SZEŚCIOPUNKT
Magazyn Polskich Niewidomych
Dwumiesięcznik Fundacji „Świat według Ludwika
Braille’a”
ISSN
2449-6154
Nr
1/12/2017
styczeń-luty
Wydawca: Fundacja „Świat według Ludwika
Braille’a”
Adres:
ul. Powstania Styczniowego 95d/2, 20-706 Lublin
tel.: 505-953-460
Strona
internetowa:
www.swiatbrajla.org.pl
Adres e-mail:
biuro@swiatbrajla.org.pl
Redaktor
naczelny:
Teresa Dederko
tel.: 608-096-099
Adres e-mail:
redakcja@swiatbrajla.org.pl
Na
łamach „Sześciopunktu” są publikowane teksty różnych autorów. Prezentowane w
nich opinie i poglądy nie zawsze są tożsame ze stanowiskiem Redakcji i Wydawcy.
Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam, ogłoszeń, informacji
oraz materiałów sponsorowanych.
Redakcja zastrzega sobie prawo do
skracania, zmian stylistycznych oraz opatrywania nowymi tytułami materiałów
nadesłanych do publikacji.
Materiałów niezamówionych nie zwracamy.
Nowinki tyfloinformatyczne i nie tylko
Inteligentna łyżka odporna na rozlewanie
Co w 2017 roku z ulgowymi przejazdami osób z
niepełnosprawnością?
Komputer, przyjaciel czy wróg?
Terapia genetyczna u osób z wrodzoną ślepotą Lebera (LCA)
Japończycy coraz bliżej terapii przywracającej
wzrok
Gospodarstwo domowe po niewidomemu
Lektura pomoże nam we własnej rehabilitacji
Umiejętność czytania i pisania brajlem zmienia moje życie
Nowa biblioteka dla osób niepełnosprawnych
Galeria literacka z Homerem w tle
Co robimy? - Warsztaty Edukacyjne dla medyków
Wyzwania dla cyfryzacji administracji na przykładzie
podatku w wysokości 27,5 złotych
&&
Nowy
Rok, na ogół rozpoczynamy z pewną dozą optymizmu.
Robimy
różne postanowienia albo z nich z góry rezygnujemy, więc żadne nie są
realizowane, bo do tych prawdziwych prędko się zniechęcamy. Mamy jednak nadzieję,
że coś się zmieni na lepsze, a przynajmniej na razie cieszymy się przybywaniem
dnia i oczekiwaniem na co raz bliższą wiosnę. Szczęśliwie tak się składa, że w
naszej strefie klimatycznej występują jeszcze 4 pory roku, więc zawsze mamy w
perspektywie jakąś odmianę.
Czytać
możemy jednak zawsze bez względu na pogodę panującą za oknem.
W
tym numerze „Sześciopunktu” podpowiemy Państwu jak przy niewielkim nakładzie
finansowym uzyskać dostęp do telewizji w komputerze, zaprosimy do naszej
kuchni, w której potraw można spróbować używając specjalnej łyżki. Samą
„Kuchnię po naszemu” przenosimy do „Gospodarstwa domowego po niewidomemu”. Nie
oznacza to oczywiście, że rezygnujemy z publikowania przepisów kulinarnych.
Chcemy jednak ,by porady zamieszczane w tym dziale dotyczyły nie tylko kuchni,
ale także innych dziedzin życia codziennego. Każdy z nas ma wypracowane jakieś
sposoby radzenia sobie z różnymi czynnościami. Działają one czasem lepiej, a
czasem pozostają nierozwiązanym problemem. Uważamy, że wywarzanie otwartych już
przez kogoś drzwi nie ma większego sensu. Bardzo liczymy na współpracę
Czytelników, którzy zechcą podzielić się swoją wiedzą i doświadczeniem na temat
udogodnień, sposobów radzenia sobie z prowadzeniem domu.
Trochę
czasu proponujemy też poświęcić kulturze i odwiedzić „Galerię literacką”, w
której zapoznamy Czytelników z wyjątkowym poetą „Wrocławskim Lwowianinem”:
Andrzejem Bartyńskim.
„Zdrowie
bardzo ważna rzecz”, więc radzimy skorzystać z porad umieszczonych w tym dziale
„Sześciopunktu”. Sama nazwa naszego czasopisma zobowiązuje do zachowania we
wdzięcznej pamięci rocznic związanych z życiem Ludwika Braille’a : (4.01.1809 –
6.01.1852), polecamy, więc uwadze Czytelników „List” napisany do twórcy pisma
dla Niewidomych.
W
tym numerze kontynuujemy przedstawianie działalności fundacji „Świat według
Ludwika Braille’a” i rozpoczynamy cykl prezentujący różne organizacje pracujące
na rzecz osób z dysfunkcją narządu wzroku.
Wielu
Czytelników wyrażało obawę, że nie będzie można od tego roku korzystać z ulg
komunikacyjnych. Na te wątpliwości znajdą Państwo odpowiedź w dziale „Co w
prawie piszczy”.
Jak
informuje Zarząd, Fundacja „Świat według Ludwika Braille’a” uzyskała w styczniu
status Organizacji Pożytku Publicznego (OPP). Oznacza to, że Czytelnicy, którzy
zechcą przekazać jej 1% podatku dochodowego, począwszy od przyszłego roku będą
mieli taką możliwość.
Tymczasem
zapraszamy Państwa do lektury.
Zespół redakcyjny
&&
Autor:
Jerzy Harasymowicz
Oto
zimą jabłonie,
oto
gil w pąsie tonie.
Gil
ma jak pestka serduszko.
Gil
– zimowe jabłuszko.
Na
korę jabłonek
głupiutkie
zajączki
sieczkami
nakładają ślubne obrączki.
Jest
nieruchomo i cicho dokoła, czasem tylko gawron jak marszałek coś zawoła.
A
w nocy znów błękitne pokłony sad bije pełen lęku nocy zimowej, wielkiej, białej
sowie, co siada na księżyca sęku.
&&
&&
Autor:
Zbigniew Grajkowski
Źródło:
publikacja własna
W
artykule „Mówiące telewizory nie tylko od Panasonica” opublikowanym w
„Sześciopunkcie” nr 5 z 2015 roku Sylwester Orzeszko w przystępny sposób
przedstawił Czytelnikom telewizory wyposażone w tzw. przewodnik głosowy. To
bardzo cenna informacja dla wszystkich, którzy zamierzają nabyć nowy odbiornik.
Jednak telewizora nie kupuje się codziennie. Zakup taki wiąże się zwykle z niemałym
wydatkiem.
Na
szczęście istnieje dużo tańszy sposób, który pozwala cieszyć się z
udźwiękowionego odbiornika TV. Odbiornikiem takim może stać się komputer.
Co
będzie potrzebne?
Oczywiście
komputer. W najlepszej sytuacji są osoby, które nie zdecydowały się na darmową
aktualizację microsoftowego systemu i nadal pracują z Windows 7. Jednym z
elementów tego systemu jest program Windows Media Center. Posiadacze okienek w
wersji 8 oraz 8.1 mogą dokupić ten program w sklepie Microsoftu. Użytkownicy
najnowszej, dziesiątej wersji Windows są niestety pozbawieni tej możliwości.
Nie oznacza to jednak, że nie mogą oni korzystać z opisywanego przeze mnie
rozwiązania. Firma Microsoft nie jest jedyną, która oferuje program
umożliwiający odbiór telewizji. Problem w tym, że większość tego typu
aplikacji, które przetestowałem, nie chciała współpracować z programem odczytu
ekranu, stając się tym samym dla mnie zupełnie bezużyteczną. Nie sprawdzałem
jednak wszystkich dostępnych na świecie programów do odbioru TV, poza tym
ciągle powstają nowe, które będą musiały współpracować z Windows 10 oraz z
programami odczytu ekranu.
Poza
komputerem potrzebny będzie jeszcze tuner DVB-T. Co to takiego? Jest to
urządzenie rozszerzające funkcjonalność komputera o możliwość odbierania cyfrowej
telewizji naziemnej. Przypomina ono pendrive’a. Z jednej strony posiada złącze
USB, które umieszczamy w odpowiednim gnieździe komputera, z drugiej posiada
gniazdo do podłączenia anteny. Na rynku dostępnych jest bardzo wiele takich
urządzeń w cenie od ok. 70 – 100 zł (styczeń 2017). W opakowaniu – poza samym
tunerem – zwykle można znaleźć także płytę ze sterownikami oraz dodatkowym
oprogramowaniem, pilota oraz niewielką antenę pokojową.
Dołączona
antena świetnie sprawdza się, gdy odległość od nadajnika jest niewielka (ja
taki nadajnik mam ok. 3 km od domu) – wówczas wystarczy taką antenę podłączyć
do tunera i postawić na biurku. Jeśli jednak znajdujemy się znacznie dalej od
miejsca, z którego emitowany jest sygnał, powinniśmy do tunera podłączyć
większą antenę zewnętrzną.
Jak
już wspomniałem, na rynku dostępnych jest bardzo wiele tego typu urządzeń. Czym
kierowałem się przy wyborze swojego tunera? Przede wszystkim urządzenie powinno
odbierać sygnał w Polsce. Obecnie raczej nie ma z tym problemu, ale warto
zwrócić na to uwagę, zwłaszcza, gdy zamierzamy zaopatrzyć się w tuner za
granicą, przez Internet itp. Dla mnie nie bez znaczenia była także możliwość
podłączenia anteny bez konieczności stosowania tzw. przejściówek, które bywają
zawodne, nietrwałe – jednym słowem mogą stać się powodem nieoczekiwanych
kłopotów. Nie zaszkodzi także sprawdzić, czy oferowany sprzęt i oprogramowanie
będzie poprawnie działać z systemem, jaki posiadamy. Dotyczy to przede wszystkim
użytkowników Windows 10.
Mamy
już zakupiony tuner DVB-T – co dalej? Na załączonej do opakowania płycie CD
powinniśmy znaleźć sterowniki naszego urządzenia (ang. drivers). Jest to
oprogramowanie, za pomocą którego komputer będzie współpracował z tunerem.
Należy je zainstalować w komputerze. Na płycie CD prawdopodobnie będzie się
jeszcze znajdował jakiś program do odbioru telewizji. Nie będę się jednak nim
zajmował. Każdy producent może dołączyć do swojego tunera inny program. Poza
tym, jak już wcześniej wspomniałem, nie wszystkie są dostępne dla niewidomych.
Po
zainstalowaniu sterowników możemy uruchomić program Windows Media Center. Jak
sama nazwa wskazuje, program ten służy do obsługi materiałów multimedialnych.
Poza oglądaniem telewizji umożliwia on także słuchanie muzyki, oglądanie filmów
z dysku, płyt DVD, oglądanie obrazów – np. zdjęć itp. W dalszej części artykułu
będę opisywał Windows Media Center, który jest częścią systemu Windows 7.
Program dostępny jest po polsku, więc użytkownicy ósmej wersji okienek nie
powinni mieć z nim problemów.
Po
uruchomieniu Windows Media Center znajdziemy się na jego ekranie głównym.
Poszczególne funkcje rozmieszczone są w kilku rzędach, z których każdy
odpowiada innemu rodzajowi obsługiwanych materiałów. Między rzędami poruszamy
się za pomocą kursora (strzałki) w górę oraz w dół. Poruszając się w ten sposób
usłyszymy „Nagrania telewizyjne”, „Biblioteka filmów”, „Biblioteka utworów
muzycznych”, „Biblioteka obrazów” itd.
Odnajdujemy
rząd ogłaszany jako „Ustawienia” i zatwierdzamy klawiszem Enter. Kursorem w dół
wybieramy „Telewizja” i znów zatwierdzamy Enter. Teraz na liście opcji
wybieramy (strzałką w dół) „Sygnał telewizyjny”, a następnie „Konfiguruj sygnał
telewizyjny”. Po wybraniu tej opcji zostanie uruchomiony kreator, w którym
m.in. zostaniemy poproszeni o podanie lokalizacji, kodu pocztowego,
zaakceptowanie warunków świadczenia usługi przewodnika elektronicznego (treść
warunków nie jest dostępna dla programu odczytu ekranu) itp. Swoją pracę
kreator kończy skanowaniem częstotliwości w poszukiwaniu dostępnych programów.
Skanowanie trwa dłuższy czas. Po jego zakończeniu możemy zapoznać się z listą
odbieranych programów. Obecnie (styczeń 2017) jest ich ponad 30. Może zdarzyć
się, że lista odnalezionych programów będzie krótsza, ponieważ nie zawsze
wszystkie dostępne programy nadawane są z tego samego miejsca.
Po
zakończeniu skanowania programów wychodzimy dwukrotnie wciskając Backspace do
menu ustawień telewizji, gdzie znajduje się opcja Przewodnik, a w niej funkcja
Edytuj kanały. Jak sama nazwa wskazuje, możemy tutaj ręcznie ponumerować sobie
dostępne programy, pozmieniać ich nazwy oraz wyłączyć te programy, które nas
nie interesują. Zapisujemy zmiany i w ten sposób konfigurację naszego
odbiornika mamy za sobą.
Klawiszem
Backspace wychodzimy do ekranu głównego Windows Media Center (usłyszymy
„Ustawienia”). Teraz strzałką w górę przechodzimy do menu TV (słyszymy
„Nagrania telewizyjne”). Właśnie od tego miejsca Windows Media Center zwykle
rozpoczyna swą pracę po uruchomieniu. Rząd opcji poświęcony odbiorowi telewizji
składa się z funkcji, między którymi przemieszczamy się za pomocą strzałki w
prawo lub w lewo. A są to:
-
Nagrania telewizyjne – tutaj możemy znaleźć audycje, które nagraliśmy na dysk
naszego komputera. Możemy je odtworzyć, nagrać na DVD lub usunąć, jeśli nie są
nam już potrzebne.
-
Przewodnik – to informacja o programie telewizyjnym. Strzałkami w prawo i w
lewo zmieniamy porę rozpoczęcia programu, a w górę i w dół wybieramy konkretną
stację. Poza tytułem audycji usłyszymy także krótki opis. Klawiszem Enter
uzyskujemy dostęp do nagrywania, nagrywania cyklu (o ile wybrana audycja jest
cykliczna) itp. Przechodząc maksymalnie w lewo usłyszymy nazwę stacji.
Klawiszem Enter uzyskamy dostęp do listy kolejnych audycji nadawanych przez tę
właśnie stację.
Możemy
ustawiać nagrywanie audycji, które jeszcze się nie rozpoczęły. W danym czasie
możemy nagrywać tylko jedną audycję. W czasie nagrywania nie będziemy mogli
oglądać innego programu, chyba, że nasze urządzenie DVB-T jest wyposażone w
podwójny tuner. Nagrywanie nie wymaga, aby Windows Media Center był uruchomiony
w pierwszym planie – możemy go spokojnie zamknąć i zająć się innymi pracami na
komputerze. Sam komputer – rzecz jasna – musi być w tym czasie włączony, ale nagrywanie
może rozpocząć się w tle i nie będzie nam przeszkadzać w pisaniu pilnych maili,
przeglądaniu dokumentów itp.
-
Telewizja na żywo – tego chyba nie trzeba wyjaśniać. Wybieramy tę opcję i
możemy oglądać TV. Do zmiany programów posłużą nam cyfry oraz klawisze + i -.
Za pomocą strzałki w górę możemy w trakcie oglądania podejrzeć przewodnik. Jest
to przydatne, ponieważ jako pierwsza ogłaszana jest audycja, którą aktualnie
oglądamy. Podobnie jak w przewodniku – strzałki w prawo i lewo zmieniają porę
dnia, natomiast w górę lub dół pozwalają podejrzeć audycje nadawane na innych
programach. Ciekawe możliwości ukryte są także pod klawiszem strzałki w prawo.
Pierwsze wciśnięcie tego klawisza w trakcie oglądania TV powoduje wyświetlenie
informacji o aktualnej audycji – zupełnie niedostępne dla niewidomych.
Po
kolejnym wciśnięciu prawej strzałki pojawiają się opcje takie jak streszczenie
(pozwala zapoznać się z opisem audycji), akcje (pozwala nagrać audycję od
bieżącego momentu, ustawić nagranie cyklu, a także zatrzymać trwające
nagranie),inne emisje ( pozwala sprawdzić czy i ewentualnie kiedy aktualna
audycja będzie powtarzana).
Następne
wciśnięcie strzałki w prawo i słyszymy „Powiększenie 1” .Opcja dotyczy formatu
wyświetlanego obrazu – więc niekoniecznie przydatna niewidomym. Tylko dla
informacji – strzałkami w górę lub dół można wybrać odpowiedni sposób
wyświetlania obrazu i zatwierdzić Enter.
Kolejne
wciśnięcie prawej strzałki i słyszymy „polski” – ustawienie dotyczy ścieżki
dźwiękowej. Strzałką w dół lub górę wybieramy jeden z dostępnych języków i
zatwierdzamy Enter. Ilość dostępnych ścieżek, jakie mamy do wyboru oraz sposób
ich opisania zależy od nadawcy. Osoby uczące się języków mogą tutaj zmienić
ścieżkę dźwiękową z polskim lektorem na oryginalną, niewidomi zmieniając
ścieżkę audio mogą uzyskać dostęp do filmów z audiodeskrypcją. Niektóre stacje
nadają w ten sposób wybrane audycje. Z czasem ich ilość powinna się zwiększać.
Kolejna
strzałka w prawo daje dostęp do napisów. Można wybrać któryś z dostępnych języków
lub wyłączyć napisy.
-
Wyszukaj – to ostatnia z telewizyjnych opcji. Pozwala na zaawansowane
przeszukiwanie przewodnika. Możemy szukać według nazwy, słów kluczowych,
rodzaju audycji, nazwiska reżysera itp. Po wpisaniu żądanych słów lub wybraniu
określonych kategorii audycji otrzymamy listę, na której znajdziemy wszystkie
audycje spełniające podane przez nas warunki. Wciśnięcie klawisza Enter na
jednej z nich pozwala zapoznać się z jej opisem oraz ustawić nagrywanie.
Wszystkie
opisane przeze mnie opcje są udźwiękowione. Nawet jeżeli w nielicznych
momentach NVDA milczy, to nie są to miejsca, które uniemożliwiałyby korzystanie
z tego rozwiązania. Ja z powodzeniem wykorzystuję je nie używając wzroku,
ponieważ rozwiązanie to jest zdecydowanie tańsze od zakupu nowego telewizora,
zachęcam do poznania Windows Media Center. A może ktoś z Czytelników zechce się
podzielić swoimi doświadczeniami dotyczącymi dostępnego programu pozwalającego
na oglądanie telewizji na komputerach z dziesiątą wersją Windows?
&&
Opracował:
Mateusz Bobruś
Źródło:
www.foodbeast.com/news/spill-proof-utensils
W
świecie zdominowanym przez smartfony, inteligentne zegarki i inteligentne
samochody, wydawać by się mogło, że tworzone są niezliczone ilości wynalazków,
aby życie uczynić łatwiejszym. Wciąż jednak najbardziej imponująca,
inteligentna technologia może stać się niedostępna dla tych osób, które mają
ograniczoną fizyczną ruchliwość.
Dla
ludzi, którzy żyją z fizyczną niepełnosprawnością, na przykład z powodu
uszkodzenia rdzenia kręgowego np. wypadku komunikacyjnego, uderzenia, choroby
Huntingtona, również wśród osób niewidomych lub słabowidzących zdarzają się
ludzie ze sprzężeniami. I dla tych, którzy mają lekkie, lub ciężkie wstrząsy
dłoni, codzienne zadania, takie jak jedzenie, mogą być bardzo trudne. To
właśnie dlatego firma Verily Life Sciences pracuje nad tym, aby oddać do rąk
użytkowników inteligentną technologię dla tych, którzy najbardziej jej
potrzebują, w formie kuchennych utensyliów.
W
2013 roku, firma Verily Life Sciences wprowadziła na rynek urządzenie Liftware
Steady, skomputeryzowaną rączkę z podstawowymi akcesoriami kuchennymi, która
zawiera czujniki zaprogramowane do wykrywania ruchów ręki i wyeliminowania
niechcianych wstrząsów od zamierzonego ruchu dłoni. Ten typ technologii
stabilizacyjnej został zaprojektowany w celu zmniejszenia frustracji ludzi,
którzy mają wstrząsy, pozwalając im skupiać się wyłącznie na ich posiłku.
Najnowszy
produkt firmy, Liftware Level, to samowyrównująca rączka, która zawiera
czujniki wykrywające zmiany naszych dłoni. Urządzenie Liftware Level zawiera
łyżkę i widelec, które zostały zaprojektowane tak, aby umożliwić osobom z
ograniczoną sprawnością manualną przytrzymanie naczynia pod odpowiednim kątem,
a następnie na łatwe podanie pokarmu. Co najważniejsze, obydwa produkty
Liftware pozwalają odzyskać pewność siebie, skupiając się na najważniejszych
aspektach każdego posiłku – na jedzeniu i osobach.
Tak
wielkie wynalazki powinny być rozważane, jako przełom dla tych, którzy borykają
się z fizycznymi ograniczeniami. Urządzenie Liftware Level jest pierwszym
światowym, odpornym na rozlewanie inteligentnym urządzeniem, które analizuje
pozycję dłoni i ramienia użytkownika poprzez przeciwdziałanie skutkom
niekontrolowanych wstrząsów dłoni i innych mimowolnych ruchów.
Urządzenie
zostało wprowadzone do sprzedaży 1 grudnia 2016. Zestaw startowy Liftware Level
obecnie kosztuje 195 USD. Dostarczanie urządzenia spodziewane jest jeszcze
przed świętami.
Klikając
w poniższy link można zobaczyć filmik pokazujący zasadę działania tego moim
zdaniem przełomowego wynalazku.
http://giphy.com/gifs/zf8qrLddukauQ?utm_source=iframe&utm_medium=embed&utm_campaign=tag_click
&&
&&
Autor:
Beata Dązbłaż
Źródło:
www.niepelnosprawni.pl, 2016-12-26
Przed
nami nowy rok. Kolejny raz zmienią się niektóre przepisy dotyczące także osób z
niepełnosprawnością. Przedstawiamy najważniejsze zmiany, które czekają nas w
2017 roku.
Płaca
minimalna
Od
1 stycznia 2017 r. zmieni się wysokość płacy minimalnej. Wyniesie 2000 zł
brutto, wzrośnie więc o 150 zł w stosunku do roku 2016, w którym wynosiło 1850
zł brutto.
Minimalna
stawka godzinowa dla pracujących na określonych umowach-zleceniach oraz umowach
o świadczenie usług wyniesie 13 zł brutto za godzinę.
Zgodnie
z nowelizacją ustawy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę 1 stycznia 2017 r. zniknie
też zasada 80% najniższej pensji w pierwszym roku pracy dla pracowników po raz
pierwszy podejmujących zatrudnienie. W 2016 r. kwota minimalnego wynagrodzenia
w pierwszym roku pracy wynosi 1480 zł.
Wsparcie
opiekunów
Opiekunowie
osób z niepełnosprawnością, którzy po śmierci podopiecznych stracą m.in. prawo
do świadczenia pielęgnacyjnego, będą mogli ubiegać się o zasiłek dla
bezrobotnych lub o świadczenie przedemerytalne.
„Okres
sprawowania opieki nad osobami niepełnosprawnymi należy traktować analogicznie
do okresu zatrudnienia, w zakresie możliwości zaliczenia tego okresu do okresu
365 dni uprawniających do nabycia prawa do zasiłku dla bezrobotnych, jak
również do okresu uprawniającego do nabycia prawa do świadczenia
przedemerytalnego” – zaznaczono w uzasadnieniu regulującej tę kwestię ustawy.
Ministerstwo
Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej szacuje, że w latach 2017-2027 ze wsparcia
tego rodzaju skorzysta ok. 122,3 tys. osób.
Nowe
zasady przyznawania zasiłku stałego
Od
1 stycznia 2017 osoby z niepełnosprawnością, które oczekują na wydanie
orzeczenia, a uprawnione są do pobierania zasiłku stałego z ośrodka pomocy
społecznej, będą go mogły otrzymać już od miesiąca wystąpienia z wnioskiem o
ustalenie stopnia niepełnosprawności. W okresie oczekiwania na orzeczenie
przysługiwał im będzie także zasiłek okresowy.
Zmiana
zakłada, że osoba, która nie ma ważnego orzeczenia o stopniu
niepełnosprawności, a złoży wniosek o zasiłek stały wraz z wymaganą
dokumentacją i potwierdzeniem złożenia wniosku o wydanie orzeczenia, otrzyma
zasiłek wstecz, od daty wystąpienia z wnioskiem o ustalenie stopnia
niepełnosprawności. Oczekując na wydanie orzeczenia, osoba ta będzie mogła
otrzymać zasiłek okresowy bez składania wniosku, konieczne zaś będzie
spełnienie wymogów ustawowych, również dochodowych, do jego otrzymania.
Szacuje
się, że regulująca te zasady nowelizacja może dotyczyć 2860 osób rocznie.
Wzrost
świadczenia pielęgnacyjnego
Od
1 stycznia 2017 r. kwota świadczenia pielęgnacyjnego wyniesie 1406 zł netto
(plus składki na ubezpieczenie społeczne). W 2016 r. wynosiło ono 1 300 zł, a w
2015 r. – 1 200 zł. Od 2017 r. wysokość świadczenia będzie corocznie
waloryzowana, co roku wzrastać będzie o procentowy wskaźnik, o jaki zwiększać
się będzie minimalne wynagrodzenie za pracę. Świadczenie pielęgnacyjne może
otrzymać matka lub ojciec bądź faktyczny opiekun, jeśli rezygnuje z pracy, aby
opiekować się dzieckiem z niepełnosprawnością. Świadczenie przysługuje, jeżeli
niepełnosprawność osoby wymagającej opieki powstała przed ukończeniem przez nią
18-ego roku życia lub 25-ego roku życia, gdy się uczy.
Świadczenie
pielęgnacyjne dla obojga rodziców
Od
1 stycznia 2017 r. każde z rodziców więcej niż jednego dziecka z
niepełnosprawnością w rodzinie będzie mogło otrzymać świadczenie pielęgnacyjne,
gdy zrezygnuje z pracy lub jej nie podejmie ze względu na opiekę nad
niepełnosprawnym dzieckiem. Obecnie świadczenie może otrzymać tylko jedno z
rodziców, nawet jeśli mają więcej dzieci z niepełnosprawnością, a oboje
zrezygnowali z pracy, aby się nimi opiekować.
Nowelizacja
wykonuje wyrok Trybunału Konstytucyjnego z listopada 2014 r. Zmiana będzie
kosztować budżet państwa ok. 30 mln zł.
Wyższa
kwota wolna od podatku
Od
nowego roku zmienią się progi kwoty wolnej od podatku. Wyniesie ona 6 600 zł. Przy
dochodach od 6 600 zł do 11 000 zł rocznie kwota będzie się zmniejszać.
Przy
dochodach od 11 000 zł do 85 528 zł rocznie wyniesie ona tyle co obecnie, czyli
3 091 zł. Dla osób o dochodach powyżej 85 528 zł rocznie kwota wolna będzie
ulegać stopniowemu zmniejszeniu. Zarabiający więcej niż 127000 zł nie będą
mieli prawa do kwoty wolnej w ogóle.
Dla
przykładu osoba, która otrzymuje rentę z tytułu częściowej niezdolności do
pracy w kwocie 750 zł, zapłaci niższy podatek dochodowy za 2017 r. o 287 zł.
Świadczenia
osób z rentami podatkowo rozliczane są przez organ rentowy. Oczywiście
dostosuje on naliczanie podatku do nowej kwoty wolnej na ogólnych zasadach.
Ponieważ renta przyznawana jest w kwocie brutto, to zmiana kwoty wolnej przy
osobach ją pobierających będzie skutkowała podwyższeniem kwoty netto – mówi dr
Mariusz Cieśla, doradca podatkowy i skarbnik Krajowej Rady Doradców
Podatkowych.
Powiązanie
kwoty wolnej od podatku z ulgą rehabilitacyjną będzie miało pozytywny efekt dla
osób korzystających z niej.
Podwyżka
najniższych emerytur i rent
Od
1 marca 2017 r. najniższa emerytura, renta rodzinna i renta z tytułu całkowitej
niezdolności do pracy wzrośnie o ponad 100 zł – do kwoty 1 tys. zł brutto (z
882,56 zł). Najniższa renta z tytułu częściowej niezdolności do pracy wzrośnie
do 750 zł brutto (o 73 zł). Wszystkie renty socjalne wzrosną o prawie 100 zł –
z 741 zł do 840 zł brutto.
Wszystkie
emerytury i renty (z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, wypłacane przez Kasę
Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego oraz tzw. świadczenia mundurowe) zostaną
podniesione o 0,73%.
Podwyższenie
najniższej emerytury do 1 tys. zł brutto oznacza, że w 2017 r. będzie ona
stanowić 50% minimalnego wynagrodzenia. Ok. 800 tys. emerytów i rencistów
będzie miało podwyższone świadczenia z FUS, wszyscy pobierający rentę socjalną
(285 tys. osób) i 350 tys. osób pobierających renty i emerytury z KRUS.
Nowe
legitymacje
Od
1 sierpnia 2017 r. będą obowiązywały nowe legitymacje osoby z
niepełnosprawnością. Będą one wystawiane na okres ważności orzeczenia o
niepełnosprawności lub o stopniu niepełnosprawności. Okres ich ważności nie
będzie mógł być dłuższy niż pięć lat w przypadku legitymacji dokumentujących
niepełnosprawność oraz dziesięć lat w przypadku legitymacji dokumentujących
stopień niepełnosprawności dla osób, które nie ukończyły 60. roku życia. Będą
one wydawane bezpłatnie i nie będzie konieczne ponowne orzekanie się.
W
2016 r. apelowaliśmy na naszym portalu o wprowadzenie wygodniejszego formatu
legitymacji. Nasz apel dotarł do decydentów. Przy opracowaniu wzoru blankietów
legitymacji wzięte zostaną pod uwagę postulaty zgłaszane przez różne środowiska
osób niepełnosprawnych, w tym również dotyczące określenia rodzaju dokumentu w
języku innym niż polski oraz jego formy i wzoru, przy jednoczesnym uwzględnieniu
potrzeb wynikających z charakteru dysfunkcji osób niepełnosprawnych –
poinformowało nas biuro prasowe Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki
Społecznej.
Zmiana
w PIT dla emerytów i rencistów
Od
stycznia 2016 r. zmieniły się warunki naliczania składek ZUS od umów-zleceń dla
rencistów i emerytów. Należy to uwzględnić w rozliczeniu podatkowym PIT za 2016
rok. Od stycznia 2016 r. składki nalicza się od wszystkich zawartych przez
emeryta i rencistę umów-zleceń, aż do osiągnięcia poziomu minimalnego
wynagrodzenia w podstawie wymiaru składek.
Dotychczas
składki naliczało się od jednej wybranej umowy zlecenia. W PIT za 2016 rok
będzie trzeba uwzględnić, że rencista i emeryt podlega obowiązkowo ubezpieczeniom
emerytalnemu i rentowym w przypadku zawarcia jednej lub więcej niż jednej umowy
zlecenia. Jest tak do momentu, aż łączna podstawa wymiaru składek ze wszystkich
umów dojdzie do poziomu wynagrodzenia minimalnego. Dopiero potem, przy zawarciu
kolejnej umowy zlecenia, składki na ubezpieczenie społeczne nie będą od niej
odprowadzane.
Program
„Za życiem”
20
grudnia 2016 r. rząd przyjął uchwałę w sprawie przyjęcia programu kompleksowego
wsparcia dla rodzin „Za życiem”, który również będzie dotyczył rodzin wychowujących
dziecko z niepełnosprawnością. Na razie brak szczegółów, wiemy natomiast, jakie
rozwiązania program „Za życiem” przewiduje.
10
listopada 2016 r. prezydent Andrzej Duda podpisał natomiast ustawę o wsparciu
kobiet w ciąży i rodzin „Za życiem”. Określa ona m.in. uprawnienia kobiet w
ciąży i rodzin do wsparcia w zakresie dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej.
Celem jest kompleksowe uregulowanie pomocy dla kobiet w ciąży i ich rodzin,
zwłaszcza dla kobiet w ciąży powikłanej. Pomoc ma dotyczyć także dzieci, u
których zdiagnozowano ciężkie i nieodwracalne upośledzenie albo nieuleczalną
chorobę zagrażającą ich życiu, powstałe w prenatalnym okresie rozwoju lub w
czasie porodu.
W
ustawie przewidziano także jednorazowe świadczenie w wysokości 4000 zł z tytułu
urodzenia żywego dziecka, które ma ciężką i nieodwracalną niepełnosprawność lub
nieuleczalną chorobę zagrażającą życiu, powstałą w prenatalnym okresie rozwoju
lub w czasie porodu. Ustawa wchodzi w życie 1 stycznia 2017 r.
Praca
w ciąży przy komputerze
Od
1 maja 2017 r. nie będzie obowiązywać obecna zasada, że spodziewająca się
dziecka kobieta może przepracować przy monitorze komputera maksymalnie cztery
godziny dziennie. Będzie miała ona 15-minutową przerwę w każdej godzinie pracy,
a maksymalnie będzie mogła w ten sposób przepracować osiem godzin na dobę.
&&
Autor:
Beata Dązbłaż.
Źródło:
www.niepełnosprawni.pl, 04.01.2017
Do
naszej redakcji trafia wiele pytań dotyczących ulg dla osób z
niepełnosprawnością w transporcie kolejowym i autobusowym. Wyjaśniamy więc, jak
to wygląda i czy wciąż w 2017 roku te ulgi przysługują.
W
parlamencie już od dłuższego czasu trwają prace nad nowelizacją przepisów
ustawy o publicznym transporcie zbiorowym. Ich wynikiem jest na razie
przesunięcie o rok terminu zmian w zasadach stosowania ulg dla osób z
niepełnosprawnością. Samorządy nie zdążyły wywiązać się z nałożonych na nie
zadań dotyczących organizacji publicznego transportu zbiorowego.
W
pracach nad projektem chodzi o to, by utrzymać dotychczasowe ulgi dla osób z
niepełnosprawnością – zapewniała nas w kwietniu 2016 r. Elżbieta Kisil,
rzecznik prasowy Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa. – Obecnie za
wcześnie jednak, by mówić o tym, kiedy projekt, nad którym pracujemy, będzie
znany.
Najważniejsza
informacja jest więc taka, że w 2017 roku nie zmieniły się zasady ulgowych
przejazdów u przewoźników transportu zbiorowego. Nowe zasady wejdą w życie
najwcześniej za rok, od 1 stycznia 2018 r.
„Trzeba
czasu”
Zgodnie
z zapowiedziami, w przyszłości ulgi ustawowe będą obowiązywać tylko w
przewozach o charakterze użyteczności publicznej, tj. w przewozach
realizowanych na podstawie umowy o świadczenie usług publicznych, zawartej
pomiędzy operatorem a właściwym organizatorem publicznego transportu
zbiorowego. W Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa trwają jednak prace
nad zmianą całej ustawy zasadniczej, a ich celem jest m.in. utrzymanie ulg
ustawowych dla uprawnionych obecnie grup.
-
To skomplikowana materia i trzeba czasu, aby uporządkować przepisy – mówił w
lipcu 2016 r. na posiedzeniu sejmowych Komisji senator wnioskodawca.
Uspokajamy
więc: w roku 2017 nie nastąpiły i nie nastąpią zmiany w zasadach ulgowych
przejazdów osób z niepełnosprawnością.
&&
&&
Autor:
Teresa Dederko
Źródło:
publikacja własna
Ostatnio
miałam okazję wziąć udział w spotkaniu ze znanym nie tylko w świecie sportu,
niewidomym maratończykiem Ryszardem Sawą. Wprowadzeniem do poznania losów
bohatera wieczoru była projekcja filmu pt. „Kumple”, który ukazuje pana
Ryszarda zarówno przy wykonywaniu zwykłych codziennych czynności, jak podczas
treningu w towarzystwie młodego człowieka i wreszcie ich wspólny wielki sukces
– zwycięstwo w maratonie londyńskim. Po filmie zaciekawiona publiczność
zadawała mnóstwo pytań, na które pan Ryszard chętnie i wyczerpująco odpowiadał.
W ten sposób mogliśmy poznać historię jego życia.
Ryszard
Sawa urodził się w 1944 roku, jak sam mówi „o 20 lat za wcześnie”. Wzrok i dłoń
stracił przy rozbieraniu niewypału. Nie pamięta, żeby wtedy przeżywał uczucie
jakiejś straty. Podkreśla, że nie żałuje tego co się stało, bo dzięki temu, że
został niewidomy, trafił do Lasek, gdzie uzyskał maturę, a potem na studia
uniwersyteckie. Gdyby pozostał nawet jako widzący w małej przygranicznej
wiosce, z pewnością nie zdobyłby wykształcenia. Po studiach na wydziale
matematycznym, podjął pracę w Polskiej Akademii Nauk. O swojej prestiżowej jak
na tamte czasy pracy mówi mało, koncentrując się na osiągnięciach sportowych.
Wspomnieć należy, że w latach 60-tych i 70-tych ubiegłego wieku, na wyższych
uczelniach studiowało niewielu studentów niewidomych. Studiowali tylko
najzdolniejsi.
Ryszard
Sawa treningi rozpoczął dość późno, bo zbliżał się już do czterdziestki.
Obecnie niewidomi sportowcy zbierają laury w krajowych i międzynarodowych
zawodach, kiedyś jednak nie było to takie oczywiste. Pierwsze maratony, w
których brał udział, pokonywał w 5 godzin. Jak wspomina dla organizatorów był
to szok, że do biegu zgłasza się niewidomy. Początkowo trenował na Stadionie
Warszawianki, gdzie niewidomi biegacze biegali po żwirowej bieżni, słysząc się
nawzajem. Największą formę osiągnął w 1987 roku przebiegając maraton w zaledwie
3 godz. i 11 minut.
Dla
niewidomego maratończyka poważnym problemem jest znalezienie odpowiedniego
przewodnika, z którym trzeba się dobrze zgrać i rozumieć. Pan Ryszard z pewnym
żalem wspomina bieg z Grunwaldu do Olsztyna, którego jego kolega nie był w
stanie dokończyć, a inni biegacze mijający ich na 5 kilometrów przed metą, nie
chcieli biec dalej z niewidomym. Teraz najczęściej trenuje i biega ze swoją
partnerką, z tym, że ona jedzie na rowerze dostosowując do jego biegu tempo
jazdy. Chociaż skończył 70 lat, nie odpuszcza, nadal trenuje. Nie jednemu
młodemu sportowcowi może zaimponować taka determinacja i ambicja.
Pan
Ryszard tłumaczy zebranej publiczności, że biega, bo bieg go odstresowuje,
uspakaja, a zwycięstwa dają ogromną satysfakcję, czasem nawet materialną. Brał
udział w ponad stu maratonach, to po zsumowaniu daje około 5 tys. kilometrów, a
ile przebiegł trenując? Może obiegł już kulę ziemską.
Drugą
pasją Ryszarda Sawy jest podróżowanie. Dzięki kolejnym maratonom organizowanym
w różnych miastach świata, zwiedził Pekin, Nowy Jork, Moskwę, Londyn i Berlin.
Wędrował po egzotycznych dla nas krajach, ale to długa opowieść na kolejny
wieczór.
Z
ogromnym entuzjazmem namawia wszystkich do biegania gdyż uważa, że przy
powszechnie przyjętym siedzącym trybie życia, bieg jest prawdziwym lekarstwem,
na wiele chorób takich jak otyłość, cukrzyca, nadciśnienie. Zaleca intensywny,
dwugodzinny spacer, a jak ktoś nie ma czasu, to przynajmniej półgodzinny bieg.
Jeżeli nie biegamy, powinniśmy mniej jeść. Wracając ze spotkania do domu w
prawdzie nie biegłam, ale postanowiłam nie jeść kolacji.
&&
&&
Autor:
Piotr Stanisław Król
Źródło:
publikacja własna
Jak na co dzień radzić sobie z nim i z
jego „kuzynami”...
Ktoś
powie, głupie pytanie. Jak jednak wiadomo, nie ma głupich pytań, mogą być tylko
głupie odpowiedzi. Odpowiadam więc na to prowokacyjne pytanie rozsądnie,
zgodnie z rzeczywistością: to „cyfrowy kumpel”, towarzysz naszej codzienności.
Bez niego, a także jego „kuzynów”: laptopów, tabletów, smartfonów, trudno by
było sobie wyobrazić egzystencję współczesnego homo sapiens.
Komputer,
przyjaciel czy wróg? No dobrze, ktoś zapyta, to skąd do głowy wpadło to
pytanie? Odpowiadam: trzeba z kompem i jego kuzynami współpracować z
rozsądkiem, rozmyślnie, gdyż nie da się ukryć, że w skrajnych sytuacjach mógłby
niejeden określić go może nie wrogiem, ale szkodnikiem. Skąd ten ból
kręgosłupa, nadgarstków, zaczerwienione i suche, niczym piach na Saharze, oczy?
No... skąd się to wzięło u licha?!
Poniżej
przedstawiam porady, jak z nimi być w dobrych relacjach, czując się na co
dzień: w pracy, w domu, w szkole i gdzie tam jeszcze z nimi współpracujemy
(określam to tak, gdyż teraz są one już coraz bardziej „myślącymi cyfrówkami”).
Pierwszą
podstawową zasadą, której powinniśmy przestrzegać, to robienie cyklicznych
przerw na relaksację naszego wzroku. Po godzinie pracy, nauki, rozrywki (gry
komputerowe czasem wręcz unieruchamiają ciało homo sapiens na godziny...)
należy zrobić kilku, lub nawet kilkunastominutową pauzę. Ten czas możemy w
części poświęcić na odpoczynek i gimnastykę oczu. Nie kosztuje to wiele
wysiłku, a dobroczynny efekt jest nie do przecenienia.
Palming
czyli „optyczna głodówka”
Ćwiczenie
relaksacyjne o nazwie palming (od ang. palm – dłoń) określane jest też często
jako „optyczna głodówka”. Po dłuższym wysiłku podczas pracy z komputerem lub
jego cyfrowymi kuzynami, nasze oczy potrzebują odpoczynku. Osoby mające już
jakieś problemy z oczami siłą rzeczy w znacznie większym stopniu nadwyrężają
swój wzrok wpatrując się w ekran monitora. Należy od czasu do czasu odpocząć i
odłączyć się od wizualnych bodźców. Doskonale nadaje się do tego bardzo proste
ćwiczenie – palming.
„Optyczną
głodówkę” można prowadzić na stojąco lub siedząc. Stojąc należy przycisnąć ręce
do piersi, a siedząc oprzeć wygodnie łokcie na stole. Rozluźnić się, kilka razy
wykonać głębszy, powolny wdech i wydech. Techniki Dalekiego Wschodu zalecają w
takich wypadkach wciąganie powietrza do płuc nosem, a wydychanie powolne,
ustami.
Dotlenieni
i rozluźnieni pochylamy nieco głowę do przodu, zamykamy oczy i przykrywamy je
lekko uwypuklonymi dłońmi. Bardzo ważne jest, aby nie naciskać na gałki oczne
oraz nie zatykać nosa. Podczas ćwiczenia oddech musi być swobodny i nieskrępowany.
Wyłączamy się nie tylko od bodźców wzrokowych, ale również staramy się, aby
nasze myśli przepływały swobodnie i nie absorbowały nas. To musi być pełny
relaks. Po upływie około trzech minut wykonujemy głęboki wdech i wydech i
powoli zdejmujemy dłonie z twarzy kilka razy mrugając oczami.
Opisując
to bardzo proste, ale jednocześnie efektywne ćwiczenie relaksacyjne wspomniałem
o oddechu. Nie bez przyczyny. Wszystkie ćwiczenia relaksujące nasz organizm
mają jedną zasadniczą podstawę – dotlenienie naszego organizmu, w tym i naszych
drogocennych oczu.
Szerokie
horyzonty
Człowiek
od wieków przyzwyczajony był do patrzenia w dal. Gwałtowny rozwój cywilizacyjny
przykuł go wręcz do wszelkiego rodzaju wyświetlaczy, jak: monitory, ekrany
telewizyjne, a od jakiegoś czasu w tablety, smartfony itd., które powoli same
stają się małymi komputerami i uniwersalnymi przekaźnikami informacji. Nasz
wzrok staje się „więźniem” małych przestrzeni. Dlatego też powinniśmy od czasu
do czasu uwolnić go i spojrzeć po prostu w... dal.
Proponuję,
aby opisane już ćwiczenie palmingu, połączyć z dodatkową, kolejną czynnością
relaksacyjną. Podejdźmy do okna, na balkon czy też w ogóle na otwartą
przestrzeń natury i skierujmy nasz wzrok w jak najdalszy punkt na horyzoncie.
Swobodnie, głęboko oddychając obserwujmy i delektujmy się przez minutę lub dwie
rozległą przestrzenią. Przenośmy nasz wzrok na kolejne punkty. Nie musimy
koniecznie ich rozpoznawać. W żadnym wypadku nie wytężajmy oczu, ale pozwólmy
im swobodnie przenosić się po rozległym pejzażu.
Ale
już czas wracać do komputera... Nie chce się? Pomyślmy o tym, że za godzinkę
znów się zrelaksujemy i damy odpocząć oczom i całej reszcie naszego
drogocennego organizmu.
Akupresura
Znany
i praktykowany od wieków chiński masaż jest skuteczną metodą wspomagającą także
nasz wzrok. Wokół oczu znajdują się bowiem ważne punkty witalne, które mogą być
wykorzystywane w skuteczny sposób w takim masażu. Ćwiczenia są bardzo proste.
Na
początek należy zamknąć oczy, a następnie kciukiem i palcem wskazującym (układ
palców jak do szczypania) objąć górną część nosa, jego nasadę. Następnie należy
silniej, ale nie za mocno, zacisnąć palce i tak przytrzymać przez około 5
sekund. Zwolnić ucisk i powtórzyć go jeszcze dwukrotnie. Wiele osób robi tego
typu czynność intuicyjnie, gdy odczuwa zmęczenie oczu. Jest to naturalne, tak
jak zgodna z naturą i naturalna jest chińska akupresura.
Po
wykonaniu tego prostego masażu przechodzimy do następnego. Na początek
wyobraźmy sobie cztery punkty równomiernie ułożone na każdym z naszych łuków
brwiowych oraz centralnie umiejscowione punkty na skroniach. To będą miejsca
wykonywania kolejnego masażu. Na początek kładziemy płasko oba końce kciuków
(opuszkami do góry) po lewej i po prawej stronie nasady nosa i uciskamy około 2
sekundy. Zwalniamy ucisk i przesuwamy kciuki kawałek dalej, na kolejny punkt na
łuku brwiowym (mniej więcej 1/3 długości łuku) i ponownie uciskamy przez 2
sekundy. Powtarzamy uciskanie w kolejnych punktach (w sumie będą to cztery). Po
dotarciu do końca łuków brwiowych, kładziemy czubki palców wskazujących na
zagłębieniu skroni (kciuki spoczywają w tym czasie lekko oparte na policzkach).
Wzmacniamy lekko nacisk na około 2 sekundy, a następnie masujemy okrężnymi ruchami
jednocześnie oba punkty na skroniach przez około 4 sekundy. Całe opisane wyżej
ćwiczenie należy powtórzyć trzykrotnie.
Ten
w sumie prosty zabieg ma niezwykle dobroczynny wpływ na ważne punkty witalne,
pobudzające pracę naszych oczu. Powoduje lepsze ukrwienie oraz relaksację tej
części naszego organizmu. Jak ważnego, nie muszę tutaj udowadniać.
Joga
i geometria na ścianie
Oczy
unieruchomione przed monitorem potrzebują nie tylko wypoczynku (palming),
przestrzeni (patrzenie w dal, akomodacja) czy pobudzania punktów witalnych
(akupresura), ale też ćwiczeń wzmacniających i rozluźniających zewnętrzne
mięśnie oczu (należą do nich: mięśnie proste, mięsień skośny dolny oraz skośny
górny). W indyjskiej jodze, oprócz asanów (przyjmowanie określonych postaw ciała)
stosuje się także połączenie ćwiczeń oddechu oraz oczu, przyczyniających się do
uelastycznienia mięśni oczu, co pozytywnie wpływa na zdolność widzenia do
późnego wieku. Warto skorzystać z tych naturalnych ćwiczeń.
Zasada
podstawowa – poruszają się tylko oczy, cała reszta włącznie z głową pozostają
nieruchome. Bardzo istotne jest tutaj połączenie ćwiczeń z prawidłowym
oddechem.
Wykonujemy
wdech patrząc przy tym wysoko w górę. Przy wydechu kierujemy wzrok w dół, jak
najniżej. Powtarzamy ćwiczenie trzykrotnie, pamiętając o mruganiu w
międzyczasie oczami. Ćwiczenia wykonujemy spokojnie, miarowo.
Następnie
przechodzimy do poziomego przenoszenia wzroku: przy wdechu kierujemy oczy jak
najdalej w lewo, przy wydechu w prawo. Tak jak we wcześniejszym ćwiczeniu,
powtarzamy całość trzykrotnie.
Kolej
na ruchy okrężne gałek ocznych – wdychając powietrze przenosimy wzrok zgodnie z
ruchem wskazówek zegara od lewego dołu do góry, a następnie, przy wydechu, z
górnego środka obwodu okręgu do prawego dołu. Powtarzamy ćwiczenie trzykrotnie,
wciąż pamiętając o mruganiu oczami po zakreśleniu każdego z okręgów. Następnie
wykonujemy to wszystko, ale w kierunku odwrotnym niż ruch wskazówek zegara.
Ćwiczenie,
choć proste, może na początku powodować pewne trudności (zmęczenie, a nawet nieznaczny
ból). Spowodowane jest to zesztywnieniem mięśni ocznych, pozbawionych
naturalnego ruchu (ma to z pewnością miejsce przy wielogodzinnej pracy przy
komputerze). Można wtedy odpocząć stosując już opisywany palming (koniecznie
należy pamiętać o prawidłowym oddechu).
Tyle
hinduska joga. A geometria na ścianie? W przerwach w pracy można stosować także
bardzo proste, ale relaksujące ćwiczenie, wykreślając na przeciwległej ścianie
w naszym pokoju (lub gabinecie, szanowny dyrektorze lub prezesie...) poziome
szlaczki oraz ósemki. Pamiętamy oczywiście o regularnym oddechu, zmianie
kierunku kreślenia oraz mruganiu oczami.
Może
umówmy się tak: joga na dłuższe przerwy, lub co dwa dni, a geometryczne esy
floresy na ścianie podczas każdej, lub prawie każdej przerwy w pracy. Zgoda?
Streching,
czyli rozciąganie
„Przykurcz
komputerowca” jest często dla nas nieświadomym zjawiskiem. Podczas siedzenia
przy komputerze (a także jego „kuzynach”) nieruchomieją nie tylko oczy, ale
często całe ciało zastyga na długi czas, niczym słup soli. Nie miejsce tutaj,
aby rozpisywać się o negatywnych skutkach napięć mięśniowych na cały organizm.
W tym miejscu chciałbym polecić bardzo proste ćwiczenia strechingu, bez
ruszania się z fotela, co niektórzy uznają zapewne za znakomity pomysł.
Podstawowymi
zasadami strechingu są: tzw. cykl 10-cio sekundowy podczas napinania
poszczególnych partii mięśni, powtarzalność ćwiczeń oraz regularny oddech (ta
zasada jest uniwersalna we wszystkich ćwiczeniach, w tym relaksacyjno –
rozluźniających). Streching to rodzaj treningu, który powoduje wydłużenie
mięśni i ich uelastycznienie, co zapobiega kontuzjom i znakomicie działa na
samopoczucie.
W
przerwie w pracy lub innych czynności z komputerem polecam następujące
ćwiczenia. Usiąść prosto, nogi oparte swobodnie na podłodze, wziąć kilka
głębszych oddechów. Chwycić obydwiema dłońmi za spód siedzenie fotela, krzesła,
a może i stołka (w kuchni też się czasem kompem posługujemy, np. przy
śniadaniu), a następnie napinając mięśnie, podciągać je do góry przez dziesięć
sekund. Rozluźnić mięśnie, kilka głębszych oddechów i ponowić ćwiczenie.
Następnie
wyciągnąć przed siebie lewą rękę wierzchem dłoni do góry, prawą ręką chwycić za
palce i starać się przeciągnąć rękę do dołu (oczywiście lewa ręka pozostaje
nieruchoma, „stawiając opór”). Napinamy mięśnie przez dziesięć sekund. Po kilku
oddechach powtarzamy ćwiczenie, a następnie zmieniamy ręce.
Trzecie
ćwiczenie rozluźniające mięśnie szyi i karku, co ma niebagatelne znaczenie przy
pracy z komputerem; jak często widzę ludzi rozcierających obolały kark przy
komputerach, laptopach. Prawą ręką obejmujemy od góry głowę (palce dotykają
lewego ucha) i napinając mięśnie szyi, staramy się przeciągną głowę w lewo.
Głowa stawia opór przez dziesięć sekund. Kilka głębokich oddechów i ponawiamy
ćwiczenie. Następnie zmieniamy rękę i przeprowadzamy ćwiczenie w odwrotnym
kierunku. Po zakończeniu ćwiczenia możemy kilka razy pokręcić głową w obydwu
kierunkach rozluźniając mięsnie karku i szyi.
Streching
to szereg bardzo różnych i złożonych ćwiczeń. Zaprezentowałem tutaj tylko te
najbardziej przydatne i najmniej kłopotliwe w codziennej pracy, nauce, rozrywce
przy komputerze i jego „kuzynach”.
Myślę,
że po tym wszystkim można ich bardzo polubić, a może i z nimi się zaprzyjaźnić.
Może inaczej powiem, nie narzekać i być w dobrym nastroju i samopoczuciu. To w
relacjach z nimi jedna z najważniejszych rzeczy. Nieprawdaż to?
UWAGA!
Opisane ćwiczenia są proste i skuteczne. Jeśli jednak ktoś ma kłopoty zdrowotne
z poszczególnymi organami (przykładowo - zmiany degeneracyjne w kręgach
szyjnych), zastrzegam konieczność konsultacji z lekarzem lub rehabilitantem.
&&
Autor:
Dr n. med. Magdalena Wrzesińska – Zakład Rehabilitacji Psychospołecznej
Uniwersytetu Medycznego w Łodzi
Źródło:
publikacja własna
Od
kilku lat pracuję jako edukator zdrowia, a swoje działania profilaktyczne
kieruję do osób w różnym wieku. Jednak w ostatnich latach poświęcam wiele uwagi
na prewencję nadwagi i otyłości wśród dzieci i młodzieży, w tym głównie z
niepełnosprawnością wzrokową.
Nie
bez przyczyny zajęłam się tym problemem. Raporty Światowej Organizacji Zdrowia
potwierdzają, że osoby z niepełnosprawnością są w sposób szczególny zagrożone
nadwagą i otyłością. Krajowe badania przeprowadzone pod moim kierunkiem przez
pracowników Uniwersytetu Medycznego w Łodzi w latach 2014-2015 wykazały, że
otyłość i nadwaga występowała u ponad 36% uczniów z niepełnosprawnością
wzrokową w wieku 7-18 lat. Blisko 28% badanych było zagrożonych tzw. otyłością
brzuszną, która związana jest z podwyższonym ryzykiem chorób metabolicznych i
układu krążenia w wieku dorosłym. Niepokojące wyniki skłoniły mnie do podjęcia
działań interwencyjnych, które pozwolą na skuteczną redukcję opisanych wyżej
zagrożeń.
W
związku z tym opracowałam narzędzie dostosowane dla osób niewidomych i słabo
widzących pt. „Piramida Zdrowego Stylu Życia”. Jest to wypukła tablica w
formacie A2, która przedstawia zasady zdrowego stylu życia. Na tablicy jest
umieszczony trójkąt podzielony na dwa obszary. Po lewej jego stronie znajdują
się zalecenia dotyczące zdrowego odżywiania, w tym m.in. spożywania owoców i
warzyw, produktów mlecznych, mięsnych oraz tłuszczy roślinnych. Po prawej
stronie umieszczone są ograniczenia i sugestie. Opracowania graficzne
symbolizują ograniczenia soli kuchennej, słodyczy oraz ograniczenia korzystania
w czasie wolnym z komputera i telewizora. Poza tym umieszczone są rysunki,
które obrazują zalecenia kontroli masy ciała i obwodu talii oraz uprawiania
różnych form aktywności fizycznej. Na samym dole piramidy po lewej stronie
znajdują się symbole rekomendujące spożycie wody, a po prawej stronie zostały
umieszczone rysunki graficzne, które sugerują ograniczenia słodkich napojów, w
tym słodkiej herbaty. Wszystkie rysunki, obok których zostały umieszczone opisy
w alfabecie brajla, opracowane zostały przez specjalistów w zakresie
tyflografiki.
Aktualnie
udało się przeprowadzić już wiele zajęć edukacyjnych wśród dzieci i młodzieży,
w tym z niepełnosprawnością wzrokową oraz w szkołach ogólnodostępnych z użyciem
tego narzędzia. Ciekawym jednak doświadczeniem była moja współpraca przy
realizacji działań profilaktyczno-edukacyjnych z Panią Wandą Nastarowicz, która
jest osobą niewidomą. Wspólnie we wrześniu 2016 r. oraz z jej psem
przewodnikiem – Harym gościliśmy w jednym z ogólnodostępnych łódzkich
przedszkoli. Podczas prowadzonych przez nas zajęć warsztatowych przedszkolaki
uczyły się zasad poruszania się osób niewidomych z laską oraz z psem
przewodnikiem. Pani Wanda czytała dzieciom wiersze napisane alfabetem brajla i
każde dziecko mogło zobaczyć książki i materiały przygotowane dla osób
niewidomych. Przekazywałyśmy również dzieciom zasady zachowań prozdrowotnych
pracując z „Piramidą Zdrowego Stylu Życia”. Pani Wanda Nastarowicz edukowała
dzieci odczytując informacje na tablicy napisane za pomocą alfabetu brajla.
Poza tym dzieci pracowały w zespołach: poznały fakturę reliefową, rysunki
specjalistycznie opracowane dla osób słabo widzących oraz ich opisy w alfabecie
brajla.
Zajęcia
przeprowadzone wśród przedszkolaków pokazały, że „Piramida Zdrowego Stylu
Życia” ma charakter uniwersalny. Może być nie tylko wykorzystywana przez
nauczycieli w pracy z uczniami niewidomymi i słabowidzącymi na lekcjach z
edukacji zdrowotnej czy jako narzędzie terapeutyczne. Z powodzeniem może być
także używana podczas zajęć z uczniami ze szkół ogólnodostępnych. Narzędzie
jest również tak przygotowane, aby mogło być używane przez osoby niewidome i
słabo widzące do pracy z podopiecznymi. Praktyka potwierdza również, że
uniwersalne projektowanie narzędzi w zakresie promocji zdrowia umożliwia
sprawiedliwy dostęp do wiedzy w zakresie zdrowia oraz może przyczynić się do
zmniejszenia nierówności społecznych w dostępie do działań profilaktycznych w
grupie osób z niepełnosprawnością.
&&
Opracował:
Piotr Stanisław Król
Źródło:
publikacja własna
Na
pocztę kontaktową strony Retina Forum skierowano w ostatnim czasie pytania dot.
szansy skutecznej terapii w chorobie zwanej wrodzoną ślepotą Lebera (Leber
congenital amaurosis – LCA. Uwaga: LCA jest często mylona z LHON, w przypisie
na końcu artykułu wyjaśnienie prof. Macieja Krawczyńskiego).
Kilka
lat temu doniesiono w prasie o zastosowaniu eksperymentalnej terapii genowej, w
której pewien Kanadyjczyk dotknięty tą chorobą odzyskał częściowo zdolność
widzenia. Kilkanaście miesięcy później lekarze poinformowali, że terapia
została zastosowana u kolejnych trzech osób.
LCA
upośledza wzrok u najmłodszych dzieci z powodu uszkodzenia genu RPE65. Gen ten
produkuje specjalny rodzaj witaminy A, by komórki siatkówki mogły prawidłowo
odbierać światło. W styczniu 2008 r. lekarze wszczepili wspomnianemu na
początku pacjentowi miliony kopii nieuszkodzonego genu RPE65. Pacjent
stwierdził prawie natychmiastową poprawę wzroku.
Rok
później lekarze w jednym z raportów opublikowanych w „New England Journal of
Medicine” donoszą, że wzrok trzech ochotników nie pogorszył się. Nie było też
niesprzyjających reakcji organizmu. Po roku terapia z wykorzystaniem genu RPE65
okazała się bezpieczna i prowadzi do stabilnej poprawy wzroku – powiedział
doktor Artur V. Cideciyan, który prowadzi badania. Jedna z pacjentek
powiedziała, że w wyniku tej terapii nauczyła się ona po roku odczytywać zegar
na desce rozdzielczej samochodu swoich rodziców. Naukowcy odkryli, że pacjentka
dostrzega światło, wykorzystując do tego część oka, do której wstrzyknięto jej
zdrowe DNA. Jej wzrok poprawił się, ponieważ mózg nauczył się wykorzystywać
informacje otrzymywane z tego fragmentu oka.
Doktor
Paul A. Sieving, dyrektor National Institutes of Health National Eye Institute
uważa te badania za rewolucyjne: rezultaty leczenia są bardzo znaczące, jest to
pierwszy krok do wykorzystania terapii genowej w leczeniu osób tracących wzrok.
Uważam, że kwestią czasu jest tylko to, aby ta technika była wykorzystywana w
leczeniu innych chorób genetycznych.
LCA
dotyka niemowlęta, tuż po urodzeniu. Jeszcze niedawno była uznawana za
nieuleczalną, bez żadnych pozytywnych rokowań. Obecnie otwierają się
możliwości, a wraz z nimi nadzieja na otwarcie oczu naszym dzieciom.
PRZYPIS:
Fragment
wywiadu Tomasza Wojakowskiego z prof. dr. hab. n. med. Maciejem Krawczyńskim:
„Neuropatia Lebera”
(wyjaśnienie
dot. m.in. trzech różnych chorób z „Leber” w nazwie)
Tomasz Wojakowski:
Czy choroba Lebera jest prawidłową, zamienną nazwą neuropatii Lebera?
Prof. Maciej Krawczyńśki
(przyp. autora – podczas wywiadu dr M. Krawczyński nie miał jeszcze tytułu
profesora, zostało to w tym miejscu uaktualnione): Choroba Lebera jest nazwą bardzo
nieprecyzyjną i nie opisuje konkretnej jednostki chorobowej. W okulistyce
bowiem są trzy różne jednostki chorobowe, które noszą nazwę od nazwiska swojego
odkrywcy – niemieckiego okulisty Lebera i nieustannie mylone, zwłaszcza dwie z
nich, które są genetycznie uwarunkowane. Pierwsza z nich jest określana
dziedziczną neuropatią nerwów wzrokowych Lebera i tak powinna być nazywana
(ang. skrót LHON). Natomiast druga genetycznie uwarunkowana choroba, która z tą
nie ma nic wspólnego, choć niezwykle często jest mylona to wrodzona ślepota
Lebera (Leber Congenital Amaurosis – LCA). Wymagają one bezwzględnego
rozróżnienia, ponieważ mają zupełnie inny charakter, inny wiek rozpoczęcia,
inne struktury w oku chorują, inne możliwości postępowania itd.[...]
Opracowanie:
Piotr Stanisław Król
Źródła:
www.retina-forum.pl
www.otworzoczy.pl
www.ctv.ca
&&
Grzegorz Jasiński
Źródło: www.rmf24.pl, 10.01.2017
Przeszczep tkanki powstałej z komórek macierzystych przywraca
wzrok nawet u połowy myszy cierpiących na zaawansowane stadium zwyrodnienia
siatkówki, pisze w najnowszym numerze czasopismo „Stem Cell Reports”.
Przeszczepione komórki tworzą połączenia z oryginalnymi komórkami siatkówki
biorcy i wykazują reakcje na światło. Autorzy pracy, naukowcy z RIKEN Center
for Developmental Biology w Japonii zapowiadają, że najnowszy sukces znacząco
przybliża szanse rozpoczęcia badań klinicznych tej metody u ludzi.
Zwyrodnienie siatkówki to jedna z najczęstszych przyczyn
pogorszenia i całkowitej utraty wzroku. Osoby cierpiące z powodu zwyrodnienia
barwnikowego siatkówki lub zwyrodnienia plamki żółtej zwykle tracą wzrok w
związku z uszkodzeniem fotoreceptorów tak zwanej zewnętrznej warstwy jądrzastej
siatkówki. Obecnie nie ma skutecznych metod terapii, można co najwyżej nieco
opóźnić postępy choroby. Doniesienia badaczy z Japonii dają nadzieję na istotny
przełom.
„Nasze wyniki są dowodem na słuszność koncepcji przeszczepu
tkanek, pochodzących z komórek macierzystych” – mówi Masayo Takahashi z RIKEN
Center for Developmental Biology. „Potrzebujemy jeszcze nieco dodatkowych
badań, po których chcielibyśmy przystąpić do badań klinicznych. Liczymy, że
podobne wyniki uda nam się uzyskać u ludzi”.
Japońscy badacze udowodnili już wcześniej, że strukturę podobną do
zewnętrznej warstwy jądrzastej siatkówki można utworzyć z tak zwanych
indukowanych pluripotencjalnych komórek macierzystych (iPSC), które wcześniej
powstają z dorosłych komórek myszy. Nie było jednak jasne, czy taka tkanka,
przeszczepiona do organizmu zwierzęcia może pomóc przywrócić wzrok.
W najnowszej pracy Takahashi wraz z pierwszą autorką Michiko
Mandai postanowili to wyjaśnić. W pierwszym etapie przeprogramowali komórki
skóry myszy tak, by cofnęły się w rozwoju do etapu indukowanych komórek
pluripotencjalnych, po czym wyhodowali z nich tkankę siatkówki. Tkanka ta, po
przeszczepie do siatkówki myszy utworzyła fotoreceptory, które połączyły się z
komórkami biorcy.
„Bezpośrednio i definitywnie wykazaliśmy powstawanie synaps
łączących tkankę biorcy i przeszczep” – podkreśla Mandai. „Nikomu wcześniej nie
udało się tak bezpośrednio pokazać, że przeszczepione komórki siatkówki reagują
na światło, my zebraliśmy dane wskazujące, że sygnał jest przekazywany do
oryginalnych komórek siatkówki i potem trafia do mózgu”.
Kluczem do sukcesu było przeszczepienie zamiast samych komórek
zróżnicowanej tkanki siatkówki. „Fotoreceptory ułożone w trójwymiarową
strukturę lepiej się organizują i lepiej reagują na światło” – dodaje
Takahashi. „Nasze badania pokazały, że taka reakcja pojawia się u myszy mniej
więcej miesiąc po przeszczepie. Siatkówka u człowieka dojrzewa wolniej,
spodziewamy się, że reakcja na światło może się w tym przypadku pojawić po
upływie mniej więcej pół roku”.
Co istotne, ta metoda terapii u niemal połowy poddanych jej
zwierząt prowadziła do faktycznego odzyskania ograniczonej zdolności widzenia.
Badacze przekonali się, że te zwierzęta reagowały na ostrzegawcze błyski
światła. To, zdaniem Mandai, wskazuje, że w przyszłości osoby niewidome miałyby
szanse widzieć punkty świetlne lub zarysy większych obiektów. Jak podkreśla
Takahashi, metoda znajduje się jeszcze w fazie rozwoju i nie daje szans na
rychłe przywracanie pełnego wzroku. „Zaczynamy od etapu zauważania światła,
względnie większych kształtów i stopniowo mamy nadzieję przejść do przywracania
wzroku w pełniejszym tego słowa znaczeniu”.
Japońscy badacze prowadzą teraz testy z wykorzystaniem
indukowanych komórek pluripotencjalnych pochodzących z komórek skóry człowieka,
chcą się przekonać, czy także pozwolą zwierzętom odzyskać zdolność widzenia
światła. Jeśli te testy się powiodą, rozpoczną się badania bezpieczeństwa i
efektywności metody z ostatecznym celem doprowadzenia do badań klinicznych na
pacjentach, którzy w wyniku zwyrodnienia siatkówki utracili wzrok.
&&
&&
Autor:
N.G.
Źródło:
publikacja własna
Proponuję
Państwu zimową potrawę, która może być mięsna lub jarska.
Składniki:
1
kg kapusty kiszonej,
30
dag grochu łuskanego w połówkach,
jedna
duża cebula,
pieprz
czarny, liść laurowy,
1
łyżeczka majeranku,
1
łyżeczka kminku mielonego,
1
łyżka masła, olej i ewentualnie boczek.
Sposób przygotowania:
Do
mięsnej bierzemy dowolną ilość boczku lub słoninki, drobno kroimy w kostkę i
wytapiamy na patelni, dodajemy dużą cebulę pokrojoną w grubą kostkę i
podsmażamy a następnie łączymy z kapustą.
Do
garnka wkładamy odciśniętą kapustę, przyprawy i gotujemy do miękkości
podlewając wodą i ok. pół szklanki oleju.
Gotujemy
do miękkości. W drugim garnku gotujemy opłukany groch z dodatkiem soli. Często
mieszamy, aby się nie przypalił. Łuskanego grochu nie musimy moczyć, ale pół
godzinki przyspieszy gotowanie. Kiedy groch zaczyna mięknąć dodajemy łyżkę
masła, a gdy w obu garnkach jest już ugotowane – łączymy wkładając groch do
kapusty i chwilę gotujemy ciągle mieszając. Trzeba uważać, bo ta potrawa lubi
się przypalać, a nie można za dużo podlewać olejem lub wodą, bo zrobi się
rzadka i niesmaczna.
Aby
urozmaicić można dodać kilka grzybów suszonych. Można również zwiększyć ilość
grochu, ale wydaje się podana przeze mnie proporcja jest najsmaczniejsza.
&&
Autor:
N.G.
Źródło:
publikacja własna
Składniki:
1
kg świeżego schabu z kością niezbyt szerokiego,
ulubione
przyprawy ziołowe,
oliwa,
duża cebula pokrojona w cienkie plastry.
Sposób przygotowania:
Do
naczynia wlewamy zimną wodę i solimy tak by woda była wyczuwalnie słona i
wkładamy schab na noc.
Następnego
dnia wyjmujemy z wody i wkładamy do mieszanki oliwy z ziołami i obkładamy
plastrami cebuli na ok. 3 godziny.
Następnie
wyjmujemy z przypraw, zawijamy w folię aluminiową i pieczemy ok. 1 godz. w
temp. 200 stopni Celsjusza.
Podajemy
z ulubionym sosem, ćwikłą, żurawiną lub innym dodatkiem do drugiego dania.
Jeżeli
chcemy schab na zimno wystarczy namoczyć w solance na kilka godzin, ostrym
nożem zrobić otwór pośrodku i wcisnąć wzdłuż suszone śliwki, oprószyć
majerankiem i pieprzem. Piec jak wyżej.
Bardzo
smaczne.
&&
Autor:
N.G.
Źródło:
publikacja własna
Składniki:
niepełna
szklanka grochu łuskanego w połówkach lub mała puszka fasoli białej,
średnia
włoszczyzna,
6-7
ziemniaków obranych i pokrojonych w ósemki,
świeża
kostka odkrojona ze schabu,
15
dag wędzonego boczku,
mała
cebula pokrojona w średnią kostkę,
sól,
pieprz, liść laurowy, majeranek, kminek mielony, kilka jagód jałowca i inne
ulubione zioła.
Sposób przygotowania:
Do
rozgrzanego garnka wkładamy boczek pokrojony w kostkę i podsmażamy, po chwili
wrzucamy cebulę i chwilkę smażymy aż zacznie ładnie pachnieć i wlewamy do
garnka ok. 2 litry wrzącej wody. Zmniejszamy płomień pod garnkiem i wkładamy
kostkę schabową, przyprawy i wsypujemy groch uprzednio namoczony ok. pół
godziny.
Gdy
groch lekko zmięknie wkładamy do garnka obraną i pokrojoną w kosteczkę
włoszczyznę. Po ok. 20 minutach dodajemy ziemniaki. Kiedy są miękkie doprawiamy
do smaku ewentualnie solą i świeżo zmielonym pieprzem. Wyławiamy kostkę
schabową przy użyciu łyżki i sitka, obieramy mięsko i dodajemy do zupy.
Smacznego.
&&
&&
Autor:
Zofia Krzemkowska – oprac. red.
Źródło:
publikacja własna
„Podróże
nie są marzeniami. Podróże są ich spełnieniem.”
Lubimy
podróżować, zwłaszcza wiosną i latem, gdy sprzyja pogoda i lepsza jest nasza
kondycja. Chcemy podobnie – jak inni ludzie – zwiedzać Polskę i wybrane kraje.
Spotykać się w ludźmi – rozmawiać w nimi o warunkach życia – zwłaszcza gdy
znamy obce języki. Chcemy zwiedzać zabytki i centra kultury, jeśli to możliwe
placówki związane z niewidomymi. Szukamy źródeł informacji o miejscu naszego
wyjazdu by być dobrze przygotowanym. Szczególnie starannie wybieramy
przewodnika, który będzie nam towarzyszył. Chcemy by przewodnik umiał przekazać
obrazowo to co sam zobaczy, by w jakiejś mierze zastąpił nam oczy. Ale czy
zdobylibyśmy się na samodzielny wyjazd? Czy nie widząc całkowicie i mając do
dyspozycji tylko białą laskę chcielibyśmy podróżować samym? Byłyby obawy, stresy,
czy sobie poradzimy? Czy się nie zgubimy w nieznanej przestrzeni? Czy w porę
nadejdzie potrzebna pomoc w nieznanym otoczeniu? – do odważnych, dobrze
zrehabilitowanych, samodzielnych świat należy.
Taką
osobą jest Hanna Pasterny. Autorka książki „Moje podróże w ciemno” wydanej
przez „Credo”, wydawnictwo utworzone przez Chrześcijańskie Stowarzyszenie
Akademickie w Katowicach, w 2015 roku, stron 231. Na okładce zdjęcie autorki.
Kobieta w okularach. Znamy ją ze śmiałych wypowiedzi zamieszczanych na liście
dyskusyjnej oraz na własnej stronie internetowej.
Od
przedszkola przebywała w Laskach, uczyła się w szkole podstawowej. Ukończyła
Liceum Ogólnokształcące u Sióstr Urszulanek w Raciborzu. Jest absolwentką:
Filologii Romańskiej i Studium Logopedycznego.
W
kwartalniku „Laski” w pracy konkursowej: „Wspomnienia z Lasek” podkreśla, że w
dzieciństwie doznała wiele miłości, ale rozstania z rodzinnym domem były dla
niej trudne.
Uczestniczyła
w kilku zagranicznych wolontariatach m.in. w Belgii. Owocem tego wyjazdu jest
książka „Jak z białą laską zdobywałam Belgię”. Wydana w brajlu, warto ją
przeczytać.
Biegle
posługuje się brajlem, ceni to pismo, praktycznie z niego korzysta np. na
konferencjach krajowych i zagranicznych, występując w roli prelegentki. Może
być przykładem dobrze przygotowanego niewidomego prezentera, stawia sobie w tym
zakresie duże wymagania. W Bydgoskim Ośrodku Rehabilitacji uzyskała uprawnienie
nauczania pisma punktowego.
Poznałam
ją osobiście. Spotkałyśmy się na rekolekcjach w Laskach, które jako absolwentka
często odwiedza, jeśli jej pozwalają na to obowiązki zawodowe i społeczne.
Podziwiam jej umiejętności swobodnego posługiwania się komputerem i Internetem
oraz innymi urządzeniami technicznymi ułatwiającymi życie i pracę,
wykorzystywanie znajomości języków francuskiego i angielskiego w kontaktach
zagranicznych. Rozmawiamy telefonicznie, prowadzimy brajlowską korespondencję.
Pisała mi o trudnościach z zimowym samodzielnym dotarciem z Jastrzębia Zdroju
do Jaworzna gdzie pracowała przed laty z dziećmi o sprzężonych schorzeniach.
Była to prawdziwa gehenna, trudne wyzwanie. Chwali zespół, z którym
współpracuje pisząc: - jest on solidarny, zgrany, dobrze się w nim czuję.
H.
Pasterny pracuje jako konsultantka ds. osób niepełnosprawnych w Stowarzyszeniu
Centrum Rozwoju Inicjatyw Społecznych w Rybniku. Jest społeczną asystentką
europosła prof. Jerzego Buzka, który bardzo ją chwali publicznie za wykonywaną
pracę, samodzielność i dobre zrehabilitowanie. Jest woluntariuszką w
Towarzystwie Pomocy Głucho Niewidomym. W roku 2011 otrzymała nagrodę Człowiek
bez barier.
Chciałabym
poświęcić nieco więcej uwagi jej książce „Moje podróże w ciemno”, bo zawiera
własne doświadczenia i przemyślenia autorki z samodzielnie odbytych przez nią
podróży. Może nam pomóc we własnej rehabilitacji bo przecież rehabilitacja jest
procesem ciągłym i warto skorzystać z doświadczeń innych lepiej od nas
rehabilitowanych niewidomych. Pasterny jest autentyczna, pisze barwnie, nie
roztkliwia się nad sobą. Warto wcześniej dowiedzieć się jakie pułapki czekają
nas na lotniskach gdy jesteśmy sami czy niespodzianki w hotelach przy
poszukiwaniu własnego pokoju.
Książka
jest drukowana we fragmentach w kwartalniku „Laski”.
Postanowiłam
przeczytać ją w całości i podzielić się własnymi przemyśleniami na jej temat.
Chcąc
ograniczyć zależność i być samodzielną trzeba uwierzyć w swoje możliwości,
przełamać nieśmiałość, wyjść do ludzi, nie zrażać się nawet tym, że mogą
odmówić pomocy. Może po raz pierwszy spotykają się z niewidomym i nie wiedzą
jak i w czym mogą mu pomóc by go nie urazić. Pasterny przytacza wypowiedziane
do niej słowa przez panią w hotelu – „nie powinna pani tu sama przychodzić,
trzeba przyjść zawsze z kimś”. Zostawia je bez komentarza Trzeba nauczyć się
prosić o pomoc, dla wielu nie jest to łatwe. Ileż znaczy zwykła uprzejmość w codziennym
zabieganiu, pamięć i poświęcony innym czas – nasz uśmiech podczas proszenia o
pomoc i podziękowanie gdy ją otrzymamy, nasza postawa, zachowanie, wygląd też
mają niebagatelne znaczenie. Nie zrażajmy się tym, że coś nie wyszło, że
znaleźliśmy się w niekorzystnej dla nas – nieprzewidzianej wcześniej sytuacji.
Na
okładce książki „Moje podróże w ciemno” znajduje się opinia o niej Elżbiety
Dzikowskiej – historyka sztuki, znanej wszystkim podróżniczki. Oto jej
fragment: polecam tę lekturę nie jako relację osoby niewidomej, ale jako
autorki bardzo wrażliwej na to czego nie widzi wprawdzie oczyma, ale odczuwa i
poznaje dzięki pracowitości i zaletom własnego umysłu. Ile się od niej możemy
dowiedzieć. Jej książka to jeszcze jeden dowód: chcieć to móc! Podążajmy jej
śladem.
Książkę
kończą rady dla turystów i początkujących podróżników. Jest ich 44, dotyczą
ubezpieczenia, przechowywania różnych przedmiotów podczas podróży. Mnie
szczególnie zainteresowały porada 23 – jeśli jesteś osobą niepełnosprawną lub
starszą możesz zarezerwować lotniskową asystę. Nie trzeba dokumentować
niepełnosprawności i 37 – warto zwiedzać miasto pieszo. Można dużo więcej
zobaczyć i odkryć obiektów, o których nie piszą w przewodnikach.
W
sumie dotąd napisała 3 książki w Wydawnictwie „Credo” ukazała się też – „Tandem
w szkocką kratkę” – wydana w 2010 roku, poświęcona jest trwałej prawdziwej
przyjaźni, na takiej każdemu z nas zależy. Prawdziwą przyjaźń poznaje się nie
po sile, lecz po czasie trwania – niech dar przyjaźni towarzyszy naszym dniom!
W
swoim czasie też recenzowałam tę książkę. Chciałabym na zakończenie przytoczyć
kilka jej myśli: ludzie którzy chcą się z sobą porozumieć zawsze znajdą
właściwą drogę. Jeśli potrafimy śmiać się z siebie, łatwiej rozwiążemy własne
problemy. Spotkania z ludźmi uczą nas drugiego człowieka, ale też siebie, nie
strońmy od tych spotkań. Na szczęście jesteśmy różni i potrzebujemy kontaktów z
innymi. Nikt nie jest samowystarczalny. Trudności nas umacniają, ich pokonanie
daje satysfakcję i radość. To nie jest pustosłowie, ale prawdy które warto
przemyśleć i realizować w swoim życiu.
„Świat
jest wielką księgą, jeśli nie podróżujesz, czytasz tylko jedną stronę” (św.
Augustyn)
&&
Autor:
Hanna Pasterny
Źródło:
konkurs Europejskiej Unii Niewidomych 2008 r.
Drogi
Ludwiku!
Nadal
wielu ludzi nie rozumie doniosłości Twojego wynalazku. Nawet wśród niewidomych
szerzy się pogląd, że Twój system to przeżytek, więc nie warto się go uczyć i
szkoda na to czasu. Bardzo mnie to smuci i denerwuje. Tobie zapewne również
jest przykro. By Cię pocieszyć, opowiem Ci, jak Twój genialny wynalazek zmienia
moje życie.
Wiem,
że kochałeś książki. Ja także nie wyobrażam sobie bez nich życia. To one
pomogły mi przetrwać rozłąkę z domem i pobyt w internacie. Dzięki znajomości
Twojego pisma, znacznie łatwiejsza była nauka w liceum dla widzących, większość
podręczników była wydana w brajlu, więc mogłam się uczyć samodzielnie. Mimo iż
zamierzałam studiować anglistykę, Twój język ojczysty tak mnie zafascynował, że
w ostatniej chwili zmieniłam plany i wybrałam filologię romańską. Ukończyłam ją
pięć lat temu. W czasie studiów zapisałam się do brajlowskich bibliotek w
Brukseli, Genewie i Paryżu. Twoi rodacy długo nie chcieli się zgodzić na moje
korzystanie z ich bogatych brajlowskich zbiorów. Ostatecznie jednak zmienili
zdanie. Dzięki książkom wypożyczanym z zagranicznych bibliotek, mam stały
kontakt z językiem francuskim: poszerzam zasób słownictwa, utrwalam struktury
gramatyczne oraz ortografię.
Brajlowskie
książki i czasopisma czytam podczas podróży. Czas przestaje się dłużyć, często
nawiązują się też ciekawe rozmowy i znajomości. Rok temu, w pociągu z Liège do
Paryża, pokazałam Twoje pismo pewnej dziewczynce. Potem zaczęłam rozmawiać z
jej mamą. Przegadałyśmy prawie całą podróż. Na dworcu zawiodła asysta. Nie musiałam
się jednak niczego obawiać i o nic martwić – przy przesiadce pomogła mi właśnie
mama Maud.
Po
brajlowską książkę sięgam w bezsenne noce, by przetrwać trudne godziny.
Dużo
czytam, więc nie mam problemów z ortografią. To dzięki Twojemu systemowi zapisu
cztery lata temu wygrałam dyktando w moim mieście, pokonując pięciuset
pełnosprawnych uczestników.
Bardzo
zależy mi na tym, by jak najwięcej ludzi poznało Twój wyjątkowy alfabet. W
szkołach przeprowadzam więc tyflopedagogiczne pogadanki. Brajla uczę też tracące
wzrok dzieci, by było im się łatwiej uczyć i by znów uwierzyły we własne siły.
Mówię im, że dzięki brajlowskim etykietom mam porządek w kasetach i płytach,
mogę podpisać przyprawy w kuchni, nie muszę szukać kogoś widzącego, by mi
przeczytał nazwę lekarstwa. W brajlowskim, elektronicznym notatniku mam
potrzebne adresy, zapisuję w nim rzeczy do zrobienia, robię notatki podczas
zebrań i konferencji. Brajlowski monitor ułatwia mi i przyśpiesza tłumaczenia
tekstów, więc jestem lepszym i bardziej cenionym pracownikiem.
Tydzień
temu wróciłam ze szkolenia, na którym byłam w Budapeszcie. Oczywiście przez
cały czas towarzyszył mi elektroniczny, brajlowski notatnik oraz brajlowskie
notatki w wersji papierowej. Wszystkim uczestnikom Twój system bardzo się
podobał. W wolnych chwilach udało mi się trochę zwiedzić miasto. W Muzeum
Narodowym wiele eksponatów jest podpisanych Twoim alfabetem. Napisy są także w
języku angielskim, więc mogłam je przeczytać i sporo się dowiedzieć.
W
zeszłym roku wyjechałam na wolontariat do Belgii. Jednym z moich zadań była
pomoc Turczynkom w nauce Twojego ojczystego języka. Na zajęciach korzystałam z
ubrajlowionych gier, w które grałam wspólnie z uczennicami. Zawsze miałam
również brajlowskie notatki. Pozwalały mi one lepiej wykonywać pracę
nauczyciela. Ubrajlowione gry okazały się także bardzo przydatne podczas
logopedycznych zajęć w szkole dla niewidomych i niesłyszących. Chętnie grali w
nie zarówno uczniowie z dysfunkcją wzroku, jak i słuchu.
Obecnie
jestem studentką logopedii. Podczas zajęć notatki robię na laptopie, lecz potem
najważniejsze przepisuję na brajlowskiej maszynie, gdyż czytając tekst napisany
brajlem, zapamiętuję go znacznie lepiej i szybciej.
„Na
początku było Słowo” (J 1.1). Na pewno pamiętasz to zdanie. Byłeś przecież organistą
i przez lata codziennie grałeś podczas mszy. Słowo – Początek – Źródło. Dzięki
Tobie my, niewidomi, możemy dotykać słów. Takiego przywileju nie mają nawet
osoby widzące. Mimo licznych trudności i barier, niewidomi nie mają problemów z
komunikowaniem się. Mogą zadawać pytania i prosić o pomoc. Dla niesłyszących
każde słowo to lata żmudnych ćwiczeń, ciężkiej pracy, przełamywania własnych
oporów i wstydu. Po ukończeniu logopedycznych studiów, chciałabym pracować
głównie z głuchoniewidomymi i słabosłyszącymi. Zaręczam Ci, że zrobię wszystko,
co w mojej mocy, by być dobrym logopedą. Pomoże mi w tym również Twoje pismo:
brajlem podpiszę obrazki, będę wykorzystywać brajlowskie książeczki z wypukłymi
ilustracjami, wierszyki, zagadki i inne teksty.
„Życie
usiane jest cudami, których zawsze mogą spodziewać się ci, co kochają.”
Te
słowa napisał Twój rodak, Marcel Proust. Cytuję je, ponieważ w moim życiu
często zdarzają się małe cuda. Mówiłam Ci już o wolontariacie w Belgii. Właśnie
w Liège, pewnego popołudnia, podczas zakupów, podeszła do mnie starsza Włoszka.
Okazało się, że ona traci słuch, a jej mąż wzrok. Była przerażona przyszłością
i wizją niemożności komunikowania się. Śpieszyła się, więc zdążyłam jej
powiedzieć tylko kilka pokrzepiających słów. Potem skontaktowałam się z Pascale
telefonicznie. Dwukrotnie spotkałam się z nią i jej mężem. Pokazałam im m.in.
Twoje pismo. Oboje poczuli się znacznie pewniej i bezpieczniej. To było dla
mnie ogromne przeżycie. Życie jest naprawdę niezwykłe i pełne niespodzianek. Cieszę
się, że na swojej drodze spotkałam ludzi, dzięki którym mogłam zapewnić jakąś
Włoszkę w belgijskim sklepie, że niewidomy i niesłyszący są w stanie się
porozumieć, zaprzyjaźnić i wzajemnie uzupełniać. To niezwykłe i bardzo
budujące, prawda? Ty również masz ogromny wkład w podniesienie ich na duchu.
Ludwiku,
Twój alfabet daje mi możliwość normalnego funkcjonowania, poczucie
niezależności, wolność i wiele godzin przyjemności. Gdybym nie znała brajla,
moja samoocena byłaby znacznie niższa. Nadal będę się więc starała przekonywać
niewidomych do docenienia Twojego genialnego wynalazku. Obiecuję Ci, że będę
pomagać im w nauce. Ślubuję Ci wierność. Zabrzmiało to górnolotnie, wielu by
rozśmieszyło. Nie szkodzi, nie zamierzam się tym przejmować. Dziękuję Ci za to,
że mnie oraz milionom innych niewidomych otworzyłeś okno na świat.
&&
Autor:
Damian Przybyła
Źródło:
www.tyfloswiat.pl
28
października podczas krakowskich Targów Książki odbyła się prezentacja
powstającej właśnie platformy przeznaczonej do udostępniania treści cyfrowych
osobom z niepełnosprawnościami. Beneficjentami projektu będą wszystkie osoby,
które ze względu na niepełnosprawność nie są w stanie skorzystać z publikacji w
tradycyjnej formie papierowej.
W
założeniu projekt ten powstał jako rozwiązanie kompromisowe, które,
uwzględniając stawiane przez wydawców wymagania związane z ochroną praw
autorskich, ma także na celu stworzenie osobom z niepełnosprawnościami
możliwości zaspokajania potrzeb edukacyjnych oraz pełniejszego uczestnictwa w
kulturze.
Jak
wszystkie rozwiązania kompromisowe, tak i prezentowana w Krakowie platforma ma
swoje wady. Dla wydawców proponowany poziom zabezpieczeń jest zbyt niski. Z ich
punktu widzenia optymalnym rozwiązaniem byłaby biblioteka działająca w systemie
streamingu. W tym modelu czytelnik uzyskiwałby dostęp do zasobów biblioteki w
trybie online po zalogowaniu. Rozwiązanie takie, jakkolwiek technicznie
możliwe, byłoby dość trudne do wykonania. Biorąc bowiem pod uwagę najczęściej
używane wśród samych tylko niewidomych i słabowidzących metody korzystania z
Internetu należałoby stworzyć cztery różne rozwiązania obsługujące naszą
bibliotekę. Gdyby założyć, że dostęp do biblioteki będzie realizowany nie
poprzez samodzielną aplikację, lecz poprzez moduł będący rozszerzeniem
przeglądarki internetowej, to liczba koniecznych implementacji znacząco
wzrośnie. Inny, choć równie istotny, problem stanowiłoby ponadto wykluczenie
osób, które nie mają stałego dostępu do Internetu i wreszcie takich, które chcą
korzystać z treści cyfrowych za pomocą tzw. urządzeń dedykowanych, ponieważ
urządzenia te, a zwłaszcza ich starsze modele, często nie mają technicznej
możliwości pracy w trybie online.
Dla
osób z niepełnosprawnością rozwiązanie optymalne to nielimitowany, darmowy
dostęp do wszelkich treści cyfrowych i to najlepiej przygotowanych tak, aby
korzystanie z nich było maksymalnie wygodne i efektywne z punktu widzenia beneficjentów
projektu.
Czy
zatem kompromis jest w ogóle możliwy?
Wypracowany
przez twórców projektu kompromis wydaje się wychodzić naprzeciw oczekiwaniom
wszystkich. Z jednej strony zasoby tworzonej biblioteki będą ściśle
kontrolowane przez wydawców, co oznacza, że każda pozycja będzie mogła w każdej
chwili być wycofana z biblioteki, z drugiej zaś zastosowane na platformie
zabezpieczenie w postaci unikalnego znaku wodnego, jakkolwiek daje możliwość
kontrolowania każdego pobranego z biblioteki pliku, nie będzie stanowić
przeszkody uniemożliwiającej otwieranie tych plików na praktycznie dowolnym
urządzeniu przeznaczonym do ich odczytywania.
Zgłaszane
przez potencjalnych użytkowników biblioteki podczas prezentacji platformy
zastrzeżenia dotyczące limitowania liczby publikacji do pobrania w ciągu
miesiąca wydają się nieuzasadnione. Mechanizm ten jest bowiem bardzo często
stosowany w bibliotekach, zaś szczegółowe ustalenia dotyczące reguł jego
stosowania będą zapewne wynikiem dobrego rozpoznania potrzeb czytelników.
Twierdzenia
wydawców, że znak wodny nie stanowi żadnego zabezpieczenia przed piractwem są
nie do końca słuszne. Nałożenie znaku wodnego wprawdzie nie zabezpiecza pliku
przed kopiowaniem, ale pozwala na stwierdzenie w stosunkowo łatwy sposób, kto
plik niezgodnie z prawem udostępnił.
Czy
to zadziała?
Wydaje
się, że przy odrobinie dobrej woli z obu stron omawiane tutaj przedsięwzięcie
ma spore szanse powodzenia. Z prezentowanych podczas spotkania założeń wiemy,
że strona, poprzez którą publikacje będą udostępniane, zostanie stworzona
zgodnie ze standardami dostępności, gwarancją czego ma być m.in. udział
użytkowników z niepełnosprawnościami w testach platformy. Treści udostępniane
będą w formacie EPUB oraz MP3. Format EPUB wybrano, ponieważ daje on bardzo dobre
możliwości adaptacji treści do potrzeb użytkowników z niepełnosprawnościami.
Publikowanie plików audio w formacie MP3 spowoduje, że będzie je można
uruchamiać na praktycznie każdym dostępnym obecnie na rynku odtwarzaczu audio.
Platforma
została wyposażona w specjalne narzędzia dla wydawców, które dają im pełną
kontrolę nad udostępnianymi treściami. Kwestią otwartą pozostaje po pierwsze:
czy wydawcy zechcą na takich warunkach udostępniać swoje publikacje, czy nie
ograniczą się do umieszczania na platformie publikacji, do których prawa
wygasły lub lada moment wygasną i po drugie: czy omawiany tutaj projekt
przyczyni się do udostępniania publikacji o charakterze naukowym. Jakkolwiek
format EPUB czysto teoretycznie pozwala na dokonywanie wszelkiego rodzaju adaptacji,
a przy tym daje możliwość prezentowania treści publikacji w sposób zależny od
potrzeb czytelnika, proces takiej adaptacji jest trudny, wymaga bardzo niszowej
wiedzy specjalistycznej, a tym samym będzie zapewne bardzo drogi.
Kto
zechce działania te finansować? Wydawnictwa? Organizacje pozarządowe? A może
Ministerstwo Edukacji Narodowej lub inne instytucje państwowe? Czas pokaże.
&&
Autor:
Teresa Dederko
Źródło:
Publikacja własna
Pamięć
mam dobrą i jak na razie nie zauważam, żeby pojawiały się w niej jakieś luki.
Czytam dużo i dobrze pamiętam treść przeczytanych książek. Pracując w
bibliotece zauważyłam, że starsi czytelnicy często wypożyczają tzw. lektury
szkolne. Trochę mnie to dziwiło, bo po co znowu wracać do tego co się omawiało
w szkole, a najgorsze to chyba te „wielkie cegły”.
Kiedy
ja i moje koleżanki byłyśmy uczennicami, nawet jeszcze w szkole średniej,
bardziej obszerne lektury włączałyśmy na magnetofonie ustawiając szybkie
obroty. Nie zwracałyśmy wtedy uwagi na piękno języka naszych czcigodnych
autorów ani na wspaniałe opisy przyrody ojczystej, ale starałyśmy się uchwycić
główny wątek, z którego na pewno będziemy pisać wypracowanie w szkole. Może
jeszcze interesowało nas kto się w kim zakochał i jak się ten romans zakończył.
Postępowałyśmy
tak bezceremonialnie, nawet z naszą szacowną epopeją narodową tj. „Panem
Tadeuszem”. Piękno tego wielkiego arcydzieła doceniłam dopiero gdy mąż czytał
je głośno naszym dzieciom, którym trudno było przebrnąć samodzielnie przez tę
lekturę.
Wspaniałą
powieść Prusa pt. „Lalka” pierwszy raz czytałam pod ławką w siódmej klasie,
kiedy byłam jeszcze młodsza od panny Izabeli. Strasznie wtedy dziwiłam się jak
można nie zakochać się w takim wyjątkowym konkurencie jakim był Wokulski. Do
tej książki wróciłam przypadkowo, ponieważ pomagałam wybrać odpowiednie
fragmenty na „Narodowe czytanie” „Lalki”. Zrozumiałam wtedy, że chociaż całkiem
dobrze pamiętam treść to zupełnie odmienny mam stosunek do bohaterów.
Nie
oburza mnie już zachowanie Izabeli, która przez swoją sferę społeczną została
tak ukształtowana, że naprawdę nie mogła pokochać kupca o czerwonych,
odmrożonych rękach. Bliższy jej mentalnie był Starski umiejący znaleźć się w
towarzystwie i nie zajmujący się żadną pożyteczną pracą.
Ostatnio
zupełnie świadomie wróciłam do „Nocy i dni” Dąbrowskiej chociaż oczywiście w
klasie maturalnej trochę je podczytywałam.
Teraz
i ja dołączyłam do grona czytelników wracających po latach do starych lektur.
Wcale tego nie żałuję i czas poświęcony na powtórki nie jest czasem straconym.
Snują się w prawdzie te „Noce i dnie”, ale ja już jestem na innym etapie życia.
Inaczej odbieram i rozumiem zachowania bohaterów z perspektywy bycia matką i
żoną. Nawet trochę identyfikuję się z tą ciągle pełną lęków i obaw panią
Barbarą.
Zresztą
bardzo lubię czytać takie długie powieści – rzeki, bo ich bohaterowie stają mi
się naprawdę bliscy i trudno jest się z nimi pożegnać.
W
następnej kolejności czekają na mnie Reymont z „Chłopami” i „Ziemią obiecaną”,
a może i cała „Trylogia” Sienkiewicza.
Nigdy
nie lubiłam Żeromskiego i Nałkowskiej aż jestem ciekawa jakie wrażenia obecnie
wywołają we mnie powieści tych autorów.
Ostatnio
ZUS wyliczył, że średnio mogę jeszcze przeżyć 20 kilka lat. Może, więc znajdę
też czas na klasykę zagraniczną. Moją najbardziej ulubioną powieścią we
wczesnej młodości była „Przeminęło z wiatrem” Margaret Mitchell, a jej bohater
Rhett Butler stał się moją wielką miłością. Boję się trochę ponownie przeczytać
tę książkę, żeby uniknąć rozczarowania.
W
okresie studiów zachwycałam się literaturą rosyjską i wczesną radziecką.
Ciekawa jestem czy ponownie tak gorąco będę przeżywać rozterki Anny Kareniny.
Czy wzbudzę w sobie współczucie dla bądź co bądź mordercy Raskolnikowa.
W
długie zimowe wieczory, czekam teraz z prawdziwą radością na odwiedziny moich
dawnych książkowych przyjaciół.
&&
&&
Autor:
Andrzej Bartyński
Nie
jestem Homerem
nie
jestem Baudelairem
nie
jestem Puszkinem
nie
jestem Horacym
Jestem
wrocławskim lwowianinem
i
to mi całkiem wystarczy
bawię
się sobą
bawię
się słowem
jest
mi wesoło
nie
powiem
„Ten
kto tęsknotę zna
mój
ból zrozumie
samotny
jestem ja
w
tym ludzkim tłumie”
Tak
śpiewał w Laskach
Zdzisław
Sik
nasz
kolega
był
i znikł
Nie
jestem Homerem
tym
się nie wstydzę
bo
jestem na świecie
większym
niewidzem
Siedzę
sobie na balkonie
i
nie widzę świata
myślę
także o Platonie
który
nie znał Braille-a
ale
za to znał Homera
oczy
miał w porządku
widział
jak przemija era
z
końca i z początku
Siedzę
sobie na balkonie
odnośnie
wieczności
czy
też miałeś mój Platonie
radość
wątpliwości?
Tu
się kończy owa strofa
nim
zacznie się nowa
raz
do przodu raz się cofa
słowo
z głębi słowa
&&
Autor:
Andrzej Bartyński
Mamo
We
krwi mam księżyc moja mamo
dlatego
nocą nie zasypiam
Dlatego
romans ten z Joanną
do
której wzdychał nawet Cyprian
Ja
mamo serce mam puszyste
dlatego
nucę urok świata
Dziewczęta
- gwiazdy promieniste
Ty
jesteś mamo słońce w kwiatach
I
tobie w hołdzie trud mój niosę
jedyny
śpiew mych lat i wiosen
Bo
Ty jesteś moim domem
i
chronisz mnie przed wiatrem
Ty
jesteś jabłoń kwitnąca
i
wszystek mój romantyzm
W
bukiecie snu
Zjawiła
się w Polanicy
w
naszym domu o świcie
w
bukiecie snu nad ranem
sprawdzić
czy należycie
Jej
rozkaz wykonywałem
W
bukiecie snu odeszła
jak
uśmiechnięta dalia
a
mnie została reszta
nostalgia
W
bukiecie snu nad ranem
spotkałem
moją mamę
jak
sen się rozpłynęła
a
ja Ją wciąż widziałem
Jej
turkusowe oczy
Jej
włosy kasztanowe
wtedy
się rozpłakałem
gdzie
twoje serce stalowe?
Spojrzała
na mnie mama
w
bukiecie snu nad ranem
jak
sen się rozpłynęła
a
ja tak samo chciałem
ale
przez dziurkę we śnie
nie
zmieścił się poeta
poczekać
musi jeszcze
życie
to ciężka dieta
W
końcu mu sen zostanie
ostatni
do mrugnięcia
by
zacząć nowe zdanie
już
nie swojego wiersza
Jak
kamień
Mamo
ja nie płaczę
bo
twardy jestem jak kamień
ale
kamieniem być nie łatwo
gdy
się nie widzi czy jest światło
w
życiu oczy mieć warto
a
ja mam tylko noc i noc
Mamo
ja nie płaczę wiedz to
mówiłaś
do mnie - synku walcz
walczyłem
zawsze nadal walczę
Mamo
patrz ja nie płaczę
musisz
być silny jak Herkules
mówiłaś
mamo do mnie czule
Mamo
ja nie płaczę w ogóle
tylko
czasami ktoś powie w głos
nie
widzieć świata co za los!
Trudną
mam rolę w nocnym teatrze
Mamo
ja nie płaczę
czasem
zamyślę się przez chwilę
czy
świat jest piękny - i to tyle
Mówiłaś
do mnie
synku
jak żołnierz
bądź
dzielny taki
Mamo
jam gotów
gotów
do walki
Double
whisky
Mojej
siostrzyczce Hali
Gdy
utraciłem oczy
dałaś
mi oczy swoje
szliśmy
do kina we dwoje
ołówkiem
szeptu rysowałaś sceny
a
ja widziałem greckie Ateny
morskie
syreny labirynt
złotą
nić Ariadny
cały
świat stubarwny
Odysa
Homera Pegaza
mówiłaś
– jutro idziemy na Picassa
pojmować
sekret jego sztuki
więc
piłem wino Twej nauki
i
znowu szeptu zręczna mucha
wkładała
obraz mi do ucha
I
tak przez całe nasze życie
świat
mi malujesz
a
ja na corridzie
ja
byk i matador wzięci razem
też
się stajemy obrazem
byk
i matador razem wzięci
walczą
na płótnie mej pamięci
obaj
zawzięci
Jeszcze
niech jedna rzecz będzie jasna
generał
przyprowadził błazna
to
wymyśliła moja siostra
wzięła
i namalowała obraz
widownia
woła: kim panowie są!
ja
odpowiadam – mną
to
ja w dwóch postaciach
jeden
się śmieje
a
drugi bój stacza
widownia
szaleje
byk
rogiem zahacza
i
krew się leje
„psia
krew sobacza”!
A
gdy utracił oczy
dała
mu oczy swoje
by
malowali świat we dwoje
Ona
pędzelkiem farbą na płótnie
a
on zatrudnił wiersza lutnię
by
dźwiękiem barwić słów obrazy
i
tak malują świat razem
Tu
ukłon niski
niech
żyje sztuka i double whisky
publiczność
wznosi braw półmiski
niech
żyje sztuka i double whisky
widownia
pełna jak butelka
niech
żyje sztuka wielka
zawołał
korek od butelki
i
się przytulił do kropelki
Ballada
o Hance
We
Wrocławiu przy ulicy Monte Cassino
mieszka
Hanka
narzeczona
szesnastu Cyganów
nie
umiejących grać na bałałajkach
A
ona jest także gwiazda filmowa
bez
nakręcania filmów
i
w czarnych gajach lwica płowa
i
w białych palcach róża pąsowa
jakby
w romansach
Oto
już jadą cygańską drogą
polscy
ułani
i
słychać słychać jak pobrzękują
bardzo
srebrnymi szablami
Cygańska
droga – jaka zielona
a
ta herbata jest nie osłodzona
a
ja nazywam się Hanka
tylko
mi nie zjedzcie wszystkich truskawek
jaki
masz ładny sweter
pocałuj
mnie pocałuj mnie w usta
jak
kobietę
Więc
nauczyłem Cyganów
grać
na bałałajkach
żeby
się zaczął wreszcie
ten
cygański romans
A
tu nagle – Dobranoc – powiedziała Hanka
i
wzięła na drogę kompas
Poszła
sobie nie wiadomo dokąd
Cygańską
drogą
ułani
milczący płyną
i
nic nie widać
i
nic nie słychać
jak
gdyby o niej
słuch
zaginął
A
mieszkała we Wrocławiu
miała
oczy piwne
i
o kwiatach powiadała
melancholie
dziwne
Zawisła
noc jak płaszcz nad miastem
piosenki
moje dam włóczęgom
a
za piosenkę można gwiazdę
najromantyczniej
objąć ręką
Dlatego
księżyc mam na myśli
cygański
uśmiech Garcii Lorki
dlatego
którejś nocy przyjdziesz
do
moich wierszy jak na koncert
Nota
biograficzna:
Andrzej
Bartyński urodził się we Lwowie 25 maja 1934 r. Podczas Drugiej Wojny Światowej
w okresie okupacji hitlerowskiej, za czynny udział w ruchu oporu jako łącznik
AK, został wraz z całą rodziną aresztowany przez gestapo i osadzony w więzieniu
na Łąckiego we Lwowie. W czasie przesłuchania dziewięcioletni Andrzej stracił
wzrok całkowicie. W 1946 r. opuszcza Lwów i zamieszkuje wraz z rodziną na stałe
we Wrocławiu. W Laskach podwarszawskich ukończył z odznaczeniem szkołę
podstawową dla niewidomych im. Tadeusza Czackiego. Nie bez znaczenia była
zawarta w Laskach znajomość i przyjaźń z dramaturgiem Jerzym Zawieyskim i
poetą, dziennikarzem Mikołajem Rostworowskim. W 1953 r. uzyskał maturę. W 1962
r. ukończył filologię polską na Uniwersytecie Wrocławskim, pisząc pracę
magisterską pod kierunkiem profesora i lwowianina Jana Trzynadlowskiego. Praca
dwujęzyczna polsko-włoska dotyczyła tłumaczenia „Opowiadań rzymskich” Alberto
Moravii. Będąc uczniem liceum został członkiem Koła Młodych Pisarzy przy
Związku Literatów Polskich we Wrocławiu.
W
1956 r., już w październiku, w czasie tzw. odwilży, wraz z kolegami założył
sławną Wrocławską Grupę Artystyczną „Dlaczego nie”, skupiającą młodych poetów,
prozaików, aktorów i artystów plastyków. Jako poeta debiutował w 1956 r.
wierszem „Rapsod o Jesieninie” opublikowanym we wrocławskim czasopiśmie „Życie
Uniwersytetu”. W 1961 r. został członkiem Związku Literatów Polskich.
Dorobkiem
literackim Andrzeja Bartyńskiego są następujące tytuły poetyckie: Dalekopisy
(1957) - Wydawnictwo Związku Literatów Polskich Oddział Wrocław, Zielone
wzgórza (1960), Komu rośnie las (1965), Ku chwale słońca (1974), Gdzie Rzym,
gdzie Krym, gdzie bar Cin-Cin (1977), Wojna, wyspa, skarabeusz (1982) –
Wydawnictwo Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Wrocławiu, Wróć bo czereśnie
(1997), Te są ojczyzny moje (1999), trylogia poetycka Taki Świat (2001): I tom
Poranek, II tom Południe, III tom Oderwanie –
Oficyna Wydawnicza Sudety we Wrocławiu, Piętnaście dni w Dusznikach a nasz dom
w Polanicy (2008) – Wydawnictwo Jakopol Wrocław, Poezje wybrane (2009) Ludowa
Spółdzielnia Wydawnicza Warszawa, cykl Biblioteka Poetów. Posiada liczne
publikacje prasowe, radiowe i audycje telewizyjne. W „Gazecie Kulturalnej”
zamieszcza swoje felietopoematy w cyklu „Rozmowy na globie człowieka o sobie”.
Andrzej
Bartyński jest wielokrotnym laureatem krajowych festiwali poetyckich „Kłodzka
Wiosna Poetycka”. Dwa razy zdobył I nagrodę: pierwszy raz za utwór „Masz cztery
wymiary”, jury przewodniczył Artur Sandauer. Drugi raz za utwór „Gwar pieśni
biesiadnej”, jury przewodniczył Julian Przyboś. Jako literat był stypendystą
Rządu Włoskiego, a także otrzymał zagraniczne stypendium Ministra Kultury i
Sztuki do Związku Radzieckiego. W 1984 r. otrzymał Nagrodę Miasta Wrocławia za
wybitne osiągnięcia w dziedzinie literatury.
Drugą
profesją Andrzeja Bartyńskiego jest pieśniarstwo. Występował w Polsce i zagranicą.
W utworzonym zespole „Poeci na estradzie”, wraz z poetą Henrykiem Gałą i
pianistą Jerzym Jankowskim, odbył setki koncertów poetycko-pieśniarskich w
całym kraju. W roku2002 otrzymał prestiżową Nagrodę Październikową Wrocławia
„dla najlepszych” przyznaną przez Robotnicze Stowarzyszenie Twórców Kultury za
trylogię poetycką „Taki świat” oraz wieloletnią działalność na rzecz
pełnoprawnego udziału osób niepełnosprawnych w życiu literackim i społecznym
Wrocławia i Polski.
W
2009 r. otrzymał Nagrodę Literacką im. ks. Jana Twardowskiego za najciekawszy
tom poezji wydany w 2008 r. pod tytułem: „Piętnaście dni w Dusznikach a nasz
dom w Polanicy.”
Od
2003 r. pomysłodawca, inicjator i organizator corocznych Międzynarodowych
Festiwali Poezji w Polanicy Zdroju „Poeci bez Granic” (listopad). W uznaniu
licznych zasług otrzymał honorowe obywatelstwo miasta Polanicy Zdroju.
Andrzej
Bartyński otrzymał wiele wysokich odznaczeń państwowych, resortowych i
regionalnych, wśród których znajdują się Krzyż Armii Krajowej i Krzyż Partyzancki.
W 2005 r. za swój twórczy wkład w rozwój kultury polskiej i europejskiej został
odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. W 2006 r. otrzymał
nagrodę specjalną Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „za nieoceniony
wkład w rozwój kultury polskiej”. W 2007 r. został laureatem Dorocznej Nagrody
Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w dziedzinie literatury. Za
szczególne osiągnięcia w dziedzinie kultury został w 2009 r. uhonorowany
Nagrodą Marszałka Województwa Dolnośląskiego. Otrzymał również tytuł „Człowiek
roku 2009” Polskiego Związku Niewidomych. W 2010 r. uhonorowany srebrnym
medalem Zasłużony dla Kultury Gloria Artis, a w 2013 r. Odznaką Honorową Złotą
Zasłużony dla Województwa Dolnośląskiego.
Zaprezentowane
wiersze i nota biograficzna, pochodzą ze zbioru pt. „Uczta motyla”, który w
ubiegłym roku został wydany w wersji brajlowskiej przez Towarzystwo Muzyczne
im. Edwina Kowalika.
Do
estetycznego, bardzo starannie przygotowanego brajlowskiego tomu, dołączono
płytę z nagranymi wierszami recytowanymi przez samego poetę i przez aktora
Marka Żerańskiego.
&&
&&
Autor:
Zbigniew Grajkowski
Źródło:
publikacja własna
Mazowieckie
Stowarzyszenie Pracy dla Niepełnosprawnych De Facto z Płocka już od ponad
dziesięciu lat podejmuje różne działania wspierające niewidomych i
słabowidzących. Choć z nazwy jest mazowieckie, to nie ogranicza swej pracy do
Mazowsza. Stowarzyszenie działa na terenie całej Polski wspierając wszystkich
niewidomych, którzy zechcą z tego wsparcia skorzystać.
A
co takiego może zyskać osoba z dysfunkcją narządu wzroku dzięki pomocy De
Facto?
Stowarzyszenie
swoimi działaniami ułatwia dostęp do: różnego rodzaju informacji – ze
szczególnym uwzględnieniem tych najbardziej przydatnych dla niewidomych, bardzo
wielu czasopism oraz kultury w każdej możliwej postaci.
Postaram
się – choć w kilku słowach – przybliżyć przynajmniej część tych działań.
Dostęp
do informacji
Portal
Informator Obywatelski Osób Niewidomych (IOON) jest miejscem, w którym można
znaleźć informacje na bardzo różne tematy. Publikowane pod adresem
http://poon.phorum.pl teksty łączy ich przydatność dla niewidomych i
słabowidzących. Poszukujący pracy mogą tutaj zapoznać się z ofertami
pracodawców. Z myślą o tych, którzy chcą zwiększyć swoją samodzielność, zdobyć
nowe umiejętności, podjąć nowe wyzwania itp. zamieszczane są ogłoszenia o
projektach, szkoleniach, wydarzeniach, które są organizowane przez różne
instytucje, fundacje oraz stowarzyszenia. IOON jest także źródłem informacji o
dostępnych wydarzeniach kulturalnych, muzeach, wystawach. Z artykułów
publikowanych na tym portalu można dowiedzieć się o postępie w medycynie –
zwłaszcza w okulistyce, nowych rozwiązaniach technologicznych, których zadaniem
jest wspieranie osób z dysfunkcją narządu wzroku. Czytelnicy mogą także dzielić
się swoimi przemyśleniami, spostrzeżeniami dotyczącymi różnych , istotnych dla
nich spraw. Nie tylko sądowi pieniacze znajdą tutaj mnóstwo informacji z
różnych dziedzin prawa, które pozwalają rozwiać ewentualne wątpliwości
dotyczące m.in. przepisów podatkowych, zasad zatrudniania niepełnosprawnych,
przysługujących ulg i zniżek. Prezentowane są zarówno już obowiązujące
przepisy, jak i te, które dopiero są tworzone i być może zaczną obowiązywać w
przyszłości. Na listy z pytaniami, opisami konkretnych sytuacji i problemów
czeka prawnik, który służy swoją pomocą. Nie będzie ona raczej polegała na
reprezentowaniu zainteresowanych osób przed sądem, ale fachowe wskazówki
dotyczące możliwego postępowania są także nie do przecenienia.
Stowarzyszenie
De Facto wydaje dwie publikacje:
-
Informator Obywatelski Osób Niewidomych – zawierający wybrane artykuły, jakie
pojawiają się na portalu.
-
Informator Obywatelski Osób Niewidomych w skrócie, czyli IOON flash –
zawierający tytuły wybranych artykułów oraz prowadzące bezpośrednio do nich
linki.
Publikacje
te są rozsyłane pocztą elektroniczną do zainteresowanych osób.
Dostęp
do prasy
Oferta
prasy dla niewidomych zawiera bardzo dużo tytułów czasopism z polskiego rynku
wydawniczego. Nie chcę w tym miejscu wymieniać całej ich listy, więc tylko dla
przykładu podam niektóre: Polityka, Wprost, Newsweek, Gość Niedzielny, Claudia,
Viva, Poznaj Świat, Focus, Świat Wiedzy, Dziennik Gazeta Prawna, PC World,
Chip, Zdrowie. Każdy może tutaj znaleźć coś dla siebie. Wśród proponowanych
czasopism brak prasy środowiskowej. Miłośnicy Pochodni, Tyfloświata czy Helpa
muszą pozyskiwać je z innych miejsc.
Elektroniczny
format udostępnianych czasopism został dostosowany do potrzeb niewidomych
czytelników. Publikowane artykuły są pozbawione podziałów na kilka kolumn oraz
ilustracji. Internetowy format htm poza tekstem zawiera także linki pozwalające
szybko przejść ze spisu treści do wybranego artykułu. Tytuły tekstów są
oznaczane jako nagłówki, co także ułatwia przechodzenie między nimi. W
niektórych czasopismach usunięte ilustracje są zastępowane przez ich opis. Pod
tekstem artykułu znajduje się wówczas informacja o ilości ilustracji wraz z
informacją, co przedstawia każda z nich.
Zarejestrowani
czytelnicy mają trzy sposoby dostępu do ulubionych tytułów:
1.
Po zalogowaniu się na stronie internetowej wybierają z oferty prasowej
interesujące ich czasopismo oraz konkretny numer, aby zapoznać się z jego
treścią lub zapisać w celu późniejszej lektury.
2.
Wskazane przez siebie tytuły otrzymują jako załączniki do wiadomości wysyłanych
pocztą elektroniczną.
3.
Osoby mające jakiekolwiek problemy z poruszaniem się w Internecie lub obsługą
poczty elektronicznej dostają ulubione czasopisma nagrane na płytach CD. Na
płycie znajduje się plik htm, który można odczytać na komputerze, skopiować do
odtwarzacza książki mówionej itp. Niektóre tytuły są dostępne w formie nagrań audio.
Płyty wysyłane są przesyłką pocztową.
Czytelnicy
posługujący się pismem punktowym mogą otrzymywać pocztą niektóre tytuły
(Claudia, Focus, Kumpel, Victor Junior) w wersji brajlowskiej.
Dostęp
do kultury
Ułatwianie
osobom z dysfunkcją narządu wzroku kontaktu z kulturą jest chyba największym
obszarem działania Stowarzyszenia De Facto. Niewidomi korzystający z tych form
wsparcia zyskują możliwość obcowania z dziedzinami kultury, które ze swej
natury są dla nich niedostępne. Do działań takich należy m.in.:
-
Festiwal Kultury i Sztuki dla Osób Niewidomych. Festiwal jest największym
wydarzeniem organizowanym przez Stowarzyszenie De Facto. W ubiegłym roku odbył
się po raz szósty Niewidomi z całej Polski, którzy pod koniec września przyjadą
do Płocka mają możliwość poznania przygotowanych specjalnie dla nich filmów
oraz przedstawień teatralnych. Choć filmy są bardzo zróżnicowane pod względem
gatunku, miejsca powstania, zastosowanych technik, to łączy je jedno – jest to
kino ambitne, zmuszające widza do refleksji. Dlatego świetną okazją, by
podzielić się swoimi odczuciami, przemyśleniami czy uwagami są dyskusje
towarzyszące projekcjom. Podczas dyskusji można poznać opinie i poglądy innych.
Festiwalowa publiczność ma także niepowtarzalną okazję do spotkań z aktorami,
reżyserami, krytykami filmowymi, autorami książek, z którymi można zamienić
kilka słów, zadać pytanie itp. Festiwal to także m.in. recitale, podczas
których publiczność ma możliwość podziwiania talentu muzyków, wokalistów.
Dostarczają one wielu niezapomnianych chwil zarówno słuchającym, jak i
występującym artystom. Okazją do zdobycia nowych umiejętności oraz wspólnej
zabawy są warsztaty teatralne czy taneczne. Każdego roku organizatorzy
zapewniają bogaty, pełen atrakcji program. Poza obcowaniem z dostępną kulturą,
ten kilkudniowy pobyt w Płocku sprzyja integracji, poznawaniu nowych ludzi,
wymianie doświadczeń itp. Uczestnicy mają zapewnione noclegi, posiłki, a także
opiekę wolontariuszy służących pomocą m.in. w przemieszczaniu się. Wstęp na tę
kulturalną ucztę jest wolny, jednak ze względu na ograniczoną ilość miejsc w
salach kinowych, teatralnych itp. prowadzona jest wcześniejsza rekrutacja osób
chcących wziąć udział w tym wydarzeniu.
-
Internetowy Klub Filmowy Osób Niewidomych „Pociąg” oraz Klub Konesera.
Członkami Internetowego Klubu Filmowego Osób Niewidomych „Pociąg” mogą być
także osoby, które z różnych przyczyn mają znacznie ograniczone możliwości
poruszania się. Klubowicze otrzymują – zwykle raz w miesiącu – przesyłkę
pocztową z płytą DVD. Zawiera ona film z audiodeskrypcją, z którym każdy
zapoznaje się w domowym zaciszu, o dogodnej dla niego porze. Prezentacja filmu
w IKFON trwa zazwyczaj dwa tygodnie – to sporo czasu, by znaleźć ok. dwie
godziny na zapoznanie się z przysłanym filmem. Nad każdą klubową projekcją
czuwa moderator. Jednym z jego zadań jest opracowanie wprowadzenia do filmu,
które trafia do klubowiczów. Zawiera ono informację o filmie, reżyserze,
aktorach, zdobytych nagrodach i wyróżnieniach, a także o różnych ciekawostkach
związanych z jego powstaniem. Jednym słowem – wprowadzenie ma zachęcić członków
klubu do zapoznania się z konkretnym obrazem. Podobnie, jak na Festiwalu
Kultury i Sztuki Osób Niewidomych, także w IKFON prezentowane jest kino
zmuszające do myślenia, poruszające bardzo różnorodną problematykę. Także i
tutaj po obejrzeniu filmu można wziąć udział w dyskusji. Moderator w swoim
wprowadzeniu zwykle zamieszcza niezobowiązujące propozycje tematów do dyskusji.
Własnymi refleksjami można podzielić się na stronie forum internetowego lub
wysyłając swój komentarz mailem. Pokaz filmu kończy opracowane przez moderatora
podsumowanie, które jest publikowane na stronie internetowej. Poza
podsumowaniem można się tam zapoznać z komentarzami innych klubowiczów. Na
tych, którzy podzielą się swymi wrażeniami czeka nagroda w postaci płyty DVD z
filmem, którego dotyczył komentarz. Klub Konesera rozpoczął swoją działalność
we wrześniu 2016 roku. W czterech ostatnich miesiącach roku – tj. we wrześniu,
październiku, listopadzie i grudniu zostały zaprezentowane filmy zaliczane do
kanonu kina polskiego oraz światowego. Ich wyboru dokonali i dyskusje
moderowali znani krytycy filmowi. Pozostałe zasady funkcjonowania Klubu
Konesera są identyczne z zasadami obowiązującymi w Internetowym Klubie Filmowym
Osób Niewidomych „Pociąg”.
-
Niewidzialna Galeria Sztuki. Niewidzialna, ponieważ zamiast eksponatów zawiera
ich dokładne opisy. Aby wejść do tej nietypowej galerii wystarczy zalogować się
na stronie internetowej. Zwiedzać ją można więc zarówno z domu, jak i np.
przechadzając się po muzeum. Zasoby Niewidzialnej Galerii Sztuki są naprawdę
imponujące, ponieważ zawiera ona opisy ponad pięciuset eksponatów. Są to
zarówno krajowe, jak i światowe dzieła malarstwa, rzeźby oraz architektury. Są
one opisane bardzo szczegółowo, w sposób pozwalający niewidomemu na poznanie
danego dzieła. Zdarza się, że osoba widząca nie jest w stanie dostrzec
wszystkich detali znajdujących się na obrazie – zwłaszcza, gdy muzeum zwiedza w
tłumie innych ludzi oraz w pośpiechu, bo tego dnia trzeba jeszcze zrealizować
kolejne punkty programu wycieczki. Opisy przedstawione w galerii można
przyswajać w odpowiednim dla siebie tempie, stopniowo budując sobie w wyobraźni
szczegółowy obraz konkretnego dzieła. Niewidomi miłośnicy sztuki mogą otrzymywać
Albumy Niewidzialnej Galerii, które są przesyłane pocztą elektroniczną. Są to
publikacje zawierające zgromadzone w galerii opisy dzieł sztuki. Każdy Album
NGS ma swój tytuł, a zamieszczone w nim opisy są dobrane według konkretnego
tematu. Tematem takim jest osoba twórcy, czasem kierunek w sztuce, a czasem
interesująca historia dzieła – jak w albumie poświęconym złodziejom i
fałszerzom dzieł sztuki. Niewidzialna Galeria Sztuki to także zajęcia
warsztatowe. Ich zadaniem jest przybliżenie twórczości konkretnego artysty.
Niewidomi uczestniczący w takich warsztatach mają okazję lepiej poznać czasy, w
których żył artysta, wydarzenia z jego życia oraz samą twórczość. Na warsztaty
takie składają się interesujące prelekcje, pokazy filmów z audiodeskrypcją,
prezentacja opisów dzieł artysty oraz ciekawe zajęcia związane z tematem
spotkania (np. nauka tańców dworskich itp.).
Do
innych działań Stowarzyszenia De Facto, które ułatwiają dostęp do kultury z
pewnością zaliczyć można organizowane w różnych miastach spektakle teatralne
czy pokazy filmów z audiodeskrypcją. Umożliwiają one kontakt ze sztuką osobom,
które ze względu na swoją niepełnosprawność nie mogą korzystać z kin czy
teatrów w swojej okolicy. Poza niewidomymi w wydarzeniach tych bierze udział
także młodzież – wolontariusze, którzy w ramach działań Stowarzyszenia De Facto
pomagają ludziom z dysfunkcją narządu wzroku. Miłośnicy sztuki filmowej –
beneficjenci De Facto gościli w ubiegłym roku na Festiwalu „Dwa Brzegi” w
Kazimierzu oraz na Lubuskim Lecie Filmowym w Łagowie. Omawiając zagadnienia
kulturalne nie sposób nie wspomnieć o Grupie Teatralnej „POLIGON Black” oraz
ich spektaklu pt. „Laska” w reżyserii Mariusza Pogonowskiego. Jest to sztuka o
niewidomych, grana przez niewidomych, a przeznaczona dla wszystkich. Spektakl
został zaprezentowany na VI Festiwalu Kultury i Sztuki Osób Niewidomych w
Płocku. Jest także prezentowany w innych miejscowościach.
Udało
mi się uzyskać garść informacji o planach De Facto na przyszłość.
Stowarzyszenie poza kontynuowaniem dotychczasowych działań chce zwiększyć ilość
tytułów prasowych dostępnych w formie audio. Planuje także prowadzenie
warsztatów, na których będzie można poznać urządzenia i oprogramowanie
umożliwiające korzystanie z oferowanych czasopism. W planach jest także poszerzenie
dziedzin sztuki, do których De Facto ułatwia dostęp o operę. Członkowie IKFON z
różnych miejscowości będą mieli okazję do spotkań w swojej okolicy. Spotkania
te – rzecz jasna – związane będą z prezentacją dostępnych dla niewidomych
filmów na dużym ekranie. Realizacja zarówno dotychczasowych, jak i zamierzonych
przedsięwzięć uzależniona jest od możliwości pozyskiwania niezbędnych środków.
Trzymajmy więc mocno kciuki, by Stowarzyszenie De Facto mogło nadal wspierać
nas w jak najszerszym zakresie.
Zdaję
sobie sprawę, że wymieniłem jedynie część działań, jakimi Stowarzyszenie De
Facto wspiera niewidomych. Nie podawałem nazw programów, ani instytucji
współfinansujących te przedsięwzięcia. Część działań opisałem bardzo pobieżnie,
za co przepraszam – zwłaszcza osoby wkładające wysiłek w ich realizację. Moim
celem nie było wymienianie wszystkich form aktywności De Facto, a jedynie
opisanie w kilku słowach tych najbardziej istotnych z punktu widzenia
niewidomego. Mam nadzieję, że ten tekst da odpowiedź na pytanie „Co mogę zyskać
korzystając z różnych form wsparcia proponowanych przez tę organizację?”.
Szczegółowe
informacje dotyczące zarówno opisanych przeze mnie przedsięwzięć, jak i tych,
które nie znalazły się w tym artykule z pewnością uzyskacie Państwo u źródła:
Mazowieckie
Stowarzyszenie Pracy dla Niepełnosprawnych „De Facto”
ul.
Małachowskiego 4b/3
09-400
Płock
Telefon:
24 3668676
e-mail: defacto.org@wp.pl
www.defacto.org.pl
&&
Autor:
Wanda Nastarowicz
Źródło:
publikacja własna
W
poprzednim numerze „Sześciopunktu” Zbigniew Grajkowski zapoznał Państwa ze
szkoleniami komputerowymi zorganizowanymi przez Fundację „Świat według Ludwika
Braille’a”. W kolejnym artykule z cyklu „Co robimy?” postaram się przybliżyć
działania, które mają na celu uwrażliwienie społeczeństwa na problemy osób
niewidomych.
Doktor
Nauk Medycznych Magdalena Wrzesińska z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi, Wydział
Wojskowo-lekarski, Zakład Rehabilitacji Psychospołecznej – zwróciła się do
Fundacji z prośbą o przeprowadzenie pokazu możliwości osoby niewidomej w życiu
codziennym i pracy zawodowej. Od października do stycznia odbyło się 6
kilkugodzinnych spotkań ze studentami kierunków fizjoterapii, ratownictwa
medycznego i lekarskiego.
Każde
spotkanie rozpoczynamy od pokazu filmu (N jak Niewidomy). Po obejrzeniu filmu
przedstawiam się i mojego psa przewodnika; opowiadam o mojej pracy zawodowej od
samego początku – o wszystkich zawodach wykonywanych przeze mnie, o prowadzeniu
domu i oczywiście o trudnościach, ale także o tym, co pomaga. Opowiadam również
o imprezach, żartach, rozrywkach, życiu towarzyskim, itd. Prezentuję różne
pomoce: mówiący ciśnieniomierz, kolortest, zegarek brajlowski, książki,
przybory do pisania. Następnie odpowiadam na pytania. Wiele z nich dotyczy
poruszania się z psem i szkolenia psa. Czasami trzeba wprowadzać reżim, bo
temat psa byłby dominujący. Pokazuję również, jaka powinna być i jak prawidłowo
poruszać się z białą laską.
Jest
to ważne, bo często pacjent po urazach wielonarządowych najpierw trafia na
oddział szpitalny a rehabilitacja niewidomych jest później.
Następna
część spotkania poświęcona jest ćwiczeniom ze studentami. Wcielam się w
pacjenta a studenci mają za zadanie prawidłowo opisać mi zabieg
fizjoterapeutyczny, oprowadzić po sali itp.
Kolejnym
punktem zajęć jest pokaz symulatorów widzenia w różnych jednostkach chorobowych
i tu studenci w symulatorach ćwiczą przejście z laską, nalewanie wody z użyciem
sygnalizatora poziomu cieczy.
Na
każdym etapie zajęć zadają pytania a ja staram się odpowiedzieć na miarę mojej
wiedzy i praktyki. Jeszcze nie było pytania, na które nie mogłabym lub nie
chciałabym odpowiedzieć. Najczęściej pytają o to: jak radzę sobie w sklepie,
gdzie można a gdzie nie wejść z psem przewodnikiem, jak radzę sobie z
gotowaniem, gdzie umieścić napis brajlem (uwaga wysokie napięcie).
Ostatnim
punktem jest zadanie, które rozdziela dr Wrzesińska: dzieli studentów na grupy
i poleca opracowanie pisemne problemu pacjenta niewidomego podczas określonego
zabiegu, na oddziale szpitalnym i przy posiłku. Wspólnie omawiamy te prace.
Jest to podsumowaniem.
16
grudnia 2016 roku studenci kierunku fizjoterapia drugiego roku pierwszego
stopnia odpowiadali na pytanie: Jak postrzegasz pacjenta z dysfunkcją wzroku w
pracy zawodowej fizjoterapeuty? A oto kilka odpowiedzi, które wyglądały mniej
więcej tak:
-
Po zajęciach z panią Wandą osoby z dysfunkcją wzroku zaczęłam postrzegać jako
osoby aktywne, dobrze radzące sobie z problemami dnia codziennego. Zwróciłam
uwagę na to, w jakich sytuacjach potrzebna jest pomoc i w jaki sposób należy
jej udzielić: - podanie nr autobusu, wprowadzenie do pojazdu. Poprzednio
obawiałabym się kontaktu z pacjentem z dysfunkcją wzroku np. obawa przed
urażeniem tej osoby. Uważam, że sporo osób sądzi, że mogą się narzucać lub
zachować nietaktownie. Teraz wiem, jak należy postępować z osobą niewidomą.
-
Przestałam postrzegać osobę niewidomą jako nieaktywną. Teraz już wiem, że te osoby
z dysfunkcją bardzo dobrze sobie radzą i nie są nieszczęśliwe. Jednakże wiem,
że potrzebna jest również nasza pomoc, aby w pełni mogli funkcjonować w
otoczeniu. Kiedyś miałam obawy, strach przed podejściem do osoby niewidomej,
gdyż nie wiedziałam czy nie będę się narzucać.
-
Następnym razem, gdy zobaczę taką osobę będę się starała jak najlepiej pomóc,
gdyż już wiem jakie są techniki pomagające w zrozumieniu danej rzeczy.
-
Jako przyszły fizjoterapeuta pierwszym działaniem jakie podejmę, to zapoznanie
osoby niewidomej z nowym miejscem. Wiem, że osoba z dysfunkcją wzroku jest
aktywna fizycznie, psychicznie a nawet zawodowo.
-
Pacjent z dysfunkcją wzorku powinien być szczególnie potraktowany ze względu na
to, że wszystko co z nim zrobimy będzie przez niego odebrane poza percepcją
wzrokową. Pacjenta nie należy się lękać i traktować ulgowo podczas ćwiczeń,
ponieważ niejednokrotnie może się okazać bardziej zmotywowanym do wykonywania
ćwiczeń niż pozostali pacjenci. Osobę niewidomą przychodzącą na oddział należy
zapoznać z otoczeniem i sprzętem w terapii.
-
Pacjent z dysfunkcją wzroku nie wymaga nadzwyczajnej opieki ze strony
fizjoterapeuty z racji tego, że osoby takie są samowystarczalne. Istnieją
zadania, które należy wykonać, nauczyć poruszania się po terenie, co przekłada
się bezpośrednio na zwiększenie samodzielności pacjenta. Uprzejmość i pomoc
właściwa poprawi komfort pacjenta.
-
Trzeba być bardziej uważnym głównie na początku, oswoić z oddziałem. pilnować,
nie utrudniać przejścia.
-
Pacjent może mieć problem z oceną odległości od ziemi do leżanki. Więcej uwagi.
Zapoznać z personelem, salą, urządzeniami...
-
Pacjent może mieć trudności w sytuacjach przykładów z rzeczywistości, np. zrób
przysiad jak żaba. Uważam pracę z niewidomymi za nieszczególnie trudną. Szybko
się uczą i chętnie słuchają.
-
Osoba niewidoma wymaga większego nadzoru i nie potrafi wykonać niektórych
ćwiczeń jak inni pacjenci. Terapeuta nie zawsze ma na to czas. Mimo to nie jest
to przeszkoda do współpracy a jedynie dobra organizacja czasu i pracy.
-
To nie jest problem. Problemem jest samo podejście do takich osób. Nie omijanie
niewygodnych tematów, kierowanie słów bezpośrednio bez obawy o gafy słowne.
Największą przeszkodą może być taka sfera psychiczna pacjenta wymagająca
bardziej interwencji psychologa. Pogodzenie się z samym faktem
niepełnosprawności i zaakceptowanie rzeczywistości, bo utrata i brak zmysłu
wzroku jest problemem, ale ze wszystkim można sobie poradzić.
-
Obawy przed wykonywaniem niektórych ćwiczeń, aczkolwiek byłbym pewnie pod
wrażeniem tego, jak dobrze osoba ta radzi sobie w oparciu o słuch i węch.
Gdybym spodziewał się takiego pacjenta pomyślałbym pewnie o bardziej
dopasowanych ćwiczeniach. Być może sam starałbym się zrobić wcześniej jednej
rzeczy z zasłoniętymi oczami, aby lepiej wyobrazić sobie w jakiej sytuacji jest
osoba niewidoma. Stawiałbym jednak na doskonalenie samodzielności pacjenta,
ponieważ jest ona cechą, która bardzo podnosi poziom życia i poprawne nastawienie.
-
Nie należy się bać pytać i proponować. Postawienie się na miejscu osoby
niewidomej. Po edukacji i uświadamianiu społeczeństwa, osoba niewidząca nie
jest to osoba niedołężna lecz w konkretnej sytuacji wymagająca pomocy.
-
Nie należy narzucać, ale pytać i rozmawiać.
-
Potrzebne spotkania. Należy się dowiedzieć, jaki zakres widzenia ma nasz
pacjent. Obawiam się problemów z higieną osób. Niezbędne jest oprowadzenie. Nie
są problemem. Praca nie straszna ani niemożliwa, świadomość niepełnosprawności
i właściwa forma pomocy. Wiedza na ten temat, szkolenie pracowników...
Tego
rodzaju zajęcia prowadzę w różnych szkołach, przedszkolach lub podczas
realizacji projektów. Wiem, że są niezwykle potrzebne i dla wielu osób ciekawe.
A podsumowaniem niech będzie wypowiedź jednego ze studentów:
-
Pierwszy raz zostałem dłużej po zajęciach i nie uciekłem.
&&
Autor:
Teresa Dederko
Źródło:
publikacja własna
Niedawno
przeprowadziłam się do zupełnie dla mnie nowej dzielnicy, z której gdziekolwiek
chcę się dostać muszę korzystać z tzw. komunikacji zbiorowej, a przede
wszystkim metra i autobusów miejskich. W poprzednim miejscu zamieszkania
najbardziej interesujące mnie instytucje znajdowały się w promieniu mniej
więcej kilometra, także wszędzie mogłam dotrzeć piechotą.
Byłam
w większym stopniu samodzielna, bardziej sprawna, ponieważ do pracy, kościoła,
lekarza, sklepu itd. umiałam trafić naprawdę samodzielnie i to idąc spacerem. Z
pomocy widzących członków rodziny korzystałam, kiedy trzeba było załatwić jakąś
sprawę w odległym urzędzie. No, ale z chwilą przeprowadzki wszystko się
zmieniło i obecnie jeżeli nie chcę siedzieć w domu, a bardzo nie chcę muszę
uczyć się w miarę samodzielnego poruszania na stacjach metra lub trafiać
chociaż do najbliższego przystanku autobusu.
Z
fundacji Vis Maior przyszło realne wsparcie w postaci świetnej instruktorki
orientacji przestrzennej. Początkowo metro mnie przerażało do tego stopnia, że
słyszałam tylko wielki huk i hałas, także nawet nie rozróżniałam kierunku, z
którego nadjeżdża pociąg. Tego samego wrażenia doświadczam nie raz na dworcach
kolejowych kiedy wydaje mi się, że pociąg jedzie prosto na mnie.
Dziwiłam
się wypowiedziom wielu znajomych osób niewidomych zachwalających dojazdy metrem
do pracy. Po paru lekcjach orientacji szłam po peronie metra w mniejszym
napięciu i słyszałam już której strony nadjeżdża pociąg. Dość szybko odważyłam
się na próbę samodzielnego przetestowania metra i nawet nieźle się to udało.
Już
podczas lekcji z instruktorką zaskoczona mile byłam tym, że tak dużo osób
proponuje mi swoją pomoc. Prawie wszyscy najpierw pytają czy pomóc pani a nie
ciągną na siłę lepiej wiedząc gdzie chcę iść, co kiedyś dość często się
przytrafiało. Nawet wtedy gdy na mojej stacji docelowej kierowałam się do
wyjścia dla mnie najwygodniejszego, chociaż bardziej odległego, młody człowiek
chciał mnie zawrócić, wynikało to jednak z troski, że zabłądziłam.
Przechodnie
czasem nie rozumieją, że niewidomy nie raz wybiera okrężną drogę, bo jest ona
dla niego łatwiejsza.
Staram
się np. idąc chodnikiem trzymać się blisko budynków albo trawników, a mijający
mnie ludzie koniecznie kierują na środek.
Moim
zdaniem więcej jednak osób niż kiedyś chętnie pomaga i często przyjmuje przy
tym właściwą postawę, tak, że przewodnik idzie pierwszy.
Przypuszczam,
że jest to rezultatem warsztatów edukacyjnych jakie prowadzą nasze środowiskowe
organizacje i oczywiście Internetu gdzie np. można zobaczyć krótki film pt. „N
jak niewidomy”.
Niestety
bywa i to nierzadko, że podprowadzające mnie osoby skarżą się na nieuprzejmość
samych Niewidomych, którzy w niegrzeczny sposób odmawiają skorzystania z
oferowanej pomocy.
Rozumiem,
że nie każdy chce iść w towarzystwie obcego przypadkowego przewodnika, ale
można odmawiać uprzejmie, tak żeby nikogo nie zrażać, bo może my sami w innej
sytuacji albo inny niewidomy będziemy potrzebowali pomocy.
Niedawno
czekałam na męża przy recepcji jednej z instytucji odwiedzanej często przez
niepełnosprawnych. Czas oczekiwania skracałam sobie pogawędką z recepcjonistą
dawniej zwanym portierem. Jak się okazało ten pan miał do czynienia również z
niewidomymi i opowiadał, że po jednej pani w ogóle nie było widać, że jest
niewidoma, dopiero gdy zaczęła szukać ręką po drzwiach numeru pokoju,
zorientował się. Z kolei drugi przypadek jaki mi opowiedział dotyczył młodej
osoby z białą laską, która weszła do urzędu i parę razy zakręciła się w koło
zupełnie zdezorientowana. Uprzejmy recepcjonista spytał wtedy: „czy pomóc
pani?”, na to usłyszał odpowiedź: „a czy ja pana o coś pytam”? Wie pani: „oni
są tacy nerwowi”.
Trochę
zdziwiło mnie takie podsumowanie kierowane przecież do mnie, bo w końcu ja też
należę do tych „Onych”.
Do
takich uogólnień trochę się przyzwyczaiłam, ale zawsze tłumaczę, że Niewidomi
jak inni ludzie różnią się między sobą i mogą być też nerwowi chociaż nie
wszyscy. Możemy być danego dnia nie w humorze z wielu powodów, bo życie po
niewidomemu łatwe nie jest, ale grzeczność i uprzejmość zawsze obowiązuje.
Niekiedy
jest ona wystawiana na ciężką próbę gdy podprowadzający zaczyna zadawać nie
taktowne pytania albo idzie bardzo wolno, a my właśnie spóźniamy się do pracy.
Może
jednak ten powolny staruszek przeprowadzi nas innym razem przez ruchliwą ulicę,
na której światła są nie udźwiękowione.
W
naszym dobrze pojętym interesie, jest więc żeby osoby, które chcą pomagać nie
poczuły się urażone niegrzeczną odmową, bo może w jakiejś trudnej sytuacji
chętnie skorzystalibyśmy z pomocy, a nikt jej nie udzieli.
&&
Autor:
Jacek Zadrożny
Źródło:
www.informaton.pl, 19 listopada 2016
Od
kilku miesięcy jestem mieszkańcem Andrychowa, do którego przeprowadziłem się z
Warszawy. Kupiłem tu mieszkanie, a w trakcie rozmów na ten temat z
przedstawicielką dewelopera zapytałem, jak będzie z podatkami od nieruchomości
i gruntowym. Powiedziała, że oni sami się zgłoszą i tak się stało. Na początku
tygodnia przyszły dwa listy w tej sprawie. Jest to opowieść nie tyle o
dostępności, ile o cyfrowej administracji i użyteczności, ale o tym zaraz.
Ciekawe,
czy inni mają podobnie jak ja… jak tylko przychodzi do mnie pismo z jakiegoś
urzędu i zaczyna się od słowa „wezwanie”, sztywnieje mi kark, przechodzi
dreszcz i generalnie organizm włącza tryb zagrożenia. Pompuje adrenalinę,
przykurcza mięśnie i przyśpiesza oddech. Nic nie poradzę, że tak mam. To jest
atawizm pochodzący jeszcze z prehistorii, gdy na mojego praprzodka rzucał się
tygrys szablozębny, a uchwyt za gardło poprzedzony był warknięciem „wezwanie”.
Przewalczyłem to i nerwowo chodząc po pokoju zapoznawałem się z treścią. Większość
pisma była niezrozumiała, więc zdecydowaliśmy z żoną, że pójdziemy do urzędu i
załatwimy to bezpośrednio.
W
czwartek trafiliśmy do pokoju, w którym należało załatwić sprawę podatków. Moja
biała laska zrobiła odpowiednie wrażenie, chociaż urzędniczka i tak odmówiła
pomocy w wypełnieniu deklaracji. Znam ten numer, więc zapytałem, na jakiej
podstawie prawnej odmawia takiej pomocy. Najpierw kręciła, że ona nie może bo
przepisy nie pozwalają, ale chyba zauważyła, że to nie działa, więc bardziej
uczciwie powiedziała, iż boi się odpowiedzialności. „Wie pan, jacy są ludzie…”
Zgodziła się jednak, że po kolei powie co i gdzie wpisać. To była pani od
podatku od nieruchomości, a obok przy biurku siedziała pani od podatku
gruntowego i też pomagała, jak mogła. Generalnie zatem daliśmy radę. Potem w
kasie zapłaciliśmy 27,50 złotych (słownie: dwadzieścia siedem złotych i
pięćdziesiąt groszy)! Dwa listy polecone i pół godziny pracy urzędniczek za
27,50 złotych na pół roku.
Ja
jednak nie o tym. Podczas wypełniania okazało się, że formularz jest już
wypełniony ołówkiem. Z mojej żony emanowało zdumienie, ale delikatnie zapytała,
czy ma teraz poprawić długopisem to wpisane ołówkiem? Urzędniczka potwierdziła,
więc czemu nie. Przecież jesteśmy w urzędzie i nic nie powinno nas dziwić. Były
tam powpisywane jakieś kody działek, zupełnie inne od tych z aktu własności;
jakieś ułamki udziałów przeliczone na metry kwadratowe; jakieś mnożniki przez
wartości podatków i w ogóle mnóstwo danych, których faktycznie sami byśmy nie
wpisali. Nie to, że jesteśmy tępi, ale jest to po prostu coś nieznanego, z czym
należałoby się zapoznać, czyli poświęcić kilka godzin lub wręcz cały dzień.
Dobrze zatem, że dane już były wpisane tym ołówkiem.
Jednak
po tym wszystkim naszła mnie refleksja, z którą podzieliłem się z żoną, a teraz
dzielę się z Wami. Skoro te dane są już w systemie i można je wpisać ołówkiem,
to dlaczego nie można dostarczyć mi gotowego elektronicznego formularza? Czemu
nie mogę go przejrzeć, poprawić ewentualne błędy i podpisać jakoś elektronicznie?
Dlaczego obok formularza nie wyświetla mi się przycisk do systemu płatności,
abym mógł ten podatek zapłacić od razu? To wszystko jest robione przez
interfejs białkowy w postaci dwóch urzędniczek i kasjerki. Za dwa miesiące
muszę złożyć kolejną deklarację, czyli powtórzyć zabawę od początku. Od
początku, bo nie zamierzam nabywać wiedzy na temat kodów geodezyjnych działek
pod miejscem parkingowym i szukać stawek podatkowych, aby się nie pomylić. Ja
chcę płacić podatki, ale oczekuję, że administracja mi to ułatwi.
Teraz
trochę o dostępności, bo przecież tematyka serwisu zobowiązuje. Papierowe pisma
są dla mnie niedostępne ze swej natury, ale równie ważny jest stosowany w nich
język. Pisałem już o tym, że prosto napisane wezwanie jest bardziej efektywne.
Pisałem też, że to trudne, bo trzeba zmienić przyzwyczajenia. Jednak nie tylko
pismo z wezwaniem było trudne w odbiorze, ale także formularze deklaracji
stanowiły poważny problem. Zarówno ich analogowa forma, jak i niezrozumiała
treść i konieczność zdobycia dodatkowych informacji z nieznanego źródła. Krótko
mówiąc – tor przeszkód dla podatnika. Urzędniczka zresztą zdawała sobie z tego
sprawę, bo podpowiedziała, by przekazać obowiązek zbierania i przekazywania
podatków administratorowi nieruchomości. To by wymagało zgromadzenia tajemnej
wiedzy przez jedną osobę, a nie kilkadziesiąt, jak ma to miejsce obecnie. Nadal
jednak uważam, że obywatel powinien sobie radzić z tym sam, a system powinien
mu w tym pomagać. I to jest wyzwanie dla e-administracji. Jednak wśród
projektów finansowanych z Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa takich rozwiązań
nie ma, a przynajmniej ja ich nie znalazłem.
&&
Autor:
Agata Puścikowska
Źródło:
Gość Niedzielny 42/2016
Wanda
i Schola rozumieją się bez słów.
Wanda
– matka Polka hinduskiego dziecka. Schola – dziecko dwudziestoletnie, zabrane z
kalkuckiego śmietnika. Do bliskości między nimi starcza dwoje zdrowych uszu i jedno,
choć słabo widzące, oko.
Wanda
Wajda urodziła się z ciężką wadą wzroku. Z biegiem czasu jedno oko trzeba było
usunąć i wstawić sztuczne, drugie całkowicie odmówiło współpracy. Trudno. Wanda
skończyła szkołę dla dzieci niewidomych w Laskach, nauczyła się samodzielności.
I poczuła pasję – do komputerów. Obecnie pracuje w Laskach jako redaktor. I
wychowuje cudowną, acz nieświętą Scholastykę.
Indie
w syntezie
I
ma pani Wanda charakter: bardzo konkretny i twardy. Bo gdy mówi „nie” – znaczy
to „nie”. A gdy już coś postanowi...
–
Jako młoda dziewczyna, na początku lat 90., postanowiłam pojechać do Indii, do
ośrodka dla dzieci niewidomych w Bangalore, do sióstr, które w Laskach uczyły
również mnie. Oczywiście wszyscy odradzali. Jeden jedyny kolega stwierdził: „Jest
szalona. Ale do takich świat należy”. Miał rację.
W
Bangalore pracowała siostra Adela, wychowawczyni Wandy. A wyjazd był tak
naprawdę turystyczny. – Indie i tamtejsze życie poznałam naprawdę na miejscu,
bo to rzeczywistość, która jest absolutnie zadziwiająca i niemożliwa do
wyobrażenia. Wiedziałam: wrócę na dłużej.
I
wróciła. Już z misją, by niewidomym dzieciom z Indii zaświadczyć własnym
przykładem. Pokazać: można żyć, rozwijać się, kończyć studia i pracować. Bo to
zawsze prawdziwiej i sensowniej brzmi, gdy wszystkie te trudne (w Indiach)
prawdy mówi niewidomym dzieciom, buntującym się na swój los, osoba również
niewidoma. – Uczyłam ich obsługi komputera, prywatnego zresztą, przywiezionego
przeze mnie z Polski. Uczyłam obsługi syntezatora mowy. Pracowałam pięć lat, do
2000 r. I czuję satysfakcję, że tamte dzieciaki, obecnie dorosłe, pokończyły
licea, niektóre studia. I pracują. Mam z nimi kontakt przez komunikatory
internetowe.
Ale
Indie – jak to Indie. Choć organizacje pozarządowe, w tym chrześcijańskie,
pracują charytatywnie na korzyść mieszkańców (najbiedniejszych z biednych),
oględnie mówiąc, ludzie nie zawsze potrafią się odwdzięczyć. Choćby ułatwianiem
biurokracji związanej z wizami. Bywało, że nawet siostrom zakonnym nie chciano
przedłużać prawa pobytu czy zezwolić na wizę.
–
Wiz nie miały siostry, nie miałam i ja. W końcu s. Rafaela, przełożona, w akcie
desperacji zadzwoniła do... Matki Teresy z Kalkuty. By pomogła. I tak się
stało. Autorytet Matki Teresy był wtedy ogromny, wystarczyły dwa jej telefony,
by wizy franciszkanek i świeckich wolontariuszek, w tym moja, zostały
przedłużone...
Ale
za przysługę – przysługa. Bo Matka Teresa poprosiła: „Pomogłam wam. To pomóżcie
moim dzieciom. Weźcie z mojego sierocińca dla dzieci niewidomych chociaż kilkoro,
by dać im dobrą opiekę i wykształcenie”. I jak tu odmówić? Franciszkanki
postanowiły: weźmiemy czworo dzieci.
Siostry
i wolontariuszki pojechały więc do Kalkuty. – Przebywałyśmy tam kilka dni, by
dzieciaki oswoiły się z nami, byśmy nauczyli się porozumiewać – nie rozumiały
angielskiego, tylko język bengoli – tamtejsze narzecze. Ale z obiecanej czwórki
szybko zrobiła się... siódemka.
Cztery
kilogramy Scholi
I
w tej siódemce, szykowanej pod opiekę franciszkanek, była również Schola. Nawet
nie najmłodsza, bo najmłodsza była półroczna Rani. Ale Rani ważyła osiem
kilogramów, a ośmiomiesięczna Schola – cztery. Jaka była jej dokładna historia
przyjścia na świat, nie wiadomo. Wiadomo jedynie, że 10 lutego 1996 r., czyli
we wspomnienie św. Scholastyki, siostry misjonarki miłości znalazły ją na
kalkuckim śmietniku. Z karteczką, że dziewczynka ma miesiąc. Ważyła 800 gramów.
Zabrały ją siostry, by umarła godnie.
Ale
nie umarła. Twarda Scholastyka. Gdy franciszkanki i Wanda Wajda wiozły ją do
Bengalore pociągiem, dostała wysokiej gorączki. – Cztery opiekunki i siedmioro
niewidomych, chorych, zaniedbanych dzieci, z czego najstarsze miało cztery
lata. Podróż widmo trwała 48 godzin. To jest możliwe tylko w Indiach – uśmiecha
się pani Wanda.
Po
powrocie – Schola natychmiast do szpitala. Zaprzyjaźniony dobry doktor zbadał
dziecko i nie miał złudzeń: ze straszliwym zapaleniem uszu (ropa i krew ciekły
jej po szyi), z zapaleniem płuc, bąblach na ciele jak po oparzeniach
dziewczynka pożyje tydzień. – Weźcie ją do domu. Niech poczuje miłość drugiego
człowieka.
Wzięły.
Kto ze Scholą będzie spał? Wanda się zgłasza. Jedną noc, drugą, trzecią. Tylko
o śnie trudno mówić. Bo dziecko na dobę śpi dwie, trzy godziny. Pozostały czas
to jęczenie z bólu, biegunki i wymioty. Bolało ją wszystko...
Po
tygodniu ze zmęczenia i Wanda zaczyna wymiotować. Powiedziała wtedy do sióstr:
„Adoptuję Scholę”. Siostry, pragmatyczne kobiety, odpowiedziały: „Ze zmęczenia
bzdury wygaduje”...
Bynajmniej.
Ona wiedziała. A macierzyńska miłość budziła się powoli i systematycznie, wraz
z kolejnymi obowiązkami. Gdy myła tę swoją Scholę, nosiła (choć dziecko
odpychało i kwiliło), znów myła. I leki dawała. A dziecko żyło. I krytyczny
jeden tydzień, potem drugi i kolejne minęły. – Wiedziałam już, że będzie żyć.
Jeśli tyle przeżyła, to będzie. I chociaż potem nie na żarty się
przestraszyłam, gdy w wieku trzech lat zachorowała na tyfus i zapalenie płuc,
to jednak dała radę.
A
matka Wajda, po kolei, choć lekarzem nie była, diagnozowała kolejne choroby
Scholastyki. Nietolerancję glutenu. Nietolerancję laktozy. Zastosowała
specjalną dietę i Schola zaczęła przybierać na wadze. W wieku dwóch lat z
(nadal) 4 kg skoczyła na 10. – Sprowadzałam z Polski prebiotyki, pakowałam w
nią, ile się dało. Skutecznie. Biegunki ustały. Wiedziałam już też, że Schola
niemal nie słyszy i całkowicie nie widzi. Wiedziałam, że być może ma zaburzenia
ze spektrum autyzmu. Niepełnosprawność sprzężona.
Czego
oko nie widziało...
–
Ja się nigdy nie modliłam o własne zdrowie, o odzyskanie wzroku. Modliłam się natomiast:
„Boże, dopomóż przyjąć”. Nie „pogodzić się”, lecz właśnie „przyjąć”, bo to
kolosalna różnica. Pogodzenie to jakaś forma poddania. Przyjęcie to akceptacja
i dalsze działanie.
Ale
kiedyś w Indiach podszedł do Wandy Wajdy ojciec redemptorysta. I mówi: „Zanim
wyjedziesz z Indii, zobaczysz, jakie są piękne. Tylko módl się do św. Józefa”.
Modliła
się? – Oczywiście, że nie. Na świecie jest dużo więcej problemów niż mój brak
wzroku. Ja sobie radzę. I zaczęło mnie nawet drażnić, gdy ojciec kilka razy
powtarzał swoje „proroctwo”. I w ogóle, którym okiem miałabym zacząć widzieć?
Tym sztucznym?
A
tymczasem nadeszło święto Serca Jezusowego, 6 czerwca. Wanda Wajda była na mszy
św., przystępowała do Komunii św. – Pierwsze, co zobaczyłam, to biała Hostia,
którą ksiądz mi podawał...
I
to był szok. Wielki ból oka (tego własnego), światłowstręt. Po 10 latach
całkowitego niewidzenia światło przeszkadzało, wywoływało niepokój i wielki
dyskomfort. Wanda Wajda przyzwyczajała się do niego bardzo, bardzo stopniowo.
–
A drugi szok był wtedy, gdy zobaczyłam indyjski świat. Te piękne kolory i
przyrodę, ale i ten niewyobrażalny brud.
Po
powrocie do Polski, po przebadaniu oka okazało się, że nerwy jak były martwe,
tak martwe zostały. A siatkówka – odklejona. Co nie przeszkadza pani Wandzie
widzieć, niezbyt dobrze, ale widzieć. – Oczywiście wszyscy pytają mnie, czy to
cud. I mówią, że to dla Scholi. Ja widzenie traktuję jak łaskę. A gadanie o
cudach mnie drażni. Przecież na co dzień nie dostrzegamy wielu łask, wielu
drobiazgów, które są stokroć ważniejsze.
Na
przykład rozwój Scholi. Ona jest cudem. I wiele, wiele innych spraw, które się
z nią wiążą. – No sorry, taka jest moja wiara.
No
sorry.
Adopcja?
Tylko pełna
Więc
wróćmy do Scholi.
Wraz
z walką o jej zdrowie Wanda Wajda walczyła o jej przysposobienie. Co proste nie
było, bo Polska i Indie nie podpisały stosownych konwencji. A jak konwencji nie
ma, to „nie da się” – słyszała wszędzie.
–
W moim malutkim mózgu nie mieściło się, by z powodu braku jakichś konwencji nie
móc zabrać własnego dziecka do kraju. I choć byłam nastawiona, że w
ostateczności ja zostanę w Indiach, nie poddawałam się.
Perypetiom
nie byłoby końca, gdyby w końcu nie udało się trafić na energicznego prawnika,
który prócz wiedzy miał też konkretną chęć pomocy. „Ma pani pozwolenie na
pobyt? No to może pani, jak obywatel Indii, wystąpić o prawną opiekę nad
dzieckiem. Stanowić i decydować o nim”. I Schola stała się formalnie bardziej
Wandy. A Wanda jej.
–
W międzyczasie pojechałam do Polski zapytać MSW, co dalej. Powiedzieli mi
beztrosko, że jeżeli jestem opiekunem prawnym, a Schola ma paszport, mogę ją do
Polski przywieźć.
Więc
gdy (kolejnym cudem) Schola otrzymała wizę, pojechały. 14 kwietnia 2000 r.
Scholastyka z Indii zaczęła być Scholastyką z Polski, z warszawskiej Chomiczówki.
Miała 4 lata i 3 miesiące.
Kłód
i cudów ciąg dalszy
A
w Polsce? A w Polsce kłopotów z adopcją, taką pełną, bo tylko taka wchodziła w
rachubę, ciąg dalszy. Bo papiery indyjskie w kraju nad Wisłą wartości nie
miały. Schola nadal formalnie nie była Wandy. Więc Wanda jeździła od biura do
biura. Gdzie jej macierzyństwo mało kogo obchodziło. Tym bardziej indyjskie
niepełnosprawne dziecko. – Kiedyś nie wytrzymałam i jednej urzędniczce, która
zaproponowała „odwiezienie Scholastyki”, zaproponowałam, by ją sama wyrzuciła.
Na śmietnik, skąd przecież przyszła. Bo bilety są za drogie. Wtedy pani
urzędniczka na oczy przejrzała i spróbowała pomóc. Bez skutku.
W
końcu Wanda Wajda pisze list do prezydentowej Kwaśniewskiej. Opisuje historię
Scholi i swoją. I dodaje, nie bez złośliwości, coś o naturalizacji pana
Olisadebe, wówczas znanego piłkarza. Jeśli opłaca się naturalizować tego pana,
to można by tak i naturalizować Scholastykę. Bezinteresownie.
–
I to był prawdziwy cud właśnie, bo po tygodniu otrzymałam odpowiedź. Kancelaria
pomogła. Rok później Scholastyka otrzymała polskie obywatelstwo. A sędzia
podczas rozprawy nadziwić się nie mogła, że dałam radę.
Scholastyka
Wajda (naprawdę dwojga imion: Anna Scholastyka) stała się i na papierze córką
Wandy. Oraz Polką. Matka radę dała. Bo jak mówi, trzeba twardo stąpać po ziemi.
I twardym trzeba być, nie miękkim.
–
Ja oknem wchodzę, gdy zamykają drzwi.
Przydała
się ta umiejętność podczas walki o zdrowie Scholi tu, w kraju. Przy jej
diagnostyce, rehabilitacji. Walka o każdy dzień, każdą nową umiejętność. –
Czekałam cztery lata na refundowane zajęcia z integracji sensorycznej. W końcu
przestałam czekać i zaczęłam płacić. Jedna godzina to 90 zł. Potrzeba co
najmniej dwóch tygodniowo. I leki. I basen, bo Schola uwielbia pływać i
świetnie rozluźnia się w wodzie. Trzeba by jej też zrobić badania genetyczne,
by wykluczyć to i owo. Ale kto się tego podejmie? Ona ma już 20 lat.
Ta
walka matki o córkę daje efekty. Bo jak się nic nie robi, nic się nie dzieje. A
jeśli się robi... – W mądrych książkach twierdzą, że jeśli dziecko nie nauczy
się gryźć do piątego roku życia, nigdy się nie nauczy. Scholastyka nauczyła się
w wieku 14 lat. Odruch ssania wypracowała w tym samym czasie. Można? Można.
A
każdy najmniejszy krok to milowy krok w samodzielność. Małe cuda. Cudem jest
to, że Scholi nie przeszkadza już tak bardzo dotyk. Że nie bolą jej... metki od
ubrań. Cudem jest, że poznaje nowych ludzi, nie boi się ich.
Więc
obie panie wstają o piątej, by Schola sama się ubrała. Mogłyby wstać później,
ale wtedy ubierałaby matka. A nie o to chodzi. Potem śniadanie (specjalne –
oparte na skomplikowanych i drogich dietach) i wyjazd na zajęcia, ośrodka
szkolno-wychowawczego. Po południu zajęcia w domu: basen, podwórko (ruch!),
ciągła rehabilitacja.
–
Nie stać mnie na więcej płatnych zajęć, mimo że ciężko pracuję, by nas
utrzymać. I czasem mam dość siebie w roli „kata” – rehabilitanta. Wolę być po
prostu matką...
Schola
coś podśpiewuje. To pieśń bez słów. Głosem przedziwnie pięknym. – Ona, mimo
głuchoty, ma słuch muzyczny. Powinna być kształcona muzycznie... Kiedyś,
podczas Mszy św., schola (chórek młodzieżowy) śpiewała jakąś pieśń. I,
niestety, zafałszowała. Wtedy Scholi wyrwało się na cały głos: „Nooo nieee”, a
ksiądz przytaknął: – Masz, dziecko, rację. Strasznie fałszują.
Schola,
wtulona w matkę, domaga się jedzenia. Bo czas na kolację. Audiencja u panny
Scholastyki nieuchronnie dobiega końca. Kolacja w kochającym domu – rzecz
ważna. Matka uspokaja. Bezskutecznie. Uparta córka wie swoje: czas na jedzenie.
W końcu matka „pisze” coś na ręce Scholi, alfabetem Lorma. Dla
głuchoniewidomych. Dotyka miejsc odpowiedzialnych za samogłoski, spółgłoski, a
Schola, już w głowie, łączy litery w matczyne polecenie. A może reprymendę. A
może...
–
Słodka nasza tajemnica, co napisałam. Jak nie można czegoś powiedzieć głośno,
to się mówi właśnie tak. I skutecznie – śmieje się pani Wanda.
A
cudna Schola nieświętym i nieznoszącym sprzeciwu tonem mówi: „Pa, pa”.
O
Scholi i pani Wandzie można też przeczytać na ich stronie internetowej: www.pomagamyscholi.pl
&&
P.H.U. Impuls informuje o
utworzeniu nowego działu w sklepie internetowym pod nazwą „Gospodarstwo domowe”
w kategorii „Dla niewidomych i słabowidzących”. Zaprasza również do odwiedzania
kategorii „Nowości”, w której prezentowane są nowe produkty. Szczegóły na
stronie internetowej http://phuimpuls.pl.