiane tutaj przedsięwzięcie ma spore szanse powodzenia. Z prezentowanych podczas spotkania założeń wiemy, że strona, poprzez którą publikacje będą udostępniane, zostanie stworzona zgodnie ze standardami dostępności, gwarancją czego ma być m.in. udział użytkowników z niepełnosprawnościami w testach platformy. Treści udostępniane będą w formacie EPUB oraz MP3. Format EPUB wybrano, ponieważ daje on bardzo dobre możliwości adaptacji treści do potrzeb użytkowników z niepełnosprawnościami. Publikowanie plików audio w formacie MP3 spowoduje, że będzie je można uruchamiać na praktycznie każdym dostępnym obecnie na rynku odtwarzaczu audio.

Platforma została wyposażona w specjalne narzędzia dla wydawców, które dają im pełną kontrolę nad udostępnianymi treściami. Kwestią otwartą pozostaje po pierwsze: czy wydawcy zechcą na takich warunkach udostępniać swoje publikacje, czy nie ograniczą się do umieszczania na platformie publikacji, do których prawa wygasły lub lada moment wygasną i po drugie: czy omawiany tutaj projekt przyczyni się do udostępniania publikacji o charakterze naukowym. Jakkolwiek format EPUB czysto teoretycznie pozwala na dokonywanie wszelkiego rodzaju adaptacji, a przy tym daje możliwość prezentowania treści publikacji w sposób zależny od potrzeb czytelnika, proces takiej adaptacji jest trudny, wymaga bardzo niszowej wiedzy specjalistycznej, a tym samym będzie zapewne bardzo drogi.

Kto zechce działania te finansować? Wydawnictwa? Organizacje pozarządowe? A może Ministerstwo Edukacji Narodowej lub inne instytucje państwowe? Czas pokaże.

 

<<< Powrót do spisu treści

 

&&

 

Stare lektury po nowemu

 

Autor: Teresa Dederko

Źródło: Publikacja własna

 

Pamięć mam dobrą i jak na razie nie zauważam, żeby pojawiały się w niej jakieś luki. Czytam dużo i dobrze pamiętam treść przeczytanych książek. Pracując w bibliotece zauważyłam, że starsi czytelnicy często wypożyczają tzw. lektury szkolne. Trochę mnie to dziwiło, bo po co znowu wracać do tego co się omawiało w szkole, a najgorsze to chyba te „wielkie cegły”.

Kiedy ja i moje koleżanki byłyśmy uczennicami, nawet jeszcze w szkole średniej, bardziej obszerne lektury włączałyśmy na magnetofonie ustawiając szybkie obroty. Nie zwracałyśmy wtedy uwagi na piękno języka naszych czcigodnych autorów ani na wspaniałe opisy przyrody ojczystej, ale starałyśmy się uchwycić główny wątek, z którego na pewno będziemy pisać wypracowanie w szkole. Może jeszcze interesowało nas kto się w kim zakochał i jak się ten romans zakończył.

Postępowałyśmy tak bezceremonialnie, nawet z naszą szacowną epopeją narodową tj. „Panem Tadeuszem”. Piękno tego wielkiego arcydzieła doceniłam dopiero gdy mąż czytał je głośno naszym dzieciom, którym trudno było przebrnąć samodzielnie przez tę lekturę.

Wspaniałą powieść Prusa pt. „Lalka” pierwszy raz czytałam pod ławką w siódmej klasie, kiedy byłam jeszcze młodsza od panny Izabeli. Strasznie wtedy dziwiłam się jak można nie zakochać się w takim wyjątkowym konkurencie jakim był Wokulski. Do tej książki wróciłam przypadkowo, ponieważ pomagałam wybrać odpowiednie fragmenty na „Narodowe czytanie” „Lalki”. Zrozumiałam wtedy, że chociaż całkiem dobrze pamiętam treść to zupełnie odmienny mam stosunek do bohaterów.

Nie oburza mnie już zachowanie Izabeli, która przez swoją sferę społeczną została tak ukształtowana, że naprawdę nie mogła pokochać kupca o czerwonych, odmrożonych rękach. Bliższy jej mentalnie był Starski umiejący znaleźć się w towarzystwie i nie zajmujący się żadną pożyteczną pracą.

Ostatnio zupełnie świadomie wróciłam do „Nocy i dni” Dąbrowskiej chociaż oczywiście w klasie maturalnej trochę je podczytywałam.

Teraz i ja dołączyłam do grona czytelników wracających po latach do starych lektur. Wcale tego nie żałuję i czas poświęcony na powtórki nie jest czasem straconym. Snują się w prawdzie te „Noce i dnie”, ale ja już jestem na innym etapie życia. Inaczej odbieram i rozumiem zachowania bohaterów z perspektywy bycia matką i żoną. Nawet trochę identyfikuję się z tą ciągle pełną lęków i obaw panią Barbarą.

Zresztą bardzo lubię czytać takie długie powieści – rzeki, bo ich bohaterowie stają mi się naprawdę bliscy i trudno jest się z nimi pożegnać.

W następnej kolejności czekają na mnie Reymont z „Chłopami” i „Ziemią obiecaną”, a może i cała „Trylogia” Sienkiewicza.

Nigdy nie lubiłam Żeromskiego i Nałkowskiej aż jestem ciekawa jakie wrażenia obecnie wywołają we mnie powieści tych autorów.

Ostatnio ZUS wyliczył, że średnio mogę jeszcze przeżyć 20 kilka lat. Może, więc znajdę też czas na klasykę zagraniczną. Moją najbardziej ulubioną powieścią we wczesnej młodości była „Przeminęło z wiatrem” Margaret Mitchell, a jej bohater Rhett Butler stał się moją wielką miłością. Boję się trochę ponownie przeczytać tę książkę, żeby uniknąć rozczarowania.

W okresie studiów zachwycałam się literaturą rosyjską i wczesną radziecką. Ciekawa jestem czy ponownie tak gorąco będę przeżywać rozterki Anny Kareniny. Czy wzbudzę w sobie współczucie dla bądź co bądź mordercy Raskolnikowa.

W długie zimowe wieczory, czekam teraz z prawdziwą radością na odwiedziny moich dawnych książkowych przyjaciół.

 

<<< Powrót do spisu treści

 

&&

 

Galeria literacka z Homerem w tle

 

&&

 

Nie jestem

 

Autor: Andrzej Bartyński

 

Nie jestem Homerem

nie jestem Baudelairem

nie jestem Puszkinem

nie jestem Horacym

Jestem wrocławskim lwowianinem

i to mi całkiem wystarczy

bawię się sobą

bawię się słowem

jest mi wesoło

nie powiem

 

„Ten kto tęsknotę zna

mój ból zrozumie

samotny jestem ja

w tym ludzkim tłumie”

Tak śpiewał w Laskach

Zdzisław Sik

nasz kolega

był i znikł

 

Nie jestem Homerem

tym się nie wstydzę

bo jestem na świecie

większym niewidzem

Siedzę sobie na balkonie

i nie widzę świata

myślę także o Platonie

który nie znał Braille-a

ale za to znał Homera

oczy miał w porządku

widział jak przemija era

z końca i z początku

 

Siedzę sobie na balkonie

odnośnie wieczności

czy też miałeś mój Platonie

radość wątpliwości?

 

Tu się kończy owa strofa

nim zacznie się nowa

raz do przodu raz się cofa

słowo z głębi słowa

 

<<< Powrót do spisu treści

 

&&

 

Uczta motyla

 

Autor: Andrzej Bartyński

 

Mamo

We krwi mam księżyc moja mamo

dlatego nocą nie zasypiam

Dlatego romans ten z Joanną

do której wzdychał nawet Cyprian

Ja mamo serce mam puszyste

dlatego nucę urok świata

Dziewczęta - gwiazdy promieniste

Ty jesteś mamo słońce w kwiatach

I tobie w hołdzie trud mój niosę

jedyny śpiew mych lat i wiosen

Bo Ty jesteś moim domem

i chronisz mnie przed wiatrem

Ty jesteś jabłoń kwitnąca

i wszystek mój romantyzm

 

W bukiecie snu

Zjawiła się w Polanicy

w naszym domu o świcie

w bukiecie snu nad ranem

sprawdzić czy należycie

Jej rozkaz wykonywałem

W bukiecie snu odeszła

jak uśmiechnięta dalia

a mnie została reszta

nostalgia

W bukiecie snu nad ranem

spotkałem moją mamę

jak sen się rozpłynęła

a ja Ją wciąż widziałem

Jej turkusowe oczy

Jej włosy kasztanowe

wtedy się rozpłakałem

gdzie twoje serce stalowe?

Spojrzała na mnie mama

w bukiecie snu nad ranem

jak sen się rozpłynęła

a ja tak samo chciałem

ale przez dziurkę we śnie

nie zmieścił się poeta

poczekać musi jeszcze

życie to ciężka dieta

W końcu mu sen zostanie

ostatni do mrugnięcia

by zacząć nowe zdanie

już nie swojego wiersza

 

Jak kamień

Mamo ja nie płaczę

bo twardy jestem jak kamień

ale kamieniem być nie łatwo

gdy się nie widzi czy jest światło

w życiu oczy mieć warto

a ja mam tylko noc i noc

Mamo ja nie płaczę wiedz to

mówiłaś do mnie - synku walcz

walczyłem zawsze nadal walczę

Mamo patrz ja nie płaczę

musisz być silny jak Herkules

mówiłaś mamo do mnie czule

Mamo ja nie płaczę w ogóle

tylko czasami ktoś powie w głos

nie widzieć świata co za los!

Trudną mam rolę w nocnym teatrze

Mamo ja nie płaczę

czasem zamyślę się przez chwilę

czy świat jest piękny - i to tyle

Mówiłaś do mnie

synku jak żołnierz

bądź dzielny taki

Mamo jam gotów

gotów do walki

 

Double whisky

Mojej siostrzyczce Hali

Gdy utraciłem oczy

dałaś mi oczy swoje

szliśmy do kina we dwoje

ołówkiem szeptu rysowałaś sceny

a ja widziałem greckie Ateny

morskie syreny labirynt

złotą nić Ariadny

cały świat stubarwny

Odysa Homera Pegaza

mówiłaś – jutro idziemy na Picassa

pojmować sekret jego sztuki

więc piłem wino Twej nauki

i znowu szeptu zręczna mucha

wkładała obraz mi do ucha

I tak przez całe nasze życie

świat mi malujesz

a ja na corridzie

ja byk i matador wzięci razem

też się stajemy obrazem

byk i matador razem wzięci

walczą na płótnie mej pamięci

obaj zawzięci

Jeszcze niech jedna rzecz będzie jasna

generał przyprowadził błazna

to wymyśliła moja siostra

wzięła i namalowała obraz

widownia woła: kim panowie są!

ja odpowiadam – mną

to ja w dwóch postaciach

jeden się śmieje

a drugi bój stacza

widownia szaleje

byk rogiem zahacza

i krew się leje

„psia krew sobacza”!

A gdy utracił oczy

dała mu oczy swoje

by malowali świat we dwoje

Ona pędzelkiem farbą na płótnie

a on zatrudnił wiersza lutnię

by dźwiękiem barwić słów obrazy

i tak malują świat razem

Tu ukłon niski

niech żyje sztuka i double whisky

publiczność wznosi braw półmiski

niech żyje sztuka i double whisky

widownia pełna jak butelka

niech żyje sztuka wielka

zawołał korek od butelki

i się przytulił do kropelki

 

Ballada o Hance

We Wrocławiu przy ulicy Monte Cassino

mieszka Hanka

narzeczona szesnastu Cyganów

nie umiejących grać na bałałajkach

A ona jest także gwiazda filmowa

bez nakręcania filmów

i w czarnych gajach lwica płowa

i w białych palcach róża pąsowa

jakby w romansach

Oto już jadą cygańską drogą

polscy ułani

i słychać słychać jak pobrzękują

bardzo srebrnymi szablami

Cygańska droga – jaka zielona

a ta herbata jest nie osłodzona

a ja nazywam się Hanka

tylko mi nie zjedzcie wszystkich truskawek

jaki masz ładny sweter

pocałuj mnie pocałuj mnie w usta

jak kobietę

Więc nauczyłem Cyganów

grać na bałałajkach

żeby się zaczął wreszcie

ten cygański romans

A tu nagle – Dobranoc – powiedziała Hanka

i wzięła na drogę kompas

Poszła sobie nie wiadomo dokąd

Cygańską drogą

ułani milczący płyną

i nic nie widać

i nic nie słychać

jak gdyby o niej

słuch zaginął

A mieszkała we Wrocławiu

miała oczy piwne

i o kwiatach powiadała

melancholie dziwne

Zawisła noc jak płaszcz nad miastem

piosenki moje dam włóczęgom

a za piosenkę można gwiazdę

najromantyczniej objąć ręką

Dlatego księżyc mam na myśli

cygański uśmiech Garcii Lorki

dlatego którejś nocy przyjdziesz

do moich wierszy jak na koncert

 

Nota biograficzna:

Andrzej Bartyński urodził się we Lwowie 25 maja 1934 r. Podczas Drugiej Wojny Światowej w okresie okupacji hitlerowskiej, za czynny udział w ruchu oporu jako łącznik AK, został wraz z całą rodziną aresztowany przez gestapo i osadzony w więzieniu na Łąckiego we Lwowie. W czasie przesłuchania dziewięcioletni Andrzej stracił wzrok całkowicie. W 1946 r. opuszcza Lwów i zamieszkuje wraz z rodziną na stałe we Wrocławiu. W Laskach podwarszawskich ukończył z odznaczeniem szkołę podstawową dla niewidomych im. Tadeusza Czackiego. Nie bez znaczenia była zawarta w Laskach znajomość i przyjaźń z dramaturgiem Jerzym Zawieyskim i poetą, dziennikarzem Mikołajem Rostworowskim. W 1953 r. uzyskał maturę. W 1962 r. ukończył filologię polską na Uniwersytecie Wrocławskim, pisząc pracę magisterską pod kierunkiem profesora i lwowianina Jana Trzynadlowskiego. Praca dwujęzyczna polsko-włoska dotyczyła tłumaczenia „Opowiadań rzymskich” Alberto Moravii. Będąc uczniem liceum został członkiem Koła Młodych Pisarzy przy Związku Literatów Polskich we Wrocławiu.

W 1956 r., już w październiku, w czasie tzw. odwilży, wraz z kolegami założył sławną Wrocławską Grupę Artystyczną „Dlaczego nie”, skupiającą młodych poetów, prozaików, aktorów i artystów plastyków. Jako poeta debiutował w 1956 r. wierszem „Rapsod o Jesieninie” opublikowanym we wrocławskim czasopiśmie „Życie Uniwersytetu”. W 1961 r. został członkiem Związku Literatów Polskich.

Dorobkiem literackim Andrzeja Bartyńskiego są następujące tytuły poetyckie: Dalekopisy (1957) - Wydawnictwo Związku Literatów Polskich Oddział Wrocław, Zielone wzgórza (1960), Komu rośnie las (1965), Ku chwale słońca (1974), Gdzie Rzym, gdzie Krym, gdzie bar Cin-Cin (1977), Wojna, wyspa, skarabeusz (1982) – Wydawnictwo Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Wrocławiu, Wróć bo czereśnie (1997), Te są ojczyzny moje (1999), trylogia poetycka Taki Świat (2001): I tom Poranek, II tom Południe, III tom Oderwanie – Oficyna Wydawnicza Sudety we Wrocławiu, Piętnaście dni w Dusznikach a nasz dom w Polanicy (2008) – Wydawnictwo Jakopol Wrocław, Poezje wybrane (2009) Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza Warszawa, cykl Biblioteka Poetów. Posiada liczne publikacje prasowe, radiowe i audycje telewizyjne. W „Gazecie Kulturalnej” zamieszcza swoje felietopoematy w cyklu „Rozmowy na globie człowieka o sobie”.

Andrzej Bartyński jest wielokrotnym laureatem krajowych festiwali poetyckich „Kłodzka Wiosna Poetycka”. Dwa razy zdobył I nagrodę: pierwszy raz za utwór „Masz cztery wymiary”, jury przewodniczył Artur Sandauer. Drugi raz za utwór „Gwar pieśni biesiadnej”, jury przewodniczył Julian Przyboś. Jako literat był stypendystą Rządu Włoskiego, a także otrzymał zagraniczne stypendium Ministra Kultury i Sztuki do Związku Radzieckiego. W 1984 r. otrzymał Nagrodę Miasta Wrocławia za wybitne osiągnięcia w dziedzinie literatury.

Drugą profesją Andrzeja Bartyńskiego jest pieśniarstwo. Występował w Polsce i zagranicą. W utworzonym zespole „Poeci na estradzie”, wraz z poetą Henrykiem Gałą i pianistą Jerzym Jankowskim, odbył setki koncertów poetycko-pieśniarskich w całym kraju. W roku2002 otrzymał prestiżową Nagrodę Październikową Wrocławia „dla najlepszych” przyznaną przez Robotnicze Stowarzyszenie Twórców Kultury za trylogię poetycką „Taki świat” oraz wieloletnią działalność na rzecz pełnoprawnego udziału osób niepełnosprawnych w życiu literackim i społecznym Wrocławia i Polski.

W 2009 r. otrzymał Nagrodę Literacką im. ks. Jana Twardowskiego za najciekawszy tom poezji wydany w 2008 r. pod tytułem: „Piętnaście dni w Dusznikach a nasz dom w Polanicy.”

Od 2003 r. pomysłodawca, inicjator i organizator corocznych Międzynarodowych Festiwali Poezji w Polanicy Zdroju „Poeci bez Granic” (listopad). W uznaniu licznych zasług otrzymał honorowe obywatelstwo miasta Polanicy Zdroju.

Andrzej Bartyński otrzymał wiele wysokich odznaczeń państwowych, resortowych i regionalnych, wśród których znajdują się Krzyż Armii Krajowej i Krzyż Partyzancki. W 2005 r. za swój twórczy wkład w rozwój kultury polskiej i europejskiej został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. W 2006 r. otrzymał nagrodę specjalną Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „za nieoceniony wkład w rozwój kultury polskiej”. W 2007 r. został laureatem Dorocznej Nagrody Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w dziedzinie literatury. Za szczególne osiągnięcia w dziedzinie kultury został w 2009 r. uhonorowany Nagrodą Marszałka Województwa Dolnośląskiego. Otrzymał również tytuł „Człowiek roku 2009” Polskiego Związku Niewidomych. W 2010 r. uhonorowany srebrnym medalem Zasłużony dla Kultury Gloria Artis, a w 2013 r. Odznaką Honorową Złotą Zasłużony dla Województwa Dolnośląskiego.

Zaprezentowane wiersze i nota biograficzna, pochodzą ze zbioru pt. „Uczta motyla”, który w ubiegłym roku został wydany w wersji brajlowskiej przez Towarzystwo Muzyczne im. Edwina Kowalika.

Do estetycznego, bardzo starannie przygotowanego brajlowskiego tomu, dołączono płytę z nagranymi wierszami recytowanymi przez samego poetę i przez aktora Marka Żerańskiego.

 

<<< Powrót do spisu treści

 

&&

 

Nasze sprawy

 

&&

 

Wspiera nas – De Facto

 

Autor: Zbigniew Grajkowski

Źródło: publikacja własna

 

Mazowieckie Stowarzyszenie Pracy dla Niepełnosprawnych De Facto z Płocka już od ponad dziesięciu lat podejmuje różne działania wspierające niewidomych i słabowidzących. Choć z nazwy jest mazowieckie, to nie ogranicza swej pracy do Mazowsza. Stowarzyszenie działa na terenie całej Polski wspierając wszystkich niewidomych, którzy zechcą z tego wsparcia skorzystać.

A co takiego może zyskać osoba z dysfunkcją narządu wzroku dzięki pomocy De Facto?

Stowarzyszenie swoimi działaniami ułatwia dostęp do: różnego rodzaju informacji – ze szczególnym uwzględnieniem tych najbardziej przydatnych dla niewidomych, bardzo wielu czasopism oraz kultury w każdej możliwej postaci.

Postaram się – choć w kilku słowach – przybliżyć przynajmniej część tych działań.

Dostęp do informacji

Portal Informator Obywatelski Osób Niewidomych (IOON) jest miejscem, w którym można znaleźć informacje na bardzo różne tematy. Publikowane pod adresem http://poon.phorum.pl teksty łączy ich przydatność dla niewidomych i słabowidzących. Poszukujący pracy mogą tutaj zapoznać się z ofertami pracodawców. Z myślą o tych, którzy chcą zwiększyć swoją samodzielność, zdobyć nowe umiejętności, podjąć nowe wyzwania itp. zamieszczane są ogłoszenia o projektach, szkoleniach, wydarzeniach, które są organizowane przez różne instytucje, fundacje oraz stowarzyszenia. IOON jest także źródłem informacji o dostępnych wydarzeniach kulturalnych, muzeach, wystawach. Z artykułów publikowanych na tym portalu można dowiedzieć się o postępie w medycynie – zwłaszcza w okulistyce, nowych rozwiązaniach technologicznych, których zadaniem jest wspieranie osób z dysfunkcją narządu wzroku. Czytelnicy mogą także dzielić się swoimi przemyśleniami, spostrzeżeniami dotyczącymi różnych , istotnych dla nich spraw. Nie tylko sądowi pieniacze znajdą tutaj mnóstwo informacji z różnych dziedzin prawa, które pozwalają rozwiać ewentualne wątpliwości dotyczące m.in. przepisów podatkowych, zasad zatrudniania niepełnosprawnych, przysługujących ulg i zniżek. Prezentowane są zarówno już obowiązujące przepisy, jak i te, które dopiero są tworzone i być może zaczną obowiązywać w przyszłości. Na listy z pytaniami, opisami konkretnych sytuacji i problemów czeka prawnik, który służy swoją pomocą. Nie będzie ona raczej polegała na reprezentowaniu zainteresowanych osób przed sądem, ale fachowe wskazówki dotyczące możliwego postępowania są także nie do przecenienia.

Stowarzyszenie De Facto wydaje dwie publikacje:

- Informator Obywatelski Osób Niewidomych – zawierający wybrane artykuły, jakie pojawiają się na portalu.

- Informator Obywatelski Osób Niewidomych w skrócie, czyli IOON flash – zawierający tytuły wybranych artykułów oraz prowadzące bezpośrednio do nich linki.

Publikacje te są rozsyłane pocztą elektroniczną do zainteresowanych osób.

Dostęp do prasy

Oferta prasy dla niewidomych zawiera bardzo dużo tytułów czasopism z polskiego rynku wydawniczego. Nie chcę w tym miejscu wymieniać całej ich listy, więc tylko dla przykładu podam niektóre: Polityka, Wprost, Newsweek, Gość Niedzielny, Claudia, Viva, Poznaj Świat, Focus, Świat Wiedzy, Dziennik Gazeta Prawna, PC World, Chip, Zdrowie. Każdy może tutaj znaleźć coś dla siebie. Wśród proponowanych czasopism brak prasy środowiskowej. Miłośnicy Pochodni, Tyfloświata czy Helpa muszą pozyskiwać je z innych miejsc.

Elektroniczny format udostępnianych czasopism został dostosowany do potrzeb niewidomych czytelników. Publikowane artykuły są pozbawione podziałów na kilka kolumn oraz ilustracji. Internetowy format htm poza tekstem zawiera także linki pozwalające szybko przejść ze spisu treści do wybranego artykułu. Tytuły tekstów są oznaczane jako nagłówki, co także ułatwia przechodzenie między nimi. W niektórych czasopismach usunięte ilustracje są zastępowane przez ich opis. Pod tekstem artykułu znajduje się wówczas informacja o ilości ilustracji wraz z informacją, co przedstawia każda z nich.

Zarejestrowani czytelnicy mają trzy sposoby dostępu do ulubionych tytułów:

1. Po zalogowaniu się na stronie internetowej wybierają z oferty prasowej interesujące ich czasopismo oraz konkretny numer, aby zapoznać się z jego treścią lub zapisać w celu późniejszej lektury.

2. Wskazane przez siebie tytuły otrzymują jako załączniki do wiadomości wysyłanych pocztą elektroniczną.

3. Osoby mające jakiekolwiek problemy z poruszaniem się w Internecie lub obsługą poczty elektronicznej dostają ulubione czasopisma nagrane na płytach CD. Na płycie znajduje się plik htm, który można odczytać na komputerze, skopiować do odtwarzacza książki mówionej itp. Niektóre tytuły są dostępne w formie nagrań audio. Płyty wysyłane są przesyłką pocztową.

Czytelnicy posługujący się pismem punktowym mogą otrzymywać pocztą niektóre tytuły (Claudia, Focus, Kumpel, Victor Junior) w wersji brajlowskiej.

Dostęp do kultury

Ułatwianie osobom z dysfunkcją narządu wzroku kontaktu z kulturą jest chyba największym obszarem działania Stowarzyszenia De Facto. Niewidomi korzystający z tych form wsparcia zyskują możliwość obcowania z dziedzinami kultury, które ze swej natury są dla nich niedostępne. Do działań takich należy m.in.:

- Festiwal Kultury i Sztuki dla Osób Niewidomych. Festiwal jest największym wydarzeniem organizowanym przez Stowarzyszenie De Facto. W ubiegłym roku odbył się po raz szósty Niewidomi z całej Polski, którzy pod koniec września przyjadą do Płocka mają możliwość poznania przygotowanych specjalnie dla nich filmów oraz przedstawień teatralnych. Choć filmy są bardzo zróżnicowane pod względem gatunku, miejsca powstania, zastosowanych technik, to łączy je jedno – jest to kino ambitne, zmuszające widza do refleksji. Dlatego świetną okazją, by podzielić się swoimi odczuciami, przemyśleniami czy uwagami są dyskusje towarzyszące projekcjom. Podczas dyskusji można poznać opinie i poglądy innych. Festiwalowa publiczność ma także niepowtarzalną okazję do spotkań z aktorami, reżyserami, krytykami filmowymi, autorami książek, z którymi można zamienić kilka słów, zadać pytanie itp. Festiwal to także m.in. recitale, podczas których publiczność ma możliwość podziwiania talentu muzyków, wokalistów. Dostarczają one wielu niezapomnianych chwil zarówno słuchającym, jak i występującym artystom. Okazją do zdobycia nowych umiejętności oraz wspólnej zabawy są warsztaty teatralne czy taneczne. Każdego roku organizatorzy zapewniają bogaty, pełen atrakcji program. Poza obcowaniem z dostępną kulturą, ten kilkudniowy pobyt w Płocku sprzyja integracji, poznawaniu nowych ludzi, wymianie doświadczeń itp. Uczestnicy mają zapewnione noclegi, posiłki, a także opiekę wolontariuszy służących pomocą m.in. w przemieszczaniu się. Wstęp na tę kulturalną ucztę jest wolny, jednak ze względu na ograniczoną ilość miejsc w salach kinowych, teatralnych itp. prowadzona jest wcześniejsza rekrutacja osób chcących wziąć udział w tym wydarzeniu.

- Internetowy Klub Filmowy Osób Niewidomych „Pociąg” oraz Klub Konesera. Członkami Internetowego Klubu Filmowego Osób Niewidomych „Pociąg” mogą być także osoby, które z różnych przyczyn mają znacznie ograniczone możliwości poruszania się. Klubowicze otrzymują – zwykle raz w miesiącu – przesyłkę pocztową z płytą DVD. Zawiera ona film z audiodeskrypcją, z którym każdy zapoznaje się w domowym zaciszu, o dogodnej dla niego porze. Prezentacja filmu w IKFON trwa zazwyczaj dwa tygodnie – to sporo czasu, by znaleźć ok. dwie godziny na zapoznanie się z przysłanym filmem. Nad każdą klubową projekcją czuwa moderator. Jednym z jego zadań jest opracowanie wprowadzenia do filmu, które trafia do klubowiczów. Zawiera ono informację o filmie, reżyserze, aktorach, zdobytych nagrodach i wyróżnieniach, a także o różnych ciekawostkach związanych z jego powstaniem. Jednym słowem – wprowadzenie ma zachęcić członków klubu do zapoznania się z konkretnym obrazem. Podobnie, jak na Festiwalu Kultury i Sztuki Osób Niewidomych, także w IKFON prezentowane jest kino zmuszające do myślenia, poruszające bardzo różnorodną problematykę. Także i tutaj po obejrzeniu filmu można wziąć udział w dyskusji. Moderator w swoim wprowadzeniu zwykle zamieszcza niezobowiązujące propozycje tematów do dyskusji. Własnymi refleksjami można podzielić się na stronie forum internetowego lub wysyłając swój komentarz mailem. Pokaz filmu kończy opracowane przez moderatora podsumowanie, które jest publikowane na stronie internetowej. Poza podsumowaniem można się tam zapoznać z komentarzami innych klubowiczów. Na tych, którzy podzielą się swymi wrażeniami czeka nagroda w postaci płyty DVD z filmem, którego dotyczył komentarz. Klub Konesera rozpoczął swoją działalność we wrześniu 2016 roku. W czterech ostatnich miesiącach roku – tj. we wrześniu, październiku, listopadzie i grudniu zostały zaprezentowane filmy zaliczane do kanonu kina polskiego oraz światowego. Ich wyboru dokonali i dyskusje moderowali znani krytycy filmowi. Pozostałe zasady funkcjonowania Klubu Konesera są identyczne z zasadami obowiązującymi w Internetowym Klubie Filmowym Osób Niewidomych „Pociąg”.

- Niewidzialna Galeria Sztuki. Niewidzialna, ponieważ zamiast eksponatów zawiera ich dokładne opisy. Aby wejść do tej nietypowej galerii wystarczy zalogować się na stronie internetowej. Zwiedzać ją można więc zarówno z domu, jak i np. przechadzając się po muzeum. Zasoby Niewidzialnej Galerii Sztuki są naprawdę imponujące, ponieważ zawiera ona opisy ponad pięciuset eksponatów. Są to zarówno krajowe, jak i światowe dzieła malarstwa, rzeźby oraz architektury. Są one opisane bardzo szczegółowo, w sposób pozwalający niewidomemu na poznanie danego dzieła. Zdarza się, że osoba widząca nie jest w stanie dostrzec wszystkich detali znajdujących się na obrazie – zwłaszcza, gdy muzeum zwiedza w tłumie innych ludzi oraz w pośpiechu, bo tego dnia trzeba jeszcze zrealizować kolejne punkty programu wycieczki. Opisy przedstawione w galerii można przyswajać w odpowiednim dla siebie tempie, stopniowo budując sobie w wyobraźni szczegółowy obraz konkretnego dzieła. Niewidomi miłośnicy sztuki mogą otrzymywać Albumy Niewidzialnej Galerii, które są przesyłane pocztą elektroniczną. Są to publikacje zawierające zgromadzone w galerii opisy dzieł sztuki. Każdy Album NGS ma swój tytuł, a zamieszczone w nim opisy są dobrane według konkretnego tematu. Tematem takim jest osoba twórcy, czasem kierunek w sztuce, a czasem interesująca historia dzieła – jak w albumie poświęconym złodziejom i fałszerzom dzieł sztuki. Niewidzialna Galeria Sztuki to także zajęcia warsztatowe. Ich zadaniem jest przybliżenie twórczości konkretnego artysty. Niewidomi uczestniczący w takich warsztatach mają okazję lepiej poznać czasy, w których żył artysta, wydarzenia z jego życia oraz samą twórczość. Na warsztaty takie składają się interesujące prelekcje, pokazy filmów z audiodeskrypcją, prezentacja opisów dzieł artysty oraz ciekawe zajęcia związane z tematem spotkania (np. nauka tańców dworskich itp.).

Do innych działań Stowarzyszenia De Facto, które ułatwiają dostęp do kultury z pewnością zaliczyć można organizowane w różnych miastach spektakle teatralne czy pokazy filmów z audiodeskrypcją. Umożliwiają one kontakt ze sztuką osobom, które ze względu na swoją niepełnosprawność nie mogą korzystać z kin czy teatrów w swojej okolicy. Poza niewidomymi w wydarzeniach tych bierze udział także młodzież – wolontariusze, którzy w ramach działań Stowarzyszenia De Facto pomagają ludziom z dysfunkcją narządu wzroku. Miłośnicy sztuki filmowej – beneficjenci De Facto gościli w ubiegłym roku na Festiwalu „Dwa Brzegi” w Kazimierzu oraz na Lubuskim Lecie Filmowym w Łagowie. Omawiając zagadnienia kulturalne nie sposób nie wspomnieć o Grupie Teatralnej „POLIGON Black” oraz ich spektaklu pt. „Laska” w reżyserii Mariusza Pogonowskiego. Jest to sztuka o niewidomych, grana przez niewidomych, a przeznaczona dla wszystkich. Spektakl został zaprezentowany na VI Festiwalu Kultury i Sztuki Osób Niewidomych w Płocku. Jest także prezentowany w innych miejscowościach.

Udało mi się uzyskać garść informacji o planach De Facto na przyszłość. Stowarzyszenie poza kontynuowaniem dotychczasowych działań chce zwiększyć ilość tytułów prasowych dostępnych w formie audio. Planuje także prowadzenie warsztatów, na których będzie można poznać urządzenia i oprogramowanie umożliwiające korzystanie z oferowanych czasopism. W planach jest także poszerzenie dziedzin sztuki, do których De Facto ułatwia dostęp o operę. Członkowie IKFON z różnych miejscowości będą mieli okazję do spotkań w swojej okolicy. Spotkania te – rzecz jasna – związane będą z prezentacją dostępnych dla niewidomych filmów na dużym ekranie. Realizacja zarówno dotychczasowych, jak i zamierzonych przedsięwzięć uzależniona jest od możliwości pozyskiwania niezbędnych środków. Trzymajmy więc mocno kciuki, by Stowarzyszenie De Facto mogło nadal wspierać nas w jak najszerszym zakresie.

Zdaję sobie sprawę, że wymieniłem jedynie część działań, jakimi Stowarzyszenie De Facto wspiera niewidomych. Nie podawałem nazw programów, ani instytucji współfinansujących te przedsięwzięcia. Część działań opisałem bardzo pobieżnie, za co przepraszam – zwłaszcza osoby wkładające wysiłek w ich realizację. Moim celem nie było wymienianie wszystkich form aktywności De Facto, a jedynie opisanie w kilku słowach tych najbardziej istotnych z punktu widzenia niewidomego. Mam nadzieję, że ten tekst da odpowiedź na pytanie „Co mogę zyskać korzystając z różnych form wsparcia proponowanych przez tę organizację?”.

Szczegółowe informacje dotyczące zarówno opisanych przeze mnie przedsięwzięć, jak i tych, które nie znalazły się w tym artykule z pewnością uzyskacie Państwo u źródła:

Mazowieckie Stowarzyszenie Pracy dla Niepełnosprawnych „De Facto”

ul. Małachowskiego 4b/3

09-400 Płock

Telefon: 24 3668676

e-mail: defacto.org@wp.pl

www.defacto.org.pl

 

<<< Powrót do spisu treści

 

&&

 

Co robimy? – Warsztaty Edukacyjne dla medyków

 

Autor: Wanda Nastarowicz

Źródło: publikacja własna

 

W poprzednim numerze „Sześciopunktu” Zbigniew Grajkowski zapoznał Państwa ze szkoleniami komputerowymi zorganizowanymi przez Fundację „Świat według Ludwika Braille’a”. W kolejnym artykule z cyklu „Co robimy?” postaram się przybliżyć działania, które mają na celu uwrażliwienie społeczeństwa na problemy osób niewidomych.

Doktor Nauk Medycznych Magdalena Wrzesińska z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, Wydział Wojskowo-lekarski, Zakład Rehabilitacji Psychospołecznej – zwróciła się do Fundacji z prośbą o przeprowadzenie pokazu możliwości osoby niewidomej w życiu codziennym i pracy zawodowej. Od października do stycznia odbyło się 6 kilkugodzinnych spotkań ze studentami kierunków fizjoterapii, ratownictwa medycznego i lekarskiego.

Każde spotkanie rozpoczynamy od pokazu filmu (N jak Niewidomy). Po obejrzeniu filmu przedstawiam się i mojego psa przewodnika; opowiadam o mojej pracy zawodowej od samego początku – o wszystkich zawodach wykonywanych przeze mnie, o prowadzeniu domu i oczywiście o trudnościach, ale także o tym, co pomaga. Opowiadam również o imprezach, żartach, rozrywkach, życiu towarzyskim, itd. Prezentuję różne pomoce: mówiący ciśnieniomierz, kolortest, zegarek brajlowski, książki, przybory do pisania. Następnie odpowiadam na pytania. Wiele z nich dotyczy poruszania się z psem i szkolenia psa. Czasami trzeba wprowadzać reżim, bo temat psa byłby dominujący. Pokazuję również, jaka powinna być i jak prawidłowo poruszać się z białą laską.

Jest to ważne, bo często pacjent po urazach wielonarządowych najpierw trafia na oddział szpitalny a rehabilitacja niewidomych jest później.

Następna część spotkania poświęcona jest ćwiczeniom ze studentami. Wcielam się w pacjenta a studenci mają za zadanie prawidłowo opisać mi zabieg fizjoterapeutyczny, oprowadzić po sali itp.

Kolejnym punktem zajęć jest pokaz symulatorów widzenia w różnych jednostkach chorobowych i tu studenci w symulatorach ćwiczą przejście z laską, nalewanie wody z użyciem sygnalizatora poziomu cieczy.

Na każdym etapie zajęć zadają pytania a ja staram się odpowiedzieć na miarę mojej wiedzy i praktyki. Jeszcze nie było pytania, na które nie mogłabym lub nie chciałabym odpowiedzieć. Najczęściej pytają o to: jak radzę sobie w sklepie, gdzie można a gdzie nie wejść z psem przewodnikiem, jak radzę sobie z gotowaniem, gdzie umieścić napis brajlem (uwaga wysokie napięcie).

Ostatnim punktem jest zadanie, które rozdziela dr Wrzesińska: dzieli studentów na grupy i poleca opracowanie pisemne problemu pacjenta niewidomego podczas określonego zabiegu, na oddziale szpitalnym i przy posiłku. Wspólnie omawiamy te prace. Jest to podsumowaniem.

16 grudnia 2016 roku studenci kierunku fizjoterapia drugiego roku pierwszego stopnia odpowiadali na pytanie: Jak postrzegasz pacjenta z dysfunkcją wzroku w pracy zawodowej fizjoterapeuty? A oto kilka odpowiedzi, które wyglądały mniej więcej tak:

- Po zajęciach z panią Wandą osoby z dysfunkcją wzroku zaczęłam postrzegać jako osoby aktywne, dobrze radzące sobie z problemami dnia codziennego. Zwróciłam uwagę na to, w jakich sytuacjach potrzebna jest pomoc i w jaki sposób należy jej udzielić: - podanie nr autobusu, wprowadzenie do pojazdu. Poprzednio obawiałabym się kontaktu z pacjentem z dysfunkcją wzroku np. obawa przed urażeniem tej osoby. Uważam, że sporo osób sądzi, że mogą się narzucać lub zachować nietaktownie. Teraz wiem, jak należy postępować z osobą niewidomą.

- Przestałam postrzegać osobę niewidomą jako nieaktywną. Teraz już wiem, że te osoby z dysfunkcją bardzo dobrze sobie radzą i nie są nieszczęśliwe. Jednakże wiem, że potrzebna jest również nasza pomoc, aby w pełni mogli funkcjonować w otoczeniu. Kiedyś miałam obawy, strach przed podejściem do osoby niewidomej, gdyż nie wiedziałam czy nie będę się narzucać.

- Następnym razem, gdy zobaczę taką osobę będę się starała jak najlepiej pomóc, gdyż już wiem jakie są techniki pomagające w zrozumieniu danej rzeczy.

- Jako przyszły fizjoterapeuta pierwszym działaniem jakie podejmę, to zapoznanie osoby niewidomej z nowym miejscem. Wiem, że osoba z dysfunkcją wzroku jest aktywna fizycznie, psychicznie a nawet zawodowo.

- Pacjent z dysfunkcją wzorku powinien być szczególnie potraktowany ze względu na to, że wszystko co z nim zrobimy będzie przez niego odebrane poza percepcją wzrokową. Pacjenta nie należy się lękać i traktować ulgowo podczas ćwiczeń, ponieważ niejednokrotnie może się okazać bardziej zmotywowanym do wykonywania ćwiczeń niż pozostali pacjenci. Osobę niewidomą przychodzącą na oddział należy zapoznać z otoczeniem i sprzętem w terapii.

- Pacjent z dysfunkcją wzroku nie wymaga nadzwyczajnej opieki ze strony fizjoterapeuty z racji tego, że osoby takie są samowystarczalne. Istnieją zadania, które należy wykonać, nauczyć poruszania się po terenie, co przekłada się bezpośrednio na zwiększenie samodzielności pacjenta. Uprzejmość i pomoc właściwa poprawi komfort pacjenta.

- Trzeba być bardziej uważnym głównie na początku, oswoić z oddziałem. pilnować, nie utrudniać przejścia.

- Pacjent może mieć problem z oceną odległości od ziemi do leżanki. Więcej uwagi. Zapoznać z personelem, salą, urządzeniami...

- Pacjent może mieć trudności w sytuacjach przykładów z rzeczywistości, np. zrób przysiad jak żaba. Uważam pracę z niewidomymi za nieszczególnie trudną. Szybko się uczą i chętnie słuchają.

- Osoba niewidoma wymaga większego nadzoru i nie potrafi wykonać niektórych ćwiczeń jak inni pacjenci. Terapeuta nie zawsze ma na to czas. Mimo to nie jest to przeszkoda do współpracy a jedynie dobra organizacja czasu i pracy.

- To nie jest problem. Problemem jest samo podejście do takich osób. Nie omijanie niewygodnych tematów, kierowanie słów bezpośrednio bez obawy o gafy słowne. Największą przeszkodą może być taka sfera psychiczna pacjenta wymagająca bardziej interwencji psychologa. Pogodzenie się z samym faktem niepełnosprawności i zaakceptowanie rzeczywistości, bo utrata i brak zmysłu wzroku jest problemem, ale ze wszystkim można sobie poradzić.

- Obawy przed wykonywaniem niektórych ćwiczeń, aczkolwiek byłbym pewnie pod wrażeniem tego, jak dobrze osoba ta radzi sobie w oparciu o słuch i węch. Gdybym spodziewał się takiego pacjenta pomyślałbym pewnie o bardziej dopasowanych ćwiczeniach. Być może sam starałbym się zrobić wcześniej jednej rzeczy z zasłoniętymi oczami, aby lepiej wyobrazić sobie w jakiej sytuacji jest osoba niewidoma. Stawiałbym jednak na doskonalenie samodzielności pacjenta, ponieważ jest ona cechą, która bardzo podnosi poziom życia i poprawne nastawienie.

- Nie należy się bać pytać i proponować. Postawienie się na miejscu osoby niewidomej. Po edukacji i uświadamianiu społeczeństwa, osoba niewidząca nie jest to osoba niedołężna lecz w konkretnej sytuacji wymagająca pomocy.

- Nie należy narzucać, ale pytać i rozmawiać.

- Potrzebne spotkania. Należy się dowiedzieć, jaki zakres widzenia ma nasz pacjent. Obawiam się problemów z higieną osób. Niezbędne jest oprowadzenie. Nie są problemem. Praca nie straszna ani niemożliwa, świadomość niepełnosprawności i właściwa forma pomocy. Wiedza na ten temat, szkolenie pracowników...

Tego rodzaju zajęcia prowadzę w różnych szkołach, przedszkolach lub podczas realizacji projektów. Wiem, że są niezwykle potrzebne i dla wielu osób ciekawe. A podsumowaniem niech będzie wypowiedź jednego ze studentów:

- Pierwszy raz zostałem dłużej po zajęciach i nie uciekłem.

 

<<< Powrót do spisu treści

 

&&

 

Czy pomóc pani?

 

Autor: Teresa Dederko

Źródło: publikacja własna

 

Niedawno przeprowadziłam się do zupełnie dla mnie nowej dzielnicy, z której gdziekolwiek chcę się dostać muszę korzystać z tzw. komunikacji zbiorowej, a przede wszystkim metra i autobusów miejskich. W poprzednim miejscu zamieszkania najbardziej interesujące mnie instytucje znajdowały się w promieniu mniej więcej kilometra, także wszędzie mogłam dotrzeć piechotą.

Byłam w większym stopniu samodzielna, bardziej sprawna, ponieważ do pracy, kościoła, lekarza, sklepu itd. umiałam trafić naprawdę samodzielnie i to idąc spacerem. Z pomocy widzących członków rodziny korzystałam, kiedy trzeba było załatwić jakąś sprawę w odległym urzędzie. No, ale z chwilą przeprowadzki wszystko się zmieniło i obecnie jeżeli nie chcę siedzieć w domu, a bardzo nie chcę muszę uczyć się w miarę samodzielnego poruszania na stacjach metra lub trafiać chociaż do najbliższego przystanku autobusu.

Z fundacji Vis Maior przyszło realne wsparcie w postaci świetnej instruktorki orientacji przestrzennej. Początkowo metro mnie przerażało do tego stopnia, że słyszałam tylko wielki huk i hałas, także nawet nie rozróżniałam kierunku, z którego nadjeżdża pociąg. Tego samego wrażenia doświadczam nie raz na dworcach kolejowych kiedy wydaje mi się, że pociąg jedzie prosto na mnie.

Dziwiłam się wypowiedziom wielu znajomych osób niewidomych zachwalających dojazdy metrem do pracy. Po paru lekcjach orientacji szłam po peronie metra w mniejszym napięciu i słyszałam już której strony nadjeżdża pociąg. Dość szybko odważyłam się na próbę samodzielnego przetestowania metra i nawet nieźle się to udało.

Już podczas lekcji z instruktorką zaskoczona mile byłam tym, że tak dużo osób proponuje mi swoją pomoc. Prawie wszyscy najpierw pytają czy pomóc pani a nie ciągną na siłę lepiej wiedząc gdzie chcę iść, co kiedyś dość często się przytrafiało. Nawet wtedy gdy na mojej stacji docelowej kierowałam się do wyjścia dla mnie najwygodniejszego, chociaż bardziej odległego, młody człowiek chciał mnie zawrócić, wynikało to jednak z troski, że zabłądziłam.

Przechodnie czasem nie rozumieją, że niewidomy nie raz wybiera okrężną drogę, bo jest ona dla niego łatwiejsza.

Staram się np. idąc chodnikiem trzymać się blisko budynków albo trawników, a mijający mnie ludzie koniecznie kierują na środek.

Moim zdaniem więcej jednak osób niż kiedyś chętnie pomaga i często przyjmuje przy tym właściwą postawę, tak, że przewodnik idzie pierwszy.

Przypuszczam, że jest to rezultatem warsztatów edukacyjnych jakie prowadzą nasze środowiskowe organizacje i oczywiście Internetu gdzie np. można zobaczyć krótki film pt. „N jak niewidomy”.

Niestety bywa i to nierzadko, że podprowadzające mnie osoby skarżą się na nieuprzejmość samych Niewidomych, którzy w niegrzeczny sposób odmawiają skorzystania z oferowanej pomocy.

Rozumiem, że nie każdy chce iść w towarzystwie obcego przypadkowego przewodnika, ale można odmawiać uprzejmie, tak żeby nikogo nie zrażać, bo może my sami w innej sytuacji albo inny niewidomy będziemy potrzebowali pomocy.

Niedawno czekałam na męża przy recepcji jednej z instytucji odwiedzanej często przez niepełnosprawnych. Czas oczekiwania skracałam sobie pogawędką z recepcjonistą dawniej zwanym portierem. Jak się okazało ten pan miał do czynienia również z niewidomymi i opowiadał, że po jednej pani w ogóle nie było widać, że jest niewidoma, dopiero gdy zaczęła szukać ręką po drzwiach numeru pokoju, zorientował się. Z kolei drugi przypadek jaki mi opowiedział dotyczył młodej osoby z białą laską, która weszła do urzędu i parę razy zakręciła się w koło zupełnie zdezorientowana. Uprzejmy recepcjonista spytał wtedy: „czy pomóc pani?”, na to usłyszał odpowiedź: „a czy ja pana o coś pytam”? Wie pani: „oni są tacy nerwowi”.

Trochę zdziwiło mnie takie podsumowanie kierowane przecież do mnie, bo w końcu ja też należę do tych „Onych”.

Do takich uogólnień trochę się przyzwyczaiłam, ale zawsze tłumaczę, że Niewidomi jak inni ludzie różnią się między sobą i mogą być też nerwowi chociaż nie wszyscy. Możemy być danego dnia nie w humorze z wielu powodów, bo życie po niewidomemu łatwe nie jest, ale grzeczność i uprzejmość zawsze obowiązuje.

Niekiedy jest ona wystawiana na ciężką próbę gdy podprowadzający zaczyna zadawać nie taktowne pytania albo idzie bardzo wolno, a my właśnie spóźniamy się do pracy.

Może jednak ten powolny staruszek przeprowadzi nas innym razem przez ruchliwą ulicę, na której światła są nie udźwiękowione.

W naszym dobrze pojętym interesie, jest więc żeby osoby, które chcą pomagać nie poczuły się urażone niegrzeczną odmową, bo może w jakiejś trudnej sytuacji chętnie skorzystalibyśmy z pomocy, a nikt jej nie udzieli.

 

<<< Powrót do spisu treści

 

&&

 

Wyzwania dla cyfryzacji administracji na przykładzie podatku w wysokości 27,5 złotych

 

Autor: Jacek Zadrożny

Źródło: www.informaton.pl, 19 listopada 2016

 

Od kilku miesięcy jestem mieszkańcem Andrychowa, do którego przeprowadziłem się z Warszawy. Kupiłem tu mieszkanie, a w trakcie rozmów na ten temat z przedstawicielką dewelopera zapytałem, jak będzie z podatkami od nieruchomości i gruntowym. Powiedziała, że oni sami się zgłoszą i tak się stało. Na początku tygodnia przyszły dwa listy w tej sprawie. Jest to opowieść nie tyle o dostępności, ile o cyfrowej administracji i użyteczności, ale o tym zaraz.

Ciekawe, czy inni mają podobnie jak ja… jak tylko przychodzi do mnie pismo z jakiegoś urzędu i zaczyna się od słowa „wezwanie”, sztywnieje mi kark, przechodzi dreszcz i generalnie organizm włącza tryb zagrożenia. Pompuje adrenalinę, przykurcza mięśnie i przyśpiesza oddech. Nic nie poradzę, że tak mam. To jest atawizm pochodzący jeszcze z prehistorii, gdy na mojego praprzodka rzucał się tygrys szablozębny, a uchwyt za gardło poprzedzony był warknięciem „wezwanie”. Przewalczyłem to i nerwowo chodząc po pokoju zapoznawałem się z treścią. Większość pisma była niezrozumiała, więc zdecydowaliśmy z żoną, że pójdziemy do urzędu i załatwimy to bezpośrednio.

W czwartek trafiliśmy do pokoju, w którym należało załatwić sprawę podatków. Moja biała laska zrobiła odpowiednie wrażenie, chociaż urzędniczka i tak odmówiła pomocy w wypełnieniu deklaracji. Znam ten numer, więc zapytałem, na jakiej podstawie prawnej odmawia takiej pomocy. Najpierw kręciła, że ona nie może bo przepisy nie pozwalają, ale chyba zauważyła, że to nie działa, więc bardziej uczciwie powiedziała, iż boi się odpowiedzialności. „Wie pan, jacy są ludzie…” Zgodziła się jednak, że po kolei powie co i gdzie wpisać. To była pani od podatku od nieruchomości, a obok przy biurku siedziała pani od podatku gruntowego i też pomagała, jak mogła. Generalnie zatem daliśmy radę. Potem w kasie zapłaciliśmy 27,50 złotych (słownie: dwadzieścia siedem złotych i pięćdziesiąt groszy)! Dwa listy polecone i pół godziny pracy urzędniczek za 27,50 złotych na pół roku.

Ja jednak nie o tym. Podczas wypełniania okazało się, że formularz jest już wypełniony ołówkiem. Z mojej żony emanowało zdumienie, ale delikatnie zapytała, czy ma teraz poprawić długopisem to wpisane ołówkiem? Urzędniczka potwierdziła, więc czemu nie. Przecież jesteśmy w urzędzie i nic nie powinno nas dziwić. Były tam powpisywane jakieś kody działek, zupełnie inne od tych z aktu własności; jakieś ułamki udziałów przeliczone na metry kwadratowe; jakieś mnożniki przez wartości podatków i w ogóle mnóstwo danych, których faktycznie sami byśmy nie wpisali. Nie to, że jesteśmy tępi, ale jest to po prostu coś nieznanego, z czym należałoby się zapoznać, czyli poświęcić kilka godzin lub wręcz cały dzień. Dobrze zatem, że dane już były wpisane tym ołówkiem.

Jednak po tym wszystkim naszła mnie refleksja, z którą podzieliłem się z żoną, a teraz dzielę się z Wami. Skoro te dane są już w systemie i można je wpisać ołówkiem, to dlaczego nie można dostarczyć mi gotowego elektronicznego formularza? Czemu nie mogę go przejrzeć, poprawić ewentualne błędy i podpisać jakoś elektronicznie? Dlaczego obok formularza nie wyświetla mi się przycisk do systemu płatności, abym mógł ten podatek zapłacić od razu? To wszystko jest robione przez interfejs białkowy w postaci dwóch urzędniczek i kasjerki. Za dwa miesiące muszę złożyć kolejną deklarację, czyli powtórzyć zabawę od początku. Od początku, bo nie zamierzam nabywać wiedzy na temat kodów geodezyjnych działek pod miejscem parkingowym i szukać stawek podatkowych, aby się nie pomylić. Ja chcę płacić podatki, ale oczekuję, że administracja mi to ułatwi.

Teraz trochę o dostępności, bo przecież tematyka serwisu zobowiązuje. Papierowe pisma są dla mnie niedostępne ze swej natury, ale równie ważny jest stosowany w nich język. Pisałem już o tym, że prosto napisane wezwanie jest bardziej efektywne. Pisałem też, że to trudne, bo trzeba zmienić przyzwyczajenia. Jednak nie tylko pismo z wezwaniem było trudne w odbiorze, ale także formularze deklaracji stanowiły poważny problem. Zarówno ich analogowa forma, jak i niezrozumiała treść i konieczność zdobycia dodatkowych informacji z nieznanego źródła. Krótko mówiąc – tor przeszkód dla podatnika. Urzędniczka zresztą zdawała sobie z tego sprawę, bo podpowiedziała, by przekazać obowiązek zbierania i przekazywania podatków administratorowi nieruchomości. To by wymagało zgromadzenia tajemnej wiedzy przez jedną osobę, a nie kilkadziesiąt, jak ma to miejsce obecnie. Nadal jednak uważam, że obywatel powinien sobie radzić z tym sam, a system powinien mu w tym pomagać. I to jest wyzwanie dla e-administracji. Jednak wśród projektów finansowanych z Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa takich rozwiązań nie ma, a przynajmniej ja ich nie znalazłem.

 

<<< Powrót do spisu treści

 

&&

 

Cuda (nieświętej) Scholastyki

 

Autor: Agata Puścikowska

Źródło: Gość Niedzielny 42/2016

 

Wanda i Schola rozumieją się bez słów.

Wanda – matka Polka hinduskiego dziecka. Schola – dziecko dwudziestoletnie, zabrane z kalkuckiego śmietnika. Do bliskości między nimi starcza dwoje zdrowych uszu i jedno, choć słabo widzące, oko.

Wanda Wajda urodziła się z ciężką wadą wzroku. Z biegiem czasu jedno oko trzeba było usunąć i wstawić sztuczne, drugie całkowicie odmówiło współpracy. Trudno. Wanda skończyła szkołę dla dzieci niewidomych w Laskach, nauczyła się samodzielności. I poczuła pasję – do komputerów. Obecnie pracuje w Laskach jako redaktor. I wychowuje cudowną, acz nieświętą Scholastykę.

Indie w syntezie

I ma pani Wanda charakter: bardzo konkretny i twardy. Bo gdy mówi „nie” – znaczy to „nie”. A gdy już coś postanowi...

– Jako młoda dziewczyna, na początku lat 90., postanowiłam pojechać do Indii, do ośrodka dla dzieci niewidomych w Bangalore, do sióstr, które w Laskach uczyły również mnie. Oczywiście wszyscy odradzali. Jeden jedyny kolega stwierdził: „Jest szalona. Ale do takich świat należy”. Miał rację.

W Bangalore pracowała siostra Adela, wychowawczyni Wandy. A wyjazd był tak naprawdę turystyczny. – Indie i tamtejsze życie poznałam naprawdę na miejscu, bo to rzeczywistość, która jest absolutnie zadziwiająca i niemożliwa do wyobrażenia. Wiedziałam: wrócę na dłużej.

I wróciła. Już z misją, by niewidomym dzieciom z Indii zaświadczyć własnym przykładem. Pokazać: można żyć, rozwijać się, kończyć studia i pracować. Bo to zawsze prawdziwiej i sensowniej brzmi, gdy wszystkie te trudne (w Indiach) prawdy mówi niewidomym dzieciom, buntującym się na swój los, osoba również niewidoma. – Uczyłam ich obsługi komputera, prywatnego zresztą, przywiezionego przeze mnie z Polski. Uczyłam obsługi syntezatora mowy. Pracowałam pięć lat, do 2000 r. I czuję satysfakcję, że tamte dzieciaki, obecnie dorosłe, pokończyły licea, niektóre studia. I pracują. Mam z nimi kontakt przez komunikatory internetowe.

Ale Indie – jak to Indie. Choć organizacje pozarządowe, w tym chrześcijańskie, pracują charytatywnie na korzyść mieszkańców (najbiedniejszych z biednych), oględnie mówiąc, ludzie nie zawsze potrafią się odwdzięczyć. Choćby ułatwianiem biurokracji związanej z wizami. Bywało, że nawet siostrom zakonnym nie chciano przedłużać prawa pobytu czy zezwolić na wizę.

– Wiz nie miały siostry, nie miałam i ja. W końcu s. Rafaela, przełożona, w akcie desperacji zadzwoniła do... Matki Teresy z Kalkuty. By pomogła. I tak się stało. Autorytet Matki Teresy był wtedy ogromny, wystarczyły dwa jej telefony, by wizy franciszkanek i świeckich wolontariuszek, w tym moja, zostały przedłużone...

Ale za przysługę – przysługa. Bo Matka Teresa poprosiła: „Pomogłam wam. To pomóżcie moim dzieciom. Weźcie z mojego sierocińca dla dzieci niewidomych chociaż kilkoro, by dać im dobrą opiekę i wykształcenie”. I jak tu odmówić? Franciszkanki postanowiły: weźmiemy czworo dzieci.

Siostry i wolontariuszki pojechały więc do Kalkuty. – Przebywałyśmy tam kilka dni, by dzieciaki oswoiły się z nami, byśmy nauczyli się porozumiewać – nie rozumiały angielskiego, tylko język bengoli – tamtejsze narzecze. Ale z obiecanej czwórki szybko zrobiła się... siódemka.

Cztery kilogramy Scholi

I w tej siódemce, szykowanej pod opiekę franciszkanek, była również Schola. Nawet nie najmłodsza, bo najmłodsza była półroczna Rani. Ale Rani ważyła osiem kilogramów, a ośmiomiesięczna Schola – cztery. Jaka była jej dokładna historia przyjścia na świat, nie wiadomo. Wiadomo jedynie, że 10 lutego 1996 r., czyli we wspomnienie św. Scholastyki, siostry misjonarki miłości znalazły ją na kalkuckim śmietniku. Z karteczką, że dziewczynka ma miesiąc. Ważyła 800 gramów. Zabrały ją siostry, by umarła godnie.

Ale nie umarła. Twarda Scholastyka. Gdy franciszkanki i Wanda Wajda wiozły ją do Bengalore pociągiem, dostała wysokiej gorączki. – Cztery opiekunki i siedmioro niewidomych, chorych, zaniedbanych dzieci, z czego najstarsze miało cztery lata. Podróż widmo trwała 48 godzin. To jest możliwe tylko w Indiach – uśmiecha się pani Wanda.

Po powrocie – Schola natychmiast do szpitala. Zaprzyjaźniony dobry doktor zbadał dziecko i nie miał złudzeń: ze straszliwym zapaleniem uszu (ropa i krew ciekły jej po szyi), z zapaleniem płuc, bąblach na ciele jak po oparzeniach dziewczynka pożyje tydzień. – Weźcie ją do domu. Niech poczuje miłość drugiego człowieka.

Wzięły. Kto ze Scholą będzie spał? Wanda się zgłasza. Jedną noc, drugą, trzecią. Tylko o śnie trudno mówić. Bo dziecko na dobę śpi dwie, trzy godziny. Pozostały czas to jęczenie z bólu, biegunki i wymioty. Bolało ją wszystko...

Po tygodniu ze zmęczenia i Wanda zaczyna wymiotować. Powiedziała wtedy do sióstr: „Adoptuję Scholę”. Siostry, pragmatyczne kobiety, odpowiedziały: „Ze zmęczenia bzdury wygaduje”...

Bynajmniej. Ona wiedziała. A macierzyńska miłość budziła się powoli i systematycznie, wraz z kolejnymi obowiązkami. Gdy myła tę swoją Scholę, nosiła (choć dziecko odpychało i kwiliło), znów myła. I leki dawała. A dziecko żyło. I krytyczny jeden tydzień, potem drugi i kolejne minęły. – Wiedziałam już, że będzie żyć. Jeśli tyle przeżyła, to będzie. I chociaż potem nie na żarty się przestraszyłam, gdy w wieku trzech lat zachorowała na tyfus i zapalenie płuc, to jednak dała radę.

A matka Wajda, po kolei, choć lekarzem nie była, diagnozowała kolejne choroby Scholastyki. Nietolerancję glutenu. Nietolerancję laktozy. Zastosowała specjalną dietę i Schola zaczęła przybierać na wadze. W wieku dwóch lat z (nadal) 4 kg skoczyła na 10. – Sprowadzałam z Polski prebiotyki, pakowałam w nią, ile się dało. Skutecznie. Biegunki ustały. Wiedziałam już też, że Schola niemal nie słyszy i całkowicie nie widzi. Wiedziałam, że być może ma zaburzenia ze spektrum autyzmu. Niepełnosprawność sprzężona.

Czego oko nie widziało...

– Ja się nigdy nie modliłam o własne zdrowie, o odzyskanie wzroku. Modliłam się natomiast: „Boże, dopomóż przyjąć”. Nie „pogodzić się”, lecz właśnie „przyjąć”, bo to kolosalna różnica. Pogodzenie to jakaś forma poddania. Przyjęcie to akceptacja i dalsze działanie.

Ale kiedyś w Indiach podszedł do Wandy Wajdy ojciec redemptorysta. I mówi: „Zanim wyjedziesz z Indii, zobaczysz, jakie są piękne. Tylko módl się do św. Józefa”.

Modliła się? – Oczywiście, że nie. Na świecie jest dużo więcej problemów niż mój brak wzroku. Ja sobie radzę. I zaczęło mnie nawet drażnić, gdy ojciec kilka razy powtarzał swoje „proroctwo”. I w ogóle, którym okiem miałabym zacząć widzieć? Tym sztucznym?

A tymczasem nadeszło święto Serca Jezusowego, 6 czerwca. Wanda Wajda była na mszy św., przystępowała do Komunii św. – Pierwsze, co zobaczyłam, to biała Hostia, którą ksiądz mi podawał...

I to był szok. Wielki ból oka (tego własnego), światłowstręt. Po 10 latach całkowitego niewidzenia światło przeszkadzało, wywoływało niepokój i wielki dyskomfort. Wanda Wajda przyzwyczajała się do niego bardzo, bardzo stopniowo.

– A drugi szok był wtedy, gdy zobaczyłam indyjski świat. Te piękne kolory i przyrodę, ale i ten niewyobrażalny brud.

Po powrocie do Polski, po przebadaniu oka okazało się, że nerwy jak były martwe, tak martwe zostały. A siatkówka – odklejona. Co nie przeszkadza pani Wandzie widzieć, niezbyt dobrze, ale widzieć. – Oczywiście wszyscy pytają mnie, czy to cud. I mówią, że to dla Scholi. Ja widzenie traktuję jak łaskę. A gadanie o cudach mnie drażni. Przecież na co dzień nie dostrzegamy wielu łask, wielu drobiazgów, które są stokroć ważniejsze.

Na przykład rozwój Scholi. Ona jest cudem. I wiele, wiele innych spraw, które się z nią wiążą. – No sorry, taka jest moja wiara.

No sorry.

Adopcja? Tylko pełna

Więc wróćmy do Scholi.

Wraz z walką o jej zdrowie Wanda Wajda walczyła o jej przysposobienie. Co proste nie było, bo Polska i Indie nie podpisały stosownych konwencji. A jak konwencji nie ma, to „nie da się” – słyszała wszędzie.

– W moim malutkim mózgu nie mieściło się, by z powodu braku jakichś konwencji nie móc zabrać własnego dziecka do kraju. I choć byłam nastawiona, że w ostateczności ja zostanę w Indiach, nie poddawałam się.

Perypetiom nie byłoby końca, gdyby w końcu nie udało się trafić na energicznego prawnika, który prócz wiedzy miał też konkretną chęć pomocy. „Ma pani pozwolenie na pobyt? No to może pani, jak obywatel Indii, wystąpić o prawną opiekę nad dzieckiem. Stanowić i decydować o nim”. I Schola stała się formalnie bardziej Wandy. A Wanda jej.

– W międzyczasie pojechałam do Polski zapytać MSW, co dalej. Powiedzieli mi beztrosko, że jeżeli jestem opiekunem prawnym, a Schola ma paszport, mogę ją do Polski przywieźć.

Więc gdy (kolejnym cudem) Schola otrzymała wizę, pojechały. 14 kwietnia 2000 r. Scholastyka z Indii zaczęła być Scholastyką z Polski, z warszawskiej Chomiczówki. Miała 4 lata i 3 miesiące.

Kłód i cudów ciąg dalszy

A w Polsce? A w Polsce kłopotów z adopcją, taką pełną, bo tylko taka wchodziła w rachubę, ciąg dalszy. Bo papiery indyjskie w kraju nad Wisłą wartości nie miały. Schola nadal formalnie nie była Wandy. Więc Wanda jeździła od biura do biura. Gdzie jej macierzyństwo mało kogo obchodziło. Tym bardziej indyjskie niepełnosprawne dziecko. – Kiedyś nie wytrzymałam i jednej urzędniczce, która zaproponowała „odwiezienie Scholastyki”, zaproponowałam, by ją sama wyrzuciła. Na śmietnik, skąd przecież przyszła. Bo bilety są za drogie. Wtedy pani urzędniczka na oczy przejrzała i spróbowała pomóc. Bez skutku.

W końcu Wanda Wajda pisze list do prezydentowej Kwaśniewskiej. Opisuje historię Scholi i swoją. I dodaje, nie bez złośliwości, coś o naturalizacji pana Olisadebe, wówczas znanego piłkarza. Jeśli opłaca się naturalizować tego pana, to można by tak i naturalizować Scholastykę. Bezinteresownie.

– I to był prawdziwy cud właśnie, bo po tygodniu otrzymałam odpowiedź. Kancelaria pomogła. Rok później Scholastyka otrzymała polskie obywatelstwo. A sędzia podczas rozprawy nadziwić się nie mogła, że dałam radę.

Scholastyka Wajda (naprawdę dwojga imion: Anna Scholastyka) stała się i na papierze córką Wandy. Oraz Polką. Matka radę dała. Bo jak mówi, trzeba twardo stąpać po ziemi. I twardym trzeba być, nie miękkim.

– Ja oknem wchodzę, gdy zamykają drzwi.

Przydała się ta umiejętność podczas walki o zdrowie Scholi tu, w kraju. Przy jej diagnostyce, rehabilitacji. Walka o każdy dzień, każdą nową umiejętność. – Czekałam cztery lata na refundowane zajęcia z integracji sensorycznej. W końcu przestałam czekać i zaczęłam płacić. Jedna godzina to 90 zł. Potrzeba co najmniej dwóch tygodniowo. I leki. I basen, bo Schola uwielbia pływać i świetnie rozluźnia się w wodzie. Trzeba by jej też zrobić badania genetyczne, by wykluczyć to i owo. Ale kto się tego podejmie? Ona ma już 20 lat.

Ta walka matki o córkę daje efekty. Bo jak się nic nie robi, nic się nie dzieje. A jeśli się robi... – W mądrych książkach twierdzą, że jeśli dziecko nie nauczy się gryźć do piątego roku życia, nigdy się nie nauczy. Scholastyka nauczyła się w wieku 14 lat. Odruch ssania wypracowała w tym samym czasie. Można? Można.

A każdy najmniejszy krok to milowy krok w samodzielność. Małe cuda. Cudem jest to, że Scholi nie przeszkadza już tak bardzo dotyk. Że nie bolą jej... metki od ubrań. Cudem jest, że poznaje nowych ludzi, nie boi się ich.

Więc obie panie wstają o piątej, by Schola sama się ubrała. Mogłyby wstać później, ale wtedy ubierałaby matka. A nie o to chodzi. Potem śniadanie (specjalne – oparte na skomplikowanych i drogich dietach) i wyjazd na zajęcia, ośrodka szkolno-wychowawczego. Po południu zajęcia w domu: basen, podwórko (ruch!), ciągła rehabilitacja.

– Nie stać mnie na więcej płatnych zajęć, mimo że ciężko pracuję, by nas utrzymać. I czasem mam dość siebie w roli „kata” – rehabilitanta. Wolę być po prostu matką...

Schola coś podśpiewuje. To pieśń bez słów. Głosem przedziwnie pięknym. – Ona, mimo głuchoty, ma słuch muzyczny. Powinna być kształcona muzycznie... Kiedyś, podczas Mszy św., schola (chórek młodzieżowy) śpiewała jakąś pieśń. I, niestety, zafałszowała. Wtedy Scholi wyrwało się na cały głos: „Nooo nieee”, a ksiądz przytaknął: – Masz, dziecko, rację. Strasznie fałszują.

Schola, wtulona w matkę, domaga się jedzenia. Bo czas na kolację. Audiencja u panny Scholastyki nieuchronnie dobiega końca. Kolacja w kochającym domu – rzecz ważna. Matka uspokaja. Bezskutecznie. Uparta córka wie swoje: czas na jedzenie. W końcu matka „pisze” coś na ręce Scholi, alfabetem Lorma. Dla głuchoniewidomych. Dotyka miejsc odpowiedzialnych za samogłoski, spółgłoski, a Schola, już w głowie, łączy litery w matczyne polecenie. A może reprymendę. A może...

– Słodka nasza tajemnica, co napisałam. Jak nie można czegoś powiedzieć głośno, to się mówi właśnie tak. I skutecznie – śmieje się pani Wanda.

A cudna Schola nieświętym i nieznoszącym sprzeciwu tonem mówi: „Pa, pa”.

O Scholi i pani Wandzie można też przeczytać na ich stronie internetowej: www.pomagamyscholi.pl

 

<<< Powrót do spisu treści

 

&&

 

Ogłoszenie

 

P.H.U. Impuls informuje o utworzeniu nowego działu w sklepie internetowym pod nazwą „Gospodarstwo domowe” w kategorii „Dla niewidomych i słabowidzących”. Zaprasza również do odwiedzania kategorii „Nowości”, w której prezentowane są nowe produkty. Szczegóły na stronie internetowej http://phuimpuls.pl.

 

<<< Powrót do spisu treści