Sabina Kalińska-Draus

Nauczycielka w łódzkiej szkole dla niewidomych dzieci

Współpracowniczka dra Włodzimierza Dolańskiego w dziele organizacyjnego łączenia niewidomych w Polsce

Sabina Kalińska nie żyje

Dobrosław Spychalski

Sabinę Kalińską poznałem we wrześniu 1946 roku w szkole dla niewidomych dzieci w Łodzi, przy ulicy Tkackiej. Nie widziałem już wówczas od dwóch lat, ale z niewidomymi zetknąłem się dopiero niedawno, bo w czerwcu, bezpośrednio po zdaniu matury. Pragnąłem podjąć studia na Uniwersytecie Łódzkim, lecz miałem poważne obawy, czy dam sobie radę. Ulegając namowom kilku niewidomych uczęszczających do szkół średnich, aczkolwiek z dużymi wewnętrznymi oporami – zdecydowałem się opanować pismo Braille’a. Nauki podjęła się pracująca w szkole niewidoma nauczycielka – Sabina Kalińska. Niełatwo było wówczas uczyć się brajla, ponieważ czytać mogłem tylko to, co sam napisałem. Dzięki pomocy mojej nauczycielki, w ciągu miesiąca udało mi się jednak poznać nie tylko alfabet brajlowski, ale także skróty pierwszego stopnia. W październiku mogłem już samodzielnie sporządzać notatki na wykładach. Zdobytą wtedy umiejętność posługiwania się pismem Braille’a uważam dziś za największy skarb, bez którego nie wyobrażam sobie życia. Dozgonną wdzięczność za to zachowam dla mojej nauczycielki.

14 lutego wraz z wielu bliskimi Sabinie Kalińskiej ludźmi towarzyszyłem Jej w ostatniej ziemskiej wędrówce na cmentarz bródnowski w Warszawie. W Jej osobie żegnaliśmy jednocześnie jednego z głównych po wojnie organizatorów Związku, obok dra Dolańskiego i Józefa Buczkowskiego. Wtedy postanowiłem złożyć hołd pamięci Sabiny Kalińskiej na łamach „Pochodni” i przypomnieć Jej sylwetkę tym, którzy mogą nie pamiętać okresu najbardziej ożywionej i owocnej działalności pani Sabiny. Dokładne przedstawienie kolei Jej życia jest jednak bardzo trudne, ponieważ była powściągliwa i rzadko mówiła o sobie. Opierając się na fragmentarycznych, częściowo pokrywających się wspomnieniach różnych osób oraz na nielicznych dokumentach, postaram się przedstawić życie i sylwetkę Sabiny Kalińskiej.

Charakteryzując osobę pani Kalińskiej, niewidomi podkreślają szczególnie Jej miły, spokojny głos, a widzący przyjemną powierzchowność. Była kulturalna, pogodna, szybka, zręczna, osoba o silnych uczuciach, wrażliwa, rzeczowa, oddana pracy, lubiana przez dzieci.

Sabina Kalińska rodziła się w Warszawie 16 lutego 1910 roku – z ojca Andrzeja i matki Józefy z domu Dobrzalskiej. Mając zaledwie sześć lat, wskutek nieszczęśliwego upadku ze schodów, utraciła wzrok. Było to podczas pierwszej wojny światowej. Ojciec w tym czasie był już wcielony do armii rosyjskiej. Do kraju wrócił dopiero w roku 1921 – ze steranym zdrowiem i wkrótce potem umarł. Pozostawił wdowę z trzema córkami (Sabina była najmłodsza). Rodzina znalazła się w bardzo trudnej sytuacji materialnej. W rok po ojcu zmarła średnia córka, a mała Sabina rozchorowała się na gruźlicę kości. Była to długotrwała choroba, przysparzająca dziecku wiele bólu i pozostawiająca trwały ślad.

Trudno jest dziś ustalić dokładnie wszystkie daty życiorysu pani Sabiny. Wiadomo tylko, że uczęszczała ona do szkoły, założonej przez matkę Czacką początkowo na Polnej, a następnie w Laskach. W roku 1926 starsza od niej o pięć lat siostra Stanisława, po wyjściu za mąż, postanowiła zabrać Ją do siebie i zapisać do Instytutu Głuchoniemych i Ociemniałych na Placu Trzech Krzyży w Warszawie. Po ukończeniu Instytutu Sabina kształciła się dalej, uczęszczając do prywatnego Seminarium Nauczycielskiego Żeńskiego Katolickiego Związku Polek, które mieściło się w Warszawie przy Krakowskim Przedmieściu. W roku 1934, po zdaniu egzaminów, uzyskała dyplom, upoważniający do nauczania w szkołach powszechnych.

Śmierć matki w tym samym roku, będąca niewątpliwie bolesnym przeżyciem, nie załamała Jej. Dyplom Seminarium nie dawał jednak żadnej realnej szansy na zdobycie pracy. Postanowiła ukończyć Państwowy Instytut Pedagogiki Specjalnej, w którym utworzono właśnie nowy dział szkolnictwa niewidomych. Dyplom uzyskała w roku 1936, ale tu spotkał Ją nowy zawód. Nie otrzymała pracy ani w szkole w Laskach, ani w instytucie na Placu Trzech Krzyży. Rezultatu nie dały także starania wielu życzliwych Jej osób, a w tym przede wszystkim Marii Grzegorzewskiej. Wielkim oparciem dla Niej w tych latach, ale także i w późniejszych czasach, była troska i pomoc niezwykle kochającej i oddanej rodziny. Wielu niewidomych wspomina Jej siostrzeńca „Jureczka”, a następnie dra med. Jerzego Kowalewskiego, który wielokrotnie służył jako przewodnik nie tylko swoje Cioci, ale także i innym niewidomym.

Pomimo bezowocnych starań o uzyskanie pracy Sabina Kalińska nie poddawała się pokusie rezygnacji i nie zaprzestała dalszej walki o miejsce dla niewidomych w świecie, który nie dojrzał jeszcze do akceptacji równopartnerstwa ludzi niepełnosprawnych. Udało Jej się w końcu otrzymać zgodę na bezpłatną pracę nauczyciela w Instytucie. Jednocześnie podejmowała różne dorywcze prace zarobkowe, jak na przykład indywidualne nauczanie nowo ociemniałych dzieci. Na zlecenie dr Marii Grzegorzewskiej przepisała brajlem „Psychologię niewidomych”, którą podyktował Jej siostrzeniec, podówczas jeszcze uczeń szkoły powszechnej. Dyplom Instytutu Pedagogiki Specjalnej nie zaspokoił aspiracji. Postanowiła podnosić dalej kwalifikacje zawodowe i podjęła studia polonistyczne na Wolnej Wszechnicy Polskiej. Jak potrafiła sobie pozyskać sympatię ludzką, niech świadczy fakt, że jednym z Jej lektorów podczas studiów była żona rektora uczelni – prof. Vievegera. Pani Sabina była także częstym gościem w domu dr. Grzegorzewskiej, gdzie spotkała między innymi mieszkającego tam Jerzego Zawieyskiego.

W tych samych latach było dane pani Sabinie przeżyć tragiczne uczucie: jej narzeczony zmarł niespodziewanie w roku 1938, zachorowawszy na tężec. Wszystkie te doświadczenia nie załamały Jej jednak i nie spowodowały zgorzknienia, ale chyba zahartowały. Pozwoliło Jej to później przeżyć dzielnie różne trudne sprawy i doświadczenia przyszłości, zwłaszcza wojennej.

Jak wynika z dokumentów, w czasie wojny, od 1 marca 1940 do lipca 1944 roku pani Kalińska pracowała w Sekcji Kulturalno-Oświatowej Ociemniałego Żołnierza przy Czerwonym Krzyżu. Wielu ociemniałych żołnierzy, w tym niektórzy z dodatkowym ciężkim kalectwem, darzy Ją do dziś wdzięczną pamięcią. Niektórzy nie utracili z Nią kontaktu do końca Jej życia. Po kampanii wrześniowej zostali oni ulokowani wraz z innymi rannymi w szpitalu Ujazdowskim, gdzie przebywali przez kilka lat, a następnie w schronisku przy ulicy Floriańskiej na Pradze. Pani Kalińska uczyła ich pisma Braille'a, szczotkarstwa, trykotażu, robót z celofanu. Na zorganizowanych następnie tajnych kompletach, przygotowujących do matury, wykładała przede wszystkim historię powszechną. Po wojnie te lata pracy w okresie okupacji zostały Jej zaliczone do stażu zawodowego. Nieznane są niestety bliższe szczegóły. Wiadomo tylko, że przenosiła prasę podziemną, broń i amunicję. Przypominam sobie Jej opowiadanie o rewizji w lokalu, w którym mieszkała. Pani Sabina miała schowaną broń pod książkami brajlowskimi, ale Niemcy, stwierdziwszy, że jest niewidoma, opuścili pokój. Mąż Zmarłej jest w posiadaniu niezwykle cennej pamiątki – legitymacji członka Armii Krajowej. Legitymacja ma numer 8647 i została wystawiona w 25 lipca 1944 roku na szeregowca Andrzeja. Pseudonim ten wywodzi się zapewne od imienia ojca pani Kalińskiej. Na legitymacji widnieje pieczęć okręgu z orłem i napisem w otoku: „Komenda Armii Krajowej miasta stołecznego Warszawy”. Znajduje się tam również wyraźny podpis: „Radwan” – pseudonim znanego dowódcy z okresu Powstania Warszawskiego. Powstania Sabina Kalińska nie przeżyła w Warszawie, ponieważ w przeddzień wyjechała do Tomaszowa Mazowieckiego, aby uczyć ociemniałego chłopca.

Nowy rozdział w Jej życiu zaczął się po wojnie, gdy znalazła się w Łodzi. Po latach wreszcie realizują się Jej marzenia i uzyskuje nominację na etatowego nauczyciela, z dniem 1 listopada 1945 roku w nowo organizującej się szkole dla niewidomych dzieci w Łodzi. Przed niewidomymi otwierają się nowe możliwości, których realizacja zależy od ich własnej społecznej aktywności. Pani Sabina dobrze to rozumie i z zapałem włącza się do realizacji inicjatywy dra Włodzimierza Dolańskiego, znanego Jej jeszcze sprzed wojny, utworzenia jednolitego ogólnopolskiego związku niewidomych. Wraz z Józefem Buczkowskim, ówczesnym kierownikiem szkoły dla niewidomych w Łodzi, stanowią doskonale rozumiejący się zespół. Zabiegi ich o przekonanie niewidomych działaczy z lokalnych organizacji o potrzebie zjednoczenia się dla realizacji celów zostają w końcu uwieńczone powodzeniem. Na zjeździe zjednoczeniowym w październiku 1946 roku pani Kalińska zostaje wybrana na stanowisko skarbnika trzyosobowego prezydium zarządu Związku Pracowników Niewidomych RP. Funkcję przewodniczącego powierzono głównemu organizatorowi Związku – drowi Włodzimierzowi Dolańskiemu. Już po miesiącu, w związku z rezygnacją Michała Lisowskiego z pełnienia funkcji trzeciego członka prezydium, pani Sabina objęła także stanowisko sekretarza prezydium zarządu. Obie swe funkcje pełniła do końca, a mianowicie do czasu zawieszenia działalności Zarządu Głównego i mianowana kuratora w roku 1950. Jeździła po kraju, odwiedzając oddziały terenowe Związku, zdobywała także środki finansowe na jego działalność. W tych latach razem z drem Dolańskim przeżyła wiele trudnych i przykrych doświadczeń, a wreszcie ostateczny cios, którym było odsunięcie od pracy społecznej. Przez pewien okres czasu działała także w zarządzie Związku w Łodzi, ale i tu nie oszczędzono Jej wielu przykrości. Po latach zwierzyła się: „Dziwię się sobie, że potrafiłam to wszystko przeżyć”.

Wśród wielu osiągnięć życiowych Sabiny Kalińskiej nie można pominąć jeszcze jednego. Otóż przy Związku w Łodzi zorganizowała pierwszą w Polsce szkołę dla dorosłych niewidomych, w której mogli oni uzupełniać swe wykształcenie w zakresie szkoły powszechnej. Ta forma oświaty niewidomych, jako wyraz walki z analfabetyzmem, upowszechniła się w następnych latach w całym kraju.

W roku 1947 odsunięty od pracy w ośrodku dla niewidomych dzieci został Józef Buczkowski i wyjechał z Łodzi. Atmosfera pracy ulegała stałemu pogorszeniu, a nowe kierownictwo dążyło do przekształcenia szkoły w szkołę dla dzieci słabo widzących. Pani Kalińska przez dłuższy czas walczyła z tą tendencją, ale po zawieszeniu Zarządu Głównego Związku nie była już w stanie dłużej się jej przeciwstawiać. W roku 1950 zapadła ostateczna decyzja zmiany profilu szkoły. Sabinę Kalińską Ministerstwo Oświaty w od stycznia 1951 roku przeniosło do ośrodka w Laskach. Początkowo mieszkała w hoteliku przy szkole, ale już wkrótce przeniosła się do swojej siostry. Do przejścia na emeryturę w roku 1972 poświęciła się wyłącznie pracy nauczycielskiej. Swoim wychowankom przekazywała nie tylko wiedzę, ale i wiele cennych rad, opartych na bogatych doświadczeniach życiowych. Przede wszystkim zaś uczyła hartu w przezwyciężaniu trudności. Pracując w Laskach, poznała znacznie młodszego od siebie, widzącego nauczyciela – Władysława Drausa i wyszła za niego za mąż. W jego osobie znalazła oddanego i szlachetnego przyjaciela i wiernego opiekuna. W ostatnich latach odczuwała różne dolegliwości, a zwłaszcza podwyższone ciśnienie krwi. Jesienią ubiegłego roku dodatkowych cierpień dostarczyło Jej złamanie ręki i konieczność dłuższego noszenia gipsu. Zmarła 6 lutego, po doznanym kilka dni wcześniej wylewie krwi do mózgu.

Sporządzając notatki do tego krótkiego szkicu o życiu Sabiny Kalińskiej-Draus korzystałem z ofiarowanego mi przez Nią przed czterdziestu laty rysika do pisania brajlem. Będzie on mi nadal stale Ją przypominał. Apeluję jednocześnie, aby wszyscy ci, którzy mogliby dodać coś do zebranych przeze mnie faktów i uzupełnić je własnymi wspomnieniami, nadesłali je pod adres „Pochodni”. Warto i należy utrwalać pamięć pionierów, którzy przecierali szlak i ułatwiali dalszą drogę następnym pokoleniom.

Pochodnia, kwiecień 1987